Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
7 marca 2014
Dzień Kobiet w PRL
Marysia Thiele

Dzień Kobiet w PRLu był „normalnym” dniem pracy, ale wszystkie zakłady w całym kraju obchodziły ten dzień hucznie i z pompą. Obowiązkowo musiały się odbyć uroczyste przemówienia panów ze wszystkich poziomów władz partyjnych i zakładowych. Odbywało się to przy ciastach, kawie i winie, a niekiedy w towarzystwie wódki „czystej” spożywanej z filiżanek i kubków dla zatarcia śladów. W dniu ósmym marca każdej pracującej Polce wręczano kwiatek lub bukiet kwiatów.

Z tym, że kobiety PRLowskie finansowały kwiaty i uroczystości swojego dnia sobie same, oraz PZPRowskim oficjałom od przemówień na temat ważnej roli kobiet w polskim społeczeństwie. W przemówieniach tych oficjałowie rodzaju męskiego nie wspominali ciężkiego życia pracującej Polki, wystawania w kolejkach po ochłab mięsa, lub kostkę masła na kartki. Finanse na obchody Międzynarodowego Dnia Kobiet w Polsce pochodziły z puli Funduszu Społecznego, do którego ściągano z pensji pracowników odpowiedni procent zarobków, co dbywało się automatycznie i bez pytania o zgodę ludzi pracy.

Dzień Kobiet był generalnie lubiany przez panie, gdyż dawał możliwość spędzenia kilku godzin w nierealnym, dostatnim światku uroczystości na ich cześć. To że partyjne oficjały się nażarły i napiły za pieniądze kobiet, nie miało wielkiego znaczenia. Przez kilka godzin było przyjemnie, kobiety mogły zapomnieć o realiach ciężkiego życia.


Foto PAP. Warszawa 8 marca 1972 r.

Pamiętam obchody Międzynarodowego Dnia Kobiet w szkołach Poznania, w których pracowałam przez ponad 17 lat. Ósmego marca uczniowie przychodzili do szkoły z laurkami i kwiatami dla nauczycielek, a cała żeńska załoga szkoły ubierała się elegancko, ja często szyłam nową kreację na tę okazję, a moja klasa zawsze witała mnie bukietami i bukiecikami kwiatów. Proces wręczania kwiatów trwał około godziny, bo każdy uczeń podchodził do mnie osobiście. Potem dziewczynki biegły do łazienki ze słoikami (przezornie wcześniej przeze mnie przygotowanymi), napełniały je wodą i wkładały w nie kwiaty, żeby przetrwały w świeżości cały dzień w szkole. Moje biurko było zastawione bukietami o różnych kolorach i różnych gatunkach kwiatów. Wtedy pięknie dziękowałam dzieciom za pamięć i częstowałam je słodyczami. Potem był czas na dowcipy i śmieszne pytania, oczywiście skierowane do mnie, a jak źle odpowiedziałam to uczniowie wybuchali śmiechem.

O godzinie 10:00 cała szkoła zbierała się w auli na akademii z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet. Scena była odpowiednio do okazji udekorowana, a uroczystość rozpoczynała, na ogół nudna, przemowa dyrektora szkoły o zasługach kobiet we wszystkich możliwych dziedzinach życia. Po dyrektorze coś tam marudził sekretarz partii, a potem przedstawiciel Komitetu Rodzicielskiego. Po tej nudnej części akademii następowały sceniczne produkcje dzieci też stosowne do okazji. Akademia trwała półtorej godziny, dzieci cicho siedziały bo się cieszyły że nie mają lekcji, a nauczyciele też cicho siedzieli, bo się cieszyli, że nie muszą uczyć.

Po akademii wracaliśmy z dziećmi do klas na 30 minut, żeby dzieci się spakowały, pożegnały z nauczycielkami i poszły do sali gimnastycznej, gdzie męska część grona pedagogicznego przygotowała zabawy dla całej szkoły, podczas gdy damska część grona pedagogicznego schodziła się do auli już przemienionej w restaurację. Na długich stołach przykrytych białymi obrusami położone były nakrycia, a po środku stołów wspaniałe wyroby piekarskie, serwowano kawę, herbatę i nieoficjalnie alkohol. Znowu było kilka przemów i życzeń padających z ust oficjali męskich przybywających z różnych poziomów systemu edukacyjnego i partyjnego. Męskie ciało pedagogiczne wcześniej zwalniało uczniów do domu, i łączyło się na uczcie z paniami. Jedynie świetlica musiała pracować do godziny 16:00, ale znów panowie się wymieniali zastępując panie świetliczanki.

Po kilku godzinach bankietu wracałyśmy do klas, zabierałyśmy nasze kwiaty i wychodziłyśmy na ulice Poznania, gdzie mijałyśmy panie z najprzeróżniejszych zakładów pracy, najczęściej z jednym kwiatkiem urzędowo im się należącym w Dniu Kobiet. W tramwaju pchałam się dzielnie z moimi bukietami łaskocząc nosy wszystkich w przejściu co stali mi na drodze, i budząc zazdrość jednokwiatkowych współpań. Przez następny tydzień moje mieszkanie wyglądało i pachniało jak kwiaciarnia.

Ten stereotyp obchodów Międzynarodowego Dnia Kobiet powtarzał się co roku w systemie edukacji poznańskiej bez względu na zajmowaną w nim przeze mnie pozycję. Na tym jednak Dzień Kobiet się nie kończył, gdyż wieczorem celebrowaliśmy go w rodzinie. Mama przygotowywała kolację i tort, a my przynosiłyśmy jej kwiaty i prezenty. Ta część Dnia Kobiet w rodzinach polskich miała charakter ciepła i miłości dla matek, sióstr, żon, córek i całej żeńskiej populacji PRLu. Mężczyżni tego dnia dziękowali za wkład ich bliskich kobiet w funkcjonowanie domów rodzinnych w tych nienormalnych warunkach.

W Australii nigdy nie obchodziłam Dnia Kobiet, bo tu życie jest normalne.Jednak w tym normalnym, wygodnym życiu zapomnieliśmy dlaczego na początku 20tego wieku ustanowiono Międzynarodowy Dzień Kobiet. A przecież jest to dzień pamięci kobiet, które straciły życie w wyniku traktowania ich bezpieczeństwa w zakładach pracy w 19stym wieku jako nie warte zachodu żeby tym się przejmować. W pożarach ginęły fabryczne dziewczyny i kobiety, pozamykane od zewnątrz przez fabrykantów.

A może powinniśmy powrócić do obchodów Międzynarodowego Dnia Kobiet przypominając los tych kobiet, których tragiczna śmierć w płomieniach i ruinach fabryk dała następnym pokoleniom kobiet lepsze życie?

Marysia Thiele