Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
9 sierpnia 2013
Polska jednak się budzi!
Stanisław Zdziech
Kiedy w szoku narodowym po tragedii Smoleńskiej niektórzy byli przekonani, że Teraz Polska się obudziła, sceptycy wówczas wskazywali na narodową hipokryzję, przypominając euforie Polaków podążających za Papieżem Janem Pawłem II, a zarazem wybierając dwukrotnie na prezydenta byłego ministra komunistycznego rządu Aleksandra Kwaśniewskiego. Zaledwie po paru latach od śmierci naszego Papieża aż 10% polskich wyborców zagłosowało na satanistę Palikota.

Jednak dzisiaj po ponad trzech latach od zbrodni Smoleńskiej - nie katastrofie, lecz zbrodni ponad wszelką wątpliwość w obliczu przedstawionych dowodów i analiz naukowców z niemalże całego świata - dzisiaj wiec Polska jawi się inną. Szczególną nadzieją napawać może polska młodzież. Powstają liczne kluby, stowarzyszenia, rozmaite oddolne inicjatywy różnych grup społecznych, które są nastawione patriotycznie, mają prawdziwie obywatelski charakter i które nadają tempo zmianom.

Tak oto na naszych oczach, wbrew woli obecnych władz, doszło do upamiętnienia ludobójstwa Wołyńskiego, wydarta została niemal siłą koncesja na multipleksie cyfrowym dla Telewizji Trwam, obudzili się też na nowo niektórzy przedstawiciele polskiego Kościoła katolickiego. Przypomnieć tu należy homilie biskupa Dydycza wygłoszoną na Jasnej Górze 17 września ubiegłego roku, czy biskupa Zawistowskiego wygłoszoną do wiernych z okazji trzeciej rocznicy zbrodni Smoleńskiej. Zdecydowana postawa arcybiskupa Metropolii Warszawsko – Praskiej, Henryka Hozera wobec liberalno - lewackich zapędów Hanny Gronkiewicz Walc, jakże udane rekolekcje zorganizowane przez tegoż arcybiskupa na Stadionie Narodowym z udziałem charyzmatycznego księdza z Afryki, to kolejny dowód wspaniałej postawy polskich księży.

Szczególnie to ostatnie wydarzenie było absolutnym sukcesem i kolejnym policzkiem wymierzonym Tuskowi i jego maskotce ministrze sportu p. Mucha, której to organizacja koncertu Madonny na tym samym stadionie kosztowała polskiego podatnika sześć milionów złotych. Przykładem rodzących się nowych czasów dla Polski mogą być coraz odważniejsze wystąpienia, w obliczu kłamstw i manipulacji rządzących, mojego przyjaciela ze szkoły, arcybiskupa Metropolii Częstochowskiej Wacława Depo. Tak zdecydowanej postawy przedstawicieli Kościoła nie było od czasów słynnych homilii Błogosławionego kś. Jerzego Popiełuszki, prawie 30 lat temu.

Podkreślić też należy, iż w Polsce powstają liczne grupy rekonstrukcyjne, których celem jest między innymi krzewienie patriotyzmu i kultywowanie pamięci narodowej i których działania są całkowitym zaprzeczeniem oficjalnej polityki aktualnej rządzącej antypolskiej kliki. Powstają indywidualne inicjatywy, mające na celu przywrócenie pamięci polskim bohaterom przemilczanym przez oficjalne instytucje. Jednym z takich bohaterskich postaci w naszej najnowszej historii jest postać rotmistrza Witolda Pileckiego, o którego pamięć rozgrywa się właśnie walka na naszych oczach.

Witold Pilecki urodził się 13 maja 1901 r. w Ołońcu w Rosji, dokąd rodzina Pileckich została przesiedlona w ramach represji za udział w powstaniu styczniowym. Po powrocie do Wilna młody Witold wstąpił do nielegalnego polskiego harcerstwa. Od 1918 r. służył w Wojsku Polskim. Wziął udział w wojnie z bolszewikami, walczył w Bitwie Warszawskiej, za co dwukrotnie został odznaczony krzyżem Walecznych. Ponownie Ojczyzna upomniała się o Pileckiego we wrzesniu1939 r. Walczył w wojnie obronnej, a następnie przeszedł do konspiracji. Był współzałożycielem Tajnej Armii Polskiej, a potem żołnierzem Armii Krajowej. Jako jedyny wypadek w historii II wojny światowej – na ochotnika dostaje się do niemieckiego obozu koncentracyjnego w Auschwitz, gdzie zorganizował podziemny Związek Organizacji Wojskowej, którego członkowie zdobywali żywność, ubranie i lekarstwa, a także pomagali w przekazywaniu wiadomości rodziną więźniów. Sam Pilecki przekazywał na zewnątrz meldunki o sytuacji w obozie, w tym także o eksterminacji Żydów. Jego „Raport Pileckiego” przekazany przez Szwajcarię na Zachód były pierwszymi doniesieniami o Holokauście.

W 1943 r. uciekł z obozu. Piękną wojskową kartę zapisał w powstaniu warszawskim, w którym awansowano go na rotmistrza. Po wyzwoleniu z obozu jenieckiego trafił do II Korpusu Polskiego we Włoszech, a stamtąd na osobisty rozkaz gen. Władysława Andersa wrócił do Polski, by prowadzić działalność wywiadowczą. Zbierał tez informacje o żołnierzach wiezionych w obozach NKWD. Aresztowany przez UB, po ciężkim śledztwie połączonym z torturami, został skazany na karę śmierci. 25 maja 1948 r. zabito go metodą katyńską, strzałem w tył głowy w więzieniu mokotowskim w Warszawie, a ciało pochowano w nieznanym miejscu.

Pięć lat temu Michał Tyrpa rozpoczął swoją misję przypominania o rotmistrzu Witoldzie Pileckim. Nie spodziewał się, że będzie łatwo, ale opór i niechęć, z jakim postać rotmistrza spotkała się (i nadal spotyka) w naszym kraju, wzbudziła jego zdumienie. O swojej walce o przywróceniu Polakom i światu Witolda Pileckiego opowiada inicjator akcji „Przypomnijmy o Rotmistrzu”.


Michał Tyrpa (po lewej) z profesorem Michaelem Foot'em

Po raz pierwszy o Witoldzie Pileckim przeczytałem na początku lat 90. Stało się to zupełnie przypadkiem. Zdziwiło mnie wtedy, ze ktoś o takich zasługach jest kompletnie nieobecny w świadomości Polaków – tak o początkach swojego zainteresowania postacią rotmistrza opowiada Michał Tyrpa. W miarę kolejnych lektur i poznawania dokonań Pileckiego, rosło zainteresowanie, a nawet fascynacja tą postacią. Pojawiło się też głębokie przekonanie o konieczności spopularyzowania tego wyjątkowego człowieka w szerokich kręgach społeczeństwa.

Doszedłem do wniosku, że Pilecki jest wspaniałym reprezentantem swojego pokolenia – ludzi, którzy odbudowali, a potem obronili II rzeczpospolitą w 1920 r. Jego losy są podsumowaniem i jednocześnie apogeum losów tego pokolenia. W historii był tylko jeden człowiek, który na ochotnika znalazł się w niemieckim obozie koncentracyjnym i który, choć poznał tragiczne warunki, jakie tam panują, usilnie przeciwstawiał się temu, by go stamtąd wyciągnięto- właśnie Pilecki. Stworzył konspirację w Auschwitz, przesyłał do Warszawy meldunki, a w nich wyraźne żądanie, by niepróbowano go stamtąd ratować, bo ma tam – to trzeba podkreślić – zadanie do wykonania.

To przykład na to, że nie ma warunków, które uniemożliwiłyby człowiekowi naprawdę wolnemu i głęboko wierzącemu przetrwanie najgorszego – podkreśla Tyrpa. Potwierdza to dr. Adam Cyra, pracownik naukowy Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu, badacz postaci rotmistrza, autor jednej z pierwszych jego biografii:” Z własnych doświadczeń wiem, że Pilecki budzi ogromne zainteresowanie za granicą. Cóż, kiedy z polskiej strony brakuje działań popularyzujących tego człowieka. A przecież mógłby to być wspaniały argument przeciwko wysuwanym przeciw nam oskarżeniom o „polskie obozy koncentracyjne”.

Wszystko to sprawiło, że młody krakowianin Michał Tyrpa postanowił zrobić coś, aby Witold Pilecki na trwale zaistniał w świadomości współczesnych. W 2008 r.Tyrpa i jego fundacja Paradis Judaeorum rozpoczęła szeroką zakrojoną akcję społeczną pod nazwą „Przypomnijmy o Rotmistrzu” (po angielsku „Lets Reminisce About Witold Pilecki”). Akcja miała mieć apolityczny charakter, jej celem było przywrócenie współczesnym postaci i dokonań rotmistrza Pileckiego, a projekt miał mieć międzynarodowy zasięg. …”

Założyłem sobie, że po pierwsze należy upowszechniać tzw. Raport Witolda z 1945 r., który jest najważniejszym dokumentem opisującym pobyt rotmistrza w Auschwitz i jego ucieczkę stamtąd. Po wtóre, trzeba rozpocząć lobbing na rzecz superprodukcji filmowej odpowiadającej w sposób wierny prawdzie historycznej o losach ochotnika do Auschwitz. I po trzecie wreszcie, należy doprowadzić do ustanowienia rocznicy śmierci rotmistrza Dniem Bohaterów Walki z Totalitaryzmem” – opowiada pomysłodawca.

Już w 2007 r. Michał Tyrpa napisał list do znanego aktora i reżysera Mela Gibsona z propozycją, by ten przyjrzał się biografii Witolda Pileckiego. Losy Pileckiego ukazane w profesjonalnej superprodukcji, (bo na taką właśnie zasługują) przybliżyłoby jego postać milionom odbiorców na całym świecie. Gibson jednak do tej pory nie odpowiedział. Dla Hollywoodu dobry temat to zły Polak, a nie bohaterski.

Kolejnym jego krokiem było wysłanie do ówczesnego przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Hans-Gerta Potteringa listu z pytaniem o możliwość ustanowienia rocznicy śmierci rotmistrza europejskim Dniem Bohaterów Walki z Totalitaryzmem. Odpowiedz była dość przychylna i zawierała sugestie, by najpierw dla sprawy pozyskać polskich europosłów i polityków zaangażowanych w działalność instytucji unijnych. Tyrpa rozpoczął, więc mozolną i jak się okazało wcale niełatwą pracę lobbingową wśród polskich deputowanych. Pozytywna odpowiedz przyszła z biura europosłanki Prawa i Sprawiedliwości Hanny Foltyn-Kubickiej, która podjęła się pilotować temat. 1 września 2008 r. przedstawiła sprawę na sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego, co nadało jej formalny bieg.

„ Ciekawe jest to, że o wiele więcej zrozumienia znajdujemy za granicą, niż w naszym kraju. Do pomysłów fundacji bardzo pozytywnie odniósł się np. prezydent Czech Vaclav Klaus, który w marcu 2009 r., kiedy Czechy sprawowały prezydencję w UE, bardzo życzliwie odpowiedział na nasze pismo w sprawie uczczenia rotmistrza. Tymczasem takiego poparcia nie uzyskaliśmy jak dotąd od polskiego prezydenta”… - zauważa Michał Tyrpa. „Wielokrotnie był o to proszony prezydent Bronisław Komorowski, żadnej reakcji nie było także ze strony premiera Donalda Tuska. Tusk w sposób spektakularny nie chciał usłyszeć prośby skierowanej do niego 14 czerwca 2011 r. spod Ściany Straceń w byłym obozie Auschwitz przez Kazimierza Zająca (numer obozowy 261, więzień z pierwszego transportu), by nadchodząca polska prezydencja w UE została wykorzystana również do ustanowienia Europejskiego Dnia Bohaterów Walki z Totalitaryzmem.

List odczytany wtedy przez pana Kazimierza i podpisany przez wielu byłych więźniów został później wysłany do kancelarii premiera. Nigdy nie doczekaliśmy się odpowiedzi. Co więcej: poprosiliśmy o poparcie w tej sprawie prezydenta Komorowskiego i szefów wszystkich klubów parlamentarnych i wszyscy nam odmówili! Polska prezydencja, o szansach której tyle słyszeliśmy, została pod tym względem kompletnie zmarnowana” – mówi Tyrpa.

Zupełny brak zainteresowania ideą upamiętnienia Pileckiego wykazała też ogromna większość polskich eurodeputowanych. Chlubnym wyjątkiem okazał się poseł PiS Tomasz Poręba, który przejął inicjatywę po Hannie Fołtynie-Kubickiej (przestała być europosłanką) i wystosował do Komisji Europejskiej memorandum wzywające do powrotu do zgłoszonego niegdyś projektu, podkreślając jego społeczna genezę.

„Komisja europejska przyznaje, że pamięć o zbrodniach popełnionych przez totalitarne reżimy w Europie jest niezmiernie ważna i powinna być pielęgnowana oraz promowana, zwłaszcza wśród młodych ludzi. Dodaje też, że tego typu działania będą miały znacznie większą wartość, jeżeli będą realizowane na poziomie europejskim. Mam więc nadzieje, że Komisja w tym wypadku przejdzie od słów do czynów” – mówi Poręba.

Michał tyrpa i jego współpracownicy na nowo podjęli więc akcję lobbingu wśród polskich eurodeputowanych. W tej chwili spośród pięćdziesięciu polskich europosłów odpowiedzi udzieliło ośmioro. „Uważam, że wszyscy, którzy sprawują jakiekolwiek funkcje z mandatu publicznego, są w sposób szczególny dłużnikami bohaterów. I są winni Pileckiemu i jemu podobnym cześć” – podkreśla Tyrpa.

W sierpniu 2010 r. Michał Tyrpa wysłał do Rady waszyngtońskiego Muzeum Holokaustu pismo z sugestią umieszczenia w ekspozycjach amerykańskich muzeów i instytucji upamiętniających zagładę narodu żydowskiego (w tym samym muzeum Holokaustu) informacje o dokonaniach rotmistrza. Opisał w nim także swoje zdumienie faktem, że postać Pileckiego nie jest uwzględniona w żadnej z tych ekspozycji. A przecież Pilecki był autorem pierwszych raportów opisujących zagładę Żydów w Auschwitz! W świadomości milionów ludzi odwiedzających te placówki Pilecki nie istnieje, istnieją za to „polskie obozy koncentracyjne”…

Odpowiedz z Waszyngtonu nadeszła po półtora roku (!), co nota bene wymagało lobbingu amerykańskich przyjaciół fundacji. Kurator ekspozycji stałej dr Steven Luckert napisał w niej, że jakkolwiek placówka ta nie ma w zwyczaju dokonywania zmian w swojej ekspozycji na życzenie osób z zewnątrz, to w tym wypadku będzie musiała się nad tym poważnie zastanowić. Wymaga to jednak kwerendy w źródłach i analizy tematu. Prośba fundacji zostanie przekazana wszystkim historykom-pracownikom Muzeum. Normalna spychotechnika, widać tam Pilecki tez nie pasuje. Może dlatego, że jest Polakiem.

10 grudnia 2012 r. fundacja zwróciła się do Pełnomocnika Prezesa Rady Ministrów ds. Dialogu Międzynarodowego, a zarazem Przewodniczącego Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej Władysława Bartoszewskiego z prośbą o wsparcie starań o umieszczenie postaci i dokonań Pileckiego w rozsianych po świecie muzeach upamiętniających zagładę narodu żydowskiego. Władysław Bartoszewski ze względu na swoje dobre kontakty w środowiskach mógłby tutaj wiele zdziałać. W odpowiedzi podpisanej przez dyrektora biura Bartoszewskiego, Krzysztofa Miszczaka, można było natomiast przeczytać, że „Minister Władysław Bartoszewski z zasady nie wspiera otwartych akcji społecznych, na których przebieg i kierunek rozwoju nie ma wpływu”… A przecież wpływ mógłby mieć.

Z niechęcią polityków i mediów kontrastuje wsparcie, jakie akcja zyskuje wśród tzw. Zwykłych ludzi. Do działań popularyzujących rotmistrza włączyli się wolontariusze z całej Polski, osoby w różnym wieku, różnego wykształcenia i różnych zapatrywań światopoglądowych. Są wśród nich byli więźniowie Auschwitz, uczniowie, studenci, budowlańcy, prawnicy, dziennikarze, nauczyciele, wydawcy, lekarze… „ Przedstawicielem naszej fundacji w Warszawie jest oficer Straży granicznej. Na Dolnym Śląsku mamy panią psycholog, w Lublinie działa młody radca prawny. Akcja ma charakter międzynarodowy, wolontariusze są też więc w innych krajach. Mamy pełnomocnika w Szwecji, panią pełnomocnik na wschodniej Ukrainie i bardzo aktywną grupę sympatyków w Irlandii. Niektórzy z nich to Polacy lub osoby polskiego pochodzenia, ale inni – jak Edward Reid, Marco Patrycelli, Koji Kobayashi czy Michael R.D. Foot- nie mają polskich korzeni. To pokazuje uniwersalność wartości uosabianych przez rotmistrza.

Udostępnienie przez nas w Internecie pięć lat temu angielskiego przekładu „Raportu Witolda” przynosi efekty” – opowiada Michał Tyrpa.

Aby zostać wolontariuszem akcji, wystarczy przeczytać „raporty Witolda” w wersji polskiej lub angielskiej, polecić go przynajmniej jednej osobie spośród swoich znajomych i oczywiście identyfikować się z trzema wymienionymi wcześniej celami akcji. Każdy wolontariusz daje z siebie tyle, ile chce i ile może. Nie ma żadnych ram czasowych i ściśle określonych obowiązków. Wolontariusze sami wykazują inicjatywę i realizują pomysły.

W Australii a konkretnie w Melbourne mamy również takich wolontariuszy. Z inicjatywy Andrzeja Nowaka, do którego dołączył jego kolega Jacek Glinka, a później inni, sprowadzono kopie wszystkich dokumentów z IPN-u dotyczących działalności rotmistrza Pieleckiego. Dzięki ich fascynacji osobą rotmistrza powstała komisja, która prowadzi bardzo obiecujące rozmowy z dyrekcją Muzeum Holokaustu Żydów. Ustalono, że w lutym przyszłego roku odbędzie się oficjalne przekazanie „Raportów Witolda” i innych z tym związanych dokumentów, które staną się stałą częścią eksponatów wystawianych w tym Muzeum.

Tymczasem Andrzej Nowak wraz z Jackiem Glinką przygotowali wystawę o rotmistrzu Witoldzie Pieleckim, która zostanie pokazana w ramach obchodów święta Wojska Polskiego 18 sierpnia w Sanktuarium Maryjnym w Essendon, a w następną niedzielę w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Keysbourgh.

Stanisław Zdziech
przewodniczący Klubu Gazety Polskiej im. Prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego w Melbourne
były więzień polityczny

Wykorzystano materiały publikowane w krakowskim miesięczniku „Wiara, Patriotyzm i Sztuka”