Ksiądz Dariusz Oko nie ma wątpliwości: wygrana drag queen w Eurowizji Conchity Wurst, czyli "kobiety z brodą" to tryumf ofensywnej ideologii gender. Taką opinię wypowiedział w "Kropce nad i".Ksiądz Dariusz Oko w programie "Kropka nad i" w TVN24 mówił o zwycięzcy Eurowizji "kobiecie z brodą": "Bardzo ważne jest, by stwierdzić, czy ten pan ma problemy z własną płciowością, czy tylko wykorzystuje ofensywę genderową. Być może stwierdził, że na fali genderyzmu będzie miał większą szansę na wygraną". Ks. Oko mocno podkreślił, że nie można dać się szantażować genderystom: "W genderyzmie szczególnie niebezpieczne jest agresywne propagowanie homoseksualizmu i deprawacja seksualna dzieci. To jest na granicy przestępstwa".
fronda.pl
Conchita Wurst to symbol Europy, której ten polityk nie chce. – To nie moja Europa. Nie odpowiada mi żadna forma przebieranek – powiedział Adam Hofman w RMF FM o zwycięzcy Eurowizji. – Europa? Widać, że w kontekście obyczajowym coś jest nie tak. W oczach Conchity widziałem oczy Tuska – oświadczył polityk i zapewnił, że jeśli jego dzieci zapytają go o panią Wurst, powie im, że „to nie jest normalne”.
Adam Hofman ma wyrobione zdanie na temat moralnej kondycji partii, której przewodzi premier Donald Tusk. – PO należy do EPP, a ta frakcja ma libertyńskie podejście do kwestii obyczajowych. Trzeba bronić Europy, nie pozwolić jej iść w tym kierunku (...) Promowana przez Donalda Tuska droga takiej Europy, on to nazywa: otwartej, kończy się panem w sukni albo panem z brodą – oświadczył zdecydowanie Hofman.
Rzecznik PiS jest jednym z wielu polskich polityków, którzy komentują finał Konkursu Piosenki Eurowizji za sprawą zwycięstwa kontrowersyjnej reprezentantki Austrii Conchity Wurst, która naprawdę nazywa się Thomas Neuwirth, mówi jednak o sobie w formie żeńskiej. W czasie występów Wurst zaprezentował się w długiej złotej sukni i z brodą. Adam Hofman dostrzegł w tym symbol Europy, której nie chce.
fakt.pl
No i stało się! Gdzie się nie obrócisz, baba z brodą. Coś, co jeszcze niedawno budziło naturalną odrazę, zostało zmultiplikowane, zmasowane i powoli przestaje szokować. Z przegranej Donatana i Cleo raz wygranej Conchity Wurst wyłaniają się dwa wielkie niebezpieczeństwa. Jedno gorsze od drugiego.
Sprawa pierwsza to wprowadzenie queerowej ideologii na salony i przesunięcie granic tolerancji. Od dwóch dni dbają o to wszelkiej maści eksperci, próbujący oświecić zaściankową Polskę genderową postępowością. Złożony przez zwycięzcę Eurowizji manifest: „Jesteśmy jednością i nikt i nic nas nie zatrzyma!”, został doskonale podchwycony przez polskie środowiska LGBTQ. Możemy się spodziewać, że przez kolejne tygodnie nie uwolnimy się od medialnych wystąpień światłych ekspertów, przekonujących nas, że wolność artystycznej kreacji jest bezgraniczna. Gdy to już przełkniemy, zostaniemy wprowadzeni w fazę głębszego letargu, w którym manifestacja fantazyjnej odrębności seksualnej przeniesie się z estrad na ulice. Zachód już to przerobił, najwyższa pora nadrobić programowe zaległości. W razie gdybyśmy za bardzo odstawali w szyku, ma nas zdyscyplinować nowe prawo w postaci forsowanych przez rząd Donalda Tuska rozwiązań legislacyjnych.
Austriacki gej przebrany w złotą sukienkę jak na razie u większości Polaków budzi niesmak i odrazę. I choć reakcja jest jak najbardziej zdrowa, narażona jest na inne niebezpieczeństwo. W obliczu ciemnej nocy każda szarówka staje się jasnością. W obliczu wygranej Conchity Wurst, Donatan i Cleo stali się polskimi aniołami, których bronią nawet prawicowi zapaleńcy.Zwłaszcza po tym, jak polscy wykonawcy zaczęli robić z siebie ofiary źle policzonych głosów. Nie dajmy się zwariować temu piętrowemu absurdowi! Skąd to rozczarowanie Donatana? Czyżby nie wypływało z faktu, że zaprogramował karierę swojego pseudofolkowego zespołu według eurowizyjnych kanonów i choć wszystko zapowiadało wygraną, ktoś inny zdecydował się na krok jeszcze odważniejszy?Przecież obrzydliwe „soft-porno” (jak nazwały polskie show niemieckie media) prezentowane przez Donatana to muzyczny skandal, sprowadzający Polki do roli łatwych cichodajek. Teledysk i sceniczna kreacja piosenki „My Słowianki” to nie tylko profanacja polskiej tradycji, kultury, ale policzek wymierzony kobietom. Jeśli Cleo i jej roznegliżowane koleżanki od przaśnego seksu z maselnicą nie widzą w tym nic żenującego, niech sobie koncertują w wiejskich remizach. Dlaczego jednak mają reprezentować Polskę na festiwalu piosenki europejskiej? Ano dlatego, że w Eurowizji nie o muzykę chodzi...
Cały artykuł i wideoklip z piosenką Donatana - wpolityce.pl
|