Quetta 1884 r. | Historia „Titanica” przesłania całkowicie inne morskie tragedie, jest tematem dla filmów i wielu wspomnień, powraca nieustannie w mediach i w książkach. Natomiast wypadki innych zatonięć pozostają w cieniu, choć niektóre z nich były przecież nie mniej dramatyczne i spektakularne. A jednak giną w zapomnieniu, jakby przygniecione gigantycznym kalibrem „Titanica”. Jedną z takich tragedii jest katastrofa „Quetty”, pasażerskiego liniowca, który 28 lutego 1890 roku zatonął u wybrzeży Australii, w pobliżu Cape York, na wodach cieśniny Torresa. „Quetta” kursowała nieraz w tych stronach, gdyż tędy wiodła jej trasa z Australii do Londynu ( i odwrotnie) przez Suez, Bombaj, Colombo, Timor i cieśninę Torresa do wszystkich portów na południe od Melbourne. Tę drogę pokonywała cztery razy w roku, zawsze z pełną listą pasażerów.
Cena biletu do Anglii wynosiła 60 funtów, natomiast za tylko 18 funtów można było płynąć w najtańszej części statku, w tzw. „steerage”. Kompania była nadzwyczaj liberalna, bo przy zakupie biuletu nie żądano okazania paszportu. Postoje w dziesięciu portach trwały dwa lub trzy dni, co pozwalało zwiedzić kawał świata. „Quetta” – o wyporności tylko 3 tysięcy ton – należała do British Steam Navigation, a załoga złożona głównie z Azjatów podlegała angielskim oficerom. Na wodach australijskich „Quetta” korzystała ponadto z pomocy pilota, który znał niebezpieczeństwa czyhające na statki w strefie cieśniny Torresa i w okolicach Great Barrier Reef.
Liniowiec płynął wzdłuż wybrzeży Queensland, a pasażerownie byli w jak najlepszym nastroju. Nikt nie przeczuwał, że będzie to ostatni kurs „Quetty”.
W Cooktown wysadzono na brzeg trzech pasażerów prawdopodobnie chorych na odrę, unikając kwarantanny. Niebawem trójka tych szczęśliwców podziękuje Opatrzności za to zrządzenie losu. Była pora cyklonów, jednak barometr utrzymywał się wysoko, a morze przy doskonałej pogodzie błyszczało jak stal. W pobliżu Cape York pilot Keating zamierzał płynąć przez Albany Pass do cieśniny Endeavour, lecz pod wpływem kapitana Alfreda Sandersa zmienil kurs na szeroki pięciomilowy Mount Adolphus Channel, albowiem wąski Albany Pass ( tylko pół mili szerokości) bywał niebezpieczny w razie nagłej wichury lub burzy.
O zachodzie słońca , w piątek 28 lutego, statek mijał już Cape York płynąc do Thursday Island, odległej zaledwie o kilka godzin ( 35 km od lądu). Na wyspie – jak zwykle – czekano na przybycie „Quetty”, a wśród pasażerów były żony i dzieci, wracające z letnich wakacji na południu. Na Thursday Island czekali też pasażerowie wybierający się do Londynu. Statek miał zabrać worki z pocztą. Postój „Quetty” na Thursday Island byl okazją do zabaw i tańców. Pilot Keating minął już groźny obszar raf , a zatem postanowiono przyspieszyć i padł rozkaz: „Oba silniki cała naprzód!”.
Wkrótce osiągnięto prędkość dwunastu węzłów, a R.M.S. „Tannardice” płynący z Hong Kongu pozdrowił ich świetlnym sygnałem. Księżyc wisiał wysoko na tropikalnym niebie o barwie ametystu, spokojne morze pobłyskiwało srebrzystą poświatą. Na pokładzie kończył się obiad, panowie zasiadali do gry w karty, rodziny pisały listy, by nadać je na Thursday Island, ostatniej skrzynce pocztowej w Australii. W salonie muzycznym rozbrzmiewał sopran śpiewający popularną piosenkę „Gentle Lark” („Słodki skowronek”), wtórował jej na skrzypcach młodzian wybierający się na studia do Heidelbergu.
Dwa uderzenia dzwonu oznajmiły godzinę dziewiątą, pierwsi pazażerowie udawali się do snu, podczas gdy kelnerzy i stewardzi szykowali kolację dla siebie w jadalni pachnącej jeszcze kawą. Pary zakochanych spacerowały po pokładzie, a w salonie muzycznym nadal grano i śpiewano.
Nagle mocny wstrząs, a potem drżenie statku przeraziło pasażerów. Pokład trzeszczał, przewracały się krzesła.
Jakieś głuche stukanie dobiegało z dołu kadłuba, ucichła muzyka i w ciszy zjawili się oficerowie i marynarze. Z początku nie było paniki, jedynie alarm, a wkrótce ktoś wołał o koła ratunkowe, zarazem pocieszając wszystkich, że płyną niedaleko wysp. Statek drżał coraz mocniej i zanurzał się w głębinę, a silniki zamierały i w końcu ucichły. Usłyszano dzwon i głos kapitana wołającego przez megafon: „Wszystkie ręce na pokład! Oficerowie do łodzi! Przygotować się do opuszczenia statku! Obudzić śpiących...zostawić wszelkie mienie, nie ma chwili do stracenia! Kto chce się uratować, na pokład...”
Trzykrotnie zabrzmiała syrena. Ale pierwsi do łodzi dobiegli kelnerzy i stewardzi ( tzw. Lascars), także mężczyźni z listy pasażerów, oficerowie. Kobiety z dziećmi jakby nie miały pierwszeństwa jak było to na „Titaniku”. W dwadzieścia minut „Quetta” pogrążyła się w wodach, a wraz z nią utonęły 134 osoby. A wśród 170 ocalonych były tylko trzy kobiety, a właściwie trzy dziewczęta, w tym dziecko z pięcioosobowej rodziny, która zginęła w katastrofie. Te proporcje nie świadczą najlepiej o panach podróżujących liniowcem.
Bohaterką tragedii została 16-letnia Emily Lacey, bohaterką tragiczną, albowiem nie zdołała ocalić swej młodszej siostry. Obie skoczyły do wody z tonącego statku, lecz Emily nie mogła odnaleźć w falach swej siostrzyczki i ostatecznie wyłowiono ją i zabrano na tratwę z marynarzami. Dryfowali 12 godzin, wreszcie blisko wyspy Emily spróbowała dopłynąc do brzegu, ale prąd odrzucił ją na otwarte morze i Emily musiała walczyć z falami, modląc się, recytując wiersze i śpiewając. Dokonała rzeczy niezwykłej, bo spędziła w oceanie 24 godziny płynąc czasem pół przytomna, kiedy wreszcie nadeszła pomoc. Opowiadała potem, że wyobrażała sobie wielki hotel podwodny z marmurowymi schodami, gdzie szukała daremnie swej siostrzyczki.
Drugą ocalona kobietą była 23-letnia Alice Nicklin ( jej rodzice utonęli), która dopłynęła do brzegu z hinduskim stewardem , trzymając się kłody. Trzecią ocaloną była dziewczynka Mary Ann Copeland, której rodzice też zginęli, adoptował ją potem kapitan Brown, nadając jej imię...Quetta!
Liniowiec „Quetta” nadział się na podwodną skałę, ostrą jak tasak rzeźnika, nie znaną wcześniej nikomu. Wrak leży na dnie rozbity na jedenaście części, a fatalna skała nosi dziś nazwę Quetta Rock. O innych morskich tragediach opowiada książka „Australian Sea Stories” ( Cassell Australia Ltd, 1972).
W roku 1890 odnotowano również inne wydarzenia jak np. zamieszki w Melbourne, wywołane bezrobociem. W sierpniu 7 tysięczny tłum bezrobotnych zebrał się na Queens Wharf, a po paru przemówieniach zrobiono podobiznę premiera Gillies, po czym ruszono w stronę Flinders Park, by tam uroczyście ją spalić. Gdy tłum dotarł do rzeki Yarra, policja próbowała ocalić konterfekt premiera przed ogniem. Ówczesne gazety opisywały potem ten incydent w sprzecznych wersjach. Bezrobocie było wtedy nową plagą Australii, w 1892 tłum bezrobotnych przemaszerował przez Sydney. O pracę było trudno, może łatwiej żyło się z hodowli owiec jakby świadczył o tym słynny obraz Toma Robertsa „Strzyżenie baranów”, namalowany zresztą także w roku 1890.
Marek Baterowicz
Graphic descriptions. Deeds of bravery and scenes of horror
Quetta sunk in 3 mins.
Quetta - Wikipedia
|