Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
3 maja 2013
Sztuka konwersacji - Teatr z Adelaide w Sydney
Z Ewą Leśniewską rozmawia Marysia Thiele. Foto Tom Koprowski

Wywiad Marysi Thiele z reżyserem „Sztuki konwersacji” Kazimierza Brandysa, Ewą Leśniewską.

Czwartym przedstawieniem „Sztuki Konwersacji” Kazimierza Brandysa, Polski Teatr Stary z Adelajdy udowodnił wysoką klasę aktorską i reżyserską. Na zaproszenie Konsulatu Generalnego RP „Sztukę Konwersacji” wystawiono w sali teatralnej Konsulatu w Sydney. Zanim przejdę do rozmowy z reżyserem przedstawienia, panią Ewą Leśniewską na temat sydnejskiego występu Polskiego Teatru Starego, przypomnę kilka zdań recenzji po premierze „Sztuki Konwersacji” w Adelajdzie w 2010 roku.

* Było to wspaniale przeżycie. Chciałbym pogratulować bardzo serdecznie aktorom, pani reżyser i całemu zespołowi Teatru Starego. Gratuluję wyboru tak interesującej sztuki. Gratuluję wspaniałego przygotowania i mistrzowskiego wykonania tej niezwykłej opowieści o zapętlonych losach ludzkich, wplecionych w naszą równie zapętloną historię narodową. Opowieści o przemijającym czasie, o uczuciach, których się nigdy nie zapomina, o rozrachunkach z własnym sumieniem i o stawianiu czoła przeszłości, jak również teraźniejszości. A wszystko to miało taki ładunek emocjonalny i do tego okraszone było wspaniałym poczuciem humoru. Naprawdę, cudowny wieczór.- Daniel Gromann, Konsul Generalny RP w Sydney

* Kto spodziewał się przewodnika tego trudnego typu międzyludzkiego dialogu nie zawiodł się. To, co pokazali aktorzy było SZTUKĄ przez duże "S".. Niełatwo jest prowadzić konwersację, a co dopiero zagrać ją. Zagrać tak, aby widzowie zapomnieli, że są w teatrze ...Kamila Springer - Panorama

* I tu czas wspomnieć o bohaterach tego wieczoru.. Przez półtorej godziny trzymają nas w napięciu. Chwilami rozbawiają, przekazując bardzo sugestywnie sposób myślenia postaci, które grają. Wcielają się w role do tego stopnia, że po pewnym czasie zapominamy,że to grają "nasi" , a odbieramy ich jak realnych bohaterów. Nie powiem nic odkrywczego, nazywając ich pracę rolą życia. Krzysztof Deja - Express Wieczorny

* Uczty duchowej "Sztuką konwersacji" dostarczyli nam ... aktorzy Polskiego Teatru "Starego". Za zimnym tytułem "Sztuka konwersacji" kryje się ogień uczuć przeżytych przez bohaterów sztuki w młodości i w wieku dojrzałym: miłości, obowiązku, lojalności i namiętności. Autor "Sztuki konwersacji", Kazimierz Brandys, i tym razem nas nie zawiódł... Marysia Thiele - Puls Polonii

Marysia: Pan Konsul Daniel Gromann był obecny na premierze „Sztuki konwersacji” w Adelajdzie. Co spowodowało, że zaproszono Polski Teatr Stary do powtórzenia przedstawienia w Sydney?

Ewa: To już jest tradycja, że Konsulat Generalny gości ludzi sztuki i nauki z Polski, a także ze środowisk polonijnych. Występowanie tam jest pewnego rodzaju nobilitacją i potwierdzeniem, że robi się coś ważnego, zasługującego na zaprezentowanie swojego dorobku szerszej publiczności. Pan Konsul Gromann był na naszej premierze w ubiegłym roku w maju, w Adelajdzie, sztuka mu się podobała, uznał, że jest warta pokazania w sali Konsulatu. Poza tym nasz kolega Marek Kobyłecki trzymał rękę na pulsie, starając się skoordynować wolny dzień w kalendrzu imprez w Konsulacie z naszymi urlopami.


Marysia: Kto z członków teatru pojechał do Sydney?

Ewa: Wyjechaliśmy w piątkę. Aktorzy: Jolanta Ratuszyńska i Marek Kobyłecki. Suflerka i charakteryzatorka w jednej osobie – Elwira Byrt; akustyk – Andrzej Strzelecki i ja – reżyser, sprawująca opiekę duchową nad zespołem.

Marysia: Proszę opowiedzieć nam jak rozpoczeliście swoj pobyt w Sydney?

Ewa: Przyjechaliśmy dzień przed przedstawieniem, który wypełniony był przede wszystkim ustawianiem sceny, jeśli chodzi o scenografię. Dzięki pomocy pracownika konsulatu pana Adama Sosińskiego, udało nam się odtworzyć wnętrze pokoju, niemal identyczne, jakie oglądali widzowie w Adelajdzie. Pan Adam na własnych plecach znosił meble z pokoi służbowych Konsulatu, przynosił filiżanki, kieliszki pytając, czy będą dobrze „grały”. My, z uwagi na ograniczenia bagażowe, przyjechaliśmy jedynie z drobnymi rekwizytami, jak karty czy poduszki, no i oczywiście zabraliśmy z Adelajdy kostiumy. Ustawianie sceny zajęło nam wiele godzin, ale mieszkaliśmy na terenie Konsulatu, niemal za ścianą mieliśmy scene, więc nie było mowy o marnowaniu czasu na dojazdy. W dniu przedstawienia mieliśmy próbę ze światłem i dźwiękiem. Nie było to łatwe, bowiem bardzo elegancka sala Konsulatu, mimo doskonałego wyposażenia, nie została zaprojektowana na sala teatralną. Andrzej Strzelecki dokonał cudu, aby oświetlenie i dźwięk były „jak w prawdziwym teatrze”. Oczywiście, musiało dojść do pewnych kompromisów, ale nie sądzę, aby przedstawienie na tym ucierpiało. Piosenki Edith Piaf dawały piękne tło do konwersacji, a końcowa piosenka do słów wiersza Kamila Baczyńskiego „Tylko wyjmij mi z mych oczu szkło boleści” zabrzmiała równie dramatycznie jak w Adelajdzie.


Marysia: Czy był to pierwszy występ Polskiego Teatru Starego w Konsulacie?

Ewa: Tak. Przed rokiem 1990, jak wiemy, Teatr nie brał udziału w żadnych imprezach organizowanych przez konsulaty PRL, a później nasze produkcje teatralne wymagały obecności na scenie wielu osób. Scena w Konsulacie jest niewielka, niewiele większa od sceny w Centralnym Domu Polskim w Adelajdzie, a zatem nie było sztuki, która chociażby z tego względu by „pasowała”. Dwuosobowa „Sztuka konwersacji” Kazimierza Brandysa, z tego punktu widzenia była idealna. Na dodatek, a może przede wszystkim mówi ona o polskich zagmatwanych losach przedstawionych w sposób niezwykle piękny i wzruszający. I nie ukrywam jest doskonale zagrana.

Marysia: Czy dopisała publiczność?

Ewa: Wyjeżdżając do Sydney i pamiętając, że do adelajdzkiego Domu Polskiego przyszło około 50 osób, nie sądziłam, żebyśmy przeskoczyli tę magiczną liczbę w Sydney. Tymczasem okazało się, że było ponad sto zarezerwowanych biletów, a na kwadrans przed rozpoczęciem przedstawienia pod bramą konsulatu stała grupa ludzi, czekająca, na decyzję, czy będzie można dostawić krzesła. Dostawiono i było ich 150.

Marysia: Jak przyjęli tę sztukę sydnejscy widzowie?

Ewa: Po przedstawieniu podchodzono do nas, gratulując wyboru sztuki. Mówiono, że rozmowy toczące się na scenie przypominaly im rozmowy prowadzone w ich domach, że tematyka - historia polska, emigracja, poczucie winy i szukanie rozgrzeszenia, wzruszyły ich. Niektórzy przyznawali się nawet do uronienia łzy. I to było piękne. Wiedzieliśmy, ze Kazimierz Brandys napisał wspaniałą sztukę, ale nie byliśmy do końca pewni, czy ją dobrze przekazaliśmy. Publiczność sydnejska utwierdziła nas w przekonaniu, że tak.

Marysia: Co było najmocniejszym przeżyciem pobytu w Sydney?


Ewa: Sądzę, że właśnie reakcja publiczności. Wiele osób podchodziło do nas z pytaniem. „To wy na prawdę jesteście amatorskim teatrem?”. Mówili też „Wielu zawodowców mogłoby się od was nauczyć” . Jak wiadomo każdy jest łasy na pochwały, ale sadzę, że nie były to tylko czcze komplementy. Jolanta Ratuszyńska i Marek Kobyłecki grali „jak na skrzydłach”, wczuwając się w postacie sceniczne w sposób doskonały i przejmujący. Mówił o tym też Daniel Gromann na zakończenie naszego występu, wręczając aktorom gigantyczne bukiety kwiatów. My z kolei, dziękując za gościnę daliśmy mu w prezencie książke Henryka Krzymuskiego o Polskim Teatrze Starym, który był prowadzony przez niego niemal przez cztery dekady.

Marysia: Jak spędziliście czas po przedstawieniu?

Ewa: Każdy występ kosztuje wykonawców i osoby „towarzyszące” wiele nerwów, zastrzyk adrenaliny w ciągu dwóch godzin jest potężny, konieczne jest później odreagowanie, dlatego z przyjemnością przyjęliśmy zaproszenie na kieliszek wina i spotkanie z publicznością, jakie zorganizowano nam w ogrodzie Konsulatu. Sądziliśmy, że to bardzo miłe zakończenie pobytu w Sydney, tymczasem Ela Chylewska, poetka i aktorka sydnejskiego Teatru Fantazja porwała nas na kolacje do rodzinnej restauracji Mazzaro, wymuszając z wdziękiem jej otwarcie, choć było po godzinach. Sama restauracja, obsługa i jedzenie powinno dostać nagrodę Michelina. Ale to, że jej własciciel „na deser” zarecytował nam „Kwiaty polskie” Tuwima przeszło nasze wszelkie oczekiwania...Sądzę, że pobyt w Sydney pozostanie na długo w naszej pamięci teatralnej.


Dziękuję reżyserowi „Sztuki konwersacji” pani Ewie Leśniewskiej za szczegóły z gościnnego występu w Konsulacie Republiki Polskiej w Sydney. Polonia Południowej Australii może być dumna z sukcesów teatralnych Polskiego Teatru Starego. Jest to teatr amatorski o talentach i produkcjach teatralnych prawdziwie profesjonalnych. Przez ponad 58 lat Polski Teatr Stary w Adelajdzie żywi naszą Polonię wspaniałą sztuką aktorską i reżyserską niezliczonych przedstawień oraz pięknem języka polskiego. Cieszymy się kolejnym sukcesem „Sztuki konwersacji” i Polskiego Teatru Starego”, no i wypatrujemy nowej premiery.

Rozmawiała: Marysia Thiele


Tu recenzja Marysi Thiele z 2012 r.