Patrzę na broszurkę „Requiem Mass for the Repose of the Soul of Lech Krzysztof Paszkowski. 18th July 1919 – 24th April 2013”. Z okładki spoglada na mnie uśmiechnięta, jakby rozbawiona twarz Pana Lecha. To może smutku w relacji z uroczystości pogrzebowych nie powinno być? Może powinna przeważyć radosna wdzięczność, że takiego człowieka mieliśmy w Polonii, że tyle dokonał, że tyle napisał, że tyle nam zostawił, że tak długo żył.
On właściwie dał nam, Polakom z Australii, naszą tożsamość, a tożsamości nie ma bez długiego łańcucha pokoleń. Na tę tożsamość złożyło się dziedzictwo Lucjana i Ferdynanda Platerów, ks. Leona Rogalskiego i osadników z Polish Hill River, Władyslawa Kossaka, Roberta Broinowskiego, Pawła Edmunda de Strzeleckiego i wielu innych. O nich właśnie pisał Pan Lech cierpliwie i żmudnie zbierając materiały przez długie lata. Zostały po nim prawdziwie złote księgi.
Pierwsza księga, która mnie oczarowała to „Polacy w Australii i Oceanii 1790-1940” wydana w 1962 r. Jakże przydatna się okazała w zbieraniu materiałów do tryptyku o Polakach w Australii, który realizowałam w 1984 roku dla Telewizji SBS. W ostatnich latach często zaglądam do wielkiego dzieła o Strzeleckim, księgi upstrzonej setkami różnokolorowych zakładek. Jako największy na świecie specjalista od Strzeleckiego Pan Lech był honorowym patronem organizacji „Kosciuszko Heritage”, która popularyzuje T. Kościuszkę i P.E. Strzeleckiego w Australii.
Kiedy więc dotarła wieść o śmierci naszego patrona, postanowiliśmy pojechać do Melbourne, aby towarzyszyć Mu w tej ostatniej drodze.
Naszym Cicerone w tym mieście był Witold Łukasiak, kolejny wielki specjalista od Strzeleckiego. A że Witold jest również członkiem naszej organizacji, to korzystając z okazji zrobiliśmy sobie „zebranie”, na którym omawialiśmy nowe plany i projekty (oczywiście ze Strzeleckim związane), śledziliśmy aukcję pałacu w Sędzinach (tam ongiś mieszkał młody Strzelecki zakochany w Adynie) i do późnych godzin nocnych wspominaliśmy Pana Lecha. I taka była nasza stypa... w przeddzień pogrzebu.
Link do artykułu Witolda Łukasiaka "Wspomnienie o Lechu Paszkowskim"
Opustoszały dom Pana Lecha - zdjęcie zrobione w dniu pogrzebu |
We wtorek w południe udaliśmy się do pięknego kościoła pw. Św. Ignacego w Richmond, gdzie ks. Wiesław Słowik S.J. w koncelebrze dwóch kapłanów-Jezuitów odprawił uroczystą mszę pogrzebową. Ku naszemu zdumieniu nie było wielkich tłumów. Nie było też widać dygnitarzy: spodziewałam się, że będzie polski ambasador, albo konsul generalny. Pamiętam, jak kilka lat temu ambasador Andrzej Jaroszyński pojechał do Melbourne, aby złożyć wizytę Panu Lechowi. Na nabożenstwie był Dr Jerzy Łuk-Kozika, honorowy Konsul Generalny. Być może to on reprezentował polską dyplomację. A czy ktoś reprezentował organizacje polonijne?
W kościele spotkałam Joannę Todisco, wieloletnią redaktorkę Radia SBS. „Służbowo jesteś, czy prywatnie?” – zapytałam. Odpowiedziała, że prywatnie, bo już w SBS nie pracuje. Przeszła na emeryturę w tym samym dniu, w którym zmarł Pan Lech, którego bardzo lubiła i z którym często robiła wywiady. W środę 24 kwietnia zrobiła ostatnia audycję, a wieczorem dostała od Bogumiły wiadomość, że właśnie zmarł Pan Lech – niesamowita kropka nad „i” dziennikarskiej kariery!
Oprawę muzyczną nabożenstwa powierzono Irenie Janus-Olchowik, znanej postaci polonijnego świata artystycznego. Nabożeństwo rozpoczęło się piesnią „Pod Twą obronę”. Z kolei „Words of Rememberance”. Najpierw swego ojca wspominał syn Pana Lecha, Romuald Paszkowski. Długa i ciekawa opowieść po angielsku. Następnie dr Bogumiła Żongołłowicz wygłosiła eulogy po polsku.
Posłuchaj.Eulogy - Bogumiła Żongołłowicz
Bogumiła przyjaźniła się z Panem Lechem co najmniej 20 lat. Ona też jest pisarzem, dokumentalistą i historykiem Polonii australijskiej; prawdopodobnie to ona będzie spadkobiercą całego archiwum Pana Lecha. Tu warto dodać, że z woli Pana Lecha jego archiwum dotyczące Strzeleckiego, w tym bogata korespondencja z Wacławem Słabczyńskim (autorem polskich książek o Strzeleckim) zostało już jakiś czas temu przekazane Witoldowi Łukasiakowi.
Syn Romuald - wspomnienie o ojcu |
Ks. Wiesław Słowik (w środku) |
Długo i serdecznie wspominał Pana Lecha ks. Wiesław Słowik – po angielsku i po polsku. Prosimy posłuchać części wspomnienia wygłoszonego po polsku.
Posłuchaj ks. Wiesława Słowika
Od lewej: Joanna Todisco, Witold Łukasiak & Autorka |
Na koniec kilka pieśni, poczynając do znanej „Dobry Jezu a nasz Panie” po mniej znane, jak to poetyckie cudo: Anielski orszak niech twą duszę przyjmie, uniesie z ziemi ku wyżynom nieba...
Anielski orszak niech twą duszę przyjmie
Jeszcze tylko okadzenie trumny i te słowa: Into your hands, Father of mercies, we commend our brother Lech, in the sure and certain hope that, together with all who have died in Christ, he will rise with Him on the last day... Teraz mielismy się udać w ostatną drogę – na cmentarz Springvale Cemetery na drugim końcu metropolii mlbourneńskiej. Wraz z Bogumiłą i Joanną mieliśmy uformować nasz mały kondukt, przy czym Bogumiła chciała nas pilotować aż do sektora z grobem Pana Lecha. Zapewne nie byłoby łatwo samemu trafić na AC Downard Lawn na rogu 4th Drive & 5th Road. Czasu było mało! Bogumiła zapewniała, że zna drogę, bo już wcześniej była tu na pogrzebie żony Pana Lecha, Lili.
Z miejskich uliczek wyjechaliśmy na autostradę i w ciągu długiej jazdy nasze 3 samochody kilkakrotnie gubiły się i odnajdywały. Najbardziej jednak dramatyczną okazała się szalona jazda po nekropolii. Bogumiła goniła niemal setką po ostrych zakrętach, a my za nią. Kiedy wreszcie dojechaliśmy na miejsce, zapytałam: „Szarżowałaś?!”. Na co Bogumiła: „Ja nie szarżowałam, ja się spieszyłam!”. Dzięki Bogu dojechalismy na czas, ksiądz Słowik dopiero przywdziewał komżę i stułę. Pieszo przeszliśmy do grobu, gdzie spoczywa Pani Lila. Pomnik Paszkowskich zbudowany jest w kaształcie otwartej ksiegi. Ostatnie modlitwy, ostatnie pieśni, spuszczenie trumny do grobu, rzucanie grudek ziemi i czerwonych płatków kwiatów, zaduma, spokój, ciche pogawędki. Córka Pana Lecha, Jola opowiadała mi jak tata zmarł. Odwiozła go od dentysty do domu (mieszkał sam), w czasie wysiadania zasłabł, wezwała pogotowie, które pojawiło się w ciągu 2 minut...ale już było za późno. „Straszny to szok, smierć ojca, ale moge pocieszyc się tym, że umierał na własnym podwórku, i że nie umierał w samotności” – powiedziała Jola.
Powolutku odchodziliśmy od mogiły, w której po latach rozłąki wspólnie spoczęli małżonkowie. Na przeciwko mogiły rośnie dąb. Będzie Pan Lech mógł do woli, wieki całe patrzeć na to bardzo polskie drzewo.
Ernestyna Skurjat-Kozek
Od lewej: dr Bogumiła Żongołłowicz z Jolantą Nowak, córką Pana Lecha |
PAP - zmarł Lech Paszkowski
Lech Paszkowski nie żyje - ESK
Ostatni artykuł Pana Lecha - wspomnienie o Arturze Santowiaku
Puls Polonii: Listopad 2009 r. z wizytą u Państwa Paszkowskich
O Panu Lechu w Wikipedii
|