Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
17 wrzesnia 2013
Gdzie jest pochowany kciuk Fredry?
Cały Wrocław czyta Fredrę

Tytus de Zoo i "Małpa w kąpieli". W tym roku przypada 220. rocznica urodzin Aleksandra hrabiego Fredry. Z tej okazji 7 września w całej Polsce czytane będą jego dzieła – fragmenty słynnych komedii „Zemsty”, „Ślubów panieńskich”, a także bajek, jak „Małpa w kąpieli” czy „Paweł i Gaweł”. Na razie żadna z instytucji – bibliotek i szkół, które przyłączają się do akcji, nie odważyła się sięgnąć po frywolną twórczość pisarza. Nic dziwnego, bo rubaszne erotyki jego autorstwa nawet dziś budzą zgorszenie, a humor napoleońskiego oficera niejedną nauczycielkę języka polskiego przyprawi o rumieniec. Mimo to nauczyciele nie zrezygnują z propagowania twórczości hrabiego. Od 4 do 6 września w wielu wrocławskich szkołach będą czytane utwory Fredry.

– Proponujemy czytanie bajek, fragmentów komedii dla uczniów na przerwach, na lekcjach. Można zorganizować maraton czytania. Prosimy także o przyniesienie do skrzynek bookcrossingowych dzieł Aleksandra Fredry – mówi Małgorzata Olewińska-Syta, koordynatorka projektu „Cały Wrocław czyta”. "Nie bój się Zemsty" W sobotę, 7 września, w samo południe do akcji czytania Fredry przyłączy się Tytus de Zoo i przy pomniku pisarza w Rynku odczyta wspólnie z przechodniami „Małpę w kąpieli”. Natomiast z balkonu Muzeum Pana Tadeusza aktorzy oraz znani i lubiani wrocławianie będą czytali fragmenty utworów komediopisarza. Będzie też okazja, by zobaczyć rękopis jednego z jego dzieł i pierwodruk, który udostępni zwiedzającym Zakład Narodowy im. Ossolińskich.

– Nie będzie to niestety „Zemsta”, bo rękopis jest w konserwacji – mówi Katarzyna Młyńczak-Sachs z Ossolineum. Miłośnicy „Zemsty” mogą jednak powetować sobie tę stratę, wybierając się na wystawę plenerową „Nie bój się Zemsty” – od ogrodu barokowego między Ossolineum a kościołem św. Macieja. Wystawa przygotowana po polsku i po angielsku przedstawia nie tylko biografię komediopisarza, ale też jego związki z Ossolineum i Wrocławiem, dzieje archiwum rodziny Fredrów, „Zemstę” w teatrze i filmie, a także przegląd wydawnictw polskich i zagranicznych związanych z tym utworem. Autorami wystawy są dr Grzegorz Polak, który przygotował ekspozycję wraz z Teresą Sokół oraz dr Lilianą Nawrot. Współautorem tekstów oraz konsultantem merytorycznym jest znakomity wrocławski fredrolog – prof. dr hab. Marian Ursel.

Młody Aleksander Fredro po raz pierwszy przybył na Dolny Śląsk w 1813 roku z armią Napoleona Bonaparte, jako dwudziestoletni kapitan sztabowy wojsk Księstwa Warszawskiego. Zmęczony wojaczką, rozczarowany Napoleonem przemierzał konno z rozkazami Dolny Śląsk. Miał dość życia w siodle, złośliwych oficerów liniowych i okropnej pogody. Poprawiał sobie i kolegom nastrój frywolnymi rymami. Prof. Zakrzewski przywołuje nawet fragment „Pamiętników wojennych” Józefa Grabowskiego, który pisał o Fredrze: „On był pociechą w naszych smutkach i przygodach, humor miał zawsze równy, choć głodno i chłodno”.

Kolejna, po latach, wyprawa do Wrocławia znów nie należała do przyjemnych. Fredro odkrył, że w mieście wystawiany jest plagiat jego „Ślubów panieńskich”. Miał prawo się zdenerwować, bo „Ona pisze do siebie” Karla von Holteia była kasową sztuką, zbierającą świetne recenzje.

Hrabia i Napoleon
Jednak to inny znakomity znawca życia i dzieła Fredry - prof. Bogdan Zakrzewski wytropił i opisał związki hrabiego z Dolnym Śląskiem. Fredrę we Wrocławiu powinno się czytać obowiązkowo, nie tylko w sobotę 7 września, z okazji Narodowego Czytania. Wrocław to bowiem najbardziej fredrowskie miasto w Polsce.

W Ossolineum przechowywane są rękopisy słynnego komediopisarza, w Rynku stoi jego lwowski pomnik, a w kościele św. Maurycego spoczywa jego kciuk. Do kompletu brakuje jedynie ulicy jego imienia.

Podróż rękopisów i pomnika
Fredro nigdy więcej osobiście do Wrocławia nie przyjechał, ale to właśnie z tym miastem połączyły go powojenne wydarzenia. W roku 1946 trafiła tu część zbiorów Ossolineum, oddana Polsce przez Związek Radziecki, a wśród nich rękopisy 22 dramatów hrabiego, wiersze, listy, pamiętnik „Trzy po trzy”. Oryginalne dokumenty przekazywali Ossolineum od 1928 roku potomkowie Fredry. Skarbem kolekcji jest „Zemsta”, w której nie występuje jeszcze ani Cześnik ani Podstolina, opatrzony słownikiem wyrazów staropolskich ułożonym przez pisarza! W Ossolineum znalazła się też obsceniczna „Piczomira królowa Brandzlomanii”.

Niebawem do Polski przyjechał też ze Lwowa pomnik hrabiego. Spiżowy posąg z siedzącym w fotelu komediopisarzem w czamarze, z rulonem papieru i gęsim piórem, jest autorstwa rzeźbiarza Leopolda Marconiego. Dziś pomnik stoi na południowej pierzei wrocławskiego Rynku, ale mało brakowało, by nie trafił do Wrocławia. Najpierw Fredrę wywieziono do Wilanowa, gdzie w krzakach czekał na miejsce docelowe. W końcu partyjni liderzy zdecydowali, że wyślą hrabiego na tzw. Ziemie Odzyskane. W trakcie przenosin pisarz stracił swój hrabiowski tytuł – z cokołu zniknęły litery hr. Po protestach postanowiono je jednak uzupełnić. Dziś wpisał się na stałe w krajobraz wrocławskiego Rynku – pod jego okiem umawiają się zakochani, dla niego tańczą poloneza maturzyści. Fredro patronuje różnym staraniom – w pomarańczowym szaliku wspierał Pomarańczową Rewolucję na Ukrainie, w muszce z motylem kibicował Wrocławiowi w walce o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury, w krawacie witał Chorwację w Unii Europejskiej. Ma też restaurację swojego imienia, miał autobus, a nawet bułkę.

W eleganckiej rękawiczce
Mało kto jednak wie, że hrabia jest też fizycznie obecny w mieście. W kościele św. Maurycego wmurowano bowiem puzderko z jego kciukiem. Ów fragment szkieletu przywiózł w 1970 roku do Wrocławia wspomniany już fredrolog – prof. Zakrzewski. Opisał to wydarzenie bardzo dokładnie w „Śląskich przygodach Aleksandra Fredry”. Jako turysta wybrał się do Rudek pod Lwowem, by odwiedzić kościół, w którym spoczywa Fredro. Oprowadzał go po nim ukraiński przewodnik, który postanowił wręczyć profesorowi pamiątkę – palec hrabiego. Kciuk prawej ręki, w eleganckiej skórzanej rękawiczce profesor schował do kieszeni. Przewiózł go przez granicę, udając, że to pamiątka po jego babci, pochowanej we Lwowie. Kciuk przez wiele lat był w posiadaniu profesora, który najzwyczajniej w świecie nie wiedział co z nim zrobić. W końcu proboszcz kościoła św. Maurycego przy ul. Traugutta zgodził się, by palec wmurować w ścianę świątyni. Puzderko z kciukiem znajduje się pod marmurową tablicą z napisem „Pamięci Aleksandra Fredry”.

Czytajcie i słuchajcie
Hrabia zadomowił się we Wrocławiu na dobre, ale nie ma w mieście swojej ulicy. Przez krótką chwilę, w latach 50. ubiegłego wieku, fragment ulicy Świdnickiej nosił jego imię. Kto ma ochotę pospacerować ul. Fredry, musi pofatygować się do Obornik Śląskich. Może warto, przy okazji 220-lecia urodzin pisarza dać mu pod opiekę, którąś z wrocławskich ulic lub placów? Na razie jednak przeczytajmy wspólnie w sobotę, 7 września, jego nieśmiertelne bajki i fragmenty komedii, na których wychowały się całe pokolenia czytelników.

Agnieszka Kołodyńska

Tytus de Zoo i "Małpa w kąpieli" W tym roku przypada 220. rocznica urodzin Aleksandra hrabiego Fredry. Z tej okazji 7 września w całej Polsce czytane będą jego dzieła – fragmenty słynnych komedii „Zemsty”, „Ślubów panieńskich”, a także bajek, jak „Małpa w kąpieli” czy „Paweł i Gaweł”. Na razie żadna z instytucji – bibliotek i szkół, które przyłączają się do akcji, nie odważyła się sięgnąć po frywolną twórczość pisarza. Nic dziwnego, bo rubaszne erotyki jego autorstwa nawet dziś budzą zgorszenie, a humor napoleońskiego oficera niejedną nauczycielkę języka polskiego przyprawi o rumieniec. Mimo to nauczyciele nie zrezygnują z propagowania twórczości hrabiego. Od 4 do 6 września w wielu wrocławskich szkołach będą czytane utwory Fredry. – Proponujemy czytanie bajek, fragmentów komedii dla uczniów na przerwach, na lekcjach. Można zorganizować maraton czytania. Prosimy także o przyniesienie do skrzynek bookcrossingowych dzieł Aleksandra Fredry – mówi Małgorzata Olewińska-Syta, koordynatorka projektu „Cały Wrocław czyta”. "Nie bój się Zemsty" W sobotę, 7 września, w samo południe do akcji czytania Fredry przyłączy się Tytus de Zoo i przy pomniku pisarza w Rynku odczyta wspólnie z przechodniami „Małpę w kąpieli”. Natomiast z balkonu Muzeum Pana Tadeusza aktorzy oraz znani i lubiani wrocławianie będą czytali fragmenty utworów komediopisarza. Będzie też okazja, by zobaczyć rękopis jednego z jego dzieł i pierwodruk, który udostępni zwiedzającym Zakład Narodowy im. Ossolińskich. – Nie będzie to niestety „Zemsta”, bo rękopis jest w konserwacji – mówi Katarzyna Młyńczak-Sachs z Ossolineum. Miłośnicy „Zemsty” mogą jednak powetować sobie tę stratę, wybierając się na wystawę plenerową „Nie bój się Zemsty” – od ogrodu barokowego między Ossolineum a kościołem św. Macieja. Wystawa przygotowana po polsku i po angielsku przedstawia nie tylko biografię komediopisarza, ale też jego związki z Ossolineum i Wrocławiem, dzieje archiwum rodziny Fredrów, „Zemstę” w teatrze i filmie, a także przegląd wydawnictw polskich i zagranicznych związanych z tym utworem. Autorami wystawy są dr Grzegorz Polak, który przygotował ekspozycję wraz z Teresą Sokół oraz dr Lilianą Nawrot. Współautorem tekstów oraz konsultantem merytorycznym jest znakomity wrocławski fredrolog – prof. dr hab. Marian Ursel. Młody Aleksander Fredro po raz pierwszy przybył na Dolny Śląsk w 1813 roku z armią Napoleona Bonaparte, jako dwudziestoletni kapitan sztabowy wojsk Księstwa Warszawskiego. Zmęczony wojaczką, rozczarowany Napoleonem przemierzał konno z rozkazami Dolny Śląsk. Miał dość życia w siodle, złośliwych oficerów liniowych i okropnej pogody. Poprawiał sobie i kolegom nastrój frywolnymi rymami. Prof. Zakrzewski przywołuje nawet fragment „Pamiętników wojennych” Józefa Grabowskiego, który pisał o Fredrze: „On był pociechą w naszych smutkach i przygodach, humor miał zawsze równy, choć głodno i chłodno”. Kolejna, po latach, wyprawa do Wrocławia znów nie należała do przyjemnych. Fredro odkrył, że w mieście wystawiany jest plagiat jego „Ślubów panieńskich”. Miał prawo się zdenerwować, bo „Ona pisze do siebie” Karla von Holteia była kasową sztuką, zbierającą świetne recenzje. Hrabia i Napoleon Jednak to inny znakomity znawca życia i dzieła Fredry - prof. Bogdan Zakrzewski wytropił i opisał związki hrabiego z Dolnym Śląskiem. Fredrę we Wrocławiu powinno się czytać obowiązkowo, nie tylko w sobotę 7 września, z okazji Narodowego Czytania. Wrocław to bowiem najbardziej fredrowskie miasto w Polsce.

W Ossolineum przechowywane są rękopisy słynnego komediopisarza, w Rynku stoi jego lwowski pomnik, a w kościele św. Maurycego spoczywa jego kciuk. Do kompletu brakuje jedynie ulicy jego imienia.

Podróż rękopisów i pomnika Fredro nigdy więcej osobiście do Wrocławia nie przyjechał, ale to właśnie z tym miastem połączyły go powojenne wydarzenia. W roku 1946 trafiła tu część zbiorów Ossolineum, oddana Polsce przez Związek Radziecki, a wśród nich rękopisy 22 dramatów hrabiego, wiersze, listy, pamiętnik „Trzy po trzy”. Oryginalne dokumenty przekazywali Ossolineum od 1928 roku potomkowie Fredry. Skarbem kolekcji jest „Zemsta”, w której nie występuje jeszcze ani Cześnik ani Podstolina, opatrzony słownikiem wyrazów staropolskich ułożonym przez pisarza! W Ossolineum znalazła się też obsceniczna „Piczomira królowa Brandzlomanii”. Niebawem do Polski przyjechał też ze Lwowa pomnik hrabiego. Spiżowy posąg z siedzącym w fotelu komediopisarzem w czamarze, z rulonem papieru i gęsim piórem, jest autorstwa rzeźbiarza Leopolda Marconiego. Dziś pomnik stoi na południowej pierzei wrocławskiego Rynku, ale mało brakowało, by nie trafił do Wrocławia. Najpierw Fredrę wywieziono do Wilanowa, gdzie w krzakach czekał na miejsce docelowe. W końcu partyjni liderzy zdecydowali, że wyślą hrabiego na tzw. Ziemie Odzyskane. W trakcie przenosin pisarz stracił swój hrabiowski tytuł – z cokołu zniknęły litery hr. Po protestach postanowiono je jednak uzupełnić. Dziś wpisał się na stałe w krajobraz wrocławskiego Rynku – pod jego okiem umawiają się zakochani, dla niego tańczą poloneza maturzyści. Fredro patronuje różnym staraniom – w pomarańczowym szaliku wspierał Pomarańczową Rewolucję na Ukrainie, w muszce z motylem kibicował Wrocławiowi w walce o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury, w krawacie witał Chorwację w Unii Europejskiej. Ma też restaurację swojego imienia, miał autobus, a nawet bułkę. W eleganckiej rękawiczce Mało kto jednak wie, że hrabia jest też fizycznie obecny w mieście. W kościele św. Maurycego wmurowano bowiem puzderko z jego kciukiem. Ów fragment szkieletu przywiózł w 1970 roku do Wrocławia wspomniany już fredrolog – prof. Zakrzewski. Opisał to wydarzenie bardzo dokładnie w „Śląskich przygodach Aleksandra Fredry”. Jako turysta wybrał się do Rudek pod Lwowem, by odwiedzić kościół, w którym spoczywa Fredro. Oprowadzał go po nim ukraiński przewodnik, który postanowił wręczyć profesorowi pamiątkę – palec hrabiego. Kciuk prawej ręki, w eleganckiej skórzanej rękawiczce profesor schował do kieszeni. Przewiózł go przez granicę, udając, że to pamiątka po jego babci, pochowanej we Lwowie. Kciuk przez wiele lat był w posiadaniu profesora, który najzwyczajniej w świecie nie wiedział co z nim zrobić. W końcu proboszcz kościoła św. Maurycego przy ul. Traugutta zgodził się, by palec wmurować w ścianę świątyni. Puzderko z kciukiem znajduje się pod marmurową tablicą z napisem „Pamięci Aleksandra Fredry”. Czytajcie i słuchajcie Hrabia zadomowił się we Wrocławiu na dobre, ale nie ma w mieście swojej ulicy. Przez krótką chwilę, w latach 50. ubiegłego wieku, fragment ulicy Świdnickiej nosił jego imię. Kto ma ochotę pospacerować ul. Fredry, musi pofatygować się do Obornik Śląskich. Może warto, przy okazji 220-lecia urodzin pisarza dać mu pod opiekę, którąś z wrocławskich ulic lub placów? Na razie jednak przeczytajmy wspólnie w sobotę, 7 września, jego nieśmiertelne bajki i fragmenty komedii, na których wychowały się całe pokolenia czytelników.

Agnieszka Kołodyńska

żródło - wroclaw.pl

Artykuł przedrukowany w Pulsie Polonii na prośbę Joanny Kucyper