To już czwarta rocznica tragedii smoleńskiej, która w jednej chwili pozbawiła Polaków najlepszego powojennego Prezydenta i zdziesiątkowała szeregi patriotycznej Elity naszego kraju. Te cztery lata bardzo odmieniły Polskę, również nas samych. Osobiście, jako twórca, zaangażowany byłem w artystyczną oprawę katyńskiej rocznicy. Dziewiątego kwietnia zaprezentowałem w Teleekspresie fragment teledysku do ballady „Katyń 1940 – ostatni list”, zapowiadając jej antenową premierę na dzień następny. Wszyscy pamiętamy, jaki dramatyczny przekaz zdominował nazajutrz wszystkie kanały telewizyjne. W rezultacie utwór wypadł z ramówki i trafił do internetu... Tam też funkcjonuje do dnia dzisiejszego w dziesiątkach coverowych wersji. W oficjalnych mediach ma nieoficjalny szlaban. I to jest jego najlepsza rekomendacja...
Uroczystości pogrzebowe złączyły na chwilę rodaków. Znowu – w chwili najcięższej próby – staliśmy się monolitem, tak samo czującą, wrażliwą jednością. Byłem wtedy z rodziną na Rynku Głównym w Krakowie, pamiętam ten podniosły nastrój. W chwilę później ze zgrozą oglądałem młodocianych Hunów profanujących krzyż na Krakowskim Przedmieściu...
Od tej pory nic już nie było takie same. Nie mogąc znieść ludzkiej bezduszności (głupoty?) rozstałem się z paroma przyjaciółmi. Poznałem wielu nowych, wrażliwych patriotów. Wiem, że tych samych wyborów dokonać musiała większość moich rodaków. Cała Polska spolaryzowała się jak nigdy dotąd.
Wszystko, co działo się potem wokół „sprawy Smoleńska” (jawnie i zakulisowo) było tak irracjonalne, zakłamane i podłe, że nie chce mi się o tym nawet mówić. Tak jak szkoda mi dziś czasu na pisanie o rzeczach błahych, nieistotnych. Świat przyspiesza; ostatnie wydarzenia na Ukrainie otwierają oczy nawet politycznym ślepcom. Oby nie za późno...
SMOLEŃSK
Mroczny katyński lesie, smoleńska kraino, Na zawsze w sercu moim cierniem pozostaniesz. Zabrałaś bohaterów, nie szczędzisz pielgrzymów. Przeklęty, kto chce zniszczyć pamięć o tej ranie...
Nic prawie tutaj nie jest tym, czym się wydaje Kłamstwo zabija prawdę... Mgłą spowija zmysły... Ludzie patrząc – nie widzą... Nie słyszą – słuchając... Nie chcą poznać przeszłości w obawie o przyszłość...
Tak miesiące i lata płyną w zakłamaniu, Łzom urąga wyzuty z sumienia zaprzaniec; „Boga nie ma!” – tak myśli. I w tym opętaniu Wciąż od nowa na grobach trwa upiorny taniec...
Próżne wasze starania, fortele przebiegłe; Prawda wylezie na jaw, jak spod ziemi kości, Ale nic nie ukoi żalu po poległych... Nic nie umniejszy wzgardy dla ludzkiej podłości...
Modlę się dzisiaj za nich, chociaż już odwykłem. Tamtych prostych słów szukam, z domu wyniesionych, Co jak mantra kodują DOBRO w mym umyśle I jak woda źródlana poją nas, spragnionych...
Chciałbym WIEDZIEĆ... To PRAWDA czyni nas wolnymi Czas Ją poznać – choć wielu odwagi nie staje; Czy katyńskie przekleństwo zawisło nad nimi? Czy też już się zaczęło? Czy nas ... zabijają...
I ten sam wiersz w interpretacji Jerzego Zelnika
|