Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
26 października 2012
Marek Baterowicz laureatem Nagrody Literackiej SPP za Granicą
niepoprawni.pl

Marek Baterowicz, autor Niepoprawnych, został laureatem Nagrody Literackiej Stowarzyszenia Pisarzy Polskich za Granicą. Wyróżnienie przyznano za całokształt twórczości. Marek Baterowicz, mieszkający w Australii poeta, prozaik, krytyk historii i literatury i tłumacz - jest autorem co najmniej dwudziestu książek. Gratulujemy pisarzowi, życząc mu, by nadal posługiwał się ostrym, niepodległym piórem dla dobra Ojczyzny!

SŁOWO LAUREATA. Wiadomość o nagrodzie Stowarzyszenia Pisarzy Polskich za Granicą była dla mnie wielką radością, czego nie trzeba chyba specjalnie uzasadniać. A także radością podwójną, albowiem jej fundatora - czyli Stowarzyszenie Polskich Kombatantów w Wielkiej Brytanii - darzę szczególną estymą jako organizację kombatantów o niepodległość Polski. Oczywiście tej prawdziwej Polski, którą mieliśmy między pierwszą a drugą wojną światową. Niestety, nie sprzyjały jej powojenne okoliczności, wynikłe z teherańsko-jałtańskiej aberracji Churchilla i Roosevelta. Sowieci otrzymali tak potężną pomoc militarną ze strony USA, że wszelkie dodatkowe koncesje dla Stalina były kaprysem umysłów zbłąkanych. A z tych szalonych koncesji wyrosło szybko imperium dławiące pół Europy, a wkrótce grożące nawet Zachodowi.

Ciężar walki z nowym okupantem wzięli na siebie tzw. żołnierze wyklęci, bohaterzy powstania antysowieckiego. Ostatniego z nich osaczono w r.1963, byłem wtedy po maturze z niepokojem patrząc na otaczającą mnie rzeczywistość. Z dzieciństwa pamiętałem rewizję, kiedy ubek wyjął rewolwer pytając mnie i młodszą siostrę: „A gdzie wasz tatuś chowa taką zabawkę ?” ...A w r.1956 słuchaliśmy relacji radia Wolna Europa o masakrze w Poznaniu i na Węgrzech... W roku 1968 natomiast – po wydarzeniach Marca, a potem inwazji Czechosłowacji – napisałem wiersz zakończony puentą: „z mojego obserwatorium wypadły ostatnie szyby” – czyli moje ostatnie złudzenia...

Wspominam te fakty, by ukazać tło dla myśli o emigracji. Dojrzewała powoli, ale decyzję rozstania się z Krakowem utrudniał mi niezwykle piękny widok na klasztor na Skałce, który roztaczał się z moich okien...Magię tego cudownego widoku rozwiał dopiero stan wojenny, który okazał się skuteczną anestezją! Tym bardziej, że Jaruzelski rozwiązał nasz Związek Literatów Polskich, co było zemstą za antyreżimowe deklaracje. Niestety, o paszport przyszło walczyć przez cztery lata i wreszcie w r.1985 ułatwiła mi to nagroda Circe Sabaudia przyznana w Rzymie...

Jak ogromnie ważną rzeczą było dla nas wydostanie się poza granice imperium , świadczy to, że uciekinierzy miewali nieraz senne koszmary. Był to sen, że wróciłeś do Kraju, ale nie możesz ponownie wyjechać, bo odebrano ci paszport! Budziłem się wtedy przerażony...Po raz pierwszy taki sen miałem we Włoszech, ale za to po wylądowaniu ustąpił uporczywy ból brzucha dręczący mnie przez ostatni rok pobytu ( bo przecież nie życia!) w PRL-u... Przez Prowansję dotarłem do Hiszpanii, a po dwu latach ( nie śpieszyłem się opuszczać Madrytu ) znalazłem się w Australii, trochę za daleko zważywszy moją głęboką więź z europejskim dziedzictwem...Ale „szukając wolności na dalekich wyspach” zapomniałem o tym wielkim minusie, da on znać o sobie po latach...

Akces do Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie zgłosiłem już w Madrycie, nie wiedząc że po latach prezes Garliński okaże się zwolennikiem Mazowieckiego, a więc opcji zatarcia zbrodni PRL-u...Gdy w r.1992 spotkałem go na kawie w Krakowie z niesłychaną furią atakował plan oczyszczenia III RP z elementów PRL-u, co zakładał projekt lustracji rządu Olszewskiego i Macierewicza. Było to dla mnie takim wstrząsem, że rozmyślałem czy nie wystąpić ze Związku z takim prezesem...Miałem jednak nadzieję, że to on przejrzy i zrewiduje swoje poglądy, niestety nie doszło do tego. Natomiast doszło do powstania nowego związku, Stowarzyszenia Pisarzy, tło tych spraw znamy dobrze...


Drogiemu Laureatowi najserdeczniejsze gratulacje składa Puls Polonii

Wypada mi za to powiedzieć, dlaczego po roku 1989 pozostałem nadal emigrantem, choć niektórzy wracali do Ojczyzny. W przeciwieństwie do nich nie wierzyłem w pozytywny rozwój wydarzeń po obaleniu rządu mec.Jana Olszewskiego, mógł on jedynie zmierzać w kierunku umocnienia wpływów dawnej nomenklatury, nigdy nie osądzonej. Kłóciło się to z powszechnym odczuciem sprawiedliwości, która powinna być siostrą wolności. Unicestwiało to również moje nadzieje, które wyraziłem jeszcze w roku 1972, w wierszu – powtórzonym na str.8 w wyborze „Z tamtej strony drzewa”, a pierwotnie publikowanym w tomiku „Wersety do świtu” ( 1976). Tytuł ten był aluzją do panującej w PRL-u nocy, której kres pragnęliśmy wymodlić...

W ukryciu dojrzał owoc
którego smak będzie cierpki
- podamy go uroczyście na srebrnej paterze
z zachowaniem ceremoniału.

Wtedy spadną fioletowe deszcze
I umalują nasze twarze

Będzie czas przekuwania kolorów.

Oprócz oczywistej zmiany oficjalnych barw, upadku czerwieni, metaforycznie postulowałem osądzenie reżimu, a wyrażały to wersy o cierpkim owocu podanym z zachowaniem ceremoniału, a zatem w ramach procesu sądowego. Niestety, do takiego „trybunału norymberskiego” dla komunistów nie doszło, wymknęli się kodeksom za sprawą tzw. grubej kreski. A ich kadry przeniosły infekcję z PRL-u do III RP, wirusy korupcji i agenturalność. Stan choroby państwa rzekomo polskiego jest tak ciężki, że naprawdę nie widać perspektyw na uzdrowienie Kraju, poza nadzieją na cud jakiś...

Nasuwają się tu wersy Słowackiego w „Anhellim”: „Oto zmartwychwstali, lecz nie mogą odwalić mogiły!”... Dodać można, że ową grubą kreską wykopano Polsce nową mogiłę... I zapowiada to jeszcze większą tragedię dla Ojczyzny, niestety przewidywalną. Ale już w roku 1992, po upadku planu lustracji można było przewidzieć nadchodzącą katastrofę, dlatego po odwiedzeniu Polski w tamtym roku, wróciłem do Sydney. I nadal pozostaję na emigracji....Ogromnie mi żal, że nie mogę dzisiaj być z Państwem w Londynie, lecz nadzieje na przylot rozwiał mi stan zdrowia. A tak cieszyłem się, że po 20 latach ujrzę znowu Europę...Jestem jednak z Wami duchem i wierszami...

Marek Baterowicz

niepoprawni.pl