Już wiadomo, że zimowe igrzyska w Soczi będą najlepszymi w wykonaniu Polaków, którzy po raz pierwszy w historii wywalczyli dwa złote medale. W czwartek 13 lutego Justyna Kowalczyk startowała w swej koronnej konkurencji - biegu na 10 km techniką klasyczną. Polka osiągnęła czas 28 min i 17,8 sek. Nie dała żadnych szans rywalkom i wręcz znokautowała rywalki - druga na mecie Szwedka Charlotte Kalla - 18,4 s. straty, a trzecia Norweżka Therese Johaug - 28,3. Faworyzowana Norweżka słynna Marit Bjoergen nie wytrzymała tempa narzuconego przez Kowalczyk i była dopiero piąta.
Nie wiem, co się stało, ale na niecałe dwa kilometry przed metą nastąpiło u mnie totalne załamanie fizyczne - powiedziała Norweżka w rozmowie z kanałem norweskiej telewizji NRK.
Kornelia Kubińska była 26., a Paulina Maciuszek zajęła 39. miejsce. Bieg ukończyło 75 zawodniczek.
Po dwóch kilometrach Kowalczyk miała dwie sekundy przewagi nad Bjoergen. W połowie trasy powiększyła ją do ponad 9 sekund. 2 km przed końcem miała już miażdżącą 19-sekundową przewagę. Polka za metą padła na ziemię. Zanim dobiegły tam jej rywalki, wiedziała, że zdobyła złoto.
"Bjoergen starała się od początku trzymać czasów Kowalczyk, lecz okazało się to dla niej zbyt trudne" – oceniono.
10 km to koronna konkurencja Kowalczyk, ale cień na jej dyspozycję kładzie kontuzja stopy. W niedzielę narciarka opublikowała prześwietlenie RTG, które wykazało wielowarstwowe złamanie kości stopy. W sobotę wystartowała w biegu łączonym na 15 km i zajęła szóste miejsce. Po tym biegu rozpoczęły się przygotowania kontuzjowanej stopy do czwartkowego biegu.
|
To pierwszy medal Kowalczyk w Soczi i drugie złoto na igrzyskach w karierze. To także drugi złoty medal dla Polski w Soczi. W niedzielę 9 lutego w konkursie na średniej skoczni triumfował Kamil Stoch. W sumie zawodniczka z Kasiny Wielkiej ma w dorobku pięć medali olimpijskich, w tym dwa złote.
Polka walczyła nie tylko ze złamaną kością stopy. Lista dolegliwości była znacznie dłuższa: odmrożenie palców u nóg, ściągnięte paznokcie i otarcie ścięgna Achillesa. - Było bardzo ciężko, ale złota olimpijskiego nie zdobywa się z uśmiechem na ustach. Ja uparta kobita jestem, to już dawno stwierdzono - podkreśliła 31-latka.
Justyna Kowalczyk po biegu: - Dziękuję tym wszystkim krytykom, którzy mnie zmobilizowali do tego biegu - powiedziała Justyna Kowalczyk w rozmowie z TVP. - Moje nartki były dzisiaj fantastyczne - dodała Polka.
Justyna Kowalczyk zdradziła, że na starcie podjęła decyzję: - Pomyślałam: mam w nosie wszystkie taktyki, albo wygram albo zdechnę - powiedziała Kowalczyk.
Norweskie media jeszcze przed biegiem przewidywały medal Kowalczyk, chociaż ten złoty miał powędrować w ręce Marit Bjoergen. Po zwycięstwie Polki bardziej koncentrują się jednak na "fiasku i załamaniu fizycznym" swoich biegaczek oraz zastanawiają się nad przyczynami.
Norweskie gazety w swoich internetowych wydaniach oceniają zwycięstwo Kowalczyk jako "wielkie" i "bardzo osobiste", ponieważ walczyła z kontuzją i "niezadowolonymi krytykami".
Dziennik "Verdens Gang" napisał: "Kowalczyk, która przed biegiem miała tylko jeden złoty medal olimpijski, odniosła w czwartek wielkie zwycięstwo i pobiła wszystkie Norweżki. Polka prowadziła od początku biegu, narzucając silne tempo, które jeszcze nieoczekiwanie podkręciła w połowie dystansu, czym wykończyła kompletnie rywalki".
|
Dziennik "Dagbladet" jeszcze przed biegiem pytał w nagłówku, czy Kowalczyk szykuje jakąś nieprzyjemną niespodziankę. Po biegu skomentował, że przewidywania się spełniły. "Chylimy głowy za to wielkie złoto" - napisano.
Z kolei szwedzcy dziennikarze są pod wrażeniem "fantastycznej, dominującej i silnej psychicznie Polki, która walczyła nie tylko z rywalkami, lecz ze swoim urazem".
Komentatorzy kanału TV3 ocenili, że "Kowalczyk biegła w swojej własnej klasie i była poza zasięgiem rywalek, prowadząc heroiczną walkę z kontuzjowaną stopą".
Podkreślili, że mimo kontuzjowanej stopy biegła bardzo zdecydowanie i narzuciła tak silne tempo, że od początku było wiadomo, iż zdobędzie medal.
"A na ostatnim kilometrze widząc wykończoną, bezsilną i zesztywniałą jej największą rywalkę - Marit Bjoergen - w grę wchodził już tylko jeden kolor - złoty" - zaznaczyli.
Obserwujący występ Polki rosyjscy dziennikarze, byli pod wielkim wrażeniem determinacji z jaką Justyna Kowalczyk biegła po złoty medal. W ich opinii Polka miała kilka powodów, aby traktować dzisiejszy start "śmiertelnie poważnie”. Po pierwsze chciała stawić czoła własnym słabościom, a po drugie dać satysfakcję wiernym kibicom, którzy nie opuszczali jej przez wiele sezonów. Wreszcie jak przystało na prawdziwego Olimpijczyka chciała powiesić na piersi złoty medal. Łzy szczęścia |
Polska biegaczka podkreśliła, że ten medal to wielka zasługa całej jej ekipy, która ani na moment nie zwątpiła w jej możliwości. Paradoksalnie, rosnąca liczba nieszczęść sprawiła, że Justyna była w stanie jeszcze bardziej się zmobilizować.
Problemy ze zdrowiem, złamane kości w stopie, odmrożenia stóp - wszystko to nawarstwiało się i powodowało zwątpienie w szanse na złoto.
Justyna Kowalczyk potrafiła jednak przemienić nieszczęścia w wielkie, naprawdę miażdżące zwycięstwo nad swoimi rywalkami. Po raz kolejny pokazała, że jest królową 10 kilometrów stylem klasycznym.
Trzeba podkreślić, że nigdy na igrzyskach zimowych nie zdarzyło się, żeby polska reprezentacja zdobyła dwa złote medale.Przed Kowalczyk i Stochem po złoty medal sięgnął tylko skoczek narciarski Wojciech Fortuna, który triumfował w Sapporo w 1972 roku. |