| Zadzwoniła do mnie sąsiadka. -„Podobno masz chody w konsulacie. Czy możesz moje dzieci oraz moich przyjaciółek wpisać na listę dziatwy biorącej udział w imprezie z okazji Dnia Dziecka?” Czy chody mam, nie wiem, ale wysłałam maila do Marty Kieć-Gubała z prośbą o dopisanie tychże dzieci oraz moich wnuczek na listę zaproszonych. Przyszła bardzo pozytywna odpowiedź, więc w niedzielne popołudnie, po pysznym klubowym obiedzie w Klubie Polskim w Ashfield, po klubowych atrakcjach (kredki, malunki, obiad za darmo) ruszyliśmy do Woollahra. W sali recepcyjnej konsulatu już było gwarno i tłoczno. Wpadliśmy w ocean sympatycznych buziek dzieci ...oraz nie mniej sympatycznych mam, tatusiów, babć i dziadków. Klany Piotrowskich i Chylewskich były prawie w komplecie. Gosia Dobrowolska przybyła z córką i dwójką wnuków...Na widok Babci Gosi cofnęłam się myślami o 30 lat – przypomniało mi się pierwsze moje spotkanie z Kocami, kiedy to mała Weronisia przytulona była do ramienia mamy dokładnie jak mały George teraz do ramienia Mamy Weroniki. To już tyle lat mieszkamy w Australii? To już trzecie pokolenie urzęduje na polonijnym horyzoncie?
Gospodarzem imprezy była konsul generalna RP pani Regina Jurkowska, która na ten szczególny dzień, Międzynarodowy Dzień Dziecka, zaprosiła Teatr Fantazja i artystę grafika Jakuba Mazeranta. Gośćmi dzieci były również dwa króliki. Czekała nas wszystkich potrójna niespodzianka. Po pierwsze, teatr Fantazja dał nam cudne przedstawienie o Zwierzolandii. Po drugie artysta grafik poprosił maluchy o malowanie zwierzątek! Po trzecie, dzieci mogły się pobawić z puszystymi króliczkami, jednym czarnym, drugim białym. Była jeszcze czwarta niespodzianka, ale ta czekała już tylko na Babcię Ernestynę i jej rodzinę... ale o tym potem.
Teatr Fantazja po raz pierwszy przygotował spektakl dla dzieci. Oczywiście o zwierzątkach. Wykorzystano wiersze lokalnych autorów: Eli Chylewskiej, Danusi Piotrowskiej, Janka Czarnockiego i Bogusia Drozdowskiego.
Na calego jest zabawa W konsulacie, wielka sprawa Niebywala tez okazja: Swieto dzieci, wiec Fantazja Wpadla dzisiaj z zyczeniami A w prezencie zapraszamy W Zwierzolandii swiat uroczy Czary mary, zamknij oczy.
Oczu nie musiałam zamykać, bo i tak nie widziałam, co się dzieje na scenie. Dorosłych „spędzono” bowiem pod tylną ścianę sali, dziatwa natomiast klęczała półkołem wokół sceny. Kiedy jednak pojawiła się na scenie żyrafa, to i moje oko załapało fajny widok, a ucho dosłyszało taki oto wierszyk:
Zyrafa ma na wszystko oko Bo glowe trzyma wysoko I nie musi nosic szpilek Bo ma bardzo dluga szyje
Muszę dodać, że aktorka młodą żyrafę była również piękna, no może miała nie tyle długą szyję, co bardzo zgrabne dłuuuuuugie nogi.
Dobrze, że w Dzień Dziecka nie podano nam wina, bo czy mielibyśmy odwagę spojrzeć koali w oczy? Bo oto takie słowa usłyszeliśmy ze sceny:
Panie misiu niech pan wstanie przyniosłam panu śniadanie - dwa listki eukaliptusa. Dlaczego pan się nie rusza?
Z okazji święta dziecka z wysokiego stołka zstąpiła Marta Kieć-Gubała, która przecież jest też aktorką. Tego dnia postanowiła zagrać zmiję. Oj, ostrzegała:
Sss sss syczy zmija i jezyczkiem wnet wywija rozdwojonym, ku przestrodze: radze nie stac jej na drodze.
Nie wiem, które zwierzątka najbardziej podobały się dzieciakom, ale chyba najwięcej śmiechu było z „performansu” Młodej Pary, koguta Filutka i kurki Grzebulki, których figlarnie zagrali Kasia Łania i Michał Macioch.
Kukuryku, kukuryku, Ja tu robię sporo krzyku. Krzyczę w głos na całą gminę, Bardzo ważną mam nowinę
Więc oświadczam ja kogutek, Znany wszędzie wam Filutek, Chcę poślubić małą kurkę, Wszystkim znaną wam Grzebulkę.
Po występie Fantazji była przerwa na soczki. Przy stole z napojami napotkał mnie zachrypnięty Michał-Filutek i w przelocie dając buziaka zajęczał: „ojej, ale się nakukurykowałem!” Potem Pani Konsul ogłosiła wyniki konkursu oraz wręczyła nagrody i dyplomy, o czym już wcześniej pisaliśmy:
Finał konkursu "Czym jest dla mnie Polska"
W międzyczasie niektóre dzieciaki – miłośnicy zwierzat – bawiły się z króliczkami, inne napychały się pączkami. I tu już bym mogła zdradzić, na czym polegała czwarta niespodzianka, ale chyba jednak jeszcze z tym poczekam.
|
I oto trzecia część imprezy w konsulacie. Sesja malarska pod kierunkiem Jakuba Mazeranta. I tu kolejna (piąta?) niespodzianka – bo chyba niewielu z nas wiedziało, jaką sławną osobą jest Pan Jakub.
Otóż Pan Jakub, absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi, obecnie mieszkaniec Sydney, został niedawno wpisany do Księgi Rekordów Guinessa za największą liczbę współautorów komiksu (most contributors to a published comic book). W projekcie Pana Jakuba udział wzięło 160 artystów z 30 krajów świata!!!
O Jakubie na stronie internetowej Konsulatu
O rekordzie na stronie komiks.wp.pl
”Podaj dalej”-unikalny pomysł Jakuba – Piecebooks
Informacje o współautorach komiksu
Tenże słynny Pan Jakub rozdał dziatwie wielkie kolorowe arkusze i pastele do malowania, po czym każde dziecko musiało wylosować nazwę zwierzęcia, kóre mu przypadnie namalować. Były to zwierzęta polskie i australijskie – bociany, psy, krowy, koale itp, chociaż niektóre dzieci podkusiło malować zwierzynę z innych kontynentów, na przykład słonie. Co za koncentracja! Trzeba było widać te minki pełne skupienia, z pastelami w garści! Po zakończonej sesji Pan Jakub zebrał wszystkie prace, odsunął dzieci i dorosłych na obrzeża sali, a na parkiecie zrobił wielką wystawę. Moglismy do woli oglądać te dzieła, podziwiać, gratulować i fotografować.
Kiedy już opuszczaliśmy konsulat, dwie gwiazdy Teatru Fantazja podsunęły nam puszystego królika w kartonie: „Możesz się nim zaopiekować?”. Nie było czasu na konsultacje, bo wnuczki były już w samochodzie, zresztą bardzo zmęczone po dwóch wyczerpujących dniach: w sobotę debiutowały w Małej Syrence, a w niedzielę po wczesnym starcie, Mszy świetej w św. Wincentym, obiedzie w Klubie w Ashfield oraz długiej imprezie w Konsulacie były padnięte. Musiałam szybko podjąć decyzję. „Starsza wnuczka uwielbia zwierzęta... mamy duży ogród, więc trawy dużo...” I tak oto przyjechaliśmy do domu z trochę większym bagażem...Wnuczki natychmiast nadały królikowi imie Lilka. Następnego dnia kupilismy elegancką klatkę. Pani w sklepie z „petami” radziła, bo codziennie wieczorem, w czasie oglądania telewizji brać Lilkę na kolana i głaskać za uszami. Z głaskaniem nie ma problemu, tylko z tą nudną telewizją...
Ernestyna Skurjat-Kozek
|