Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
26 listopada 2013
Wywiad z prof. Cenckiewiczem
Witold Łukasiak

W pierwszych tygodniach grudnia przebywać będą w Australii: Sławomir Cenckiewicz, wybitny historyk młodego pokolenia, nieustraszenie odsłaniający zakłamaną historię najnowszych dziejów Polski oraz Krzysztof Wyszkowski znany działacz patriotycznej opozycji i legenda prawdziwej „Solidarności”. Spotkania z Polonią (podczas, których będzie można nabyć książki i uzyskać dedykacje) przewidziane są: w Perth – 6 grudnia, w Sydney – 8 grudnia, w Melbourne – 14 grudnia.Niniejszym publikujemy wywiad z prof. dr hab. Sławomirem Cenckiewiczem, udzielony specjalnie dla Polonii Australijskiej.

Witold Łukasiak: Przyjeżdżacie Panowie, Pan i Krzysztof Wyszkowski z wizytą do Australii z inicjatywy Krystyny Ruchniewicz-Misiak i na zaproszenie Związku Polskich Więźniów Politycznych w Australii.

Sławomir Cenckiewicz: Jestem wdzięczny za zaproszenie do Australii, szczególnie Krysi Ruchniewicz-Misiak, która od kilku długich lat walczyła bym przyjechał. Jako że mam poważne problemy ze znalezieniem czasu (pracoholizm) ociągałem się z tą decyzją bodaj 3-4 lata. Tak więc przepraszam tych wszystkich, którzy tak długo na mnie czekali na ziemi australijskiej. W końcu jestem!

WŁ: Jest Pan uznanym historykiem. W pracy naukowej specjalizuje się Pan w dziejach polskiej emigracji politycznej, opozycji antykomunistycznej i aparatu bezpieczeństwa w PRL. Jak to się stało, że komuna w Polsce nie została rozliczona i praktycznie do dziś u władzy jest postkomuna?

SC: To problem modelu transformacyjnego, jaki zastosowano w Polsce pod koniec lat 80. Nieprzypadkowo Wojciech Jaruzelski już w 1985 r. w rozmowie z Michaiłem Gorbaczowem użył w kontekście Polski pojęcia „laboratorium pierestrojki”. A skoro było tak, że komuniści inicjowali transformację ustrojową – przejście z komunizmu do postkomunizmu, przy jednoczesnym przejęciu państwowej bazy materiałowej (uwłaszczenie nomenklatury) i wyhodowaniu przewidywalnego partnera w postaci tzw. konstruktywnej opozycji, to nie było mowy o innym kształcie III RP. System III RP opiera się na kontynuacji PRL, braku rozliczenia kogokolwiek, a wreszcie na dysfunkcjonalności państwa, które musi pozostać „miękkie” by można było utrzymać stan braku suwerenności, nijakości, bylejakości i korupcji.

Prof. dr hab. Sławomir Cenckiewicz jest historykiem obecnie najczęściej odznaczanym. Wyróżniany był w konkursie „Nagroda Literacka im. Józefa Mackiewicza” oraz dwukrotnie był laureatem nagrody „Książka Historyczna Roku”. W październiku br. otrzymał nagrodę im. Jacka Maziarskiego. W listopadzie br. biografia polityczna Lecha Kaczyńskiego, której jest współautorem, zwyciężyła w plebiscycie czytelników w konkursie „Książka Historyczna Roku” im. Oskara Haleckiego w kategorii „Najlepsza książka naukowa poświęcona dziejom Polski i Polaków w XX wieku”.

WŁ: Był Pan szefem Komisji Likwidacyjnej Wojskowych Służb Informacyjnych. Czy ta współpraca ma wpływ na Pana karierę historyka? I czy te służby zostały zlikwidowane?

SC: Tak, oczywiście. To moje najważniejsze doświadczenie zawodowe. Jako badacz tajnych służb mogłem zajrzeć za kotarę i zobaczyć jak wygląda świat zakulisowych gier mający wpływ na politykę polską. Całość tych doświadczeń jest wprost bezcenna, również dla moich dalszych badań. Pomijam rzecz jasna państwowy cel, jakim była likwidacja WSI, jako jednego z ostatnich szańców wpływów Moskwy nad Wisłą.

WŁ: Wyjątkowo odważnie demaskuje Pan przestępczą komunę i obecnie rządzącą Polakami postkomunę. Ich media Pana zagłuszają i bezwzględnie starają się niszczyć. Czy nie grożą Panu także, procesy sądowe?

SC: Nigdy nikt nie wytoczył jakiegokolwiek procesu za to co napisałem. Prawdę trudno podważyć. Byłem i jestem natomiast nieustannie ciągany po prokuratorach jako świadek, ale jest to związane z likwidacją WSI i zemstą obozu Tuska na tych wszystkich, którzy pracowali nad poskromieniem tego „długiego ramienia Moskwy”.

WŁ: W październiku br. ukazała sie Pana książka „Lech Wałęsa, człowiek z teczki”. Nie jest to książka o współpracy Lecha Wałęsy z SB, ale o konsekwencjach tej współpracy?




SC: Tak! Moja książka - w aspekcie związków Wałęsy z tajnymi służbami - jest w istocie analizą jego postępowania po formalnym wyrejestrowaniu z sieci agenturalnej w 1976 r. Okazuje się, że relacje te były nawiązywane i odbudowywane, choć nigdy nie przybrały już wcześniejszej formy agent-oficer, ale były raczej sojuszem Wałęsy z bezpieką skierowanym przeciwko zadeklarowanym wrogom systemu wewnątrz „Solidarności”. To bardzo smutny motyw mojej książki, gdyż pokazuje rolę przywódcy „Solidarności” w jej rozmontowaniu jako ruchu narodowo-wyzwoleńczego.

WŁ: Rozprawia się Pan ostatecznie z mitem Wałęsy. Wyjaśnia Pan jak to się stało, że był marionetką w rękach komuny, a także jak dalece wspierał i dalej pomaga w umacnianiu postkomuny w Polsce. Udowadnia Pan rolę Wałęsy jako zdrajcy Solidarności. Jest to jednocześnie książka w obronie prawdziwej Solidarności?

SC: Oczywiście. Nie można pozwolić, by jeden człowiek, fałszywy symbol, przesłonił cały ruch „Solidarności”. Inspiruje mnie pamięć o tych, których wcześniej zdradzono i wymazano z kart naszych dziejów - bohaterów Grudnia ’70 takich jak Kazimierz Szołoch, Jan Jasiński czy Henryk Lenarciak, robotników Stoczni Gdańskiej, ofiarnych działaczy Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża jak małżeństwo Gwiazdów, Andrzej Bulc, Alina Pienkowska czy Anna Walentynowicz i wreszcie dziesięciu milionów uczestników ruchu „Solidarności”. Znając prawdę nie mogę zatrzymać jej wyłącznie dla siebie, tym bardziej, że nikt o tych, których wymieniłem już się nie upomina. Gdybym tego zaniechał byłbym jak „oni”, ci, którzy nieustannie fałszują nasze dzieje formatując nam historyczną świadomość i pamięć. Mijałbym gdańskie Trzy Krzyże dedykowane zamordowanym w Grudniu ’70 i grób Anny Walentynowicz na gdańskim Srebrzysku wypierając znaczenie ich ofiary i ogromu poświęcenia. A w dniu sądu stanąłbym przed Panem z pustymi rękoma marnując swoje talenty. „Miłości bym nie miał, byłbym niczym” jak pisał pięknie św. Paweł w „Hymnie do Miłości”.

WŁ: Pana książkę można nabyć w internecie. Czy będzie ona dostępna podczas spotkań z Polonią australijską?

SC: Tak, wiem, że mój wydawca – Zysk i S-ka wysłał książkę do Australii.

WŁ: Media postkomunistyczne ostatnio robią wiele hałasu w związku z filmem A. Wajdy o Wałęsie, który według reżysera i „bohatera” filmu, obalił komunę sam jeden, bez udziału dziesięciu milionów członków Solidarności. Ten zafałszoway film, popierany przez obecne rządy PO będzie robił swoje. Na przykład ma być wprowadzany do szkół. Pana książka ujawnia prawdziwe fakty oparte na dokumentach. Czy też znajdzie się w szkołach?

SC: Niestety na film chodzi głównie spędzana do kin młodzież i dzieci. To film szkodliwy i niebezpieczny ze względu na strukturalny fałsz i kłamstwo, które niesie jego fabuła. To gwałt na prawdzie o wysiłku Polaków walczących z komunizmem, obraza dla takich postaci jak Anna Walentynowicz, Andrzej Gwiazda czy Krzysztof Wyszkowski, to wreszcie próba wymazania ze świadomości historycznej roli wiary katolickiej i Kościoła w walce o wolność i suwerenność narodową. Całe szczęście, że od strony artystycznej i filmowej jest dramatycznie słaby i zapewne przez to nie zrobi furory. Zresztą - poza przymusowym spędzaniem do kin dzieci i młodzieży - sale kinowe na normalnych pokazach świecą pustkami.

WŁ: Zajmuje się Pan agenturą komunistyczną w kraju, ale też wśród Polonii. Założone na polecenie władz komunistycznych w 1955 w Warszawie, Towarzystwo „Polonia”, prowadziło wiele różnorodnych akcji, i w kraju i za granicą, pod hasłem pomocy wychodźcom polskim w zachowaniu tożsamości narodowej. Była to przykrywka dla wypełnienia zadania postawionego przez władze partyjne tzn. dywersji wśród polskiej emigracji. W 1988 z okazji 200-lecia Australii, Towarzystwo „Polonia” podarowało pomnik P.E.Strzeleckiego, najbardziej zasłużonego Polaka dla Australii, jako prezent ludu pracującego Polski dla narodu australijskiego. „Komunistyczny” pomnik Strzeleckiego miał podzielić Polonię australijską. Wtedy to się nie udało, nie licząc kilkunastu osób, które poszły na współpracę. Zresztą historia im chyba wybaczy, gdyż, co prawda socrealistyczny, (autor także wykazał ignorancję co do realiów australijskich), ale za to olbrzymi pomnik góruje nad okolicą u podnóża Góry Kościuszki. Komunie nie udało się nas podzielić, natomiast postkomunie poszło to nadzwyczaj łatwo. Na przykład, podczas wyborów w Polsce głosujemy (żenujaca jest frekwencja) z listy warszawskiej i wstyd przyznać, że około połowa głosów jest na PiS i połowa na PO. Czy orientuje się Pan ,jak się przedstawia obecna działalność agenturalna postkomuny w środowiskach polonijnych?


SC: Polemizowałbym z tezą, że komunie nie dało się podzielić środowisk polonijnych. Zajmowałem się sytuacją w USA i muszę przyznać, że w drugiej połowie lat 70. większość życia polonijnego komuniści zaczęli kontrolować. To jeden z najbardziej spektakularnych sukcesów komunistów i ich tajnych służb. Zmienia się to w latach 80., kiedy po wprowadzeniu stanu wojennego załamała się dotychczasowa polityka „budowania mostów pomiędzy Polonią i krajem”. Podobne akcenty miały miejsce w Australii, o czym pisał przed laty Jan Lencznarowicz.

WŁ: Polska jest systematycznie rozgrabiana i zniewalana. Czy jest szansa, żeby Polską rządzili Polacy i byli w stanie kraj odbudować? Jeśli nawet PiS wygra najbliższe wybory, w co można wątpić sądząc po frekwencji warszawiaków w październikowym referendum, czy nie jest za późno na naprawę?

SC: Tego nie wiem. Jestem historykiem, więc znam się lepiej na przeszłości niż przyszłości. Ale bez indywidualnej pracy nad sobą, bez pracy idącej w stronę rekonstrukcji polskości w naszych rodzinach i domach, Polski nie odzyskamy. Tak więc sporo pracy nad nami, byśmy mogli w końcu zbudować patriotyczną kontrelitę i powiedzieć: oto wygraliśmy.


WŁ: W październiku, w siedzibie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w Warszawie, otrzymał Pan prestiżową nagrodę im. Jacka Maziarskiego, przyznawaną za wybitne osiągnięcia w dziedzinie publicystyczno-eseistycznej. Przewodniczący jury prof. Jan Żaryn tak uzasadnił decyzję: „Nagrodę za rok 2012 przyznaliśmy panu prof. Sławomirowi Cenckiewiczowi – jednemu z najwybitniejszych polskich historyków dziejów najnowszych za niezłomną postawę badacza-rycerza broniącego prawa czytelników do poznania prawdy o przeszłości narodu polskiego i jego rzeczywistych bohaterach, za odwagę w podejmowaniu tematów trudnych, za godne przyjmowanie szykan i represji, które nigdy nie powinny spadać na człowieka prawego.” Składamy gratulacje w imieniu Czytelników Pulsu Polonii.

SC: Dziękuje za te miłe słowa i gratulacje. Cóż powiedzieć… Jestem jedynie skromnym współpracownikiem Prawdy, no i cieszę się, że ktoś to dostrzegł. Zapraszam wszystkich Polaków w Australii na rozmowy o Polsce!

Wywiad przeprowadził
Witold Łukasiak

lukasiak_witold@yahoo.com


Sławomir Ryszard Cenckiewicz urodził się 20 lipca 1971 w Gdyni. Zajmuje się polską emigracją polityczną, Polonią i historią opozycji antykomunistycznej w PRL. Jest absolwentem Uniwersytetu Gdańskiego - w 1997 obronił pracę magisterską w Instytucie Historii. W latach 2003-2005 był adiunktem w Instytucie Historii Uniwersytetu Gdańskiego. Doktorat w 2003, habilitacja w 2011.

W okresie 2001-2006 był pracownikiem Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku (na stanowisku starszego specjalisty). Od lipca do listopada 2006 r. pracował w Biurze Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie (na stanowisku kierownika sekcji Edycji Źródeł i Informacji Naukowej). W lutym 2007 objął stanowisko Naczelnika w Oddziałowym Biurze Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku, które pełnił do września 2008. Dwukrotny stypendysta Polonia Aid Foundation Trust w Londynie (2000 i 2004). W 2000 otrzymał grant Fundacji Kościuszkowskiej w Nowym Jorku. Od 2005 jest stypendystą Free Speech Foundation w Chicago.

W latach 90. zeszłego wieku był redaktorem naczelnym dwumiesięcznika "Zawsze wierni" wydawanego przez tradycjonalistyczne Bractwo Świętego Piusa X. W latach 2003-2005 był sekretarzem redakcji rocznika naukowego „Niepodległość" (Warszawa). Obecnie jest członkiem redakcji kwartalnika naukowego IPN „Aparat Represji w Polsce Ludowej 1944–1989" (Rzeszów). Od 1999 jest również członkiem Rady Porozumiewawczej Badań nad Polonią.

W 2005 otrzymał wyróżnienie Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza. Prowadził badania naukowe w Anglii i Stanach Zjednoczonych. W 2006 został wyróżniony „za wybitne osiągnięcia w badaniach nad Polonią w latach 2003-2006" przez Stowarzyszenie Naukowe „Polska w Świecie". W 2007 prezydent Lech Kaczyński przyznał Sławomirowi Cenckiewiczowi Srebrny Krzyż Zasługi.

W 2006 doradzał Antoniemu Macierewiczowi przy likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych, później kierował pracami komisji likwidacyjnej WSI.

Autor około 150 publikacji naukowych, popularnonaukowych i źródłowych oraz kilkunastu pozycji książkowych. Publikował m.in. na łamach "Arcanów", "Niepodległości" (Nowy Jork-Londyn-Warszawa), "Biuletynu IPN", "Pamięci i Sprawiedliwości" (Warszawa), "Dziejów Najnowszych" (Warszawa), "Orła Białego" (Londyn), "Wprost" i "Tygodnika Solidarność", „Rzeczpospolitej", „Christianitas" i in. Od stycznia 2013 jest publicystą tygodnika "Do Rzeczy”. Był konsultantem i uczestnikiem wielu programów dokumentalnych i filmów poświęconych najnowszej historii Polski (m. in. cyklu „Errata do biografii").

17 czerwca 2013 odbyła się promocja książki „Lech Kaczyński. Biografia polityczna 1949–2005”, napisanej z grupą badawczą i stanowiąca pierwszą część biografii Lecha Kaczyńskiego. Została ona nominowana do nagrody w konkursie „Książka Historyczna Roku” w kategorii „Najlepsza książka naukowa poświęcona dziejom Polski i Polaków w XX wieku” i zwyciężyła w plebiscycie czytelników. W październiku 2013 ukazała się jego trzecia książka dotycząca Lecha Wałęsy „Wałęsa. Człowiek z teczki”.(Na podstawie informacji internetowych)