TREN SMOLEŃSKI
W waszej śmierci umieram powoli dzień pod dniu, od tamtego kwietnia, od środka rozdarty – tak jak wasze ciała – z duszą bolesną w cierniach, nic jej nie ukoi, zastygła jak martwa.
W waszej śmierci słychać znowu strzały znad katyńskich mogił, od lat próbują wymazać pamięć o Umarłych, w leśnej ciszy modlą się głosy crescendo wzlatują pod gwiazdy
W waszej śmierci szeleszczą zdjęcia bliskich czekających waszego powrotu, twarze wśród drzew nikną, wśród ciemnych obłoków, a do wystrzałów i do chóru liści wiatr śmiertelny niósł mgłę i płomienie spadając z jękiem motorów
W waszej śmierci listy niosą słowa, których nie usłyszycie, uśpieni. Światło dnia ukryło się w Bogu - mieli zapalić znicze, nie dotarli do was otoczeni mgłą-nienawiścią, strąceni w jar i ogień, odłamki i popiół.
W waszej śmierci umieram powoli i słychać w niej jeszcze strzały - dzień po dniu, od tamtego kwietnia – a w trumnach zaplombowanych woła nas prawda o poległych Cieniach, grzebanych w pośpiechu przez wspólników zbrodni. (2010)
|