Od Redakcji. Rektor Wyższej Szkoły Przymierza Rodziny w Warszawie, prof. Elżbieta Mycielska-Dowgiałło jest organizatorem słynnych konwersatoriów o tematyce etyczno-religijnej, które gromadzą specjalistów z różnych dziedzin i różnych krajów. Niniejszym prezentujemy fragmenty konserwatorium, jakie odbyło się w dniu 20 kwietnia 2013 r. z udziałem Andrzeja Szpora (zespół rozwiązywania sporów i konfliktów przy Wydziale Prawa i Administracji UW), ks. dr Pawła Wojtasa (kapelan krajowy więziennictwa), Maji Komorowskiej (aktorka) i Anny Słomka (nauczycielka); w dyskusji głos zabrała Marianna Łacek, nauczycielka z Sydney.Miło nam poinformować, że działania osoób skupionych wokół Szkoły - ukierunkowane na szerzenie wartości chrześcijańskich - zostały docenione przez przyznanie medalu "Za zasługi dla Archidiecezji Warszawskiej". Medal ten w odbierze Pani Profesor w Archikatedrze Warszawskiej w dniu 24 czerwca. Gratulujemy!
Ks. dr Paweł Wojtas ... Od 23 lat pracuję w systemie duszpasterstwa więziennego, a od 11 lat kieruję tym systemem w Polsce. Od 10 lat organizuję konferencje duszpastersko-penitencjarne, na których my, osoby pracujące z przestępcami, z młodymi przestępcami, z młodymi więźniami spotykamy się z przedstawicielami instytucji, które pracują z młodymi ludźmi, takimi jak szkoły, młodzieżowe ośrodki socjoterapeutyczne, młodzieżowe ośrodki wychowawcze czy świetlice środowiskowe, aby wspólnie chronić młodego człowieka przed przestępstwem.
Dzisiejsze problemy wychowawcze, najkrócej mówiąc, polegają na braku dialogu między rodzicami a dziećmi. Rodzice zajęci są pracą, poszukiwaniem pracy, realizacją tej pracy i w związku z tym rodzice często mówią: masz pieniądze, daj mi spokój, bo ja nie mam czasu, bo pracuję, lub: daj mi spokój, jestem zmęczony, nie mam czasu. W związku z tym często jest tak, że młody człowiek ma pieniądze, większe bądź mniejsze, natomiast nie ma relacji z rodzicami, nie ma dialogu między pokoleniem dorosłym a pokoleniem dorastającym. Jest to bardzo poważny problem w obecnej sytuacji demograficznej, pedagogicznej i socjalnej w Polsce.
... Trzecim priorytetem naszej działalności jest praca z funkcjonariuszami. Ustawa o służbie więziennej mówi, że funkcjonariusze mają wpisane w ryzyko zawodowe sposób odnoszenia się więźniów do funkcjonariuszy. Osadzeni niejednokrotnie przysparzają wielu problemów wychowawczych. Jeśli funkcjonariusz otwiera przez osiem godzin dziennie cele i słyszy przez cały ten czas wulgaryzmy pod swoim adresem lub innych osadzonych oraz jest świadkiem obrzydliwych zachowań więźniów wobec funkcjonariuszy, to takie zachowanie często przekracza granice możliwości ich przyjmowania w sposób obojętny, bez emocji. Dlatego zdarza się, że funkcjonariusze przed powrotem do domu, chcąc odreagować stresy, sięgają także po alkohol, a potem ich żony robią im wymówki.
Paneliści |
Maja Komorowska |
Uczestnicy Konwersatorium - po prawej goście z Sydney |
Andrzej Szpor ... Jako mediator skupię się jednak w dalszej części na tym wąskim rozumieniu pokoju, żeby zastanowić się, w jakiej przestrzeni szukamy i pożądamy pokoju. Są według mnie trzy takie podstawowe przestrzenie, które wymagają naszej uwagi i troski. Pierwsza to przestrzeń osobista – pokoju wewnętrznego (w tym relacji z Bogiem, który mieszka w naszym sercu). Druga przestrzeń to relacje między dwoma osobami: między mną i tymi, z którymi jestem w relacji, ewentualnie przestrzeń między dwoma osobami, które spotykam na swojej drodze. Trzecia przestrzeń to relacje grupowe. Relacje człowieka z taką czy inną grupą albo relacje między grupami ludzi. Opierając się na osobistym doświadczeniu, uważam, że do siódmego błogosławieństwa trzeba się stosować w określonej kolejności. Najpierw potrzeba pokoju wewnętrznego, potem należy dbać o pokój z najbliższymi, a dopiero na końcu można zajmować się konfliktami „obcymi”. Najgorzej jest wtedy, gdy o pokój między narodami walczą ludzie, którzy nie mają pokoju wewnętrznego. Odkryliśmy z moją żoną ścisłą korelację między ilością naszych sporów, ich temperaturą i częstością a czasem, jaki upłynął od ostatniej spowiedzi. Kiedy obserwujemy, że po raz kolejny wybucha między nami kłótnia, to każde z nas jest upoważnione, żeby powiedzieć: „wiesz, przerwijmy na razie i wróćmy do tego po spowiedzi”. Na razie jest to najlepsza technika, jaką wypracowaliśmy w małżeństwie. Mówię to również jako mediator, ponieważ techniki zawodowe trudno stosować do samego siebie, a spowiedź działa zawsze.
Anna Słomka Podobnie jak mój przedmówca, ja również zastanawiałam się, co to jest pokój. Hebrajskie słowo szalo’m oznacza nie tylko przeciwieństwo stanu wojny, ale pochodzi od rdzenia, który oznacza być nietkniętym, pełnym, skończonym. To jest suma dóbr towarzyszących pokojowi i sprawiedliwości. Dla Izraelity znaczy to posiadanie urodzajnej ziemi, obfitości jedzenia, bezpiecznego miejsca zamieszkania, możliwość odpoczynku na łonie rodziny, a także triumfu nad nieprzyjaciółmi. Czyli to wszystko, w czym w ich rozumieniu Bóg jest z nimi. (...)Starałam się przyglądać uważnie sobie samej i uczyć się metod, które mogę zastosować jako żona, matka, nauczyciel, dla tworzenia kultury pokoju. Ponieważ jesteśmy z mężem osobami, które bez Pana Boga nic by nie zrobiły, czujemy, że nasze małżeństwo, nasz byt i nasza rodzina są zależne od Niego i tylko od Niego. Bez wypracowania właściwych narzędzi działania nie bylibyśmy w stanie w tej rodzinie wytrzymać tyle czasu i przy okazji jeszcze zrobić coś dobrego. W takiej dużej rodzinie jest bardzo dużo wzajemnych interakcji. To jest cała sieć, którą przy odrobinie nieuwagi można bardzo łatwo stracić. Ja się czasami czuję jak na wojnie. Jestem na nią wysłana i mam czynić pokój, ale metodami Bożymi.
(...) Ugodowiec szuka w kontaktach z ludźmi tego, co łączy. Lubi wspólny mianownik. Wojowniczy osobnik natomiast przygląda się temu, co różni, co dzieli. Szukanie wspólnego mianownika związane jest z tolerancją, z cierpliwością, z przyjmowaniem ludzi takimi, jacy są, nieraz z ich odmiennymi poglądami. Łączy się to z pewną elastycznością przyjmowania tego, co jest trudne, bo czasami następuje szereg trudnych sytuacji i ja się z tym godzę. ...
Dyskusja Marianna Łacek
Pracując w australijskim szkolnictwie, wielokrotnie musiałam szukać rozwiązywania konfliktów, które były dla mnie czymś zupełnie nowym. Pamiętam, że kilka lat temu chłopcu z mojej klasy maturalnej języka angielskiego groziło skreślenie z listy uczniów. Nie zaliczył egzaminu z chemii i tym samym brakło mu wymaganej liczby przedmiotów maturalnych. Wiedziałam, że jest on z pochodzenia Indonezyjczykiem. Ponieważ tego języka nie było w naszej szkole, mógł zapisać się na korespondencyjny kurs indonezyjskiego, pod warunkiem że ktoś z nauczycieli podejmie się roli jego opiekuna. Zgodziłam się bez wahania, chociaż wymagało to dodatkowych godzin pobytu w szkole, za które nie otrzymywałam żadnego wynagrodzenia.
Chłopiec pracował solidnie. Wykonywał pod moją opieką przysyłane raz w tygodniu zadania, przygotowując się do matury, którą miał zdawać w ośrodku korespondencyjnym. Próbna matura była ostatnim jego szkolnym egzaminem. Trwała ponad 3 godziny – nagrywany na taśmę egzamin ustny oraz 3 części egzaminu pisemnego. Kiedy już po godzinie 19.00 kończył się mój długi, pracowity dzień, chłopiec zapytał, czy mnie ktoś za to płaci, a jeśli nie, to dlaczego ja to robię. Nigdy się nie zastanawiałam. Rzeczywiście, dlaczego ja to robię. „Wiesz – powiedziałam mu – chyba dlatego, że ja pochodzę z kraju, którego kultura wymaga, aby przyjść z pomocą drugiemu człowiekowi nawet nie czekając, aż on o to poprosi, a na dodatek jestem katoliczką i moja religia też nas tak uczy”. Chłopiec pomyślał chwilę. „A wie pani co, ja mógłbym panią zabić i poszedłbym prosto do nieba, bo pani nie jest muzułmanką. Moja religia mnie tak uczy”. Oniemiałam ze zdumienia. Jestem sama w szkole z dziewiętnastoletnim chłopcem, który mówi takie rzeczy, patrząc mi prosto w oczy. – „Ale przypuszczam, że tego nie uczynisz” – pytam go. „Nie. Pani mnie pewnie teraz nienawidzi.” – „Nie, nawet nie myśl o tym, że miałabym cię nienawidzić. Moja religia uczy mnie, że mam cię kochać jako człowieka, nawet jeśli byłbyś moim nieprzyjacielem. Nie jest sztuką kochać przyjaciół, ale kochać nieprzyjaciół, czyli swoich wrogów, to wymaga dużego wysiłku.”
Po maturze chłopiec przyszedł mi podziękować. Tamta rozmowa widocznie nie dawała mu spokoju, bo zapytał: „Czy pani uważa, że moja religia jest gorsza od pani religii?” – „Nie, tak nie uważam. Wierzę, że moja religia jest prawdziwa. Staram się przestrzegać jej zasad. Przestrzegaj i ty swojej. Poznaj ją dokładnie, a na pewno nie znajdziesz tam niczego, co usprawiedliwiałoby agresję.” Chłopiec mi podziękował, a odchodząc, dodał jeszcze: „Będę musiał więcej poczytać na temat religii katolickiej.”
Pełny tekst (pdf) Konserwatorium "Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój" - tutaj
|