Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
25 listopada 2013
„Koniec i początek” zespolu „Miniatura" (updated)
Andrzej Sowa. Foto Zbigniew Ślifierz

W sobotę, 23 listopada teatr „Miniatura” z Melbourne przedstawił premierę widowiska „Koniec i początek”, które w założeniach miało być przedstawieniem biograficznym wybitnej polskiej poetki, Wisławy Szymborskiej. Było to druga premiera teatru „Miniatura” na przestrzeni kilku lat. O ile pierwsza, sztuka Jerzego Szaniawskiego „Matka”, była zupełnie przyzwoitą realizacją, o tyle „Koniec i początek” miał sporo minusów. Spektakl należałoby ocenić na podstawie scenariusza, wykonania aktorskiego i reżyserii. Scenariusz, choć ciekawy, jest zbyt kontrowersyjny i w wielu miejscach mija się z prawdą.

Jak powszechnie wiadomo Szymborskiej przyszło żyć i tworzyć w niezbyt ciekawych czasach bezwzględnego socjalizmu. To były czasy politycznego terroru, kiedy w komunistycznych katowniach ginęli najbardziej wartościowi przedstawiciele naszego narodu. Ludobójstwo katyńskie, uwięzienie kardynała Wyszyńskiego czy wydarzenia poznańskie były powszechnie znane i komentowane. Nie można więc beztrosko ze sceny wypowiadać opinię, że w latach 50-tych Polscy „nie rozumieli co się wokół nich dzieje, ciesząc się wolnością”.

Nie wiem, jakie były założenia autora, ale widowisko sprawia wrażenie, że scenarzysta próbuje bagatelizować bądź co bądź przestępczą działalność komunistów. Jednym z nich był Adam Włodek, którego aktorzy wspominają jako „genialnego poetę” i „naiwnego idealistę”. Nie, Adam Włodek wybitnym poetą nie był – był gorliwym towarzyszem: oddanym i czujnym. Informował egzekutywę o nieprzykładnych zachowaniach kolegów-literatów.






8 stycznia 1953 r., dwa dni po tym, jak został wybrany na II sekretarza POP PZPR przy krakowskim oddziale ZLP, złożył w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego donos na Macieja Słomczyńskiego. Zaczynał się od słów: "Oświadczenie, które niniejszym składam, wynika z poczucia czujności partyjnej i obywatelskiej. Podane fakty powiązane są przypuszczeniami - a nie twierdzeniami. Nie jest to oskarżenie, lecz zwrócenie Waszej uwagi". Doprawdy „genialna” to twórczość. Kpiną z historycznych faktów było również stwierdzenie, że „połowa Europy opłakiwała śmierć Stalina”.

Co zaś do samej grupy aktorów myślę, że należą się im brawa za zaangażowanie i ogromną włożoną pracę. Pod względem aktorskim można mówić o zróżnicowaniu poziomów. Niektóre postacie były przerysowane, mało autentyczne. Recytacje wierszy młodej Szymborskiej były infantylne, rodem z patetycznych, szkolnych akademii. Ktokolwiek spotkał na swojej drodze prawdziwą Szymborską, musi mi przyznać, że oryginał odbiega znacznie od obrazu namalowanego przez zespół. Sporo ożywienia wniosła do sztuki natomiast postać młodego Włodka. Była dość wyraźna i realna. Nie da się również ukryć, że pozostałym aktorom udało się stworzyć kilka dobrych scen i żywych dialogów.

Kto zresztą był na przedstawieniu „Koniec i początek” zauważył, że zdecydowanej większości, licznie zgromadzonej publiczności, widowisko się podobało i aktorzy zostali nagrodzeni rzęsistymi brawami. Myślę, że było to głownie zasługą ciekawych pomysłów reżysera i kierownika technicznego. Gra aktorska była przeplatana atrakcyjnymi krakowskimi przeźroczami, efektami muzycznymi i czarującą grą młodej wiolonczelistki. Podsumowując można by napisać, że wszystkie te elementy rokują nadzieję, że kolejne przedstawienia będą jeszcze lepsze. Tego zespołowi „Miniatury” naprawdę serdecznie życzę.

Andrzej Sowa
Richmond, VIC
andrzejsowa@yahoo.com.au




[p:]