Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
28 czerwca 2012
Prosto z buszu. Rok 2012 (Co przewidzieli Majowie)
Janusz Rygielski

Pożar w Colorado
Z ochroną środowiska szedłem pod rękę przez całe swoje życie. Mieszkając w bloku, aż do przyjazdu do Australii, zawsze odczuwałem naturalną potrzebę wyrwania się z betonowego miasta, najchętniej w góry, do których z Warszawy nie było blisko. Mając piętnaście lat organizowałem szkolne obozy wędrowne w Beskidach i Gorcach. Oczywiście pod opieką nauczycieli, ale według własnego projektu. Mając szesnaście lat wybrałem się autostopem w Beskid Sądecki i Gorce z czwórką starszych o dwa lata kolegów, których poprowadziłem przez wyludnione obszary okolic Krynicy i pasma Jaworzyny oraz Radziejowej do Gorców, gdzie na polanie Jankówki pod Kiczorą, z której rozciąga się jeden z najpiękniejszych widoków na Tatry, zajęliśmy wolny szałas, na którym wywiesiliśmy deskę z wyrżniętym finką napisem „Rancho Texas” 1).

Tak się składa, że przez polanę Jankówki przebiega Główny Szlak Beskidzki i od czasu do czasu pojawiali się tam turyści wędrujący z Turbacza na Lubań. Widząc bandę składającą się z jednego niewielkiego gołowąsa i czwórki dryblasów z porośniętymi gębami, traktowali nas, razem z deską, jako element lokalnego folkloru, w związku z czym służyliśmy jako tło do pamiątkowego zdjęcia. Na polanie Jankówki spędziliśmy tydzień. Jedyną niedogodnością było chodzenie po wodę do pluskającego sto metrów niżej potoku. Kiedy już zbieraliśmy się do opuszczenia naszego rancha, pojawił się miejscowy baca i poinformował, że z tyłu, za szałasem, znajduje się naturalna studnia ze wspaniałą wodą.

Przeróżnych doświadczeń w pięknych, nieskażonych miejscach miałem wiele i kiedy polityka społeczna zaczęła pchać w góry tłumy absolutnie nieprzygotowanych do korzystania z przyrody ludzi, zaczął się we mnie budzić odruch protestu. W obrzydzanie mi życia podczas kontaktu z przyrodą bardzo szybko włączyła się polityka ekonomiczna, w postaci wycinania pierwotnych lasów i budowania dróg, tam gdzie nigdy nie powinno ich być. Na dwudzieste urodziny opublikowałem pierwszy artykuł dotykający problematyki ochrony środowiska. Później pisałem je regularnie. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich dwukrotnie przyznało mi pierwszą nagrodę za roczny dorobek w tej dziedzinie. Trzy moje książki opublikowane w Polsce dotyczą ochrony środowiska i turystyki.

Kilka miesięcy po przybyciu do Australii, Służba Parków Narodowych Nowej Południowej Walii (NPWS) i Literary Board of Australia Council ogłosiły konkurs na projekty poświęcone tematyce parków narodowych. Z profesorem Jerzym Kozłowskim, który wówczas spełniał rolę mojego opiekuna naukowego, przygotowaliśmy podanie o grant, do którego dołączyłem fotokopie okładek swoich książek, kopie dyplomów wystawionych z okazji przyznanych mi nagród oraz opinię wystawioną przez dyrektora Parku Narodowego Peak w Anglii.

W podaniu napisałem, że grant zamierzam wykorzystać na publikacje poświęcone Górze Kosciuszko oraz Pawłowi Edmundowi Strzeleckiemu. Dwa miesiące później leciałem do Sydney na wręczenie drugiego co do wysokości grantu (pierwszy otrzymał znany australijski poeta piszący wiersze o przyrodzie) przez ministra federalnego Bary Cohena i stanowego Erica Bedforda. Częścią grantu był miesięczny pobyt w Sawpit Creek, gdzie wówczas znajdowały się domki stanowiące własność Parku. Gdybym wtedy myślał o wstąpieniu do jakiejkolwiek miejscowej partii, to, zdecydowanie, wybrałbym zielonych, bo czułem się jednym z nich.

Kiedy przeprowadziłem się do górskiej głuszy, jednym z pierwszych obejrzanych filmów był „An Inconvenient Truth”, pokazujący krucjatę, jaką Al Gore odbył po całym świecie, udowadniając za pomocą uczonych wypowiedzi i wykresów, że ziemia przechodzi okres globalnego ocieplenia i grożą nam wszystkie możliwe plagi z głodem i spaleniem włącznie. Ocieplenie, jak dowodził Gore, brało się z tzw. efektu cieplarnianego, powodowanego spalaniem węgla i ropy, co z kolei, prowadzi do wydzielania dwutlenku węgla w dużych ilościach.

Po obejrzeniu filmu kupiłem kilka książek poświęconych tej tematyce, z których zwłaszcza trzy: „The Last Generation” Freda Pearce, „Boiling Point” Rossa Gelbspana i „Revenge of Gaia” Jamesa Lovelocka przekonały mnie całkowicie, że my, ludzie, znaleźliśmy się w obliczu wielkiej klęski, całkowitej zagłady, której wszakże możnaby uniknąć, podejmując drastyczne kroki, redukujące zużycie paliw.

Pochwaliłem się nieco, aby podkreślić fakt, że szokiem dla mnie były rewelacje hackerów, którzy przechwycili e-maile elity profesorskiej, tworzącej trzon panelu Organizacji Narodów Zjednoczonych badającego globalne ocieplenie, między innymi mentora Ala Gore - Jima Hansena. Okazało się, że „szanowne naukowce” fałszowali dane, aby zgadzały się one z założeniami programu ONZ. Coś podobnego! Zdawało się, że tylko nauka radziecka była do tego zdolna. Kiedy zabito Berię, to posiadacze Wielkiej Encyklopedii otrzymali wydrukowane hasło „Beringa Morze”, rozbudowane tak, aby dokładnie nim zakryć zarówno dotychczasowe „Beringa Morze” jak i hasło „Beria”. Było trochę awantury w związku z ujawnieniem e-maili, ale nikt nie stracił stanowiska i „szanowne profesory” nadal kontynuują swoje machinacje. A wydaje się, że powinni być zdegradowani do maturzystów.

ONZ udaje, że nic się nie zdarzyło. Dalej leci propagandowa nagonka na węgiel i forsuje się podatek od niego. Prezydent Obama tak się przejął możliwością katastrofy klimatycznej, że wydał dekret pozwalający mu na wprowadzenie stanu wojennego pod byle pretekstem, podczas którego obywateli można aresztować i przetrzymywać w odosobnieniu dowolnie długo, bez informowania ich o powodzie zatrzymania. Niedawno jeden z czołówki badaczy klimatu James Lovelock, autor koncepcji Gaii 2), który nie uczestniczył w machinacjach, przyznał publicznie, że się pomylił. Że klimat owszem, ociepla się, ale daleko nie w takim tempie, jakie przewidywał.

Jednakże dostrzegamy chyba wszyscy, że z klimatem dzieje się coś niezwykłego. Powodzie obejmują ogromne obszary, jak nigdy w historii. Powodzie, które na wyspach Indonezji i Filipin oraz wybrzeżach Pakistanu, Wietnamu, Kambodży, Tajlandii i Malezji nie kończą się. Powódź, która wystąpiła w niektórych przypadkach więcej niż rok temu, nadal trwa. Niektóre powodzie miały miejsce kiedy nie było deszczu... Podobne zjawisko występuje na Wyspach Karaibskich, a całkiem niedawno na zachodnim wybrzeżu Florydy. Poważne, wydaje mi się, źródła twierdzą, że w takim przypadku powodem powodzi musi być zanurzanie się lądów w oceanach.

Kilkadziesiąt zdjęć różnego rodzaju sinkholes w różnych częściach świata


Na całym świecie pojawiają dziury – sinkholes tłumaczone w słownikach angielsko – polskich jako leje krasowe, choć występują także na terenach, gdzie nie ma wapienia. Kilka miesięcy temu pojawiła się taka dziura w Turcji, w której tego rodzaju zjawisko nigdy nie miało miejsca. W dodatku jest to dziura unikalna prawie okrągła, o średnicy około dwóch metrów i głęboka na trzydzieści. Sinkholes pojawiają się wszędzie, w większości w miastach. Kiedy następuje ruch płyt tektonicznych, na ich styku powiększają się istniejące komory powietrzne. Sklepienie obrywa się i osadzony na nim piasek również opada. Tam gdzie teren jest naturalnie ustabilizowany, otwarcie zdarza się rzadziej. Natomiast tam, gdzie wprowadzono cywilizację, to znaczy przeorano ziemię buldożerami, wrażliwość powierzchni na osłabienie podłoża jest większe. Powierzchnia opada więc razem z kawałkiem betonu lub asfaltu. Niedawno w Chinach sfilmowano niezwykły incydent. Dziewczynka idzie pustym chodnikiem równym jak stół i nagle znika. W miejscu gdzie była, widać tylko otwór dziury. Dziewczę uratował przejeżdżający obok niej taksówkarz 3).

Na południu Anglii, w pobliżu miejscowości Dover, znajdują się słynne Białe Klify. Kilka miesięcy temu ściana jednego z nich osunęła się do morza. Podobny przypadek zdarzył się dwukrotnie w Szwajcarii, kraju pozbawionym dostępu do morza, ale za to posiadającym Alpy. Ściana jednego z trzytysięczników opadała w dolinę dwukrotnie. Miliony metrów sześciennych skały.

Pogoda staje się coraz trudniejsza do przewidzenia. Jeszcze rok temu, na prognozach Australijskiego Biura Meteorologicznego można było polegać. Według prognozy, wczoraj miało być słonecznie. Były chmury i deszcz. Dzisiaj miało być gorzej (częściowe zachmurzenie), a było lepiej. Zapowiadają deszcz – jest słonecznie. Przewidują zimno, jest ciepło i odwrotnie. Dawniej pogoda określonego typu, zwłaszcza ładna, utrzymywała się zwykle przynajmniej przez kilka dni, jeśli nie tygodni. Ale nie teraz. Temperatury skaczą w ciągu dnia. W nocy niebo bezchmurne i zimno. Rano ciepło i chmury. Albo odwrotnie.

Co za kataklizmy! Obejrzyj zdjęcia z Daily Mail


W Leicester spadł wielki grad, ta bryłka ma 14 cm długości
Kiedy poranek jest rzeczywiście bezchmurny, szybko pojawiają się białe linie, które zamieniają się w chmury. Jakby ktoś dbał o to, abyśmy nie mogli zobaczyć co się dzieje w kosmosie. Contrails (lub chemitrails, po polsku smugi chemiczne) są podobno „malowane” przez prywatne firmy. Teraz wszystko staje się prywatne, począwszy od demokratycznie wybranego rządu. Samoloty startują z prywatnych lotnisk. Jeszcze rok temu, na mapce Australii opracowanej przez Australijskie Biuro Meteorologiczne widać było izobary 4) pokazujące kształt układów atmosferycznych, w tym frontów. Obecnie, aby zobaczyć izobary trzeba zajrzeć w mało popularne miejsce. Na głównym, z którego korzystają miliony odbiorców, są tylko białe plamy na czarnym i brązowym tle. Dawniej mapa była wyrazista, czytelna. Obecnie przypomina ponure bohomazy namalowane przez artystę pod wpływem. Doszedłem do wniosku, że może to być kolejny szwindel, tym razem tuszujący malowanie nieba na biało. Można sobie wyobrazić, że dochodziłoby do nieustannej konsternacji, gdyby mapa pokazywałaby wyż, co się wiąże z bezchmurną pogodą, a ludzie spoglądając do góry oglądaliby niebo całkowicie zakryte chmurami.

Więc jeśli globalna władza, dużym kosztem, za pośrednictwem prywatnej firmy, stara się bardzo, abyśmy nie zobaczyli czegoś na czystym niebie i dodatkowo instytucja demokratycznego państwa stara się ukryć tę działalność na swoich mapach, to tym bardziej intrygujące staje się pytanie, czego tam nie powinniśmy zobaczyć. A może przypadkiem tego, co przewidzieli Majowie, i co ma nastąpić 21 grudnia tego roku?

Janusz Rygielski

Przypisy

1. Pomysł z deską naśladował film pod takim tytułem, którego akcja rozgrywała się w Bieszczadach, z udziałem m. in. Wiesława Gołasa. W roku 2010, podczas Festiwalu Filmów Dokumentalnych w Amsterdamie, niemiecki producent Justus Pasternak przedstawił film o identycznym tytule. Co na to ACTA?

2. Gaia – jeden żyjący organizm, czyli Ziemia.

3. Link do filmu http://www.winnipegfreepress.com/world/chinese-teen-survives-falling-into-sinkhole-that-opened-up-on-city-sidewalk-148867375.html

4. Izobary są liniami łączącymi punkty o tym samym ciśnieniu atmosferycznym (zredukowanym do poziomu morza).