Tym razem – 19 września br. - w kościele St. Augustine w Balmain nie grał nam znakomity zespół The Sydney Consort, zabrzmiały za to organy. Wystąpiła słynna duńska organistka Merethe Lammert Kohl Hansen ( urodzona w Kalundborgu w 1977 r). Po studiach w Królewskiej Akademii Muzyki w Kopenhadze studiowała w Paryżu u prof. Susan Landale ( organy ) i prof.Naji Hakim ( improwizacja) będąc jednocześnie organistką w paryskim kościele Duńczyków. Od 2001 była organistką w kościele w Kalundborgu, a od 2006 r. w Soro, gdzie jest też artystycznym kierownikiem Międzynarodowych Festiwali.
Powiedzmy od razu, że był to wieczór muzyki duńskiej, rozpoczęty nastrojową i piękną kompozycją Nielsa W.Gade ( 1817-1890), który spędził czas jakiś w Lipsku współpracując z Mendelssohnem. Po powrocie do Kopenhagi w r.1848 był jednym z animatorów życia muzycznego, także jednym z fundatorów Konserwatorium.
Następnie usłyszeliśmy współczesnego kompozytora Benta Lorentzena ( ur. 1935 r.) – „Saturnus” z cyklu „Planet” (1996) – utwór utrzymany w stylu pulsujących dźwięków, bliski muzyce elektronicznej.
I wreszcie trzy chorały mistrza Dietricha Buxtehude ( 1637-1707), genialnego Duńczyka osiadłego w Lubece ( ciekawe opowiadanie poświęcił jego córce David Malouf) okazały się koroną recitalu, podobnie jak dwie kompozycje Jana Sebastiana : chorał „Adorn yourself, o dear Soul” BWV 654 i popularne preludium z fugą d-moll BWV 565 – wykonane z anielską słodyczą i patosem.
Po trzech utworach Jespera Madsena ( 1957-1999), brzmiących bardziej w stylu muzyki dawnej niż współczesnej – tu bardzo piękna kompozycja „Look, now the sun rises from the oceans lap” – wróciliśmy do Nielsa W. Gade i jego „Three Tone pieces”.
Rzecz uderzająca : w utworach duńskich kompozytorów ( za wyjątkiem Lorentzena) słychać było echo muzyki mistrza Buxtehude, a zatem jego wpływ sięga nie tylko wieku XIX-tego, ale i naszej epoki. Triumf to tradycji nad eksperymentami moderny.
W tym wspaniałym koncercie zabrakło mi mojej ulubionej Canzony mistrza Buxtehude, w której tony oddają jakby tajemnicę wszechświata. Ale genialny Duńczyk, osiadły w Niemczech, zostawił też piękną muzykę instrumentalną ( np. Sonate a due), godne muzycznych festynów w Balmain.
Piątkowy koncert kończyło słynne „Adagio” Albinoniego w aranżacji Giazotto ostatecznie rozgrzewając zimny wieczór wiosenny w Sydney.
17 października w Balmain ( a 19.X w Wesley Music Centre) usłyszymy muzykę XVII-wiecznej Hiszpanii, będzie to kolejna uczta dla melomanów.
Marek Baterowicz
|