Przyzwolenie na drobne machlojki. Przymykanie oczu na nieetyczne zachowania. Puszczanie mimo uszu wulgaryzmów w miejscach publicznych. Przechodzenie do porządku dziennego nad kłamstwem, obmową, oszustwem, krzywoprzysięstwem. Demoralizacja, korupcja, nepotyzm.Bolesne, gdy dotyka to zawodów tzw. wyższego zaufania publicznego: lekarzy, nauczycieli, nawet księży. Apogeum tych niekorzystnych zmian w najwyższym, najbardziej widocznym stopniu dosięgło współczesnych polityków. Teoretycznie w społeczeństwie mają oni najgorszą opinię.
Traktują państwo jak swój prywatnyfolwark, a elektorat – jak barany do strzyżenia. Nie kryją się już nawet ze swoimi nieobyczajnymi zachowaniami, aferami, pogardą dla etosu męża stanu. Balansując i przekraczając coraz częściej granicę obciachu, uczciwości, przyzwoitości, zahaczają w ekstremalnych przypadkach o zdradę stanu. Coraz bardziej nonszalancko i bezkarnie. Skąd to się bierze? Ano – z powszechnego przyzwolenia. Rządzą przecież z naszego nadania, z łaski wyborców. Przysłowia są ponoć mądrością narodu, np.: „Jaki pan, taki kram” „Czym skorupka za młodu…” „Od rzemyczka do koniczka…” itp. Ale kto by tam przejmował się ludowymi przesądami…
Cały blog tutaj plus wiersz Zero tolerancji |