Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
11 marca 2015
Pałac w Dereczynie - czy tu pracował Strzelecki?
ESK - na podstawie wspomnień Leona hr. Potockiego
Po dramatycznym rozstaniu z ukochaną Adyną Turno Paweł Edmund Strzelecki, późniejszy podróżnik i odkrywca, wyruszył do Italii, gdzie poznał księcia Franciszka Sapiehę. Ten wysłał Pawła na Kresy celem ratowania jego zrujnowanych majatków. Młodemu Strzeleckiemu dostała się nader odpowiedzialna rola plenipotenta. Jak pisał w liście do Adyny "zreorganizowałem administrację majątków, udaremniłem spisek wierzycieli, zwolniłem szumowiny". (Słabczyński, s. 45). Główną siedzibą wiecznie podróżującego księcia był wielki pałac w Dereczynie (na Grodzieńszczyźnie). Można się domyślać, że głównie tu przebywał Strzelecki, aczkolwiek musiał dużo podróżować i po innych majątkach: Szkudach (na Żmudzi), Bychowie (w gubernii mohylewskiej) i Myszy. W roli plenipotenta przepracował prawdopodobnie 5 lat, to jest do smierci księcia w roku 1829. Książę zapisał Strzeleckiemu spory majątek (milion złotych, równowartośc 25 tysięcy funtów szt.) (Paszkowski s.23). Krewni okrzyknęli Strzeleckiego fałszerzem testamentu. Po rundzie negocjacji główny spadkobierca, Eustachy Kajetan, wypłacił Strzeleckiemu jedną czwartą zapisanej sumy (12 tys. dukatów, Slabczyński s. 46). Było to jednak na tyle dużo, że Strzelecki mógł przedsięwziąć wymarzoną podróż dookoła świata. W życiorysie Strzeleckiego jest wiele białych plam, m.in. epizod Kresowy jest bardzo mało udokumentowany. Nie traćmy nadziei na to, że coś gdzieś kiedyś wypłynie, tak jak nagle i nieoczekiwanie objawiły mi się wczoraj pamiętniki hrabiego L. Potockiego. Wybieram z nich obszerne fragmenty, które przybliżają nam nie tylko postać magnata, ale i Dereczyn jako stolicę magnackiego państwa. Jak czytamy we wspomnieniach, książę Franciszek Sapieha został panem Dereczyna w 1793 r. po śmierci swego ojca Aleksandra, Kanclerza Wielkiego Księstwa Litewskiego. ESK.

W Grodnie, dokąd konfederacja Targowicka połączona z Litewską, przeniosła czynności swoje, dokąd w roku 1793 zjeżdża na sejm król z całym dworem, ministrowie, dygnitarze, senat; dokąd posłowie i deputowani ciągną ze wszystkich stron kraju, dokąd każdy śpieszy w nagłej potrzebie z radą, a nikt zaradzić nie umie, już pono nie może! W Grodnie rozchmurzyły się na chwilę smutkiem zasępione czoła. Stanisław Szczęsny Potocki, wojewoda ruski, marszałek gieneralny konfederacji Targowickiej, wydaje dnia 30 września córki za mąż. Pierwszą, Pelagję, za Franciszka Sapiehę (...)

Są ludzie, którzy nie mówią, nie robią jak drudzy, sobie właściwą przyjęli formę, odrębnym idą torem, a to odróżnienie od ogółu, zwraca na siebie oczy, zrazu zadziwienie sprawia, dopóty, dopóki przyzwyczajenie nie oswoi z niemi, nie zatrze, co czasami nawet raziło, nie przestanie efektownem czynić, co do efektu dążyło. Takich ludzi zwano dawniej dziwakami, następnie oryginałami, dzisiaj za ekscentrycznych uchodzą. Największą ich liczbę dostarcza Anglia, kędy słońce najczęściej gęstą mgłą pokryte, daje powód do splenu, otaczające morze odosobnią od stałego lądu, prawo dozwala każdemu robić, co mu się podoba, byle z legalności nie wychodził, a dostatek pieniędzy dogadza wszelkim fantazjom. Z takimi ludźmi, nie tylko w Anglji, wszędzie, a nawet i w naszej Polsce napotkać się, chociaż rzadziej, można; do ich liczby niezaprzeczenie należał ks. Franciszek Sapieha (...)


Pałac w Dereczynie. Foto radzima.org

Ks. Franciszek Sapieha niewiele się uczył, mało nauczył, za prędko może uczyć przestał; gdyż zaledwie dokończył lat dwadzieścia, ożenił się, mianowany został jenerałem artylerji litewskiej, ordery krajowe pierś jego okryły, a w kilka miesięcy później, po śmierci ojca stał się panem własnej woli i dziedzicem kilkudziesięciomiljonowej fortuny. — Na co paniczowi ślęczyć nad książkami? — Sekretarz pisać za niego będzie, czyż nie dosyć, że się podpisać potrafi? „Ma rozum, skoro ma pieniądze!" — odzywała się chórem cała pochlebców rzesza! (...) Są grunta jałowe, które jednak za pomocą uprawy, nawozu, okopania, drenowania i irrygacji. rodzą, gdy tymczasem ukraińska ziemia, zaledwo poruszona, obfity plon wydaje. Również pomiędzy ludźmi są jałowe, są i żyzne natury. Ks. Franciszek Sapieha, wielkiemi zdolnościami obdarzony, u niego brak tego, co się nabywa, zastępowało to, co natura daje; brak nauki — samorodny dowcip, brak gruntownych zasad — ten wewnętrzny instynkt, który dobre od złego odróżnić umie.

Nie był on dumny, choć starożytne imię i majątek wziął w spadku po przodkach, a jeśli dostojeństwa dostał przed zasługą, chciał zasłużyć na nie. Pełen przenikliwości, nieraz co nie dostrzegł — przeczuł, co nie zrozumiał — odgadł. Hojny bez ostentacji, dobroczynny bez przechwałki, nie lubił rozdawać okaźnie; każdy datek zdawał się potajemnie po za siebie upuszczać, aby idący za nim, podnosząc go po drodze, uważał za znaleziony i do wdzięczności obowiązany nie był.(...)

Ks. Franciszka Sapiehę, młoda, piękna i dobra małżonka bardzo prędko znudziła (...)
namiętnie oddał się grze w karty, a w podróżach po całej Europie znalazł pewien rodzaj roztargnienia, rozpędzenia nudów. Grał nie dla zysku, ale, jak powiadał, dla doznania nerwowej emocji, podróżował dla zabicia czasu. Bawiła go najwięcej gra z najsłynniejszymi szulerami; znając wszelkie ich sztuki, unikać fortelów, niweczyć zastawione zasadzki, zasłaniać się od wszelkich wymierzonych przeciwko sobie Pocisków, uważał za walkę, a zwycięztwo za tryumf. W wędrówkach swoich przenosił się bezustannie z miejsca na miejsce, gdyż mu w Petersburgu było za zimno, w Portugalii za gorąco, a w Anglii za wilgotno; w Wilnie wreszcie nie miał z kim żyć, z kim grać w Warszawie i nieraz powtarzał, że w jednym tylko Paryżu i Dereczynie może się przez kilka tygodni nie nudzić.(...)


Książę Franciszek Sapieha

„Chcesz mieć pieniądze w kieszeni, zdzieraj bez miłosierdzia chłopa"! Tak się często odzywał, jednak dbał o byt tego chłopa i przenigdy żadnej mu krzywdy nie dozwolił zrobić. (...)

Mawiał zawsze, że nie pojmuje owego wyłącznego przywiązania do rodzinnej ziemi, bo za ojczyznę, udając kosmopolitę, uważał świat cały, jednak światem dla niego była ojczyzna, dla której wszystko gotów był poświęcić; od niej oddalony, tęsknił za nią, dowodem, że Paryż był dla niego Dereczynem, Dereczyn — Paryżem! Ulubioną zwrotką codziennej piosnki ks. Franciszka Sapiehy, było: pieniądze, pieniądze, pieniądze! A jednak, co prawą ręką wygrywał, lewą rozdawał; żaden ubogi nie odszedł od niego bez wspomożenia, niejednej wdowy łzy otarł, niejednej sieroty został ojcem. (...)

Księżna Pelagja Sapieźyna nie miała owych regularnych, artystycznych rysów twarzy, króre częściej podziw wzbudzają, niż wzniecają miłość, ale była w całem znaczeniu wyrazu typem czarnobrewej Ukrainki, z kruczemi warkoczami, ż krasnem rumieńcem na licach, z czarnemi oczyma sypiącemi iskry, z ulaną i wgiętą kibicią. Zgrabna, zwinna, wesoła, przede wszystkiem dobra!(...)Księżna Pelagja Śapieżyna umarła w Paryżu, 1846 r., z powszechnym żalem tych co ją znali.(...)

Dwa są rodzaje jednostajności: jednostajność zabaw, jednostajność mudów; pierwsza znuża, męczy, druga usypia. Ks. Franciszek Sapieha przechodząc z jednej do drugiej, lękał się snem podobnym usnąć. Zostawiwszy więc jeneralną plenipotencję do rządu całą fortuną i opiekę nad młodą żoną, z którą się bez żalu pożegnał, dwudziesto-letniemu krewnemu, wsiadł do pojazdu, ruszył na zachód i dopiero w Paryżu przebudził."(...) Lat parę minęło, księżna się wDereczynie bawi, książę się jeszcze w Paryżu nieznudził.(...)

W czasie, gdy książę tak znamienity tryumf odnosi, odbiera listy po listach z Polski, w których mu donoszą, że administracja majątku w najgorszym stanie, intraty się zmniejszają, długi rosną, a kredyt upada. Rozsądek każe powracać, ale czyż się tak łatwo można wyrwać z Paryża? Annibal przepłynął z kartagińczykami morze, przebył Alpy, zwalczył Rzymian i byłby niezawodnie stał się panem Rzymu, gdyby mu Kapua nie odebrała siły i woli, nie była zamieniła zwycięzcę w zwyciężonego. Cóż więc dziwnego, że książę, gdy go niejedna piękność wabi i zachwyca, zielony stół nęci, zapomina w Paryżu o majątku, intratach, długach, kredycie. Zapomina o żonie, o Dereczynie!

W Dereczynie świetnie obchodzą imieniny księżnej; ze stokilkadziesiąt osób zjechało się zbliska i zdaleka, ażeby uczcić solenizantkę i kilka chwil wesoło przepędzić. Obiad się zakończył, ucichły wiwaty, orkiestra odezwała, rozpoczęły tańce. Kiedy młodzież tnie mazura, w jednym z przechodnich salonów pełnomocnik nieobecnego księcia, w jego imieniu i jego pieniędzmi ciągnie faraona; stosy złota piętrzą się przed nim, każde kartę ubija. Wtem drzwi się otwierają i w podróżnym stroju, przed chwilą wysiadłszy z pojazdu, we własnej osobie wchodzi ks. Franciszek! Wszyscy się z miejsca zrywają on do stolika się zbliża, podnosi kartę z ziemi, stawia wa-bank, wygrywa, a zgarniając co było na stole: — To przynajmniej do mnie nazad się dostanie! — zawołał.

„Książe przyjechał! książę przyjechał"! rozchodzi się po komnatach dereczyńskiego pałacu... Księżna zemdlała, muzyka ucichła, przerwano tańce, gdzie przed chwilą gwar panował, — głuche milczenie, gdzie były tłumy — pusto!


Sir Paweł Edmund Strzelecki w końcowym okresie swego życia

[Hr. L.Potocki o roku 1826] Kiedym w lat kilkanaście potem odwiedził po raz pierwszy Dereczyn, księżna rozwiedziona oddawna. wyszła za mąż za dalekiego krewnego, książę zaś kawalerskie życie prowadził. Rok rocznie jeździł za granicę, zkąd przy końcu każdego lata powracał, aby w późnej jesieni, z odlatującemi ptakami, na nowo do ciepłych odlatywać krajów. O dwie mile od Dereczyna, leży po nad brzegiem Zelwy miasteczko tegoż nazwiska, zdawien dawna dziedzictwo Sapiehów. Zelwa, nieźle zabudowana, szeroka ulica przerzyna ją wdłóż aż do końca miasta, zkąd o trzysta kroków dalej stoi na wzniosłem wzgórzu parafjalny kościół. Przy tej ulicy po jednej stronie murowane sklepy, po drugiej oberża, w kturej się mieści, traktiernia, teatr, redutowe sale, i owa „Srebrna", jak ją nazywali „sala", w której przed laty cała zgraja szulerów, warująca do cudzych kieszeni, ciągnęła banki, zgrywała fryców napewne.

W Zelwie raz do roku odbywały się po większej części końskie jarmarki. Tam się napatrzeć mogłeś dowoli koniom pochodzącym ze stada sapieżyńskiego, pociejowskiego, radziwiłłowskiego, koniom czystej krwi polskiej, których rasa już zaginęła, tam przyprowadzano ze wschodu najpiękniejsze ogiery, a dokoła miasta zalegały daleko ukraińskie tabuny. Do Zelwy zjeżdżali się kupcy z Warszawy, z Wilna, z Berdyczowa, z Odessy, Buchary z Makarjewa, Persy z Astrachanu, zbierali się liczni z całej Litwy obywatele. Co ranek, ze stajen wyprowadzają konie, ujeżdżają, próbują, targują, sprzedają lub kupują; — po obiedzie przenoszą się wszyscy do sklepów, wieczorem teatr, reduta „Srebrna sala", alboli też umówione schadzki po prywatnych domach.(...)

Któregoś roku, spotkawszy się z ks. Franciczkiem Sapiehą na jarmarku zelwańskim:
— Kiedy książę za granicę wyjeżdżasz? — zapytałem.
— Nie tak prędko — odpowiedział — gdyż podobno całą zimę w Dereczynie przepędzę.
— To książę sam jeden się zanudzisz — dodałem.
— Sam jeden, byćby mogło, ale do końca grudnia nie pozostanę na miejscu, chcę bowiem choć raz w życiu dobra moje objechać, być w Szkudach Usepolu, w Bychowie, Myszy i przekonać się naocznie, do jakiego stopnia okradają mnie komisarze; poczem wracam do Dereczyna, gdzie przez cały karnawał dawać będę bale, na które pana mojego zapraszam.(...)

[Intratne majatki?]Powiedziałem wyżej, iż ks. Franciszka Sapiehy fortuna do pięćdziesięciu miljonów złotych polskich wynosiła; Szkudy, wypuszczone włościanom na czynsze, czyniły rocznej intraty do pięciukroć, Usepol trzykroć, Bychów tyleż, Mysz dwakroć, a Dereczyn, Zelwa, Różanna, Danejkowszczyzna i Sielce z (nomenklatura w rękopisie nieczytelna), do sześciukroć sto tysięcy złotych. Na takim więc ogromie, dziesięć miljonów złotych długu, nie wielkim były ciężarem.

Manipulacja kasowa tak była urządzona, że w każdym czasie przyjmowano od każdego od stu złotych do 50,000 na 5% i w każdym czasie każdy zawiadomiwszy tylko tygodniem wprzódy, mógł swoją należność odebrać. Tym sposobem kredyt Sapiehy był nieograniczony, a jego kasę, kasą oszczędności zwano, bo najuboższy niósł do niej co tylko uzbierał. Pamiętam, jak na kontraktach wołkowskich zaszedłem do pana Ostromęckiego, jeneralnego plenipotenta księcia jegomości: — „I cóż panie sędzio, — zapytałem, — czy dużo macie do płacenia? — Z górą miljonik! — „A wiele jest w kasie?" — „Niema i stu tysięcy..."

Nie minęło dni parę, tyle pieniędzy naniesiono zewsząd, iż co się należało zapłacili i jeszcze z parękroć sto tysięcy złotych superaty, do Dereczyna odwieźli. Ks. Franciszek często powtarzał, iż w Polsce nie masz jak mieć długi, czyli interesa: „Patrz, jaka różnica zachodzi między mną a panem Michałem; nasze fortuny prawie równe, tylko jego bez długów, moja z długami; on nielubiany, każdy od niego stroni, ucieka, pustki i nudy w domu, u mnie przeciwnie, gwarno, ludnie i wesoło, przedpokój przepełniony wierzycielami, a wszyscy mnie kochają. I czy myślisz, że po swoją należność przychodzą — bynajmniej! bo kto u mnie miał tysiąc, wnet drugi przynosi z prośbą, abym raczył przyjąć."

Książe, jeżeli lubił źle o sobie mówić, nie słyszałem go nigdy źle mówiącego o drugich, a jeżeli byli tacy co słowom jego wierzyli, większa część umiała oddawać sprawiedliwość temu, którego każdy postępek nosił na sobie szlachetności piętno. Dla tego, że po obiedzie kilka kawałków cukru umaczanych w rumie pożywał, powiadano że się mocnym trunkom zanadto oddawał, chociaż kto go dobrze znał, wiedział, o ile był skromnym w jedzeniu i napoju.

Że ciągle o pieniądzach gadał, jedni zrobili go chciwym, a byli tacy, którzy mu nawet skąpstwo zarzucali. Że namiętnie grał w karty i znaczne sumy przegrywał, upatrywali w nim szulera i marnotrawcę. Że go plenipotenci okradli, zawyrokowali, że się rządzić nie umie. A jednak, wszakże ani chciwym, ani skąpym nie jest ten, kto potrzebnemu nie odmawia, wspiera krewnych, kto używa pieniędzy dla siebie i drugich. Szulerem nie jest, kto gra z upodobania, a nie z nałogu lub potrzeby; marnotrawnym nie jest, kto choć nie przysporzył fortuny, ale jej nie stracił.

Co zaś do zarządu majątków, dbał przedewszystkiem o to, aby włościan jego nie krzywdzono, jeżeli się jaki rządca lub plenipotent wzbogacił: „mniej więcej wszyscy są tacy, — mawiał, — a jeżeli który z nich o sobie pamięta, jestem mu po części obowiązany, bo mi oszczędził przykrej powinności wynagrodzenia".(...)


Książę Eustachy Kajetan Sapieha - powstaniec Listopadowy, emigrant

[Przebogate zbiory- stracone] Niegdyś, nie było u nas dworu magnackiego, w którymbyś nie znalazł drogich pamiątek i kosztowności, pozostałych po antenatach; pierwsze były zabytkiem dawnych zwycięztw, drugie dawnej zamożności dowodem. Różanna w przeszłym wieku, a później Dereczyn w teraźniejszym, zawierał jeszcze temu lat trzydzieści cały skarb pamiątek dziejowych. W zbrojowni, zbroje i wojenne rynsztunki Lwa Pavła i Kazimierza hetmanów, Krzystofa krajczego, znanego z męztwa swojego, za panowania Jana Kazimierza, Michała koniuszego litewskiego, tak młodo rozsiekanego pod Lejpunami przez stronnictwo Ogińskiego, podczas zamieszek domowych.

Buławy, buzdygany, laski marszałkowskie, nabyte zasługą, chorągwie, sztandary, buńczuki na Turkach, Szwedach i Tatarach zdobyte. Pałasz Jana Sapiehy, starosty uświackiego, obok pałasza, z którym Leon Kazimierz podkanclerzy litewski, pod Zborowem i Beresteczkiem gromił Chmielnickiego zastępy: szpada Aleksandra kanclerza w oprawie koralowej, Augustówka Franciszka Sapiehy z czasów Kościuszkowskich. Tam, przypatrzyć się mogłeś siodłom i rzędom drogiemi kamieniami wysadzanym, namiotom, makatom, dywanom zabranym pod Wiedniem, w obozie niewiernych.

W skarbcu uderzał przedewszystkiem w oczy kubek szczerozłoty z herbami carów Szujskich, obok niego kryształowy „Iwan", przywilejem Władysława IV-go opatrzony, oraz mniejszych rozmiarów „Iwanicha". Dalej, dwanaście lanych ze srebra mitologicznych figur, do zastawy stołu służących, mających więcej łokcia wysokości: puhary, kielichy, roztruchany, dzbany, konwie, nalewki, półmiski, talerze, świeczniki i rozmaite naczynia ze złota i srebra.

W tymże skarbcu przechowywano insygnia orderu Niepokalanego Poczęcia Maryi Panny, ustanowionego przez Władysława IV, a przez sejm 1637 niepotwierdzonego, udzielonego wszakże przez tego monarchę Leonowi Kazimierzowi Sapieże, podkanclerzowi litewskiemu.

W archiwum, obok przywilejów sięgających pierwszego chrztu pogańskiej Litwy, listy do Sapiehów pisane przez papieźów, cesarzów, królów i książąt panujących; dodajmy do tego arcydzieła sztuki malarskiej i rzeźbiarskiej, nabyte już za naszych czasów, a będziemy mieli wyobrażenie czem był Dereczyn za ostatniego dziedzica swojego nim przeszedł we władanie rządu. Czem jest dzisiaj? — pustką z odartym dachem z powybijanemi oknami, po której wiatr świszcze, z której murów cegła po cegle spada, podobna do wdowy, zostawionej bez wiana i dożywocia, do opuszczonej sieroty; podobny do grobowego kurhanu, zawierającego w sobie garść popiołu i łzawicę, na dowód, że łzy nad grobem płynęły, a wszystko się w proch obraca!

Były to fragmenty wspomnień Leona hr Potockiego opublikowanych w Kwartalniku Litewskim, 1910, ss 135-160.

sources.ruzhany.info/049a3.html#dereczyn

Ostatnim właścicielem Dereczyna był Eustachy książę Sapieha. Za udział w powstaniu 1831 r. zmuszony był uchodzić za granicę, zmarł w Paryżu. Majątek zaś został skonfiskowany przez władze carskie. Zbiory pałacowe w 25 skrzyniach „powędrowały” aż do Petersburga, gdzie zostały przeznaczone m. in. do Ermitażu i Akademii Sztuk Pięknych, a te które według cara Mikołaja I wyrażały zbyt patriotyczne treści polskie zostały zniszczone. Zbiory książkowe trafiły do Cesarskiej Biblioteki Publicznej, skarbiec rodzinnych pamiątek Sapiehów, sięgający XVI w. wzbogacił zbiory cesarskie w Moskwie i Petersburgu, Ermitaż oraz Akademię Sztuk Pięknych.

źródło: radzima.org

[Książę F. Sapieha, WIKIPEDIA]"Podróżował wiele po Europie, prowadząc hulaszczy tryb życia, popadając nieustannie w długi. Jednym z jego plenipotentów był w latach 1825-1829 Paweł Edmund Strzelecki, który dopomógł mu wyratować dobra Franciszka od zlicytowania przez wierzycieli. Na plenipotencji Strzelecki zaoszczędził sumę wystarczającą na studia i przyszłe podróże."

pl.wikipedia.org/wiki/Franciszek_Sapieha