„Tobie Panie zaufałem, nie zawstydzę się na wieki.”
Końcowe strofy hymnu ‘Te Deum Laudamus’ odśpiewanego na zakończenie uroczystości w Marayong, mogłyby śmiało posłużyć jako podsumowanie tegorocznej procesji Bożego Ciała. Była to bezsprzecznie procesja niezwykła. Niedziela, 2 czerwca, powitała nas zimnym deszczem, który siekł nieprzerwanie od wczesnych godzin. Towarzyszący mu porywisty wiatr wywracał nielicznym przechodniom parasole, zrywał z drzew mokre liście, miotając nimi po zalanych wodą ulicach. Było oczywiste, że rozpoczęła się sydnejska zima.
Trzeba było bezgranicznej ufności oraz optymizmu, aby w taką pogodę wybierać się do polskiego sanktuarium w Marayong, mając nadzieję, że odbędzie się tam doroczna procesja Bożego Ciała. W poprzednich latach zdarzały się co prawda niedziele, stawiające pod znakiem zapytania przebieg procesji, nigdy jednak deszcz nie padał tak nieprzerwanie i tak mocno nie zacinał.
O godzinie 2 po południu kościół był jeszcze prawie pusty. Na zewnątrz nie zostało nawet śladu po przygotowywanych wcześniej trzech ołtarzach. Wszystkie dekoracje zdjęto i skrzętnie pochowano. Pozostał tylko ołtarz czwarty, przy drzwiach wejściowych do świątyni – on na szczęście stał bezpiecznie pod dachem. Chociaż i tutaj wiatr szarpał błękitnym tłem, przynosząc co pewien czas zasieki zimnej ulewy.
Zajęliśmy miejsca we wnętrzu świątyni, chowając pod ławkami mokre parasole. Kościół powoli zaczął się wypełniać wiernymi. W pewnej chwili szarość wczesnego popołudnia jakby zelżała. Zrobiło się nieco jaśniej. Czyżby uczyniły to sznury młodzieży w przepięknych, kolorowych strojach? To dziewczęta i chłopcy z naszych zespołów folklorystycznych – Lajkonika, Kujaw, Podhala i Syrenki. Wykorzystując wszystkie przejścia pomiędzy ławkami, młodzież posuwała się do przodu świątyni, aby zająć miejsca obok harcerzy, którzy pierwsi nie zlękli się deszczu i od dłuższego już czasu trwali zwarcie na posterunku, zgromadzeni wokół swojego sztandaru.
Kiedy punktualnie o godz. 2.30 w kierunku ołtarza zmierzał główny celebrans uroczystości w otoczeniu asystujących kapłanów, akolitów i ministrantów – towarzyszyły im słabiutkie jeszcze, jakby nieśmiało przebijające się poprzez chmury, promyki słońca. Odetchnęliśmy z ulgą. Czyżby i tym razem procesja miała się udać?
Rozpoczęła się msza św. celebrowana przez ks. Andrzeja Szczepaniaka. On też wygłosił bardzo pouczającą homilię, którą rozpoczął słowami Chrystusa: „Ja jestem z wami po wszystkie wieki, aż do skończenia świata.” Potem między innymi przytoczył szczegóły cudu z Buenos Aires, jaki wydarzył się tam pod koniec ubiegłego wieku. Sprofanowana pierwotnie Hostia zamieniła się w prawdziwą tkankę z mięśnia sercowego. Udowodniły to badania laboratoryjne wykonywane przez naukowców, którzy nie mieli pojęcia jakie jest pochodzenie opracowywanego przez nich materiału.
Homilię ks. Andrzej zakończył słowami św. Augustyna „Gdy Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko inne jest na swoim miejscu.”
|
|
|
Kiedy ze świątyni wyszła na zewnątrz procesja, po deszczu nie było już śladu. Świeciło słońce! W jego promieniach mieniły się kolorowe kostiumy młodzieży z Zespołów: śląskie – Lajkonika; krakowskie – Kujaw; góralskie – Podhala i kurpiowskie – Syrenki. Wysoko powiewały sztandary polskich organizacji. Ale najpiękniej, najokazalej prezentował się złocisty baldachim, który jak gdyby płynął ponad głowami tłumu wiernych podążających w procesji pomiędzy ołtarzami. Drzewce baldachimu dzierżyli w mocnych, młodych rękach harcerze oraz przedstawiciele Zespołów w narodowych strojach. To wszystko dla Chrystusa, który niesiony w monstrancji przez poszczególnych Kapłanów, prowadził całą procesję,jakby wskazując nam drogę, którą mamy podążać.
Pierwszy ołtarz przedstawiał kielich i jaśniejącą na białym tle złocistą Hostię. Motto tego ołtarza stanowił werset: Kielich Przymierza, to Krew Zbawiciela. Ks. Józef Kołodziej postawił wysoko na ołtarzu Monstrancję a następnie odśpiewał ewangelię. Z pochylonymi głowami zaśpiewaliśmy pierwszą zwrotkę Suplikacji „Święty Boże ...”
Procesja wyruszyła dalej ze śpiewem „U drzwi Twoich”. Monstrancję niósł teraz ks. Tadeusz Przybylak.
Drugi ołtarz predstawiał namalowaną postać Chrystusa a motto stanowił werset: Pokarmem z nieba Pan swój lud obdarzył. Przed wystawioną Monstrancją ks. Tadeusz odśpiewał drugą Ewangelię o najważniejszym przykazaniu. „Od powietrza głodu ognia i wojny ...” zaśpiewali uczestnicy i procesja gotowa była do dalszej drogi.
Śpiewając „Bądźże pozdrowiona, Hostio żywa ...” ruszyliśmy do trzeciego ołtarza . Monstrancję niósł ks. Antoni Dudek. Tło ustawionej wysoko na ołtarzu Monstrancji, stanowił obraz Ostatniej Wieczerzy. A motto: Kto ten chleb spożywa, będzie żył na wieki, zostało i tutaj kilkakrotnie powtórzone. Ks. Antoni odśpiewał Ewangelię a wierni zaśpiewali kolejną zwrotkę Suplikacji : „Od nagłej a niespodziewanej śmierci ....”
Drogę do czwartego ołtarza przebyliśmy śpiewając pieśń eucharystyczną ‘Jezusa Ukrytego”. Monstrancję niósł ks. Andrzej Szczepaniak. Z pełnym zaangażowaniem wierni znowu kilkakrotnie powtórzyli werset responsoryjny: Spraw to nasz Ojcze, byśmy byli jedno. A po Ewangelii odśpiewanej przez ks. Andrzeja zaśpiewaliśmy ostatnią zwrotkę Suplikacji „My grzeszni Ciebie Boże prosimy ...”
|
|
|
Błękitne tło czwartego ołtarza, z kulą ziemską zawieszoną w przestworzach i jak gdyby wspartą na umieszczonej w centralnym punkcie Monstrancji, stanowiło doskonały symbol całej uroczystości. Wierni stanęli w półkolu. Po obydwu stronach ołtarza pochylone w hołdzie sztandary, obok ministranci, akolici, kapłani, siostry zakonne, zuchy, harcerze, młodzież z Zespołów – jak kolorowe polskie kwiaty pod australijskim niebem i tłum wiernych... „Ciebie Boga wysławiamy...”, zaintonował po raz kolejny dzisiejszego popołudnia Ks. Andrzej „... Ciebie poprzez okrąg ziemi ... wielbi święta pieśń Kościoła” – Odśpiewaliśmy wszystkie 14 zwrotek hymnu „Te Deum”.
Kulminacyjny punkt uroczystości, to błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem. W skupieniu i ciszy, ci którzy mogli uklęknąć, padli na kolana, inni ze czcią pochylili głowy. W podniesionej wysoko Monstrancji odbijały się promienie popołudniowego słońca. Kapłan czynił znaki krzyża świętego przesyłając błogosławieństwo na wszystkie cztery strony świata...
I niosło się Chrystusowe Błogosławieństwo przekazywane rękami Kapłana ponad głowami kornie pochylonych wiernych, na całą okolicę, na przyjazną nam Australię, docierając hen daleko do Polski wraz z powtarzanym na zakończenie refrenem „...przed Twe ołtarze zanosim błaganie, Ojczyznę wolną pobłogosław Panie”.
Po uroczystościach religijnych wszyscy uczestnicy zostali zaproszeni do Sali Jana Pawła II na pyszne ciasta i inne smakołyki polskiej kuchni. Zaspoły przygotowały pokazy tańców regionalnych. Dodatkowym polskim akcentem uroczystości były małe wianeczki z pachnących ziół. Wykonały je dzieci z Zespołu Lajkonik. Można było te wianki nabyć a nawet mogły być poświęcone, tak jak praktykuje się to w wielu regionach Polski. Prawie do zmroku trwało polskie celebrowanie uroczystości Bożego Ciała.
|
|
|
Na zewnątrz zaczęło znowu padać. Teraz już się tym nikt nie martwił. Członkowie Komitetów z poszczególnych Ośrodków kończyli właśnie składanie dekoracji ołtarzy. Plac przed kościołem już opustoszał. Tylko dywan kolorowych płatków znaczył drogę niedawno zakończonej Procesji Bożego Ciała. I to na prawdę nie szkodzi, że wśród tych płatków nie było naszych chabrów, rumianków ani maków – rączki, które je sypały były tak samo polskie jak i serca uczestników tej procesji, a przede wszystkim Kapłanów celebrujących tutaj w Sydney Polską Uroczystość Bożego Ciała.
Marianna Łacek
|