29 marca w Dublinie odbędzie się odsłonięcie tablicy pamiątkowej w domu, gdzie w r.1848 mieszkał Paweł Edmund Strzelecki kierując akcją pomocy dla głodujących Irlandczyków, dotkniętych zarazą, która w niezwykłym tempie obracała ziemniaki w śmierdzącą bryję. Ten niezmordowany podróżnik – a zaledwie kilka lat wcześniej przemierzał Australię i wspiął się na szczyt Kościuszki – stał się opiekunem ludzi umierających z głodu na Zielonej Wyspie. Podczas uroczystości odsłonięcia tablicy w trzech językach ( polskim, angielskim i gaelic) będą obecni dyplomaci wielu krajów i przedstawiciele władz irlandzkich, a zwłaszcza minister spraw zagranicznych Charles Flanagan. Zjawi się i nasz minister Grzegorz Schetyna - oby tylko przyniósł szczęście tablicy Strzeleckiego, bo po wizycie Schetyny w Genewie Szwajcarzy zamknęli Muzeum Polskie w Rapperswilu.
Podczas ceremonii w Dublinie będą też przedstawiciele Irish-Polish Society z prezeską Edytą Jankowską, a także delegacja z Poznania, z prezydentem tegoż miasta Jackiem Jaśkowiakiem i panem Wojciechem Owsianowskim, pomysłodawcą tablicy. Organizację Kościuszko Heritage Inc. (ważne, gdy w USA pewne kręgi kwestionują niewątpliwe zasługi Kościuszki ) oraz redakcję Pulsu Polonii reprezentować będzie pani Maria Thiele z Adelajdy. Dodajmy, że Kosciuszko Heritage wydał cenne DVD „Akcja Humanitarna P.E. Strzeleckiego na rzecz głodujących w Irlandii”. Obywatele Dublina będą świętować nie tylko Dzień Polski, ale i wielki festiwal Polska Eire2015, trwający cały tydzień ( od 21 do 29 marca).
Przewiduje się nawet mecz piłkarski – polska drużyna zagra z Irlandią ważny mecz kwalifikacyjny w ramach UEFA. Polskich kibiców nie zabraknie, bo przecież Polacy są na Zielonej Wyspie największą mniejszością etniczną, a język polski drugim najczęściej po angielskim używanym językiem.
Wielki Głód w Irlandii trwał cztery lata ( 1845-1849), spowodował śmierć około miliona osób, a drugi milion zmusił do emigracji. Grzybopodobna zaraza – phytophthora infestans – w ciągu zaledwie pięciu dni niszczyła zdrowie ziemniaki będące podstawą kuchni Irlandczyków, a zwane z celtycka „pratai”. Obok klęski głodu wsie dziesiątkowły epidemie chorób, zwłaszcza tyfus. Brakowało trumien, by pochować zmarłych, gdy na ziemiach angielskich landlordów uprawiano zboża i hodowano bydło. To wszystko jednak szło pod eskortą na wyspę Brytyjczyków. Przypomina się mimowoli tragedia Ukrainy z lat 30-tych i śmierć około 6 milionów ludzi zagłodzonych przez Sowietów, maniaków kolektywizacji. Inne jednak były przyczyny obu głodów, a w Irlandii pozwalano bodaj nieść pomoc różnym organizacjom filantropijnym.
Wśród tych dobroczyńców była nawet angielska szlachta, a ich British Relief Association zebrał blisko 470 tys. funtów na rzecz głodujących Irlandczyków i Szkotów, to znaczy dwukrotnie więcej niż Society of Friends czyli kwakrzy, którzy prowadzili też darmowe garkuchnie. Wieść o klęsce głodu w Irlandii dotarła i do Oklahomy, gdzie indiański szczep Choctaw zebrał znaczną sumę pieniężną w r.1847. Plemię Choctaw też ucierpiało kilka lat wcześniej, gdy odebrano im odwieczne terytorium i zmuszono do przeniesienia się o 500 mil dalej na zachód. Trudów tego marszu-przeprowadzki nie wytrzymało ponad 10 tysięcy Indian.
Wśród dobroczyńców byli też Asenath Nicholson, William Forster, James Tuke i kapitan Robert Forbes.
Na czym polegała rola Strzeleckiego ? W styczniu 1847 r. zgłosił swój udział w akcji humanitarnej. Od dwóch lat był już obywatelem brytyjskim, dobiegał 50-tki, ale w pełni sił. Był też nieskazitelnie uczciwy, współczuł ubogim i pokrzywdzonym, miał dar jednoczenia ludzi, co udowodnił np. godząc skonfliktowanych księży katolickich i protestanckich, by wspólnie działali dla dobra głodujących Irlandczyków. Brytyjski Komitet Pomocy doceniał zalety Strzeleckiego, podziwiano to, że w Australii pokonał pieszo ponad 11 tysięcy kilometrów, a swoje obserwacje zawarł w wiekopomnym dziele „The Physical Description of New South Wales and Van Diemen’s Land”, opublikowanym w Londynie w r.1845, w dwa lata po powrocie z antypodów. Skierowano go do pracy w zachodniej Irlandii, gdzie sytuacja była najtrudniejsza, w hrabstwach Donegal, Sligo i Mayo. Gdy Strzelecki dotarł tam, był wstrząśnięty tym, co ujrzał:
Potato Blight -Daniel McDonald |
“Westport, 29 stycznia 1847. W Carrick-on-Shannon znalazłem dom ubogich I szpital zatłoczony półnagimi wychudzonymi mężczyznami, kobietami i dziećmi, ofiarami dezynterii i febry...codzienna ilość zgonów przewyższała ilość trumien...Pomiędzy Carrick i Sligo zaobserwowałem niezliczoną ilość błąkających się i obszarpanych rodzin...”
Podobnie brzmią inne zapiski Strzeleckiego, który czasem wstrzymany przez burze śnieżne musiał opuścić wóz i kontynuować drogę pieszo. Bolał zwłaszcza nad losem dzieci i usprawnił stosowany dotychczas rodzaj pomocy, udzielany rodzicom. Pomoc szła teraz wprost do dzieci: Strzelecki polecił im rozdać ubrania i ustanowił jeden szkolny posiłek dziennie. Dbał o higienę, kazał dostarczyć dzieciom wodę, mydło, ręczniki i grzebienie. Zalecił, by przed posiłkiem każde dziecko umyło twarz i ręce oraz uczesało włosy. Te proste pomysły polepszyły położenie dziatwy, a świadomość tej bezpośredniej pomocy dzieciom wpływała korzystnie na stan ducha rodziców, którzy mogli zająć się np. pracą albo poszukiwaniem zajęcia.
Niestety, aż cztery miesiące Strzelecki błagał Brytyjczyków, aby jego rewolucyjny plan pomocy zastosowano w całej Irlandii, a nie tylko w hrabstwie Mayo. Dopiero w październiku 1847 r. ulegli pod wpływem argumentów Polaka, popartych listami od innych wolontariuszy, którzy potwierdzali, że dokarmianie i odziewanie dzieci w szkołach nie tylko ratuje je od śmierci głodowej, ale jest też dużą ulgą dla rodziców. Z wielu takich świadectw zacytujmy kapitana Gilberta ze Sligo: „Rodzice uwolnieni od troski o dzieci nabierają energii do walki o lepsze jutro” ( 20 stycznia 1848).
O pracy i poświęceniu Strzeleckiego pisze prof. Christine Kinealy w pracy pt.
„A Polish Count in County Mayo. Paul de Strzelecki and the Great Famine”, która postuluje również, by w hrabstwie Mayo wystawić mu pomnik. I ma rację, bo kiedy misja pomocy dla głodujących dobiegała końca komisarze Brytyjskiego Komitetu Pomocy pisali peany na cześć Strzeleckiego, a w czerwcu 1849 r. Komitet prosił go o powrót do Dublina w celu dodatkowej akcji dla ubogich w Connaught i Munster. W sumie Strzelecki pracował wytrwale i bez wynagrodzenia prawie dwa lata w dotkniętych głodem i nędzą, także chorobami, rejonach Irlandii. Zapadł na tyfus, który pozostawił powikłania.
Po powrocie do Londynu otrzymał – 21 listopada 1848 r. – od królowej Wiktorii tytuł Companion of the Order of the Bath (CB), a wcześniej jego książka o Australii została nagrodzona Złotym Medalem Królewskiego Towarzystwa Geograficznego. Nadano mu też doktorat honoris causa Uniwersytetu w Oxfordzie. Ale on sam cieszył się bardziej tym, że ocalił prawie ćwierć miliona dzieci od śmierci głodowej! Zmarł w Londynie na raka wątroby w r.1873, a dziś spoczywa w Krypcie Zasłużonych Wielkopolan w kościele Św. Wojciecha w Poznaniu.
Obecnie, gdy imię Polski szargane jest przez kalumnie fabrykowane przez Grossa czy Hena ( powieść „Pingpongista” tłumaczona chętnie na języki obce!) albo podważane zafałszowanymi filmami typu „Pokłosie” czy „Ida” - każde świadectwo polskich zasług prosi o szczególną atencję.
Marek Baterowicz
|