Agnieszka w zwycięskim meczu z Cibulkovą. Foto: PAP | Agnieszka Radwańska odniosła w piątek 12. zwycięstwo w imprezie rangi WTA Tour. Najwyżej rozstawiona tenisistka wygrała turniej z tego cyklu na twardych kortach w Sydney (z pulą nagród 690 tys. dol.), pokonując w finale Słowaczkę Dominikę Cibulkovą 6:0, 6:0.
"Dominiko, masz za sobą świetny tydzień i gratuluję ci sukcesu, ale chcę też cię przeprosić za ten finał. Dziękuję organizatorom turnieju. Cieszę się, że mogłam tu wystąpić i wygrać. Dziękuję też tym, którzy mieli udział w tym zwycięstwie: Tomkowi Wiktorowskiemu i ojcu, który jest w Krakowie" - powiedziała 23-letni Radwańska odbierając efektowny kryształowy puchar.
Dość jednostronny finał, trwający 62 minuty, był popisem skuteczności i konsekwencji krakowianki, która cały czas kontrolowała przebieg wydarzeń na korcie. Dobrze serwowała, wywierała presję przy returnie, starała się cały czas rozprowadzać rywalkę między narożnikami, a przede wszystkim rzadko psuła zagrania.
W sumie popełniła osiem niewymuszonych błędów, przy 36 po stronie Cibulkovej, które mnożyły się w miarę rosnącej frustracji po kolejnych przegrywanych gemach.
"Przepraszam was wszystkich za ten finał, ale cieszę się, że spędziłam tu wspaniały tydzień, w którym rozegrałam kilka naprawdę dobrych meczów" - powiedział podczas ceremonii 23-letnia Słowaczka, dla której była to piąta porażka w finale imprezy WTA. Wygrała dotychczas dwa turnieje - w Moskwie (2011) i Carlsbadzie (2012).
Choć wynik piątkowego meczu wskazywał na miażdżąca przewagę faworytki finału, a statystyki na brak precyzji Cibulkovej, to jednak wiele jej błędów wynikało po prostu ze świetnej dyspozycji Polki. Szukając możliwości do zdobycia punktów musiała cały czas podejmować maksymalne ryzyko i celować w narożniki oraz linie, a piłki często nieznacznie wychodziły poza kort.
Jednak w każdym z dwunastu gemów była poważna walka o każdy punkt, czasem gra na przewagi. Mierząca zaledwie 161 centymetrów Słowaczka miała do dyspozycji w sumie cztery szanse na przełamanie serwisu rywalki, ale żadnej nie wykorzystała. Sama obroniła pięć z 11 "break pointów".
Był to czwarty pojedynek tych zawodniczek i po raz czwarty lepsza okazała się Radwańska, w tym trzeci na twardej nawierzchni, po zwycięstwach w 2008 roku w Dausze 6:4, 6:7 (7-9), 6:4 oraz wielkoszlemowym US Open w Nowym Jorku 6:0, 6:3. Krakowianka wygrała też na korcie ziemnym w Budapeszcie w 2006 r. 6:4, 6:0.
Polka zdobyła w Sydney 470 punktów do rankingu WTA Tour, w którym jest obecnie czwarta, a także premię w wysokości 117 tysięcy dolarów. Przed tygodniem triumfowała też w mniejszym turnieju WTA w nowozelandzkim Auckland (z pulą nagród 235 tys. dol.).
W sumie, w dziewięciu tegorocznych meczach, nie straciła jeszcze seta. Teraz uda się do Melbourne, gdzie w poniedziałek rusza wielkoszlemowy Australian Open. Będzie w nim rozstawiona z numerem czwartym, a na otwarcie spotka się po raz pierwszy ze startująca z "dziką kartą" Australijką Bojaną Babusic, 307. na świecie.
Źródło: PAP: Polonia dla Polonii. |