Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
11 kwietnia 2014
Czwarta rocznica ( i film Lawa)
Marek Baterowicz
Mija właśnie czwarta bolesna rocznica smoleńskiej hekatomby w prezydenckim Tupolewie, poprzedzonej polowaniem na samolot (w czym główną rolę odegrała wieża kontrolna z tajemniczym pułkownikiem przybyłym z Moskwy), a wreszcie eksplozją tuż przed upadkiem. A nawet dwoma wybuchami jak oceniają niezależni eksperci współpracujący z komisją Macierewicza. Nie zapomnieliśmy też pierwszych komunikatów, a te mówiły o paru karetkach pogotowia, które zabrały do szpitala nielicznych ocalonych, a ciężko rannych pasażerów. Niestety, potem nie podano żadnych wiadomości o stanie tych osób, nie podano też ich tożsamości. Po prostu osoby te jakby wyparowały i zniknęły z kręgu informacji medialnych.

Wymazano je jakąś bardzo grubą kreską, a tych których nie zabrano do szpitala być może dobijali na miejscu rosyjscy bojcy specnazu, co relacjonował film nakręcony telefonem komórkowym przez jakiegoś Rosjanina, przypadkowego świadka „katastrofy”. Dziś nikt nie wie, co się z nim stało. A przecież ten Rosjanin zachował się lepiej niż polski ambasador, który niemal współpracował z rosyjskimi służbami pilnującymi, aby terenu tragedii nie penetrowali reporterzy z kamerą. Wszystko było niemal przygotowane z góry, a spolegliwość polskiego „dyplomaty” – który zginał się w pas wobec Moskali - była na miarę „suwerenności” IIIRP.

Powie ktoś, że to tania sensacja z tymi strzałami wśród szczątków Tupolewa, niewątpliwie poszatkowanego eksplozją, bo są to samoloty o solidnej konstrukcji (typu ”gniotsia nie łamiotsia” !), a znane ich upadki kończyły się tylko tym, że samolot rozpadał się na dwie albo trzy części. A zatem tylko wybuch mógł rozerwać maszynę na strzępy i rozrzucić je na dużej przestrzeni. To jest już pewnik, ale strzały ? Tak się składa, że pisano o nich nawet prasie australijskiej, a nie tylko w internecie, co pewne autorytety uznałyby za „herezję” smoleńską.

Oto w „Daily Telegraph” ( 15 maja 2010, str.23) czytamy: Did Russians kill survivors? Video of crash passengers being shot…I dalej : “It purports to show film of armed Russian-speaking men killing passengers minutes after the crash that last month killed Lech Kaczynski and dozens of members of the Polish Government and military elite.” Gazeta sydnejska podaje też, że dziennikarz Andrei Menderei, który nakręcił ten film, został ugodzony w plecy nożem w Kijowie, a następnie w szpitalu nieznani sprawcy odłączyli go od maszynerii sztucznego oddychania.

Te i inne okoliczności pozostają w sferze domysłów ( choć wielce prawdopodobnych), bo polski premier oddał śledztwo Rosjanom, a więc stronie zupełnie niewiarygodnej dla przeprowadzenia takiej procedury. Zarówno reżim putinowski ( jak i rząd Tuska) są w sytuacji podejrzanych w pierwszym rzędzie, albowiem obie strony mieszczą się w kategorii beneficjentów tej tragedii. I dlatego trwa nieustanna kampania ośmieszania idei zamachu, a biorą w niej udział nawet autorytety Salonu nie znające się na prawach fizyki, ale ochoczo kpiących z ekspertów lotnictwa. Wystarczy jednak uzmysłowić sobie kilka postawowych faktów, aby nabrać przekonania, że rosyjscy „śledczy” ukrywają niewygodną dla nich prawdę. Oto Rosjanie zawłaszczyli: 1 - wrak samolotu, 2 - czarne skrzynki, 3 - części Tupolewa zebrane przez polskich archeologów i ich prokoły, 4 – telefony komórkowe i laptopy ofiar, 5 – pełną informację pracy służb specjalnych, 6 – informację o misji Iła-76, który pojawił się w okolicy lotniska przed „katastrofą”. Trzeba doprawdy być naiwnym ( albo mieć złą wolę „ekspertów” Anodiny), aby twierdzić, że wszystkie te działania nie mają na celu ukrycia dowodów zamachu.

Smoleńską herezję tworzą właśnie prymitywne krętactwa komisji Anodiny i MAK-u, a nie rzeczowe ustalenia fachowców z zespołu Macierewicza. Dlatego jeśli ktoś lansuje pojęcie smoleńskiej „herezji” powinien zdawać sobie sprawę z tych jakże zasadniczych różnic oraz wiedzieć, że w takim razie to herezja Anodiny jest odstąpieniem od prawdy o ostatnich chwilach Ofiar. A sposób prowadzenia „śledztwa” jest przecież koronnym dowodem na hipotezę zamachu.

Film „Lawa” w reżyserii Grzegorza Kutermankiewicza, nagrodzony na festiwalu filmów niezależnych w Ełku w roku 2013 jest kolejnym filmem nawiązującym do smoleńskiej tragedii, rejestrując wypowiedzi prawdziwych autorytetów ( dbających o kryteria logiki oraz o polską rację stanu, a nie o interes układu) jak prof. Andrzej Zybertowicz, prof.Andrzej Nowak czy prof. Barbara Fedyszak-Radziejowska. Prof. Nowak mówił o tuszowaniu prawdy o „katastrofie” smoleńskiej i o tym, że rośnie w Polsce procent tzw. tutejszych czyli ludzi obojętnych na nasze dzieje, kulturę a nawet poziom języka. W tym samym gronie słyszymy na filmie głosy wybitnych dziennikarzy jak Rafał Ziemkiewicz,Marek Król, Krzysztof Skowroński i Ewa Stankiewicz, która przy tym jest jakby płomieniem Solidarnych 2010.

Ziemkiewicz piętnował spisek urzędującego premiera z premierem obcego mocarstwa przeciwko Prezydentowi, wskazał też, że byznesmeni spoza układu są niszczeni, podczas gdy „kulczyki” obdarowywane są milionami.W cyklu tych miniwykładów w namiocie Solidarnych 2010 mówi też reżyser Lech Majewski oraz senator Grzegorz Bierecki, który wyraził może myśl najbardziej wstrząsającą: poza próbą wyeliminowania elity narodu widzi on w zamachu smoleńskim próbę złamania ducha polskiego, bo jeśli my zgodzimy się z tym, że zabito nam Prezydenta, to potem być może zgodzimy się na wszystko. I Polska jest jakby przygotowywana do zgody na wszystko, łącznie z pozbawieniem suwerenności gospodarczej, a później wolności i majątków. Prof. Zybertowicz ( socjolog i zwolennik lustracji) mówił więc o potrzebie bycia polskości, a także o pewnej ślepocie części społeczeństwa, która dla dostrzeżenia korupcji potrzebowała aż afery Rywina , a smoleńskiej „katastrofy”, by dostrzec że państwo nie działa.

Za to jest ono bardzo aktywne w tępieniu narodowych aspiracji i protestów, a nawet modlitw jak na Krakowskim Przedmieściu, w obronie Krzyża. Przypomniała to Ewa Stankiewicz porównując przemoc psychiczną i fizyczną, rozpętaną wtedy wobec modlących się ludzi, do represji stosowanych przez reżimy faszystowskie. A tytuł filmu pochodzi od dramatycznych wersów z III części „Dziadów”, recytowanych przez Jana Binkowskiego:

„...Nasz naród jak lawa,
Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa,
Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi;
Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi”.

Wielką zaletą dramatycznego filmu jest to, że owe miniwykłady przeplatane są obrazami z manifestacji, uroczystości patriotycznych, protestów, pikiet ( np. w obronie TV Trwam) na tle sugestywnej muzyki Zbigniewa Kozłowa. Wypowiedzi te brzmią rzeczywiście niczym memento dla narodu, gdy jego ogień wewnętrzny – duch polski – nie daje się spętać owej skorupie ( zimnej a plugawej) – jak widział to Mickiewicz – obrazującej tych, co ogień ten dławią. A dziś tym „reprezentatom” narodu służą też różni doradcy, nawet cudzoziemcy, fetowani na salonach obu półkul i zapraszani przez różne instytuty, którym obcy jest prawdziwy interes Polski. Jeden z nich właśnie gości na antypodach, podczas gdy jakoś nikt nie zaprasza historyka polskiego prof. Andrzeja Nowaka, autora np. mądrych i krytycznych analiz w tomie „Od Polski do post-polityki” ( Kraków, Arcana, 2010).

Zamiast wnikliwej zadumy nad Polską serwuje się nam enuncjacje godne filipa z konopii, szyte podług mody PO, a nie na miarę rzetelnej polskości. Sympatyczna kiedyś wizja „bożego igrzyska” nie dorównuje jednak trosce o polskość prof. Andrzeja Nowaka, wyrażonej na wielu poziomach ( np. edukacja, media, kultura języka) i w przestrodze, że grozi nam rozpad tej wspólnoty, którą stworzyły pokolenia Polaków.

Marek Baterowicz