9 lutego na XXII Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Soczi konkurs indywidualny w skokach narciarskich na normalnej skoczni wygrał Polak - Kamil Stoch.
Został tym samym trzecim polskim mistrzem olimpijskim w dyscyplinach zimowych - po Wojciechu Fortunie (1972, Sapporo) i Justynie Kowalczyk (2010, Vancouver).
- Po przebudzeniu czułem się tak fatalnie, że zastanawiałem się, czy nie zrezygnować z dzisiejszych zawodów, wyleczyć się i poczekać do dużej skoczni. Ale na szczęście z biegiem dnia samopoczucie się poprawiało, poszedłem na trening, rozruszałem się i wszystko trochę rozeszło się po kościach - powiedział Stoch na konferencji prasowej na Krasnej Polanie.
W ubiegłym roku sięgnął po mistrzostwo świata na dużym obiekcie we włoskim Predazzo, w niedzielę zwyciężył w olimpijskim konkursie na normalnej skoczni w Soczi.
- Nie wiem skąd ten ból głowy, być może ze stresu. Czasem każdemu się zdarza, że ma słabszy dzień, źle się czuje. W ciągu dnia zmuszałem się do ruchu, aby tylko nie kłaść się do łóżka i nie dać rozłożyć chorobie. Wiedziałem, że muszę wydobrzeć na wieczór. Dostałem leki, oczywiście tylko takie dozwolone. A trener Łukasz Kruczek w ogóle nie przyjmował do wiadomości, że mógłbym nie skakać - stwierdził.
W pierwszej serii Stoch uzyskał 105,5 m, w drugiej 103,5, a łączna nota wyniosła 278 pkt. Zdecydowanie wyprzedził Słoweńca Petera Prevca i Norwega Andersa Bardala. Polak był faworytem konkursu, przecież jest liderem klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, wygrał też dwa ostatnie konkursy tego cyklu w niemieckim Willingen.
- Pierwszy skok był bardzo dobry, ale potrzebny był jeszcze jeden. Przecież po pierwszej serii zawody się nie kończą. W tym drugim wyszedłem trochę nisko, lecz potem było dobrze. Generalnie to nie były najlepsze skoki w karierze, da się skakać jeszcze lepiej. Choć jeśli chodzi o Soczi, to były moje najlepsze próby i jedne z najlepszych tej zimy - przyznał złoty medalista.
Stoch został drugim polskim mistrzem olimpijskim po Wojciechu Fortunie. Ta sztuka nie udała się Adamowi Małyszowi, mimo że zdobył cztery medale olimpijskie.
- Czuję się fantastycznie, jednak wciąż to do mnie nie dociera. Może to się zmieni, kiedy medal zawiśnie na mojej szyi. W końcu ziściło się wielkie marzenie. Wciąż wydaje mi się, że to sen - dodał.
Złoty medal zadedykował rodzinie i trenerom. Pogratulował też kolegom z drużyny, którzy w olimpijskim debiucie byli w czołówce - Maciej Kot zajął siódme miejsce, Jan Ziobro 13, a Dawid Kubacki został sklasyfikowany na 31. pozycji.
- Ja nic nie musiałem, nikomu nic nie obiecywałem, tylko robiłem swoje. Tak też będę robił na dużym obiekcie, choć jeszcze na nim nie skakałem. Będę robił swoje w konkursie indywidualnym w sobotę i przede wszystkim w drużynowym. A jak się ułoży, czas pokaże - powiedział Stoch.
- Medal jest okrągły, bardzo ciężki, dość sporych rozmiarów, średnica 10 cm, grubość 1 cm. W środku znajdują się góry z kryształu. Naprawdę piękna rzecz - mówił Kamil Stoch - Z jednej strony jest wygrawerowany napis Soczi 2014 i dyscyplina sportu - dodał mistrz olimpijski.
Swoją karierę Kamil Stoch rozpoczynał w rodzinnej miejscowości Ząb i tamtejszym Ludowym Klubie Sportowym. Pierwszy olimpijski konkurs z jego udziałem mieszkańcy i przebywający w Zębie turyści oglądali razem - na telebimie. Po ogłoszeniu wyników radości nie było końca.
W sobotę 15 lutego o 18:30 czasu polskiego ( godz.4:30 w Sydney, niedziela 16 lutego) konkurs skoków narciarskich na olimpijskiej dużej skoczni w Soczi.
Polacy w komplecie przebrnęli eliminacje i awansowali do sobotniego konkursu. Maciej Kot był dziewiąty, Jan Ziobro - 13., a Piotr Żyła - 27. Nie skakał Kamil Stoch. Polak zrezygnował z udziału w kwalifikacjach bo miał zapewniony udział w konkursie.
Komentuje to zwycięstwo Dariusz Wołowski, Sport.pl www.youtube.com/watch?v=SQVnlWLoxVI
Konferecja prasowa www.youtube.com/watch?v=LTD2GN8QMzs
Opr. Jerzy Kortyński
|