Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
11 czerwca 2013
Sprawozdanie z działalności RN w latach 2011-2013
dr Janusz Rygielski
Szanowni Goście, Szanowni Delegaci, Szanowni Państwo. Przedstawiam sprawozdanie z działalności w minionej kadencji, która miała na celu przygotowanie zespołu znacznie młodszych działaczy polonijnych do przejęcia kierownictwa Rady Naczelnej. Taki zamiar zaproponowałem podczas zjazdu wyborczego dwa lata temu i potwierdziłem na zjeździe w roku ubiegłym. Mam więc powody, aby uważać, że jest to kierunek zaakceptowany dwukrotnie przez delegatów. Kluczem do podjęcia tego zadania było wielokrotnie sygnalizowane przeze mnie przekonanie, że Rady Naczelnej nie można odmłodzić personalnie bez odmłodzenia jej programu. Konsekwentnie, odmłodzenie programu nie może polegać na tym, że paru starszych panów wymyśla coś dla młodzieży. Przyjęliśmy, że to sama młodzież powinna definiować swe potrzeby i następnie je zaspokajać.

Główne zadanie w tej materii zostało powierzone Tomaszowi Prokopowi, który w 2006 r. był organizatorem PolArt-u w Hobart. Festiwalu odmiennego od wszystkich wcześniejszych, ponieważ skorzystał z rady prezydium Rady Naczelnej i uzyskał patronat burmistrza stolicy stanu. Zaowocowało to dotacją władz australijskich oraz niezwykłą pomocą miasta, które sfinansowało i rozprowadziło ulotkę reklamującą PolArt do wszystkich gospodarstw domowych w mieście – 50 tysięcy. Ponadto, jako przewodniczący komitetu organizacyjnego PolArt-u, Prokop został powołany do zespołu zajmującego się tworzeniem warunków do rozwoju różnych dziedzin kultury w Tasmanii, którym kierował gubernator stanu. Rzadki to przykład, kiedy Polak organizujący polską imprezę, staje się z tego tytułu doradcą australijskim na najwyższym szczeblu.

Na początku kadencji przedyskutowaliśmy ideę utworzenia stałego Komitetu PolArt-u, którego zadaniem byłoby wypełnienie luki organizacyjnej, tworzącej się pomiędzy kolejnymi festiwalami. Nowy komitet powstawać będzie w mieście, w którym teoretycznie poprzednia impreza PolArt odbyła się w zamierzchłej przeszłości (ok. 15 lat wcześniej, lecz może sięgnąć dwudziestu jeden lat). W efekcie, każdy nowy komitet organizacyjny będzie się prawdopodobnie składał z osób, które z organizacją tak dużej i ważnej imprezy polonijnej, jednej z największych na świecie, nie miały niczego wspólnego. Będą startować od zera. Grupa doświadczonych osób, wywodząca się ze środowiska młodzieży tańczącej, doświadczona PolArt-owo i stanowiąca zbiór przedstawicieli wszystkich stolic stanowych, będzie mogła znacznie pomóc w początkach działalności nowego komitetu, przyśpieszyć prace organizacyjne i zachęcić do większej troski o element programowy.

W tym rozwiązaniu organizacyjnym kryje się wielka perspektywa i szansa PolArt-u gdyż imprezy polonijne w Australii mogą stać się wyzwaniem podejmującym, poprzez sztukę, ważne problemy społeczne lub cywilizacyjne. W takiej sytuacji znaczenie PolArt-u wykraczałoby poza środowisko lokalne. Stałby się on ważnym wydarzeniem kulturowym w Australii, a uczestniczący w niej twórcy mieliby dużą szansę na karierę zawodową.

Kiedy ponad rok temu otrzymałem zaproszenie do udziału w naradzie poświęconej przygotowaniu 3. Zjazdu Polonii w Pułtusku, to przede wszystkim wysłałem do organizatorów pytanie, jaki będzie główny temat Zjazdu. Po otrzymaniu odpowiedzi, że zostaną podjęte sprawy młodzieży i edukacji, członkowie prezydium RN zgodzili się, że powinniśmy wydelegować Tomasza Prokopa, który mógłby zaprezentować na zjeździe jeden z głównych referatów poświęconych młodzieży, w oparciu o doświadczenia związane z PolArt-em. Zadaniem T. Prokopa było uzyskanie akceptacji tego referatu przez prezydium Rady Polonii Swiata i zaproponowanie Ity Szymańskiej jako prowadzącej jedną z głównych sesji zjazdu. Ita miała tego rodzaju doświadczenie, ponieważ z sukcesem prowadziła już taką sesję podczas 2. Zjazdu Polonii w roku 2007. Tomasz wywiązał się z powierzonego mu zadania, a ponadto uzyskał zwiększenie przydziału mandatów dla Australii z planowanych dwóch – do czterech i - przy okazji – po sąsiedzku - pozyskał dwa mandaty dla Nowej Zelandii, której w planach nie było.

Muszę podkreślić, że pozycję Polonii australijskiej budują nie tylko dokonania tutaj na miejscu, ale także nasza rola w rozległej wspólnocie Polonii całego świata. W roku 2001, Polonia australijska, licząca wówczas około 160 tys. osób, obejmujących urodzonych w Polsce i drugie ich pokolenie, znalazła się w ścisłej światowej czołówce polonijnej, skupiającej Polonię obu Ameryk i Europejską Unię Wspólnot Polonijnych, liczącą kilka milionów polskich imigrantów, a także miliony Polaków, którzy pozostali na Ziemiach Wschodnich. Nasza pozycja bierze się z wkładu intelektualnego – poziomu prezentowanych referatów, sensownych wniosków podczas dyskusji, udziału w redagowaniu dokumentów zjazdowych, a przede wszystkim końcowych postulatów zjazdu. Liczą się też spotkania z politykami i umiejętność współpracy z mediami.

Podczas zjazdu Polonii światowej dyskutowane są po obradach różne idee i formowane sojusze do ich realizacji. Od 2001 r. bliskie sobie stały się polonie Unii Europejskiej, Kanady, Australii i, ostatnio, Nowej Zelandii. Stwierdzenie to nie jest wyrazem krytyki innych organizacji polonijnych. Po prostu, programy, struktury organizacyjne, wyłącznie społeczny charakter pracy i łatwość dochodzenia do porozumienia - tworzą krąg naturalnej współpracy. Referat, którego głównym autorem był Tomasz Prokop, powstał w wyniku pracy całego prezydium, które na okres kilku miesięcy przemieniło się w kolegium redakcyjne. Nie mamy powodu, aby się wstydzić tego, co w imieniu Polonii australijskiej, zostało przedstawione Polonii światowej. Proces szybkiego odmładzania się Polonii występuje praktycznie wszędzie. Na forum międzynarodowym podnieśliśmy go pierwsi. Referat Polonii australijskiej, wygłoszony podczas 3. Zjazdu Polonii, znajduje się na naszej witrynie i jestem przekonany, że wszyscy uczestnicy dzisiejszego zjazdu mieli okazję się z nim zapoznać.

W wydarzeniach związanych z pobytem w Warszawie, w związku ze zjazdem, w tym w wizytach oficjalnych, m. in. w Senacie RP i Ministerstwie Spraw Zagranicznych, obok delegacji australijskiej brali udział Marian Cerega, sekretarz Rady Naczelnej Polonii Nowozelandzkiej, i Dorota Szymańska, prezeska Stowarzyszenia Polaków w Christchurch, obecni na obecnym zjeździe. W przeciwieństwie do poprzedniej próby, kiedy to zarekomendowano nam jedną organizację jako przedstawiciela całej Polonii nowozelandzkiej, poczyniliśmy praktyczne kroki, aby oddolnie, poprzez kontakty z naszymi sąsiadami, różnymi organizacjami nowozelandzkimi, doprowadzić do owocnej, nieformalnej współpracy w sprawach, które interesują obie strony.

W kończącej się dzisiaj kadencji odeszliśmy od zwyczaju, że z zaproszeń korzysta zwykle prezes organizacji. Trzymając się konsekwentnie idei, że te dwa lata miały nauczyć młodszych występowania w imieniu Rady Naczelnej, w imprezach organizacji członkowskich oraz rządowych instytucji reprezentowało nas liczne grono. Trzymaliśmy się zasady, że każda oficjalna reprezentacja powinna wiązać się z wygłoszeniem przemówienia. Wspólnie pracowaliśmy, aby przemówienia te nie przynosiły Radzie wstydu, czasem nawet korzystaliśmy z pomocy lokalnej. Staraliśmy się poznać problemy i potrzeby polonijnych środowisk i odnieść się do nich w tych wystąpieniach. Poza częścią oficjalną, zadaniem delegowanych osób było odbycie rozmów z wieloma przedstawicielami miejscowej Polonii, aby lepiej poznać i zrozumieć ich punkt widzenia. Chodziło także o wyłowienie tematów, które mogłyby stać się elementem programu Rady Naczelnej. W niektórych przypadkach rodziły się ciekawe propozycje.

Podczas pobytu w Australii Południowej, z okazji 150. lecia polskiego kościoła w Polish Hill River, wiceprezes Leszek Wikarjusz dyskutował wydanie specjalnego biuletynu Rady Naczelnej, poświęconego Polish Hill River. Oferowaliśmy redakcję tekstów, grafikę oraz sfinansowanie tego wydawnictwa. Natomiast oryginalne teksty do opracowania redakcyjnego miały powstać w Adelajdzie. Początkowo planowaliśmy wykonanie tego projektu jeszcze w pierwszym roku kadencji. Niestety, stan zdrowia głównej siły, motoru tej akcji, kustosza Muzeum w Polish Hill River, pani Krystyny Łużnej, pogorszył się znacznie i nie była ona w stanie uczestniczyć w dalszych pracach. Długo trwały ustalenia, kto byłby w stanie wykonać jej pracę. W końcu znaleźli się ochotnicy i w tym roku przekazali nam tekst, który został napisany z perspektywy Adelajdy, i z którego przebija intencja uhonorowania wszystkich zasłużonych w zachowaniu tej, niewątpliwie cennej, polskiej pamiątki.

Nam od początku chodziło o zaprezentowanie całej Polonii australijskiej obiektu wartego odwiedzenia, ze względu na jego historyczne wartości. Natrafiliśmy na trudności w przekonaniu autorów z Adelajdy, że temat przedstawiony w Biuletynie Rady Naczelnej Polonii Australijskiej, w języku angielskim, musi spełniać kryteria podobne do wydanych wcześniej opracowań poświęconych Mt Kosciuszko i Solidarności. Tematu do końca nie doprowadziliśmy. Z pewnością jednak sobie z nim poradzi przyszłe prezydium.

Przedstawiciele prezydium brali znaczący udział w polonijnych wydarzeniach na Mt Kosciuszko (członek prezydium Włodzimierz Wnuk) i w Jindabyne (wiceprezes Leszek Wikarjusz), kilkakrotnie w Melbourne, podczas tradycyjnych dużych imprez – festiwalu na Federaton Square i obchodach rocznicy Konstytucji 3-Maja reprezentowali nas honorowy przewodniczący Krzysztof Łańcucki i Włodzimierz Wnuk, w Adelajdzie, Newcastle (członek Komisji Arbitrażowej Stefan Wiśniowski), czterokrotnie w Sydney (Wikarjusz, Wiśniowski i Rygielski), trzykrotnie w Perth (członek prezydium Halina Szunejko i Tomasz Prokop) i Kanberze (skarbnik RN Gosia Adamkiewicz i przewodniczący Komisji Arbitrażowej Marian Pawlik). Jedynymi pominiętymi stolicami stanów były Hobart i ...Brisbane. Staliśmy jednak na stanowisku, że naszym obowiązkiem jest wsłuchiwać się w potrzeby przede wszystkim w tych ośrodkach, które są daleko od naszej siedziby. Pragnę dodać, że nasze prezydium składało się niemal w całości z osób aktywnych zawodowo i te podróże w wielu przypadkach były dużym poświęceniem.

Kiedy Polakom lub Polonii przypisuje się publicznie złe czyny, których nie popełniła, wówczas naszym obowiązkiem jest publiczne reagowanie. Występowaliśmy do instytucji odpowiadających za jakość reklamy w sprawie filmiku poświęconego Polish Vodka, a także wówczas, gdy dziennikarka magazynu TimeOff, wydawanego w Brisbane, opublikowała obrzydliwy felieton zniekształcający sytuację w okupowanej przez Niemców Polsce. Stosunkowo niedawno w The Canberra Times zamieszczono artykuł, w którym korzystano ze, zdawałoby się, skompromitowanej złośliwej formy określającej niemieckie obozy koncentracyjne w okupowanej Polsce. Zanim zdążyliśmy zareagować, wyręczyła nas w tym prezeska Rady Organizacji Polskich w ACT Eva Roslan, której sprostowanie redakcja opublikowała, co zdarza się rzadko. Dziękujmy i gratulujemy.

Usłyszycie Państwo za chwilę sprawozdanie skarbniczki, które przedstawi jej zastępca. W teczkach delegatów macie odpowiednie dokumenty, co w sumie daje wystarczający, formalny obraz. Ja natomiast poruszę dwa tematy, które sprawiły nam pewne trudności.

Pierwszy z nich dotyczy spadku po Januszu Frackiewiczu. Sygnalizowaliśmy już na poprzednim zjeździe, że od początku naszej kadencji otrzymywaliśmy czeki z biura Public Trustee w Nowej Południowej Walii, które kilkakrotnie zapewniło nas, że są to pieniądze do wykorzystania przez nas, według własnego uznania. Dlatego poprzedniemu zjazdowi zaproponowaliśmy wniosek, aby ten spadek przeznaczyć na Fundację Franckiewicza. Uzyskiwany procent od kapitału powinien natomiast być przeznaczany na publikacje Rady Naczelnej. Wniosek ten państwo zaakceptowali. Na zjeździe uchwalono przyznanie dotacji z Funduszu Wieczystego dla Rady Naczelnej. Przypomnieliśmy o tej decyzji prezesce Funduszu, na co otrzymaliśmy odpowiedź od prezesa Federacji NSW, że mamy przekazać spadek po Franckiewiczu. Skontaktowaliśmy się z Public Trustee ponownie i ponownie nas zapewniono, że to są nasze pieniądze. Poprosiliśmy o to stwierdzenie na piśmie i je otrzymaliśmy.

Poprosiliśmy Public Trustee o przekazanie nam kopii testamentu. Macie ją państwo w teczkach. Prezes Federacji NSW wiedział o tym już przed 43. Zjazdem. Nie powiedział nam o tym. Kiedy otrzymaliśmy list żądający przekazania tych pieniędzy do Funduszu Wieczystego, trudno nam było zrozumieć, dlaczego. Musieliśmy uruchomić długą i pracochłonną procedurę. Kilka miesięcy temu upewniliśmy się, że pieniądze, zgodnie z wolą zmarłego Janusza Franckiewicza, powinny zostać przekazane Funduszowi Wieczystemu. Mieliśmy także decyzję 44. zjazdu, który zdecydował inaczej. Dodatkowo w tej kadencji napotkaliśmy na duże opory w egzekwowaniu statutowych uprawnień RN wyznaczania administratorów Funduszu Wieczystego, co wywołało ostrożność w przekazaniu tych pieniędzy w miejsce, gdzie odmawia się nam wglądu. Tę sprawę należy uregulować na 45. Zjeździe. Ustępujące Prezydium przedstawi odpowiedni wniosek.

Drugie zagadnienie finansowe wiąże się z PolArt-em. Zaproszenie na otwarcie festiwalu, zamiast do Brisbane, zostało wysłane do Kanbery. Zanim poprawiono tę pomyłkę, zrobiło się bardzo późno i bilet powrotny z Hobart do Perth kosztował 1600 dol. Jest to duża suma, ale jednocześnie reforma PolArt-u była naszym największym, najważniejszym zadaniem realizowanym w minionej kadencji. Nie chodziło jedynie o obecność przedstawiciela Rady Naczelnej. To była najlepsza, zdarzająca się tylko raz na trzy lata, okazja do spotkania ze wszystkimi zainteresowanymi przyszłością PolArt-u i odbycia ważnych dla tej reformy rozmów. Prace nad stworzeniem niezależnej organizacji czuwającej nad działalnością przyszłych festiwali "Polart" nie zostały zakończone przed odbywającym się Zjazdem. Warunkiem zakończenia prac był udział wszystkich zespołów artystycznych w pracach przygotowawczych i konsultacjach. Z powodu braku aktywnego udziału niektórych zespołów, prace zostały wstrzymane i zakończenie konsultacji zostało przeniesione na późniejszy termin.

Ze względu na fakt, że głównym powodem wysokiej ceny biletu do Perth była pomyłka Komitetu Organizacyjnego, a obecność T. Prokopa w Perth wykraczała znacznie poza poza reprezentację Rady Naczelnej i wiązała się z pracą dla przyszłości PolArt-u, zwróciliśmy się do Komitetu PolArt z propozycją o pokrycie części tego wydatku z budżetu PolArt-u. Komitet odpowiedział nam, że wygospodarował zysk w wysokości 6 tys. dol. od udzielonej przez RN pożyczki, i chętnie nam tę kwotę przekaże, jeżeli wyrazimy zgodę na to, by cały zysk z PolArtu został przekazany uczestnikom festiwalu, zamiast regulaminowej połowy. (Druga połowa zawsze była wpłacana na konto Funduszu PolArt.) Nie mogliśmy na to przystać.

W ostatnim roku, po raz pierwszy od wielu, wielu lat, zaistniały konflikty w organizacjach członkowskich. W ACT dwa różne środowiska twierdziły, że reprezentują Radę Organizacji Polskich w Australijskim Terytorium Stołecznym, natomiast Fundacja Polska w Nowej Południowej Walii przedstawiła zarzuty wobec Federacji NSW. Prezydium przekazało obie sprawy do Komisji Arbitrażowej, której przewodniczący udał się do Kanbery i Sydney, gdzie miał spotkać się ze zwaśnionymi stronami, a na poprzednim zjeździe przedstawił sprawozdanie, w którym nie przesądzał, która strona miała rację. W rezultacie dyskusji, że względu na fakt, iż w Kanberze jedna strona odwołała się do urzędu państwowego, zjazd zdecydował, że decyzja tego urzędu będzie wiążąca. Spór w Sydney pozostał otwarty.

Krótko po zjeździe otrzymaliśmy informację, że urząd stanowy w ACT nie uwzględnił odwołania byłego prezesa. Przewodniczący Komisji Arbitrażowej zaproponował, że uda się do Sydney, aby kontynuować rozmowy rozjemcze, w związku planowanym walnym zebraniem Fundacji Polskiej w Nowej Południowej Walii, co zostało przez Prezydium zaaprobowane. Zadzwoniłem do Fundacji, aby poprosić jej kierownictwo o godne przyjęcie przewodniczącego Komisji Arbitrażowej. Powiedziano mi wówczas, że ingerowanie Federacji NSW w sprawy Fundacji ustało, w związku z czym konflikt zostal zażegnany. Powiedziano mi również, że podczas poprzedniego pobytu w Sydney, przewodniczący Komisji nie spotkał się w ogóle z przedstawicielami Fundacji. Zastanawiamy się teraz, jak więc mógł spełnić określoną w statucie funkcję rozjemczą i obiektywnie przedstawić zaistniały konflikt podczas poprzedniego zjazdu.

W protokóle z obrad poprzedniego zjazdu dużo miejsca zajmują wypowiedzi dotyczące Funduszu Wieczystego. Tomasz Prokop złożył propozycję, aby powołać specjalny podkomitet, który zająłby się sprawami Funduszu. Krzysztof Łańcucki zaproponował, aby rozszerzyć skład Komisji Rewizyjnej. W osobnej wypowiedzi apelował, aby prezydium egzekwowało respektowanie uchwał zjazdu przez Komitet Administracyjny Funduszu.

Z powyższych powodów prezydium spędziło sporo czasu rozważając różne aspekty funkcjonowania Funduszu i zastanawiało się, jakie zastosować bodźce, aby działalność Komitetu była bardziej przejrzysta, aby funkcjonował on bardziej demokratycznie i dla całej Polonii australijskiej. W efekcie zaproponowaliśmy przewodniczącemu Komisji Rewizyjnej rozszerzenie składu Komisji o trzy osoby mieszkające w Sydney, których zadaniem byłaby społeczna ocena funkcjonowania Funduszu. Wydaje nam się, że było to zgodne z przebiegiem dyskusji podczas poprzedniego zjazdu. Do składu Komisji Rewizyjnej tymczasowo, do końca kadencji, zostali dokooptowani członkowie: Małgorzata Kwiatkowska – koordynująca pracę tego zespołu i kontaktująca się bezpośrednio z Komitetem Administracyjnym Funduszu oraz Hania Geras, a także Bronisław Łacek jako zastępca członka. Zespół opracował raport, który dzisiaj będzie stanowił drugą część sprawozdania Komisji Rewizyjnej.

Podczas poprzedniego zjazdu mocno została postawiona sprawa Fundacji SPK, której zasoby topnieją w błyskawicznym tempie. W ciągu ostatniego roku odbyło się kilka posiedzeń sądowych, które niewiele wniosły. Sędziowie zwołują strony i - z różnych powodów - odraczają podjęcie decyzji. Rozmawiałem dwukrotnie na ten temat z prezesem SPK i dwukrotnie z prezesem Koła nr 5 w Kanberze. Obie strony znalazły się w sytuacji niemal bez wyjścia, zwłaszcza, odnoszę wrażenie, Koło nr 5, ponieważ jego prawnicy pracują na zasadzie: no-win, no-pay. Koło nie może więc odstąpić od sprawy. Tylko tyle udało mi się ustalić. Sprawa jest na tyle poważna, że chyba tylko apel zjazdu do obu stron lub publiczna mediacja podczas następnego zjazdu, poprzedzona indywidualnymi rozmowami, mogłaby spowodować jakiś postęp, o ile obie strony zechciałyby wziąć w niej udział.

Kończę kadencję, więc wypada mi podziękować opiekunom i współpracownikom. Na mojej liście dziękczynnej znajduje się pięć doświadczonych osób, z którymi byłem związany przez dziesięć lat, i od których wiele się nauczyłem. Za tę naukę, dobre rady i wsparcie dziękuję przewodniczącej Rady Polonii w Zachodniej Australii Halinie Szunejko, ks. Wiesławowi Słowikowi, byłemu wieloletniemu prezesowi Rady Naczelnej Krzysztofowi Łańcuckiemu, śp. Zbigniewowi Sudułłowi i najsłynniejszemu druhowi w Brisbane - Janowi Suchowieckiemu. Dziękuję najbliższym współpracownikom w okresie ośmiu lat: Icie Szymańskiej i Włodzimierzowi Wnukowi, członkom nieformalnego kolegium redakcyjnego Rady Naczelnej. Dziękuję nowym członkom prezydium w obecnej kadencji: sekretarzowi Grażynie Kornel, która borykała się z tragediami rodzinnymi a mimo to, po nieprzespanych nocach, stawiała się do odpowiedzialnej pracy społecznej i wykonywała ją znakomicie, za co doczekała się kpiarskiego komentarza w zbiorowej korespondencji e-mailowej. Wydaje mi się, że autor tego komentarza powinien ją publicznie przeprosić.

Dziękuję wiceprezesowi Leszkowi Wikarjuszowi, który codziennie jeździł do skrytki pocztowej i dodatkowo oblatywał cały kontynent w moim imieniu. Cały czas sprawował pieczę nad pracą sekretariatu. Tylko dzięki niemu było możliwe zdalne kierowanie Radą Naczelną. Dziękuję znakomitej, profesjonalnej skarbniczce Gosi Adamkiewicz, która w dniu swojego ślubu, będącego jednocześnie dniem zebrania stacjonarnego prezydium, kończyła swe sprawozdanie dla obradujących. Dziękuję osobom pracującym po raz pierwszy w sekretariacie Rady Naczelnej – Basi Andrusiewicz i Jurkowi Kornackiemu, administratorowi naszej witryny Andrzejowi Strzemieńczykowi-Gołkowskiemu oraz dwóm wspaniałym doradcom i kolegom z Hobart i Adelajdy – Tomaszowi Prokopowi i Ryszardowi Chaustowskiemu.

Wielkie dzięki dla Stowarzyszenia Polaków w Queensland, które z wyrozumiałością , bezinteresownie udzielało Radzie Naczelnej i zjazdom delegatów gościny oraz spełniało nasze różne techniczne zachcianki a nie miało z naszej obecności wielkiego pożytku. Dziękuję prezesowi Stowarzyszenia Józefowi Magoniowi i kierowniczce Domu Polskiego Jadwidze Bajon.

Chciałbym też podkreślić, że mamy przyjaciela w osobie konsula generalnego Rzeczypospolitej Polskiej Daniela Gromanna, na którego życzliwą pomoc i doradztwo mogliśmy zawsze liczyć.

Na końcu, po wielu latach, po raz pierwszy pragnę publicznie podziękować swojej żonie Ewie, która z anielską cierpliwością wspierała mnie, przejmując na swe barki moje obowiązki, w tym - rolnicze.
Dziękuję za uwagę.

Janusz Rygielski