W dniu 8 lutego br. Global Research opublikowała ponownie artykuł dr. Jacquesa R. Pauwelsa „Dlaczego Ameryka potrzebuje wojny”. Po raz pierwszy tekst ten powstał w roku 2003, kiedy miał miejsce ponowny najazd wojsk amerykańskich na Irak, tym razem pod pretekstem posiadania przez to państwo „broni masowego niszczenia” (WMD). Swego czasu pisałem, że tą wojną był prywatnie zainteresowany George W. Bush, mający duże udziały w koncernach paliwowych, ponieważ w rezultacie najazdu ceny ropy naftowej wzrosły o 3%. To ważniejsze od śmierci około miliona mieszkańców Iraku oraz tysięcy Amerykanów i setek Anglików. Oczywiście żadnej WMD w Iraku nie znaleziono, ale to przecież nie miało najmniejszego znaczenia. Pauwels, podobnie jak Richard K Moore, szukał odpowiedzi na pytanie – dlaczego Ameryka angażuje się w wojny, najczęściej przez nią samą sprowokowane.
II Wojna Światowa umożliwiła Ameryce produkowanie bez ograniczeń sprzętu wojskowego, w tym broni. W latach 1939-45 udział procentowy wydatków rządu amerykańskiego na cele wojenne wzrósł w Stanach Zjednoczonych z 1,5% do 40%. Dodatkowo gigantyczne ilości uzbrojenia sprzedano Anglikom i Rosjanom (poprzez Land Lease). W tym samym czasie, w filiach zakładów Forda, General Motors oraz ITT, zlokalizowanych w Niemczech, produkcja szła pełną parą. Miłością do ojczyzny przesiąknięci Amerykanie produkowali niezliczone ilości czołgów, samolotów i innego sprzętu dla nazistów. Według autora, to nie polityka ekonomiczna Roosevelta (New Deal), ale właśnie wojna wyprowadziła Stany Zjednoczone z depresji. Jednocześnie wzmocniła ona niezmiernie pozycję kompleksu przemysłu wojennego i jego właścicieli, w dużym stopniu bankierów.
Podobny pogląd reprezentuje Richard K. Moore. Wracam do jego publikacji w New Dawn2). Jest rok 1944. Prawie nietknięte przez wojnę Stany Zjednoczone stały się potęgą ekonomiczną i militarną. Kraje europejskie są potwornie zniszczone i zadłużone. W reprezentacyjnym hotelu Mount Washington, znajdującym się w Bretton Woods, w stanie New Hampshire, odbyła się konferencja poświęcona nowemu porządkowi ekonomicznemu. Uznano podczas niej dominujący charakter dolara, podjęto decyzję o powołaniu Organizacji Narodów Zjednoczonych, Banku Światowego oraz Międzynarodowego Funduszu Monetarnego, zgodnie z – jak pisze Moore – projektem opracownym przez bankierską Radę d/s Stosunków Zagranicznych (Council on Foreign Relations). Wikipedia podaje, że system Bretton Woods rozpadł się w 1971 r.3). Niezupełnie jest to prawdą, o czym za chwilę. Pod pretekstem ustanowienia światowego systemu zapewniającego pokój i stabilność, USA zaaranżowały ograniczenie potencjału wojennego mocarstw zachodnich. Ale zadbały o to, aby rozwijać własny.
Eksperyment z faszyzmem skończył się wraz z Hitlerem. Pozostał jednak liczący Związek Radziecki – z drugą armią na świecie. Jako główny sojusznik Ameryki podczas wojny i w świetle przyjaznego przebiegu konferencji w Bretton Woods był on – jak twierdzi autor – przygotowany do pokojowej koegzystencji ze światem Zachodu, mimo dużych różnic ideologicznych. Ale tego nie było w Wielkim Planie Dominacji Globalnej.
Ameryka i Wielka Brytania, wciąż sterowane przez bogów pieniędzy, wymyśliły „groźbę komunistyczną” i zadeklarowały „zimną wojnę”, która miała kilka celów. Służyła powstrzymaniu sowietów i ich „chińskich kuzynów” w uczestniczeniu w powojennym ożywieniu gospodarczym, miała powstrzymać inne kraje (Wietnam, Korea) przed komunistyczną drogą do świetności, a przede wszystkim była usprawiedliwieniem dalszego rozwijania potencjału militarnego i programów interwencyjnych.
„Z Ameryką, jako niepowstrzymaną super potęgą, system pokoju amerykańskiego (Pax Americana) dominował w tym, co eufemistycznie nazywano Wolnym Światem.”
„Dawne wielkie potęgi europejskie, przyłączyły się do wielkiego programu neoimperialistycznego. To doprowadziło do największego wzrostu gospodarczego, jaki świat kiedykolwiek widział.
Wzrost stał się oczekiwaną normą. Jakikolwiek epizod braku wzrostu gospodarczego był traktowany jako aberacja. Oczekiwanie wzrostu stało się strukturalną częścią narodowych ekonomii, prowadzącą do rutynowego finansowania poprzez deficyt, zaciągania przez rządy pożyczek i wzrastających długów narodowych – zaciąganych w bankach centralnych. Nie było planu B, jeśli wzrost słabł – budząc strach przed recesją – jedyną formą ucieczki od tego zjawiska było zaciąganie większej pożyczki, jeśli ekonomia miała dalej funkcjonować.”
Moore nie rozwija tego wątku, ale ja wtrącę swoje przysłowiowe trzy grosze. Otóż z powyższego wywodu wynika wyraźny wniosek, że cele gospodarcze nie mogą być definiowane w kategoriach pieniądza. Gospodarce muszą przyświecać jakieś głębsze cele, zrozumiałe dla społeczeństw i przynoszące im określone korzyści. Np. w ślad za interwencją Bono podczas Szczytu Ekonomicznego w Davos, można postawić taki cel, aby w danym państwie cały naród pił czystą wodę albo jadł zdrową żywność (jeśli w okresie kilku lat nie dałoby się zrealizować takich dwóch celów jednocześnie) albo, aby wszyscy pracownicy nie tracili więcej niż godzinę dziennie na dojazdy do miejsc zatrudnienia. Wyniesienie na piedestał pieniądza, razem z jego wiecznie nienasyconymi właścicielami, prowadzi do tego, że wody do picia jest mniej i do tego jest ona coraz bardziej zanieczyszczona, a dodatkowo dosypuje się do niej trucizny (fluor, chlor). Zamiast, wraz z postępem gospodarczym, jeść coraz zdrowsze jedzenie, posiada ono coraz mniej składników nam potrzebnych, a za to coraz więcej trucizn. Cóż jest wart taki postęp?
Niezależnie od dużego postępu materialnego w krajach Zachodu, mierzonego liczbą samochodów, pralek, telewizorów, urządzeń klimatyzujących etc, i również w sferze socjalnej, zwłaszcza w niektórych krajach europejskich oraz Kanadzie, Australii i Nowej Zelandii, Stany Zjednoczone borykały się z finansowaniem wojny w Wietnamie. Aby temu zaradzić, prezydent Nixon w 1971 r. pozbawił dolara zaplecza w postaci złota. System nie rozpadł się sam. Od tego momentu banksterzy mogli poszaleć z drukiem banknotów, stanowiących ich własność. Kursy walut nie były już stałe. Centralny filar stabilności finansowej przestał istnieć, choć początkowo prawie tego nie zauważono. „Dzisiaj, pisze autor, tylko maleńki procent transakcji walutowych ma coś wspólnego z rzeczywistą gospodarką. Cała reszta - to szalejąca i destabilizująca spekulacja.”
Stabilność ekonomiczna wraz z bezustannym wzrostem ekonomicznym i do tego pokój gwarantowany przez dobrotliwego Wuja Sama spowodowały, że bogowie pieniądza uwiedli „Wolny Świat” w zależność nadmiernego zadłużenia. Karta Narodów Zjednoczonych gwarantowała narodową suwerenność i wydawało się, że nikomu (Moore podkreśla, że „z wyjątkiem” de Gaulla) nie przychodziło do głowy, iż „jeśli ktoś gwarantuje ci suwerenność, to już tej suwerenności nie masz”. Z polskiej perspektywy brzmi to prawdziwie. W końcu Związek Radziecki gwarantował Polsce „suwerenność”, ale Moore odnosi swoje spostrzeżenie do krajów „Wolnego Świata”.
W roku 1980 bogowie pieniądza podnieśli realizację swego planu na wyższy poziom. Milton Freedman z Chicago School of Economics zrobił im prezent oparty na „oszukańczych analizach ekonomicznych”, polegający na twierdzeniu, że redukcja podatków korporacyjnych i zniesienie regulujących ich postępowanie przepisów będzie korzystne dla wszystkich, włącznie z budżetami rządowymi. Agenci bogów pieniądza w USA i Wielkiej Brytanii, Ronald Reagan i Margaret Thacher pierwsi zaczęli realizować te „prawdy”. Pisze Moore: „Charyzmatyczny Ronald Reagan opowiadał o zdjęciu rządu z naszych pleców i oświadczał, że rząd nie stanowi rozwiązania, ale jest problemem.
W tych słowach jest wiele prawdy, ale wzrastająca potęga korporacji, kosztem potęgi rządu, absolutnie nie była drogą do pomyślności i osobistej wolności. Można się zastanawiać jak to możliwe, że kariera aktora i specjalisty od reklam telewizyjnych może stanowić kwalifikacje na prezydenta, ale ta tajemniczość znika, kiedy zdamy sobie sprawę z tego, że głównym zadaniem prezydenta jest mówienie kłamstw, w sposób przekonywujący łatwowierną publiczność do poparcia planów bogów pieniądza.”
Oprócz redukcji podatków korporacyjnych, nowa polityka ekonomiczna zalecała korporacjom przeniesienie ich operacji do krajów z tanią siłą roboczą, co doprowadziło do deindustrializacji Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. System Bretton Woods doznawał systematycznego osłabiania. Zapewniło to upadek zarówno stabilizacji jak i dobrobytu.
Następnym projektem, w ramach Wielkiego Programu bogów pieniądza była Unia Europejska. Kraje kontynentalnej Europy, które przeszły przez piekło wojny i faszyzmu trudniej było przekonać do ekonomii lansowanej przez Freedmana. Faszyzm był zdefiniowany jako spółka korporacji i rządu. Dlatego propaganda korporacyjna, poprzedzająca podpisanie Traktatu w Maastricht (1992 r.), zachęcała do stworzenia Europy równie silnej jak Stany Zjednoczone. Zapewniano, że tylko za pomocą Unii będzie można uniknąć wojny w przyszłości.
W istocie rzeczy chodziło o to, aby cała Europa wpadła w łakome ręce bogów pieniądza. Wcześniej, kraje europejskie same wybierały sobie władze. Natomiast Unia jest kierowana przez Komisję Europejską, którą bankierzy obstawili swoimi agentami. Zapewniano też, że decyzje będą podejmowane na najniższych szczeblach, i że żadne państwo nie powinno obawiać się utraty suwerenności. Bruksela miała decydować tylko o sprawach, które dotyczyły by Unii jako całości. Jednakże powoli, powoli, ale konsekwentnie coraz więcej decyzji przenoszono ze szczebla państw do Komisji Europejskiej. Obecnie na każdy aspekt życia w Unii mają wpływ drobiazgowe, skomplikowane przepisy EU.
Moore stwierdza, że ostatecznym gwoździem do trumny suwerenności państw europejskich i ich stabilności ekonomicznej było wprowadzenie euro. Wszystkie problemy wynikają obecnie z faktu, że 17 krajów o różnym poziomie rozwoju nie ma kontroli nad swoją gospodarką. Bogowie pieniądzy doskonale zdawali sobie sprawę, że do tego dojdzie. I o to im chodziło, choć z pewnością liczyli na to, że krajów używających euro będzie więcej.
W roku 1994 Stany Zjednoczone, Kanada i Meksyk podpisały pierwsze Porozumienie w Sprawie Wolnego Handlu (Free Trade Agreement). Swego czasu zrecenzowałem podobne porozumienie między USA a Australią. Zgodnie z tym porozumieniem, Stany Zjednoczone uzyskały całkowity bezcłowy dostęp do rynku australijskiego, podczas gdy Australia nie uzyskała dostępu do rynku amerykańskiego w odniesieniu do tych produktów, które były jej najsilniejszą stroną (produkty rolne i łodzie podwodne). W ramach tego porozumienia, korporacje amerykańskie zostały uprawnione do ubiegania się o australijskie kontrakty rządowe.
Obecnie na całym świecie zawierane są porozumienia w sprawie wolnego handlu, w których silniejsze państwo uzyskuje lepsze warunki niż słabsze. Ale to tylko chwilowy zysk, bo przygotowywane są, w warunkach absolutnej tajności, globalne porozumienia o podobnym charakterze; jak Transpacific Trade Agreement czy Transaltlantic Trade Agreement. Zgodnie z tymi porozumieniach państwa tracą swe uprawnienia na rzecz korporacji. Państwa przestają być potrzebne.
Janusz Rygielski
1. http://www.globalresearch.ca/why-america-needs-war/5328631 2. Gods of Money, New Dawn, Vol. 7, No 6 3. http://en.wikipedia.org/wiki/Bretton_Woods,_New_Hampshire
|