Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
3 lipca 2012
Prosto z buszu. Rok 2012 (część 2)
Janusz Rygielski

W moim pierwszym podręczniku do historii, chyba w szóstej klasie, dzieje ludzkości zaczynały się od gatunku, z wyglądu niewiele różniącego się od małpy, który stopniowo uczył się rolnictwa, wytapiania brązu i żelaza oraz tworzenia podstaw budownictwa. Już przed narodzeniem Chrystusa istnieli na Ziemi ludzie, których umysły były sprawniejsze niż większości obecnych, miliardowych potomków. Po wielkich naukowych osiągnięciach Majów, Egipcjan, Greków i Rzymian przyszedł długi, mroczny czas regresu. Przed Bruno, Galileuszem i Kopernikiem panowała ciemnota i zabobon. Ludzie m. in. bali się komet. Do dziś pamiętam rycinę z tego podręcznika, na której w dali widać było kometę z ogonem, a na pierwszym planie znajdował się elegancko, jak na średniowieczne czasy, ubrany obywatel, z przerażonym obliczem.

Poziom nauki, w czasie kiedy kończyłem podstawówkę, zwłaszcza radzieckiej, zawsze był wyższy niż za czasów wcześniejszych. Człowiek radziecki nie bał się komet. Według nauki stalinowskiej ludzie Średniowiecza jeszcze do tego nie dorośli. Ich wiedza była niewystarczająca. A może nauka radziecka nie miała racji. Może ludzie ci wiedzieli o czymś, czego obecnie próbujemy się zaledwie domyślać. Może ich przerażenie było uzasadnione.

* * *

Niedzielne rano, 6 maja. Spoglądając w kierunku południowym widzę bezchmurne niebieskie niebo, osadzone na podstawce z ciemno zalesionych gór. Po skierowaniu wzroku w kierunku zachodnim dostrzegam grubą białą krechę, przekształcającą się w horyzontalną płaszczyznę. Od północy i wschodu płyną zawiesiny białych, przezroczystych całunów. Kto nie spędził w tym miejscu, jak ja, kilku lat, mógłby się dać nabrać, że to są chmury. Ale ja dobrze wiem, że nie są, bo trzy – cztery lata temu nigdy czegoś takiego nie widziałem. Te dziwne zjawiska atmosferyczne występowały najpierw pojedynczo, potem w parach i grupach. Tak jakby chodziło o to, żeby istota stawiająca stopy na Ziemi stopniowo się do tych abstrakcji przyzwyczaiła. W Internecie oglądałem zdjęcia satelitarne kontynentów, pokryte niemal w całości tą zasłoną. Dowiedziałem się, że te „chmury”, oprócz pary wodnej, zawierają także aluminium i bar. I że istnieje uzasadnione przypuszczenie, iż oprócz zakrywania czegoś, służą one również redukcji planetarnej populacji. O zamiarach zmniejszenia zaludnienia naszej planety pisałem już wcześniej, informując o dorobku przeróżnych teoretyków, od pastora Malthusa poczynając, rozważających jakimi środkami będzie można zmiejszyć liczbę Ziemian do postulowanej połowy miliarda.

Redakcja wydawanego w Melbourne dwumiesięcznika "New Dawn" wydała specjalny numer pisma, zatytułowany „2012 WHAT YOU NEED TO KNOW, COMING WORLD CHANGES”, który znaleźć jeszcze można w sklepach z gazetami. Na kredowym papierze, elegancko wydana prawie książka zawiera wiele interesujących artykułów, poświęconych temu szczególnemu rokowi, w którym właśnie upływa nasz czas, nasze życie. Jeden z artykułów, napisany przez Hawajczyka Jima Dekorne, został zatytułowany fragmentem ballady Boba Dylana „Coś się dzieje tutaj, ale nie wiesz, co to jest. Czyżby panie Jones?” Autor pisze o swoich wizjach, wykraczających poza zwykłą świadomość, ale staje też na mocnym gruncie, kiedy wylicza dziesięć destabilizujących trendów, które zagrażają ziemskiej egzystencji. Oto one:

* Przeludnienie
* Wyczerpywanie się surowców (np. ropy naftowej)
* Zanieczyszczenie środowiska
* Zmiana klimatu
* Zagrożenie wszechogarniającą epidemią
* Rozprzestrzenianie się broni jądrowej
* Upadek światowego systemu finansowego
* Wzrastający irracjonalizm (np. zwariowani ludzie z bronią)
* Terroryzm globalny
* Powrót faszyzmu

Konkluzją artykułu jest stwierdzenie, że taki świat, w jakim obecnie żyjemy, kończy się. Jednakże do końca świata w popularnym rozumieniu, tzn. do wyniszczenia ludzkiego gatunku nie dojdzie. Nie jestem aż takim optymistą. Z wyliczonych powyżej dziesięciu zagrożeń tylko jedno można uznać za niezależne od ludzi. I to tylko wówczas, jeśli się przyjmie, że zmiany klimatu nie wynikają z nadmiaru wydzielanego przez elektrownie dwutlenku węgla, ale są powodem wejścia w układ słoneczny obcej mu planety powodującej zakłócenia w magnetyzmie ziemskim i ruchy płyt tektonicznych. Według Majów, planeta ta będzie najbliżej Ziemi 21 grudnia tego roku i tego dnia jej wpływ na zachowanie się naszego obracającego się ciała będzie największy 1). Jeśli to nieprawda, to wszystkie powyższe zagrożenia powoduje człowiek.


Fot. Gavin Throught. Komety mają to do siebie, że ciągnie się za nimi ogromny ogon, składający się z kawałków skał, czasem całkiem sporych, a także z piasku, który może zabarwić, np. na czerwono, atmosferę ponad ogromnymi połaciami kontynentu. W ubiegłym tygodniu kilka meteorów spadło w centralnej części Stanów Zjednoczonych. Dwa dni temu obserwowano upadek meteoru w pobliżu Perth.

Meteor plunges into ocean: www.perthnow.com.au

Do sprawy przeludnienia duża część społeczeństwa odnosi się z wyrozumiałością, uważając że wyżywić można znacznie więcej ludzi niż ich obecnie żyje na Ziemi, ponieważ nawet na mniejszej powierzchni rolniczej da się wyprodukować więcej kilogramów i kalorii żywności. Ponadto obecnie produkcja miliarda ludzi trwa dłużej niż dawniej, co świadczy o tym, że proces wzrostu populacji zakończy się automatycznie, bez jakiejkolwiek potrzeby interwencji. Słabą stroną takiego stawiania sprawy jest wiara w kalorie i kilogramy, bez uwzględnienia faktu, że jakość jadła jest coraz gorsza i ludzie coraz mniej jedzą tego, co jest ich ciałom potrzebne, natomiast konsumują w nadmiarze coraz więcej trucizn. Przeludnienie ma także wpływ na higienę i jakość wody pitnej. Powoduje też stres i zmęczenie ludzi, poświęcających coraz więcej czasu na podróże do i z pracy, w pogarszających się warunkach. Elitarnej części populacji, której zdrowego jedzenia nie brakuje, ale którą irytuje niezdrowe powietrze i nieprzyjemny widok biednych osiedli oraz głodnych ziomków, mogą chodzić po głowach takie myśli, że gdyby ludność odpowiednio zredukować, to świat nie tylko stałby się bardziej przestrzenny, ale także cichszy i czyściejszy. Dla niezredukowanych stałby się on bardziej przyjemny, ze wspaniałymi perspektywami.

O wyczerpywaniu się surowców, zanieczyszczeniu środowiska i zmianie klimatu pisałem już do znudzenia, nie wspominałem jednak, że jeśli 21 grudnia oś obrotowa Ziemi obróci się o 90 stopni, to Sahara może się znaleźć w miejscu Amazonii i odwrotnie. Tereny, które zostały zurbanizowane, ze względu na odpowiedni dla człowieka klimat, mogą trafić do strefy klimatycznej marnie nadającej się do życia. Przesiedlenie miliardów ludzi jest nie tylko kłopotliwe, ale ze względu na brak żywności jest zadaniem niewykonalnym.

Koncepcja szczepień prewencyjnych opiera się na błędnym założeniu wyłącznej roli zarazka, całkowicie pomijającym rolę środowiska, a więc stanu zdrowotnego organizmu. Nigdy jeszcze żadna epidemia nie wybiła wszystkich, którzy się z nią zetknęli. Zdrowe organizmy, z silnym systemem immunologicznym przetrwały. Słabsze, zatrute, niedożywione i pozbawione elementów, które są zawarte w zdrowym jedzeniu – wymierają. Na tym niewłaściwym założeniu żerują koncerny farmaceutyczne, bezustannie poszukujące nowych produktów mających leczyć choroby spowodowane ich wcześniejszą działalnością. Nie brakuje też ośrodków „naukowych”, pracujących, głównie dla celów militarnych, nad nowymi wirusami, zdolnymi do zdziesiątkowania populacji przeciwnika. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby je wykorzystać w skali globalnej.

Nie tylko broń jądrowa może doprowadzić do zagłady ludzkości. Reaktor nr 4 w Fukuszimie, zbudowany, jak najbardziej, dla celów pokojowych, znajduje się w budynku, na dachu którego zlokalizowano basen, w którym przechowuje się 1565 prętów paliwowych, nadal mocno radioaktywnych. Budynek jest w takim stanie, że w przypadku najmniejszego nawet trzęsienia ziemi rozleci się całkowicie i nie tylko w Japonii , ale również w całej Ameryce Północnej promieniowanie osiągnie poziom jak niegdyś w Czernobylu. Kontynent Północno Amerykański nie będzie się zatem nadawał do zasiedlenia przez co najmniej sto lat. W porównaniu z taką możliwością, co gorszego może nam zrobić małpa w Stanach Zjednoczonych, czy też w Izraelu, grożąca innym państwom atomową brzytwą?

Światowy system finansowy raczej na pewno rozpadnie się w tym roku. Będziemy skazani na barter lub wprowadzanie lokalnej waluty. Walutą może stać się żywność. Kim są ci zwariowani ludzie z bronią? Weźmy za przykład Stany Zjednoczone. Niemal każdy mieszkaniec tego kraju posiada broń palną. Wśród nich z pewnością są zwariowani. Ale co myśleć o tamtejszym ministerstwie spraw wewnętrznych, które ostatnio zamówiło 460 milionów kul i to nie takich zwykłych, które mają ostre zakończenie, w związku z czym przeszywają ciało, nie zawsze powodując śmierć. Te zamówione dla celów wewnętrznych naboje mają na czubku wyżłobione wgłębienie i powodują ogromne, bolesne rany, a najczęściej śmierć. Dlatego zostały zabronione podczas wojny. Prawo międzynarodowe nie ingeruje w wewnętrzne sprawy państw, chyba że państwem jest np. Afganistan lub Libia.

Terroryzm globalny może istnieć wyłącznie z poparciem organizacji, która posiada globalne środki. Kim są, dla przykładu, ludzie, którzy zamienili najbardziej rozwinięte, najbogatsze państwo w Afryce, w którym każdy obywatel otrzymywał w prezencie dom i samochód, a opieka zdrowotna i nauka, ze studiami włącznie, była bezpłatna, w ruinę będącą w stanie wojny domowej? Kraj, w którym średnia długość życia była prawie taka sama jak w najbogatszym, najbardziej rozwiniętym państwie świata2). Tych globalnych terrorystów stać na to, aby zakończyć eksperyment pt. „Ziemia, planeta ludzi”.

Świat, w którym żyjemy, nie jest kapitalizmem rozumianym jako wolny rynek i konkurencja, połączone ze swobodnym rozwojem myśli i demokracją. Konkurencja jest bezlitośnie niszczona, wynalazki mogące przenieść ludzkość na zdecydowanie wyższy poziom egzystencji znajdują się w sejfach, a ich autorzy w trumnach. Elita dąży do stworzenia systemu, w którym istnieje jedno państwo, jeden bank, jedno przedsiębiorstwo i jedna armia o charakterze policji. To byłby faszyzm do kwadratu, w którym jakakolwiek indywidualność nie miałaby najmniejszych szans. Czy w obliczu zagrożeń, jakie sami sobie stworzyliśmy, choćby poprzez niereagowanie na nieprawości, przesunięcie osi obrotu Ziemi może nas przestraszyć?

Janusz Rygielski

Przypisy

1. Datę 21 grudnia 2012 należy traktować umownie. Planeta wywołuje zmiany pola magnetycznego Ziemi, powodujące zmiany klimatu oraz przemieszczanie się płyt tektonicznych, owocujące zwiększoną aktywnością wulkanów, większą liczbą trzęsień oraz masowym osuwiskami i pęknięciami powierzchni Ziemi. Nawet jeśli Mayowie prawidłowo obliczyli datę najbliższego Ziemi położenia planety - intruza, to wcale nie znaczy, że największe zmiany nastąpią dokładnie w tym dniu. Na niestabilność płyt tektonicznych mają wpływ także inne czynniki, jak chociażby charakter ich wzajemnego położenia. Kiedy układ stabilny przechodzi w układ raczej płynny, wówczas nawet i położenie księżyca może wpłynąć na moment wystąpienia efektu maksymalnego.

2. Według dobrze poinformowanej agencji CIA, oczekiwana długość życia noworodka wynosi w Stanach Zjednoczonych 78 lat i 6 miesięcy. W Libii, państwie afrykańskim, wynosiła 77 lat i 10 miesięcy.

https://www.cia.gov/library/publications/the-world-factbook/rankorder/2102rank.html