O antypolskiej kampanii na antypodach, zwłaszcza w prasie australijskiej w związku z Holokaustem, która trwa od r.1967!Z polskiej kolekcji w Randwick Municipal Library nadal skreślane są tytuły, a niestety wśród nich te, które oznaczają wielką stratę dla potencjalnych czytelników jak np. „Dług honorowy” ( W-wa, 2005) o amerykańskich pilotach walczących w obronie Polski w 1919 - 1920 r. podczas wojny z bolszewikami. Książka Roberta F. Karolevitza i Ross S.Fenn’a (przekład Barbary Gadomskiej, a przedmowa prof. Normana Daviesa) jest nie tylko opowieścią o tych zapomnianych bohaterach, ale i kroniką wojny. Nie brakuje nawet zdjęć Polek, które tworzyły Legię Kobiet, walczących w obronie Lwowa i Wilna, a także w wielkiej polskiej kontrofensywie.
Wycofano też bulwersujące „Akwarium” Wiktora Suworowa (W-wa,2002), który w r.1978 uciekł do Anglii. Usunięto też książkę Jerzego Pomianowskiego „Na wschód od zachodu.Jak być z Rosją?” ( W-wa,2004), w której są czasem myśli kontrowersyjne, a i spostrzeżenia dla Rosjan niezbyt miłe. Czy zatem te pozycje nie były przypadkiem wycofane z katalogu przez dość energiczne bibliotekarki pochodzenia rosyjskiego? Zagadka dużego kalibru.
Wycofano jednak i wiersze Haliny Poświatowskiej ( Kraków,WL 2004) i wiele innych tytułów. Niektóre nie są pewnie istotne dla polskiej kolekcji jak np. „Medicus z Saragossy” N.Gordona albo „Fechtmistrz” A.Perez-Reverte, bo autorzy obcy dostępni są w oryginałach. To samo dotyczy „Życia codziennego zakonu templariuszy” (Poznań, 1998) pióra Georges’a Bordonove, choć rzecz ma wielką wartość historyczną. Australijskie biblioteki mają dość sztywne reguły pozbywania się książek, niestety cenią edycje nowe, zapominając że wiele ważnych tytułów wydanych dawniej ( a często atrakcyjnie!) nie doczekało się wznowień. Niestety, spada też poziom wydawania książek – mniej edycji w twardych okładkach i mniej ilustracji. Czystka w biliotecznych zbiorach jest zatem kulturalnym samobójstwem, dokonywanym na antypodach.
A w mediach trwa także agresja wobec Polski, oto w „Good Weekend” (dodatek do „Sydney Morning Herald”) 18 stycznia 2014 ukazał się reportaż Michaela Gawendy pt.”A land of ghosts” z wizyty głównie w Sandomierzu. Autor odwiedził kraj, który dla Żydów stał się „place of death”, jednak pan Gawenda nie wymienia sprawców zagłady, co Australijczykom, słabo znającym historię, może sugerować, że obozy śmierci były dziełem Polaków. Zauważył to już pan Eugeniusz Bajkowski ( TP nr 1/2014), który obiecał jeszcze powrócić do tej publikacji. Wypada też zgodzić się z tym, że Gawenda przemyca w niej nieprzychylne dla Polaków, a nawet wrogie aluzje. W jednym miejscu pada oskarżenie o antysemityzm, ujęty jako „Polish anti-Semitism”, a to przecież przypisuje nam wręcz jakby narodową cechę, co jest z gruntu fałszywe.
Nawet arystokraci poślubiali Żydówki, a w przedwojennej Polsce Żydzi robili kariery na każdym polu, w każdej profesji, nie tylko w handlu. Polacy też ukrywali ich podczas okupacji, choć groziła za to kara śmierci i setki Polaków Niemcy rozstrzelali za pomoc Żydom. Ponad 6 tysięcy drzewek tym sprawiedliwym przyznał Yad Vashem, jednak pan Gawenda nie wspomina o tym ani słowem. Można zrozumieć, że dla Żydów, którzy jak pan Gawenda stracili swoich bliskich w Holokauście, Polska będzie kraina ciemności – ale jako t e r y t o r i u m! Natomiast wymazywanie roli Niemców przy jednoczesnym użyciu przewrotnych określeń ( np. „these boys and girls unburdened by guilt or shame”), którymi autor inkrustuje swój reportaż, jest niesprawiedliwym oskarżaniem Polaków – bo niby dlaczego polska młodzież miałaby dziś poczuwać się do winy czy hańby za hitlerowski plan zagłady ? Polacy i Żydzi ginęli w tych samych obozach, także w Oświęcimiu, dziś wybranym przez Kneset jako miejsce obrad.
Przewrotnie napisany reportaż pana Gawendy, rzucający cień na Polskę i naród polski wpisuje się w trwającą już od prawie pół wieku antypolską kampanię na antypodach, rozpoczętą niestety w Melbourne – czy można ją łączyć z dużym skupiskiem polskich Żydów w tym mieście ? Być może, jeśli przypomnieć antypolskie publikacje np. Verstandiga, osiadłego w Melbourne. Jego książka wzbudziła poważne obiekcje nawet w konsulacie III RP, w latach 90-tych. Wystarczy wspomnieć chorą fantazję Verstandiga, który oskarża Polaków o mordowanie Żydów „przy dźwięku dzwonów kościelnych” ( str.175/6), oczernia biskupów, kardynała Hlonda i Wyszyńskiego, niemal neguje zasługi „Żegoty” i przedstawia w fałszywym świetle wiele spraw łącznie z pogromem kieleckim. Autor przyznaje sam, że podjął pracę w UB ( str.207 i dalej) – zatem niewykluczone, że tam nauczył się przekręcać prawdę ?
Przed wszystkim jednak należy pamiętać, że antypolska nagonka w Australii trwa od 9 sierpnia 1967 r., kiedy to w melbourneńskim dzienniku „The Sun” ukazał się artykuł Douglasa Wilkie pt. „The Night Today” (przedrukowany potem pod innym tytułem przez adelajdzki „The Advertiser” – „Sinai Toasts Bring Polish Hangovers”), a łączny nakład obu tych pism wynosił 800 tys.egzemplarzy. Między innymi była tam kalumnia, że Niemcy przyszli do Polski, by pomóc Polakom wymordować Żydów (!). Z kolei redaktor Rapaport w „Jewish Herald” w Melbourne pisał, że „o ile mu wiadomo Armia Krajowa zajmowała się chętniej mordowaniem Żydów niż walką z Niemcami”(!). Trudno o większe łgarstwo w zakresie dziejów tamtej wojny. Na łamy tych gazet nie dopuszczono polskich sprostowań.
Wobec tych kalumnii w redakcji „Tygodnika Polskiego” powstał komitet pracujący nad broszurą „Saving Jews in War-Torn Poland, 1939 - 1945” (pod redakcją Andrzeja Chciuka), a wydaną w r.1969, mimo że Douglas Wilkie wycofał zarzuty wobec Polaków i publicznie za nie przeprosił. Broszura mówiła o pomocy udzielanej Żydom przez Polaków w czasie wojny, a przekazano ją do wielu instytucji, blibliotek stanowych i uniwersyteckich w Australii i na świecie. O tych sprawach czytamy w książce B.Żongołłowicz pt. „Andrzej Chciuk. Pisarz z antypodów” ( Kraków, Wydawnictwo Literackie, 1999, str.146 - 150).
Warto może sprawdzić, czy pewne rączki nie usunęły owej broszury ze zbiorów owych bibliotek tak jak dzisiaj trzebi się polską kolekcję w Sydney ? W tym wypadku należałoby chyba wznowić broszurę i ponownie rozesłać ją do tych samych instytucji. Broszurę można przy okazji zaktualizować, dodać obecny stan drzewek w Yad Vashem albo zamieścić wypowiedź Hannah Arendt, przypomnianą w tych dniach na blogach. Zdaniem tej autorki (pochodzenia żydowskiego) dałoby się ocalić dodatkowo do półtora miliona Żydów, gdyby nie współpraca judenratów z Niemcami. W tym kontekście historycznym oczernianie Armii Krajowej jest co najmniej bezsensowne, a w ogóle pozbawione wszelkich podstaw.
Publikacja pana Gawendy odgrzewa antypolską kampanię, prowadzoną cyklicznie na antypodach, co nie sprzyja dialogowi między dwoma narodami. W gazetach i w TV pojawiały się czasem wzmianki o „polskich obozach śmierci”, co zmuszało Polonię do protestów. Protestowała też ambasada i konsulat.
Na tym tle wyróżniają się fantastyczne w swej arogancji kalumnie Josepha Skibella na temat rzezi Żydów w Humaniu w r.1768, ogłoszone w „The Australian Financial Review”, 30.9 – 2.10.2005. Oczywiście pogromu dokonali ukraińscy chłopi wraz z Kozakami, natomiast autor insynuuje, że był on dziełem jakichś „Polish troops”. Od roku 1686 połowa Ukrainy należała już do Rosji, oddana nieopatrznie przez zwycięzcę spod Wiednia w nadziei na sojusz z Moskwą przeciwko Turkom. A w r.1768 konfederaci barscy walczyli z Moskalami, to Katarzyna Wielka podjudziła lud ukraiński do rzezi, by odebrać konfederatom szanse na rekruta. I tak, podczas tych pogromów zginęło około 80 tysięcy Polaków, a tylko 20 tysięcy Żydów. Moje sprostowanie nie było opublikowane, obawiam się, że podobnie będzie w przypadku reakcji na reportaż Gawendy.
Ale próbować trzeba, by bronić prawdy historycznej i dobrego imienia Polski. Broni go też doskonale ten cytat z „Historii Żydów” ( W-wa, Wyd. Judaica, 1929, wznowienie przez Wyd.KAW w Krakowie, 1990) prof.dr. H. Graetz’ a : „Obok Włoch i Turcji służyła Polska za przytułek dla ofiar prześladowania i rugów, szczególnie niemieckich. W Polsce i połączonem z nią unią osobistą Wielkiem Księstwie litewskiem znajdowali się Żydzi w położeniu znacznie lepszem niż w sąsiednich krajach za Wisłą i Karpatami, lubo mnich Capistrano zakłócił na czas jakiś dobre porozumienie Polaków z Żydami” (tom VII, str.155). Opinia ta niezwykle cenna tym bardziej, że wyraził ją historyk pochodzenia żydowskiego. A można tylko ubolewać, że to porozumienie zakłócają dzisiaj mało odpowiedzialne publikacje typu Gawendy, Skibella czy Grossa.
Marek Baterowicz
|