Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
25 czerwca 2012
Piłka czy zapalnik?
Marek Baterowicz
Pesymiści mieli rację, nie wyszliśmy z grupy, choć zabrakło tak niewiele. Niestety, w meczu z Czechami nasi napastnicy strzelali – oprócz paru lepszych kiksów - obok bramki, jak na złość. W meczu z Moskalami natomiast strzelali całkiem celnie, choć w wyniku tej kanonady zdobyli zaledwie jednego gola. Remis w tej sytuacji nie oddaje naszej przewagi na boisku. Z braćmi znad Wełtawy poszło nam znacznie gorzej, mamy do nich pecha od czasu gdy Chrobremu nie udało się zjednoczyć pod jednym berłem obu krajów, chociaż z początku czeska ludność witała radośnie Polaków i przez rok Bolesław rządził Pragą.

Dopiero niemiecka interwencja popierająca księcia czeskiego Jaromira zmusiła Chrobrego do opuszczenia Pragi. W kilkanaście lat po zgonie króla Czesi złupili nam Gniezno, Poznań i inne miejscowości, zabierając w dodatku relikwie św. Wojciecha. Czy usprawiedliwia ich fakt, że św. Wojciech był ich rodakiem, księciem z rodu Sławnikowiców ? Tyle innych spraw można by przypomnieć z dziejów relacji polsko-czeskich, lepiej jednak gdy ciekawy czytelnik sam sięgnie do kroniki Galla. A o przegraną z Czechami ( tylko jedną bramką!) żalu nie mamy, bo w ćwierćfinale zapewne przegralibyśmy z Portugalią. Przegrali z nią również Czesi.

Porażkę osłodziło nam jeszcze zwycięstwo Greków nad Rosjanami, dzięki czemu kibice zza Bugu wyniosą się z Polski i przestaną wywoływać burdy. Podczas meczu Rosji z Czechami we Wrocławiu Rosjanie brutalnie pobili ochroniarzy i stewardów stadionu, kopiąc ich nawet po twarzach – te metody karate świadczą, że nie byli to zwykli kibice, ale wyselekcjonowani agenci specnazu. Wiele osób przewieziono potem do szpitala. Ta masakra jakoś nie oburzyła Tuska, ani jego rządu, natomiast zamieszki w Warszawie sprowokowane w kilka dni potem przez zakapturzonych tajniaków albo zwykłych żuli, atakujących rosyjskich kibiców w marszu przez stolicę Polski, przedstawiono w TV w sposób tendencyjny a nawet śmieszny, zwalając winę na opozycję. Wyraził to zwłaszcza list Ruchu Palikota skierowany do najjaśniejszego pana na Kremlu, a w nim ataki na Rosjan przypisano działaniom...PiS-u, Radia Maryja oraz „Solidarnym 2010”.

Zdaniem tych spalikoconych ekspertów wymienione powyżej ugrupowania reprezentują ...niewielki (?) odłam społeczeństwa, a Palikot domagał się nawet, aby sprawcom zajść kazano myć pomniki żołnierzy radzieckich! Surowych kar domagał się zresztą liczny chór polityków od Tuska do Sikorskiego, ich gorliwość przypominała wiernopoddańczy ton aparatczyków PRL-u bijących bez godności pokłony przed Breżniewem. Owe zajścia oraz sposób ich przedstawiania są dowodem na to, że Tusk toczy prywatną wojnę z kibolami, którzy napsuli mu sporo krwi politycznymi sloganami jeszcze w ubiegłym roku.

Ważną rolę w tych gigantycznych manipulacjach odegrała też pani prezydent Warszawy dając zgodę na przemarsz rosyjskich kibiców, którzy bardzo pragnęli uczcić narodowe święto matiuszki Rosji, zresztą świeżej daty, bo z roku 1990. Oto 12 czerwca Rosjanie świętują powstanie Federacji Rosyjskiej, która wyłoniła się z ruin Sowieckiego Sojuza. Można by zatem sądzić, że świętują tę datę jakby wbrew Putinowi, który uważa, że rozpad Związku Radzieckiego był największą tragedią XX-tego stulecia ! Jeśli tak, to okazuje się że Putin przełknął niestrawne dlań tło rocznicy byle tylko jego bataliony mogły dokazywać w Warszawie. Liczba zatrzymanych Rosjan ( 25 ) mówi, że nie stali z założonymi rękoma. Polskich „ultrasów” aresztowano znacznie więcej, dla zachowania pozorów.

A na stadionie okazało się, że Rosjanie zamierzają celebrować jeszcze inną rocznicę, tę z roku 1612, kiedy to kniaź Dymitr Pożarski pozbył się polskiej załogi z Moskwy. Kibice rozwinęli bowiem olbrzymi transparent z podobizną kniazia na czerwonym tle, który dzierży w dłoni coś na kształt miecza. Baner opatrzony był napisem: It is Russia! Nic dziwnego, że podczas rosyjskiego hymnu rozległy się gwizdy. Po tych wydarzeniach jakże nieprzekonywująco brzmią zapewnienia kardynała Dziwisza, że między narodem polskim a rosyjskim nie ma problemów! Niestety problemy są od epoki Iwana Groźnego, a zamach na Tupolewa zniweczył szanse na pojednanie, które wisiało w powietrzu, gdyby załatwiono wreszcie sprawę zbrodni katyńskiej.

Piłka jest okrągła, a czasem śliska. Sędziowie bywają też kapryśni lub stronniczy. Oto Grekom odebrano jednego gola w meczu z Czechami, niby zdobytego ze spalonej pozycji. I nie podyktowano karnego dla Greków w meczu z Rosją, wynik byłby więc może 2:O dla synów Hellady. Ukraińcom też ukradziono gola w meczu z Anglikami, który powinien skończyć się remisem 1:1. Nie ratowało to ukraińskiej drużyny przed spadkiem, ale podstawowe zasady fair play byłyby zachowane. Ale o tym możemy sobie pomarzyć, a nie pierwsze to mistrzostwa, podczas których decyzje arbitrów krzywdzą drużyny i narody.

A zamieszki w Warszawie podczas Euro przypomniały nam bijatyki podczas obchodów święta 11 listopada. Wtedy rządzący układ napuszczał na nas Niemców, a tym razem Rosjan. A wszystko to w ramach poglądowej lekcji, abyśmy zrozumieli, że IIIRP cieszy się bardzo ograniczoną suwerennością. Jesteśmy ziemią niczyją, gdzie dozwolone są wszelkie chwyty. Więcej o tych sprawach mówił niedawno reżyser i publicysta Grzegorz Braun w rozmowie z Aldoną Zaorską ( „Głos Polski”, Toronto, 20 czerwca br). Rozwinął dość smutną diagnozę; jego zdaniem Polską rządzi konsorcjum służb specjalnych różnych państw. No proszę, a ludzie myśleli, że panuje nam Platforma Obywatelska! A jakże, obywatelska! Podobnie mówił kiedyś o tym Kaczyński widząc Polskę w uścisku kondominium niemiecko-rosyjskiego, co tak irytowało polityków Platformy, chociaż akurat był to wniosek z analiz Waszyngtonu. A jakże przypomina to epokę przed rozbiorami, gdy Rzeczpospolitą oplątały ambasady Rosji i Prus.

Warszawiaków potraktowano jak ostatnie ciury, zarówno w listopadzie jak i teraz, gdy Ruscy pomachali im banerem z kniaziem. A zatem na pocieszenie przytoczmy nieprzystojną wielce przygodę paryżan opisaną przez mistrza Rabelais w rozdziale XVII-tym. Oto Gargantua „rozpiął nadobny saczek i dobywając na światło dzienne swoją ampułkę, osikał ich tak dotkliwie, że utopił ich dwieście sześćdziesiąt tysięcy czterysta i osiemnaście, nie licząc kobiet i małych dzieci. Niejaka ilość zdołała się ocalić ucieczką z onego urynnego potopu...” Ano właśnie, Gargantua też dał paryżanom lekcję ograniczonej suwerenności! Jaki despekt...Ale i bez urynnego potopu warszawiacy czują się chyba nienajlepiej, ulice stolicy jakby nie do nich należały.

A jak po Euro 2012 rozwinie się sytuacja nad Wisłą ? Wszystkie znaki na niebie, a także kolejne „samobójstwo” generała wskazują na to, że konsorcjum służb specjalnych będzie się dalej umacniać w obliczu rozkładu państwa. Jedyną opoką wydaje się PZPN, bo mimo niepowodzeń polskiej drużyny trzyma się nadal i wybierze nam nowego trenera!

Marek Baterowicz