Na całym świecie, a może szczególnie w Polsce trwa nieustanna degradacja wartości. Czy da się zapomnieć o tym ponurym pejzażu ? Oczywiście nie, chociaż lemingom przychodzi to łatwo, bo zrobią prawie wszystko dla świętego spokoju. Jak się oderwać od przygnębiającej wizji owej IIIRP, którą podziwia tylko taki Niesiołowski albo Michinik ? Czy wybrać się na wycieczkę na Krym ? A może na Kubę ? Dzisiaj Mickiewicz nie dostałby wizy, w jego sonetach krymskich są przecież wersety zdradzające podejrzane czynności, np.
W takiej ciszy – tak ucho natężam ciekawie, Że słyszałbym głos z Litwy... ( sonet I )
No proszę, czy to nie dziwne ? O, to gruba poszlaka, że mistrz Adam mógł być „szpionem” nasłuchującym instrukcji z Wilna. A do tego ta afirmacja w sonecie III: „Wiem co to być ptakiem”, jakże nieostrożna szczerość – bo sam przyznał, że potrafi się przemieszczać drogą powietrzną pomijając graniczne kontrole. A w sonecie V wieszczy „pożar Carogrodu”...( tu się może poeta wytłumaczy rygorem rymu, dobranym do „lodu”, „wschodu” i „obwodu” ), a w rzeczywistości pożar ten odnosi się do szczytu Czatyrdahu, odbijającego promienie po zachodzie słońca, co sprawia wrażenie, iż stoi w ogniu. Ale zawsze powiedzą, że to jakaś aluzja...
W sonecie VIII Mickiewicz zlokalizował z kolei grób branki Potockiej, co może wzbudzić zainteresowanie Instytutu Pamięci Narodowej, niemile widzianego przez Moskali. Natomiast w sonecie XVII poeta opisując zamek w Bałakławie nie wyklucza, że tam „gad mieszka lub człowiek podlejszy od gadu” (!) - czy nie wystarczy to, aby odmówic mu wizy ? A na dodatek Mickiewicz podkreśla, że Krym zamieszkiwały kiedyś inne ludy:
Tu Grek dłutował w murach ateńskie ozdoby, Stąd Italczyk Mongołom narzucał żelaza, I mekkański przybylec nucił pieśń namaza...
Stanowczo zbyt wiele powodów, aby nie wpuścić poetę na stepy Akermanu. A na Kubę to Mickiewicz się nie wybierał, nie w smak mu były morskie podróże, co sugerują sonet III „Żegluga” ( „morskie snują się straszydła”) i IV „Burza” ( „Zdarto żagle, ster prysnął, ryk wód, szum zawiei...”).
Moskale znowu zabrali sobie Krym, za to Amerykanie – jakby w rewanżu - wracają na Kubę. Ciekawe jak się jak ten puzzle ułoży ? Apetyty Kremla bowiem nie słabną, ich statki nadal płyną do Hawany. Minister wojny Federacji Rosyjskiej Szojgu odwiedził Kubę, Nikarague i Wenezuelę, Moskwa planuje zainstalować w tym rejonie „punkty zaopatrzenia i technicznegp wsparcia”, ale już nie bazy, o czym w roku ubiegłym mówił tenże sam Szojgu. Widocznie sankcje uderzyły po kieszeni. Ale za to rząd Cypru zaoferował im bazy wojskowe na swojej malowniczej wyspie, gdzie podobno urodziła się Afrodyta, bogini miłości, a nie bóg wojny Ares o skłonnościach rzeźnika.
Dzięki wojnom za to pogłębiają się otchłanie Hadesu. Cypr chyba Rosji nie wystarczy ( mimo bazy w Syrii), bo car Putin odwiedził niedawno Egipt i podarował prezydentowi ...kałasznikowa w pięknym futerale! Marzy mu się handel bronią, ale w kilka dni potem Egipt wolał zakupić jednak francuskie samoloty, widać o klasę lepsze. Rosjanie za to wybudują w Egipcie elektrownię atomową, w zamian chcieliby mieć w przesmyku sueskim swoją strefę byznesu. I tak już ponoć 400 firm rosyjskich działa w Egipcie, tyle co w Genewie. Syria, Cypr, Egipt – miejsca kluczowe na Morzu Śródziemnym. Ale Putin nie zapomniał i o Balatonie, właśnie odwiedził i Budapeszt.
Tymczasem nie ustaje spór między Grecją z Unią Europejską, nowy rząd grecki ma dość dyktatu Berlina i spodziewa się lepszych warunków finansowych, a może umorzenia długu... Grecy mają też dosyć polityki tzw. „austerity”, bo od starożytności lubili żyć wystawnie i jadać obficie. Wino lało się strumieniami z ich amfor, a tu nagle jakaś Trojka każe im zakręcać kurki. To w ogóle nie do przyjęcia, kwaszoną kapustą nie zadowolisz greckich żołądków. Nowy premier Grecji Tsipras oświadczył: „Nie przyjmuję ultimatum, „austerity” umarła , a Grecja nie jest kolonią Europy...” W obliczu tych różnic Tsipras proponuje szczyt UE! A jak się zakończy spór Greków z UE to wie tylko wyrocznia w Delfach.
Niewykluczone, że ktoś trzeci zaoferuje Atenom lepsze warunki niż Berlin. Nie będzie to jednak Paryż, gdzie właśnie premier Valls przeżył cudem kryzys parlamentarny po narzuceniu dekretem kontrowersyjnej ustawy Macron.
Kłopoty mają też kraje Ameryki Łacińskiej, w tym roku nie wszystkie miasta Brazylii stać było na karnawał. O Kubie i Wenezueli wiemy nie od wczoraj, tam kryzys szczególnie dotkliwy bo władza braci Castro i ich czerwonej partii trwa już ponad pół wieku. Lewicowy reżim w Caracas ma staż o wiele krótszy, ale podobne wyniki. Pustki na rynku, Wenezuelczycy manifestują, policja użyła broni. Są zabici i ranni, a przywódcę opozycji Leopolda Lopeza wtrącono za kratki nie dając mu szans nawet na dobrego adwokata. Prezydent Maduro ( były taksówkarz) umacnia reżim prawie totalitarny, a niska cena ropy też pogłębia kryzys w Wenezueli.
Boliwia za to walczy z groźnym komarem „Aedes aegypti”, który roznosi febrę i gorączkę „chikunguna”, a rozmiary tej epidemii mogą mieć związek z globalnym ociepleniem, podobnie jak wybuch śmiertelnej eboli w Afryce. Świat jest w opałach nie tylko finansowych, podwyższona temperatura przebudzi zapewne nieznane nam jeszcze wirusy.
Polityczny kryzys w Argentynie po tajemniczej śmierci prokuratora Nismana, który oskarżał prezydent Cristinę Fernandez, nabiera rozpędu. We wszystkich miastach kraju trwały demonstracje przeciwko pani prezydent, Argentyńczycy nieśli napisy „Jestem Nisman” i domagali się jej ustąpienia.
Nie ustaje też ofensywa tzw. separatystów na wschodzie Ukrainy pomimo nowego rozejmu podpisanego w Mińsku po długich negocjacjach z Putinem. Po szturmie na Debalcewo rebelianci szykują atak na Mariopol, gdy bezradni szefowie UE telefonują na Kreml! Złamanie nowego porozumienia z Mińska powinno ostatecznie obudzić Frau Merkel i pana Hollande’a, skłonić ich do skuteczniejszych metod w rozgrywce z prezydentem Federacji Rosyjskiej. A może powinni skontaktować się kosmicznym faxem z Tatarami, jeszcze osiadłymi na Krymie ?
Znacznie lepiej jest w Estonii, gdzie stacjonuje 115 Hiszpanów z sił lotniczych, odpowiedzialnych za przechwycenia wszelkich samolotów rosyjskich, które naruszyłyby przestrzeń powietrzną Estonii. I pewnie dlatego zdesperowani Rosjanie latają raczej w pobliżu Wielkiej Brytanii i straszą poddanych królowej Elżbiety!
A 23 lutego przylatuje do Australii król Norwegii Harald V z małżonką Sonią, spotka się z Tony Abbotem, który niedawno przetrwał kryzys gabinetu i jest nadal premierem naszego kontynentu. Norweski król jest jednym sygnatariuszy „The Committee of 300”, organizacji uważanej za stowarzyszenie globalistów ( więcej o tym czytamy pod adresem: www.pseudoreality.org/committeeof300.html ). Podczas 4-dniowej wizyty w Australii z pewnością odwiedzi Operę w Sydney, oby jednak nie musiał oglądać nowej inscenizacji „Toski”, tak skandalicznie deformującej tę operę, że Puccini chyba przewraca się w grobie. Nie jest to jedyny wypadek absurdalnych „modernizacji” wystawianych w Sydney oper, a wszystkie razem potwierdzają degradację wartości, która jest plagą planety.
Marek Baterowicz
|