W trzecią niedzielę listopada w sercu Melbourne odbył się kolejny Polski Festiwal. Jak to można przeczytać na festiwalowej stronie internetowej: „Celem festiwalu jest stworzenie polskiej atmosfery, ukazanie polskiej kultury, historii i zwyczajów na Federation Square, w samym centrum Melbourne.” Cele te realizowane są z zegarmistrzowską precyzją i za każdym razem, kiedy pod koniec roku zjawiam się na Festiwalu, nie mogę wyjść z podziwu jak wszystko przebiega sprawnie, bezkonfliktowo, z gracją i czarującym uśmiechem. Sam Festiwal z roku na rok rozrasta się poprzez różnego rodzaju imprezy towarzyszące, dodające blasku i kolorytu temu unikalnemu świętu polskości.
Tegoroczną nowością był Polish Festival at Ruby’s, który jest znanym melberiańskim klubem muzycznym. Od 14 do 16 listopada klubem tym zawładnęli polscy artyści oraz ..... polska kuchnia. Wszyscy, którzy w tych dniach zjawili się w Ruby’s Room zgodnie twierdzą, że była to inicjatywa niezwykle atrakcyjna i z całą pewnością udana. Festiwalowi towarzyszyła wystawa prac malarskich Artura Lyczby. Poza tym królowała tutaj muzyka klasyczna, poezja oraz jazz.
Józef Miller, wraz ze swoim kwartetem nie po raz pierwszy czaruje nas muzyką romantyczną, a Maria Bukowska doskonale wpisuje się w klimat kwartetu, z wyczuciem prezentując najlepsze utwory poetyckie. Muzykę poważną mogliśmy usłyszeć w wykonaniu dwóch młodych, utalentowanych pianistów – Konrada Doreckiego oraz Konrada Olszewskiego.
Mistrzem samym w sobie jest natomiast Roman Syrek, najlepszy jazzman jakiego miałem okazję słyszeć na Antypodach. Tym razem wystąpił z nowym Trio a w niektórych utworach towarzyszyła zespołowi Ania Syrek, którą mogliśmy ponownie posłuchać po nieco przydługiej, wakacyjnej przerwie. W rolę prezentera wcielił się, również nie po raz pierwszy, Michał Kempisty – a zrobił to z godną pozazdroszczenia swobodą.
Wszystko to, co działo się w Ruby’s było zasługą Grzegorza Machnackiego, który swój młodzieńczy zapał i entuzjazm postanowił przelać na organizację tego Festiwalu.
Skorzystałem z okazji, aby dowiedzieć się nieco więcej o nim samym, i jego planach.
- Grzegorz, powiedz mi skąd się wziął pomysł na Festiwal i jak trafiłeś do Ruby’s Music Room.
Organizacją koncertów zajmowałem się już w Warszawie, zresztą z powodzeniem. Zwykle w swojej pracowni/sklepie w pobliżu Starówki na Bednarskiej. Ze względu na swoje koneksje z z wytwórcami fortepianów włączałem się również przedsięwzięcia, jak na przykład bardzo znany festiwal Jazz Jamboree.
Do Ruby's ściągnął mnie fortepian. Jeden z najlepszych koncertowych fortepianów w Melbourne, najsłynniejszej zapewne marki Steiway&Sons. Historia więc zaczęła się od instrumentu. Udało się też bardzo szybko nawiązać serdeczny kontakt z właścicielem Ruby's - Robert Cripps i Dana Czarski, która zajmowała się programem imprez.
- O ile wiem to twój pomysł aby regularnie organizować koncerty.. .
Ta, pomysł comiesięcznych koncertów przyjął się szybko i choć przy pierwszych koncertach publiczność nie w pełni wypełniła salę, wszystkie koncerty były udane.
- Jaką rolę odgrywają w tych tych imprezach polscy artyści?
Wciąż staram się dotrzeć do jak największej liczby artystów polskiego pochodzenia. Łatwo nie jest, bo szczególnie młodsi pochowali nam się gdzieś w strukturach australijskich i wygląda na to, że tam dobrze się czują. Pomyślałem jednak,że warto powyciągać to towarzystwo na wierzch. Zaskakujące jest to, że ludzie są tutaj nie raz po 30 lat i nie mają kontaktu z Polonią. Mam więc nadzieję, że w Ruby's uda nam się stworzyć programowo ciekawe miejsce z ofertą, która dotychczas dla niektórych była niedostępna i ściągnie właśnie tych, którzy dotychczas nawet nie wiedzieli, że centrum miasta możemy mieć w na przykład polski jazz.
- Na czym więc polega twój pomysł?
Marzy mi się, aby w każdą pierwszą niedzielę miesiąca odbywały się polskie imprezy w Ruby's, głównie muzyczne ale nie tylko. Jest też miejsce i czas na na imprezy okazjonalne i na to aby wykonawcy brali udział innych w planowych koncertach. Tegoroczny Polish Festiwal był znakomitą okazja, żeby choć w skromny sposób przybliżyć polską kulturę w klubie, który stricto jest przecież australijski.
- Opowiedz nam teraz o planach na przyszłość.
Plany są bogate i już teraz wiem, że to miejsce zostanie włączone do PolArt i od polowy listopada 2015 do połowy stycznia 2016 będzie z jednym aktywnych miejsc polskich spotkań.
Planujemy też z grupą przyjaciół, nieco młodszego pokolenia, stworzyć organizację, która mogła by scentralizować działania i pozbierać bardzo rozdrobnione aktywności innych ugrupowań.
Mamy muzyków, malarzy, poetów... właściwie wszystkich ale trzeba to pozbierać i aktywować. A przede wszystkim dać szanse wyboru bo bardzo często niezwykle trudno znaleźć polskie imprezy czy wydarzenia. Domy polskie są niezbyt widoczne a ich oferta kulturalna często nieciekawa czy też skierowana do tej samej od lat publiki. Tymczasem w międzyczasie wyrosła publiczność nowa, która nie mając odpowiedniej zachęty, schroniła się w australijskich stowarzyszeniach.
- W jaki sposób polonijne media mogłyby pomóc w realizacji tych ambitnych planów?
Mam wielką prośbę, aby za pomocą mediów przekazać czytelnikom i słuchaczom radiowym, że poszukujemy muzyków oraz generalnie artystów do naszych występów w Ruby's i nie tylko. W Wiktorii znam już troszkę ludzi i jeszcze troszkę w Adelaide. W innych stanach nie posiadam jednak zbyt wielu kontaktów.
- Powiedz nam jeszcze jak się z tobą kontaktować?
Można pisać do mnie na adres emailowy g.machnacki@gmail.com lub też po prostu zadzwonić na numer 0487284051
Nie przebrzmiały jeszcze echa festiwalowego muzykowania a już się dowiedziałem, że szykuje się kolejna impreza. Dnia 7-go grudnia od godz 18, Grzegorz wraz z właścicielami klubu zaprasza wszystkich na wspólne muzyczne kolędowanie w Ruby's. Poza tym dostałem emailową wiadomość, że „od lutego startuje cotygodniowy program w tym obiady polskie w wykonaniu naszej niezastąpionej Urszuli. To przedsięwzięcie sprzężone będzie z działaniami PolArt-u” .
Jerzy Krysiak
|