Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
13 wrzesnia 2012
Ci, co odchodzą wciąż z nami są.
Jerzy Krysiak - wspomnienie o Józefie Jarosz

„Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą” – napisał w swojej mądrości ks. Twardowski. Kiedy dotarła do mnie wiadomość o śmierci Józefy Jarosz, nogi ugięły się pode mną i poczułem się, jakbym stracił część samego siebie. Dla mnie to koniec jakiejś niezwykle ważnej epoki historycznej. Od teraz już nic nie będzie takie same. Nasza zaczarowana Ziutka, była osobą niezwykle popularną i nie wyobrażam sobie, aby ktokolwiek związany z Polonią australijską, nie napotkał jej na swojej drodze. Zapamiętaliśmy ją przede wszystkim jako dziennikarza Tygodnika Polskiego oraz redaktora audycji radia 3ZZZ. Poza tym była oddanym członkiem niezliczonych organizacji społecznych.

Była tytanem pracy. Ileż to razy przyłapałem ją na tym, że po pracowicie spędzonej nocy, jechała nad ranem „zbawiać świat”. Jej serce było czułe na wszelką ludzką krzywdę i nie potrafiła odmówić nikomu, kto prosił o pomoc. Pewnego dnia, kiedy nakrzyczałem na nią za brak rozwagi w wydawaniu pieniędzy, mianowała mnie swoim doradcą finansowym. Udostępniła mi wszystkie swoje dokumenty i kiedy je przejrzałem, ze zdumienia zamarłem. Ilość organizacji charytatywnych, na które co tydzień Ziutka wpłacała swoje oszczędności była imponująca. Nie mogłem zrozumieć skąd ona na wszystko bierze. Natychmiast zrezygnowałem z zaszczytnej funkcji doradcy - zrozumiałem, że ona sama była geniuszem finansowym.

W swoim wspomnieniu chciałbym jednak napisać o Józefie Jarosz jako wielkim przyjacielu. Przyjacielu, którego byłoby trudno przecenić. Miałem ogromne szczęście, że w którymś momencie skrzyżowały się nasze ścieżki i przez wiele lat mogłem cieszyć się prawdziwą przyjaźnią, jaką szukać ze świeczką.

Czasami nachodziła nas potrzeba dyskusji na temat spraw ważnych, istotnych. Udawało mi się wówczas namówić Ziutkę na mały kieliszek wiśniówki i rozpoczynały się nasze nocne Polaków rozmowy. Skłamałbym, gdybym napisał, że we wszystkim się zgadzaliśmy. Wręcz przeciwnie – bardzo często żywiołowo sprzeczaliśmy się i próbowaliśmy przekonywać się nawzajem do swoich poglądów. Owszem sprzeczaliśmy się często nigdy się jednak nie kłócąc. Ziutka po prostu nie potrafiła się gniewać i obrażać. Szybko zrozumiałem, że istotą naszej przyjaźni był brak skrupułów w mówieniu prawdy. Nigdy nie obawialiśmy się zagrożeniem urażenia drugiej strony. Będzie mi teraz brakowało naszych spacerów po St Kilda, wspólnych wakacji czy milczących rozważań na szczytach górskich.






Zabierając się za pisanie tego wspomnienia , myślałem, że będzie to forma pożegnania z bardzo bliską osobą. Szybko jednak zrozumiałem, że to nonsens. Ziutka nadal pozostaje z nami. Wielokrotnie z Ziutką włóczyliśmy się po górach zbaczając ze szlaków w poszukiwaniu przygody. Naszą kolejną wyprawą miała być hiszpańska droga pielgrzymkowa El Camino de Santiago de Compostela. Dziś już wiem, że kiedy pojawię się na tym szlaku, obok mnie, lekko kuśtykając, będzie wędrowała Józefa Jarosz, niezastąpiony kompan naszej ziemskiej przygody.

Ci, co odchodzą,
Wciąż z nami są.
I żyją sobie
Obok nas.

Patrzą z miłością
Na nasze dni i
Czasem się śmieją
Przez łzy.
Co tu jest jawą, co snem,
Kto tu istnieje, kto nie?