Pamiętacie jachty Katharsis II i Selma Expeditions, które brały udział w regatach Sydney-Hobart? Po regatach oba polskie jachty udały się na południe z zamiarem pobicia rekordu świata. No i mamy zwycięzcę! Katharsis dopłynął tam, gdzie jeszcze nikt nie dotarł! Co do rekordu Katharsis II, to mam skromny udzial w ich rekordzie. :) Wspomoglem ich kilka dni przed ustanowieniem go ze współrzednymi rekordu poprzednego (oni nie mieli tej informacji, a potem starcili internet) oraz zmobilizowalem Mariusza, aby ustanowic nowy rekord. Oto fragment realcji Mariusza:
Około 77 równoleżnika zaczął niknąć nam sygnał satelitarny. To i tak dużo poniżej 70 szerokości geograficznej, do której gwarantowany jest odbiór, ale miałem nadzieję na chimeryczną pracę aż do 80 stopnia. Traciliśmy internetowy kontakt ze światem. Mieliśmy jeszcze w odwodzie dwa telefony Iridium, które mają zasięg globalny, ale są archaiczne, jeśli chodzi o transmisję danych (szybkość transmisji 2,4 kB). Dopiero od niedawna Iridium wypuściło antenę z multiplekserem kanałów, która pozwala na normalne korzystanie z sieci.
Zbliżaliśmy się niechybnie na koniec świata. Nie tylko łączność nas opuściła, ale i zniknęły towarzyszące nam ptaki i wieloryby. Do tego wszystkiego niebo zaczęło się zaciągać, zwiastując nadejście niżu. Niże z reguły biegają sobie po Oceanie Południowym, krążąc wokół Antarktydy. Latem nad kontynentem dominuje wyż, który chroni Morze Rossa przed mokrymi wiatrami znad oceanu. Taki układ pogodowy mieliśmy na przejściu przez barierę lodową przy Cape Adare. Wiedząc o nadciągającym niżu, który miał być wepchnięty w Morze Rossa, chciałem jak najszybciej znaleźć się w południowo-wschodniej części tego akwenu. Tutaj miał wiać słabszy wiatr, według prognoz do 35 węzłów. Zachodnia część morza miała być przedmuchiwana wiatrem wiejącym do 50 węzłów.
Widząc rozłożystość układu mogłem dołożyć do tego dodatkowe 20 węzłów. Na całym tym obszarze nie ma miejsca do schronienia się. Groźny jest nie tylko wiatr i towarzyszące im fale, ale oblodzenie jachtu i idące za tym pogorszenie stabilności i przede wszystkim dryfujący w takich warunkach lód. Tego ostatniego było najmniej w okolicach Bay of Whales i biorąc pod uwagę kierunek wiatrów, zawsze mogliśmy być przed nim, by w ten sposób uniknąć kolizji.
Wiatr i prądy nam nie sprzyjały. Mile upływały powoli. W czwartkowy poranek ujrzeliśmy przed sobą ścianę szelfu. Przed południem zbliżyliśmy się do niego na milę i w ten sposób podążaliśmy ku celowi naszej wyprawy. Bay of Whales (czyli Zatoka Wielorybów) była naturalnym lodowym portem. Z niej startował Amundsen na podbój bieguna południowego. Siły natury zniszczyły ten port i nie ma żadnych opracowań na ten temat. Znalazłem odręcznie rysowaną mapę szelfu z naniesionym jej konturem z 1971 roku. Bay of Whales wygląda na niej jeszcze jak mały fiord.
Od Alexa (który trzyma za nas i Selmę kciuki) otrzymałem pozycję z księgi Guinessa, do której dotarł M/V Arctic P. Jest to najdalej na południe położone miejsce, do którego jakikolwiek statek dopłynął – 78st 43.0336 S; 163st 42.1317 W. Poprzeczka została ustawiona...
A pełna relacja tutaj
Rekord świata! Chwila zadumy i satysfakcji. Foto ze strony internetowej Katharsis II |
Alex (po prawej) na pokładzie Selmy w czasie innego rejsu |
Morze Rossa. Z pokładu Selmy: walka o chleb - Tomek ociepla piekarnik.Fot. Piotr Kuzniar-Selmaexpeditions.com |
|