Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
5 listopada 2012
Dzień chwały polskiego dziennikarstwa
Gmyza zwolniono bo nie chciał ujawnić źródeł
Dzisiejszy dzień to dzień chwały polskiego dziennikarstwa i czarny dzień polskich wydawców- pisze bloger na portalu niepoprawni.pl w artykule pt. "Gmyza zwolniono, bo nie chciał ujawnić żródeł".

30 października Rzeczpospolita publikuje artykuł sygnowany nazwiskiem Cezarego Gmyza, (wg związanego z rządem Newseweeka w ustalaniu tekstu brali udział rónież redaktorzy naczelni) który stawia tezę, że we wraku polskiego tupolewa, który rozbił się w Smoleńsku wykryto materiały wybuchowe, konkretnie trotyl i nitroglicerynę. Artykuł podkreślony był wstępniakiem naczelnego, w którym poinformowano, że dokonane zostały wszelkie możliwe sprawdzenia zawartych w nim treści. Znów wg Newsweeka o całej sprawie poinformowany był właściciel pisma, który specjalnie przyleciał w tym celu z Austrii i zaakceptował publikację artykułu na podstawie takich źródeł, jakimi redakcja wówczas dysponowała.

Tego samego dnia odbyła się konferencja prokuratury wojskowej. Prokurator Szeląg oznajmił, że materiałów wybuchowych we wraku tupolewa nie stwierdzono, ponieważ aby potwierdzić dotychczasowe ustalenia potrzebne są badania laboratoryjne (zauważmy, że nie jest to zaprzeczenie ustaleń Rzeczpospolitej). Kilka godzin po konferencji prokuratury Redakcja Rzeczpospolitej wycofuje się ze swoich głęboko przemyślanych i udowodnionych tez.

Dnia następnego Hajdarowicz - wydawca pisma żąda od autora Cezarego Gmyza ujawnienia informatorów, gwarantując swoim słowem, że będą oni bezpieczni.Cezary Gmyz informatorów nie ujawnia, zostaje więc wyrzucony z pracy, wraz z nim redaktor naczelny i kierownictwo działu krajowego. Wydawca motywuje to troską o wiarygodność pisma.

Dlaczego jest to dzień chwały polskiego dziennikarstwa? Bo okazało się, że są w Polsce tacy dziennikarze, dla których, w gardłowej sprawie, ważniejsze jest chronienie źródeł niż chronienie siebie. Dlaczego jest to czarny dzień polskich wydawców? Hajdarowicz najpierw zaakceptował ukazanie się artykułu Gmyza udokumentowanego tak jak był 30 paździenika. Następnie po pierwszym mruknięciu władzy w sprinterskim tempie wycofał się z głoszonych tez (nie wierzę by Redakcja wydała swoje Oświadczenie bez konsultacji z właścicielem), potem zaszantażował dziennikarza swojej gazety żądając ujawnienia źródeł informacji, gdy dziennikarz się na to nie zgodził zwolnił go dyscyplinarnie.

"Serwilizm godny łukaszenkowskich standardów" podsumowuje bloger.

Gmyz: Zostałem wezwany na godzinę 14, potem co piętnaście minut odwlekano spotkanie. Wreszcie wszedłem gdzieś ok. godz. 16, mówiłem przez dwie i pół godziny, a na koniec po prostu wręczono mi wypowiedzenie z pracy. Było ono najwyraźniej wcześniej przygotowane.

To było jak posiedzenie komisji weryfikacyjnej wyrzucającej dzienikarzy w stanie wojennym

Oświadczenia Rady Nadzorczej i właściciela wydawnictwa Presspublica, komentarze, w tym Sakiewicza i Pospieszalskiego na niezaleznej.pl

A w Gazecie Seremet opowiada o spotkaniu z naczelnym Rzeczpospolitej i dodaje: czuję się zmanipulowany

Pułkownik Zbigniew Rzepa potwierdził informacje "Gazety Polskiej Codziennie" o sprzęcie, jakiego użyli polscy biegli podczas badań w Smoleńsku (...) polscy biegli w Smoleńsku posługiwali się m.in. spektrometrami Ramana: detektorem marki Raytech FD 6643, detektorem marki RaytechFT 2407, przenośnym systemem rentgenowskim Scansil 4336R, wykrywaczami metalu, m.in. marki Fischer 1280X aquanaut, detektorami IMS-mMO-2M, Hardend Mobile Trace, Pilot M, monitorem skażeń radioaktywnych EKO C, urządzeniami GPS marki Colorado oraz przenośnym komputerem do opracowania wyników pomiarów.

Prokuratura potwierdza informacje Gazety Polskiej Codziennie

Tym sprzętem szukano śladów wybuchu