Niedawno (25 września) minęła kolejna niechlubna rocznica w dziejach polskiej historii współczesnej. Jest to dzień, kiedy w roku 1953 funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa aresztowali i wywieźli z Pałacu Prymasowskiego w Warszawie kardynała Stefana Wyszyńskiego, wielkiego Polaka - patriotę.
Wydarzenie to przeszło niemal niezauważone w oficjalnych polskich środkach przekazu, ale wiadomo, ich zadaniem nie jest odkrywanie historii, a przeciwnie, rugowanie jej zarówno ze szkolnych programów nauczania, podręczników jak i z polskiej pamięci. Fakt ubeckiego bezprawia w stosunku do Prymasa Polski odnotowały jedynie w tym roku źródła kościelne i jedno lub dwa niezależne strony internetowe.
Jak się dowiadujemy w tym roku, w Warszawie, w rocznicę tego haniebnego czynu, arcybiskup warszawski kardynał Kazimierz Nyncz otworzył podwoje siedziby Arcybiskupów Warszawskich przy ulicy Miodowej 17/19, a pracownicy Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego oprowadzali osoby zainteresowane po miejscach, które wieczorem 25 września 1953 roku były świadkami porwania głowy polskiego Kościoła przez ubeckich funkcjonariuszy komunistycznego reżimu.
Wiadomo powszechnie, że choć w latach 50.-tych represje dotykały wszystkich wierzących, jednak najmocniej i najzacieklej komunistyczna władza uderzała w hierarchów Koscioła katolickiego. 25 września 1953 roku, późnym wieczorem, około godziny 22 przed rezydencję kardynała Wyszyńskiego przyjechali uzbrojeni przedstawiciele Urzędu Bezpieczeństwa, którzy zarządali widzenia się z Prymasem. Odczytali mu decyzje rządu, podpisaną przez Biaruta, nakazującą natychmaisatowe opuszczenie stolicy i zakazującą wykonywania jakiejkolwiek z pełnionych dotychczas funkcji. I choć kardynał Wyszyński uznał ten dokument za bezprawny, sporządzając swoją opinię na ten temat na piśmie, jednak został wyprowadzony z budynku do nieoznakowanego samochodu i w obstawie sześciu innych wozów, wywieziony w niewiadomym przez władze kościelne kierunku.
Jak się wkrótce okazało ubecy wywieźli Prymasa Polski pod przymusem do klasztoru ojców kamedułów w Rywałdzie, w województwie kujawsko-pomorskim. Było to początkiem trzyletniej izolacji kardynała Wyszyńskiego. W tym czasie był on kilkakrotnie przewożony z miejsca na miejsce. W trudnych warunkach, zapadający na zdrowiu, przetrzymywany był w Stoczku koło Lidzbarka Warmińskiego, Prudniku na Śląsku Opolskim i w Komańczy w Bieszczadach.
Podczas całego tego okresu władza wielokrotnie próbowała złamać Prymasa Tysiąclecia, proponując Mu rozmaite "układy" i porozumienia. Każdy Jego krok był śledzony, każda rozmowa rejestrowana.W wyniku wydarzeń październikowych 1956 roku Prymas wraca do Warszawy po uprzednim przyrzeczeniu ze strony władz państwowych przywrócenia Kościołowi głównych praw i naprawienia krzywd i obejmuje wszystkie swoje funkcje kościelne.
Leży przede mną książka niezwykła, "Stefan Kardynał Wyszyński Prymas Polski - Zapiski więzienne". Egzemplarz wydany w Paryżu przez wyd. Editions du Dialogue w 1982 roku, w którym całość tekstu ukazała się po raz pierwszy. Ksiażka ta nadwątlona zębem czasu, pożółkła, stanowi niezwykłą pamiątkę, jest bowiem cennym dokumentem pełnych trzech lat odosobnienia Prymasa. Mamy w niej rejestr codziennych wydarzeń i osobistych przeżyć tego wielkiego Człowieka, Kapłana i wielkiego Polaka. Jesteśmy świadkami Jego refleksji nad sytuacją Polski i Kościoła w Polsce, Jego niezłomności w obronie praw Kościoła i Narodu.
Oto jak Autor "Zapisków" przedstawia swoje aresztowanie. 25.IX.1953, piątek, WARSZAWA.
"...W nocy usłyszałem kroki sierowane do mojego mieszkania. Przyszedł ksiądz Goździewicz. Melduje, że jacyś panowie przyszli z listem od ministra Bidy do biskupa Baraniaka i proszą o otwarcie bramy. Wyraziłem zdziwienie: "O tej porze?"...Tknięty przeczuciem wstałem i ubrałem się. Istotnie, w bramie stało kilka osób i mocno szturmowało klamkę. Już dobrze wiedziałem, kto nas odwiedza. Zszedłem na dól i kazałem otworzyć bramę.(...)Jeden z przybyłych wystąpił oficjalnie z wymówką, że Władzy państwowej nie otwiera się drzwi. Wyjaśniłem, że dotąd jeszcze nie wiem, czy mam przed sobą przedstawicieli władzy, czy napad.
Wreszcie wszystko się wyjaśniło. Jeden z panów zdjął palto, wyjął z teki list i otworzywszy - podał papier, zawierający decyzję Rządu z dnia wczorajszego. Mocą tej decyzji mam natychmiast być usunięty z miasta. Nie wolno mi będzie sprawować żadnych czynności związanych z zajmowanymi dotąd stanowiskami. Prosił, bym to przyjął do wiadomości i podpisał. Oświadczyłem, że do wiadomości przyjąć nie mogę, gdyż w decyzji nie widzę podstaw prawnych. Decyzji tej nie mogę się poddać i dobrowolnie tego domu nie opuszczę. Urzędnik prosił, by podpisać list, że go czytałem. Na karcie dolnej listu napisałem wręczonym mi piórem : "Czytałem" i umieściłem swoje inicjały..."
Kardynał Stefan Wyszyński w maju 1981 roku, na trzy tygodnie przed śmiercią wyraził życzenie, by czytelnikowi "Zapisków więziennych" przekazać informację, że będąc więziony nie pisał książki, robił tylko notatki dla siebie. I rzeczywiście, notatki te czyta się początkowo jednym tchem, po to, aby później wielokrotnie powracać do zawartych tam głębokich treści na temat godności człowieka, jego nienaruszalnych praw w życiu osobistym, rodzinnym, społecznym i narodowym. Pokazują one wielką siłę moralną i niezłomność całej postaci Prymasa.
W tej niezwykłej książce znajdujemy poza rozważaniami o treści głeboko religijnej, także piękne osobiste listy Prymasa do ojca, do którego zwraca się On słowami "Najdroższy i Najlepszy mój Ojcze", a także do siostry Stanisławy Jaroszowej.
Wyjątkowa w swojej treści wydaje się notatka Stefana Wyszyńskiego z dnia 24 października 1954 roku, w której pisze Prymas z miejsca swojego uwięzienia w Prudniku:
"Czy będę kiedykolwiek w życiu w szczęśliwszym niż teraz położeniu? Jedna myśl o tym, ilu ludzi modli sie obecnie za mnie, podnosi mnie na duchu. A przecież stokroć donioślejsza jest sama przedmiotowa wartość modlitwy niż to odczucie. Czy modliliby się tak wielu, gdybym siedział w domu? A wszyscy kapłani, którzy mają obowiązek modlić się pro Antistite, jak często nawet nie dostrzegają imienia swego biskupa w Kanonie Mszy świętej! Dziś zbliża nas do siebie wspólne cierpienie i ono czyni uważniejszymi. Gdy wrócę z więzienia do domu, na pewno utracę te owoce wzmożonej czujności braterskiej. Prawdziwie, bardziej błogosławionych w owoce duchowe, w moc modlitwy, nie znam dni. A czegóż więcej do szczęścia potrzeba?"
W "Zapiskach Więziennych" Kardynała Stefana Wyszyńskiego znajdujemy także Jego notatkę dotyczącą Powstania Warszawskiego. Prymas Polski pisze tam: 1.VIII.1956
"W rocznicę Powstania Warszawskiego - Miłość nie wie, co to niewola. Zawsze znajdzie sobie ujście, by oddać swoją krew serdeczną, miłującą. I dlatego było Powstanie, w którym krew wolnych duchem płynęła miłośnie w ziemię polską i użyźniała ja na nowe siewy. Modlimy się za Powstańców. Jest to bodaj pierwsza rocznica, gdy można mówić o krwi powstańczej i jej zasłudze dla wolności. Tę czerwoną krew naszych braci podnosimy dziś Ojcu wszelkiej krwi, aby chciał ją przyjąć, jak przyjął Krew Syna swego i dla tej Krwi miłującej okazał Ojcowskie Serce swoje nad Narodem udręczonym".
I wreszcie ostatnia notatka zamieszczona przez Prymasa w "Zapiskach Więziennych".26.X.1956.
"O godzinie 9.00 rano zgłosili się do klasztoru w Komańczy wiceminister Sprawiedliwości Zenon Kliszko i poseł Władysław Bieńkowski, z polecenia Władysława Gomułki, i wyrazili przełożonej Nazaretanek życzenie rozmowy z Prymasem. Po przeszło 15 minutach przyjąłem obydwu panów w rozmównicy na dole. Oświadczyli mi, że przybywają z ramienia towarzysza Wiesława, dla przedłożenia pewnych spraw do rozważenia. Nowy Sekretarz PZPR stoi na stanowisku, że konieczny jest jak najszybszy powrót Prymasa do Warszawy i objęcie urzędowania. Przedstawili mi sytuację społeczno-gospodarczą kraju, jak również wewnętrzną i zewnętrzno-polityczną. Wszystkie te spostrzeżenia wymagają, by w kraju doszło jak najszybciej do pełnego uspokojenia. Władysław Gomułka uważa, że na odcinku stosunku Kościół-Państwo najwięcej niepokoju w społeczeństwie budzi obecna sytuacja Prymasa. I dlatego zostali wydelegowani przez Sekretarza Partii, by usłyszeć zdanie Księdza Prymasa.
Moja odpowiedź: "Jestem tego zdania od trzech lat, że miejsce Prymasa Polski jest w Warszawie". Rozpatrzyliśmy sytuację od strony najpilniejszych potrzeb Kościoła. Po czym panowie udali się do wsi Komańcza, by specjalnym telefonem poinformować Gomułkę o wyniku rozmów. Wrócili na skromny posiłek, który spożyliśmy w rozmównicy. Siostry chcialy dać lepszy obiad. Byłem zdania, że ma być zwykły, jak na co dzień".
Prymas Tysiąclecia, kardynał Stefan Wyszyński stał się dla polskiego społeczeństwa i dla opinii światowej jednym z największych autorytetów, wzorem postępowania i mężem opatrznościowym w dziejach Polski. Stał się żywym i autentycznym przykładem dwóch słów dla Niego najważniejszych - miłości Boga i Ojczyzny. Takim Go pamiętamy i pamiętać będziemy.
Monika Wiench
|