Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
3 czerwca 2015
Monte Cassino w Rowville
Krystyna Mrozik. Foto Bogdan Płatek

Olek Krajewski
Mimo australijskiej szarugi jesiennej w dniu 21 maja przybyli do Domu Polskiego w Rowville liczni Rodacy na rocznicowe spotkanie z okazji 71 rocznicy zwycięskiego udziału Polaków w bitwie o Monte Cassino. Liczba obecnych przerosła oczekiwania organizatorów Polskiego Klubu Seniora, prowadzonego przez Edwarda Białego, ale i spowodowała wielką radość, że zaangażowanie organizatorów w przygotowanie niemal że 2-godzinnego programu artystycznego spotkania powinien być ciepło odebrany. Jak się okazało, tak się też stało.

Stałą dekorację sali głównej Polskiego Domu stanowiły zmieniające się na ekranie filmowym obrazy ukazujące wydarzenia sprzed 71 lat według wyboru dokonanego, już któryś raz z kolei, przez pana Wojtka Nagórskiego. Poniżej na scenie efektowna plansza z przysłanym listem od prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej – Bronisława Komorowskiego „Do Kombatantów”, skierowanego na ręce byłego żołnierza spod Monte Cassino pana Edwarda Kondysa (3 Dywizja Strzelców Karpackich, d-ca gen. Bronisław Duch), który odczytała prowadząca spotkanie Krystyna Mrozik, zapoznając obecnych z jego bardzo wymowną treścią.

Także obecni na spotkaniu byli: Monika Sojka – 317 Kompania Transportowa (Pomocnicza Służba Kobiet PSK– tzw. Pestki). D-ca Kapt. Jerzy Rędziejowski.

Bolesław Sojka – 5 Kresowa Dywizja Piechoty, d-ca gen. Nikodem Sulik. Tym trzem byłym żołnierzom II Polskiego Korpusu, d-ca gen. Władysław Anders gratulacje rocznicowe złożyli: prezes Klubu Seniora Edward Biały i sekretarz Klubu Stanisława Biały.

Pierwszym punktem programu rocznicowego spotkania stała się opowieść, może już anegdota, jak to 18-letni wtedy człowiek, studiujący na Melbourne University na wydziale muzycznym, zapytany przez profesora wykładowcę, dlaczego, mając do wyboru na udział w przygotowywanych w różnego rodzaju koncertach, najczęściej grywa kompozytorów polskich, jak Chopina, Szymanowskiego, Wieniawskiego i innych. Wtedy padła odpowiedź: -Bo ja jestem Polakiem.








Był to Konrad Olszewski- pianista, który rozpoczął spotkanie polonezem wojskowym Chopina A-dur, opus 40. Po efektownym zaprezentowaniu przez chór „Echo Polonia”, prowadzonego przez Hirka i Dorotę Dudkowskich pieśni: „Rota”, „Witaj majowa jutrzenko”, „Za Niemen, za Niemen”, „Jeszcze jeden mazur dzisiaj”, wzruszająco zabrzmiały słowa 6-letniego ucznia Polskiej Szkoły Sobotniej – Olka Krajewskiego, recytującego „Katechizm polskiego dziecka” Władysława Bełzy, zaczynający się od słów „Kto ty jesteś? – Polak mały...”

Drugi tekst Ignacego Krasickiego, aktywnego świadka wydarzenia, jakim była Konstytucja 3. Maja, to: „Święta miłości kochanej Ojczyzny, czują cię tylko umysły poczciwe...” w interpretacji Stanisława Kowalczyka, absolwenta Polskiej Szkoły Sobotniej w Rowville. Natomiast tekst Adama Mickiewicza „Reduta Ordona” w interpretacji Mateusza Karczmarczuka w mundurze harcerskim przywołał epizod z Powstania listopadowego (rok 1831), to jest obrony prowadzonej przez gen. Juliana Ordona na przedmieściach Warszawy.

„.. spojrzałem na pole: dwieście harmat grzmiało
Artyleryi ruskiej ciągną się szeregi... jak sępy...
Przeciw nim sterczy biała, wąska, zaostrzona
Jak głaz bodzący morze reduta Ordona
Sześć tylko miała armat....”

Marek Gojszyk, także absolwent Polskiej Szkoły Sobotniej, przywołał poetycki apel Władysława Broniewskiego – legionisty Józefa Piłsudskiego w latach 1915 – 21, a później żołnierza armii gen. Władysława Andersa w wierszu „Bagnet na broń”.

„Kiedy przyjdą podpalić dom
Ten, w którym mieszkasz - Polskę...
Kiedy... runą żelaznym wojskiem
I pod drzwiami staną i nocą
Kolbami w drzwi załomocą -...
Stań u drzwi.
Bagnet na broń
Trzeba krwi!...”










Te prezentowane pieśni w odbiorze obecnych i inne mówiące o Polsce w jej różnych okresach historycznych, a śpiewane przez całe pokolenia Polaków w różnych sytuacjach, w różnych miejscach, jak: domy rodzinne, szkoły, zgrupowania harcerskie, kościoły, rocznice państwowe itp. oraz teksty – słowa, dzieła naszych Wielkich, w tym cała atmosfera niepodległej Polski powstałej po przeszło 120 latach niewoli wpłynęły, ukształtowały, wychowały całe pokolenia Polaków.

I stanęli – przeszło 70 lat temu, kiedyś także piękni i młodzi w obronie zagrożonej niepodległości trającej zaledwie 21 lat, wywodzący się z różnych środowisk i o różnych zawodach.

I znaleźli się – w armiach Kraków, Pomorze, Karpaty, Poznań, Modlin, Samodzielna Grupa Operacyjna gen. Franciszka Kleeberga i innych, znaleźli się w lotnictwie, we flocie wojennej z ofiarnymi dowódcami na czele aby sprostać dwom największym siłom militarnym, które napadły na Polskę we wrześniu 1939 roku. Przeciw tym siłom stanęło samotnie wojsko polskie walczące ofiarnie przeszło miesiąc wrzesień bez szans na zwycięstwo.

Po zagarnięciu Polski przez hitlerowskie Niemcy i sowiecką Rosję i podziale Kraju na strefy okupacyjne nastąpił dramat życia ludności cywilnej i koszmar życia wziętych do niewoli tysięcy żołnierzy polskich w Rosji sowieckiej, którą historia określa jako ziemia nieludzka, ziemia niewoli. Wystarczy rzucić słowa – łagry, gułagi, Kołyma, Kazachstan, w których konano z głodu, chorób, tortur i Katyń, największa polska golgota.

Gdy w czerwcu 1941 roku Niemcy hitlerowskie zrywają przyjaźń niemiecko-sowiecką i napadają na Związek Radziecki w lipcu 1941 roku, wtedy dochodzi do zawarcia umowy między rządem polskim w Londynie, a rządem sowieckim, tj. Stalinem o utworzeniu armii polskiej na ziemi rosyjskiej do wspólnej walki z Niemcami. Wskutek ogłoszonej amnestii, na mocy której miano zwolnić wszystkich Polaków z więzień i obozów pracy przymusowej, gen. Władysław Anders, który sam był więziony na Łubiance, objął dowództwo tej armii polskiej.

Do obozów zgrupowania zaczęli napływać byli żołnierze i rzesze ludności cywilnej, w tym kobiety i dzieci. Potwierdza to sam gen. Anders w swojej książce „Bez ostatniego rozdziału”: „...po raz pierwszy zetknąłem się z 17-tysięczną rzeszą żołnierską, która oczekiwała mego przybycia. Do końca życia nie zapomnę ich wyglądu. Ogromna część bez butów i bez koszul. Wszyscy właściwie w łachmanach, częściowo w strzępach starych mundurów polskich, wychudli jak szkielety. Większość pokryta wrzodami wskutek awitaminozy. Ale, ku zdumieniu towarzyszących mi bolszewików z gen. Żukowem na czele, wszyscy byli ogoleni. I cóż za wspaniała żołnierska postawa. Serce mi się ścisnęło, gdy patrzyłem na tych nędzarzy i zapytywałem w duchu, czy uda się z nich jeszcze zrobić wojsko i czy zdołają znieść oczekujące ich trudy wojenne.

Ale, dość było popatrzeć w te błyszczące oczy, z których wyzierała wola i wiara. Powoli przeszedłem szeregi... Starzy żołnierze płakali jak dzieci podczas pierwszego nabożenstwa po tylu latach, a gdy zagrzmiała pieśń „Ojczyznę, wolność racz nam wrócić Panie...”, zdawało się, że otaczające lasy odpowiadają nam stokrotnym echem.

Pierwszy i daj Boże ostatni raz w życiu przyjąłem defiladę żołnierzy bez butów. Uparli się, że chcą maszerować. Chcą pokazać bolszewikom, że bosymi, poranionymi nogami potrafią na piasku wybić takt wojskowy jako początek swego marszu do Polski...”

W powstających obozach-zgrupowaniach zaczęło brakować wszystkiego, przede wszystkim żywności, gdyż żołnierze dzielili się swoimi racjami z ludnością, która ich otaczała. Dopiero później zaczęły przychodzić dla żołnierzy angielskie buty i mundury. Ale wojsko dalej mieszkało w namiotach przy 55 stopniach mrozu. Zaczęły się nasilać choroby i śmierć. I wtedy gen. Anders podejmuje decyzję wyprowadzenia wojska i ludności cywilnej pod rozkazy i opiekę aliantów – Brytyjczyków.










Nastąpiła ewakuacja przez Morze Kaspijskie do Persji, później do Palestyny i Iraku, gdzie odbywały się ćwiczenia, przydziały wojskowe i przygotowania do walki. Właśnie w Palestynie następuje połączenie Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich z przybyłymi z Rosji oddziałami piechoty bez broni. W ten sposób powstanie 3 Dywizja Strzelców Karpackich, która wejdzie w skład II Polskiego Korpusu dowodzonego przez gen. Władysława Andersa. Potwierdzą to pianiści: Roman Syrek i Konrad Olszewski, prezentując „Karpacką brygadę” – fortepian - na cztery ręce.

Szlak wojenny II Polskiego Korpusu prowadził do Włoch przez Egipt. Potwierdzała to często przy przekraczaniu granicy włoskiej melodia znana wielu żołnierzom z okresu sprzed wojny. Melodia, słowa, którą niosło echo z głębi Włoch a może wyobraźnia żołnierska – „Santa Lucia”, którą odtworzył obecnym na akordeonie świetny muzyk – Roman Syrek, akompaniujący większości wokalistów

Pierwszy bój II Polskiego Korpusu odbył się nad rzeką Sangro (1944 rok) a później przyszły następne walki. I jak byłoby trudno i jeszcze ciężej walczyć z daleka już tyle lat od Kraju, w tym domu rodzinnego, gdyby nie powstający jeszcze w Buzułuku teatr wojskowy zwany też polowym. Właśnie do Buzułuku, do siedziby armii polskiej dowlekali się ludzie, których „opieka” Związku Sowieckiego doprowadziła na dno podludzkiej egzystencji. A przychodzili nie tylko po chleb, po buty i po wymarzonego polskiego orzełka na czapce, ale przede wszystkim na odzyskanie sponiewieranej egzystencji ludzkiej, przychodzili po przywrócenie człowieczeństwa. Miało im w tym dopomóc słowo polskie głoszone przez teatr. Stąd przewijający się ludzie teatru: reżyserzy, aktorzy, pisarze jako kadra rozpoczęli pracę w służbie polskiego słowa i polskiego żołnierza. Natomiast wypowiedź Antoniego Sygetyńskiego przyjęto jako zasadę funkcjonowania teatru, że „teatr to instytucja w połowie artystyczna, w połowie społeczna, lecz obu połowom służy repertuar mądrze ułożony.”

Efekty tej pracy znalazły odbicie w recenzji Zbigniewa Racięckiego z dnia 8 maja 1943 roku w „Orle Białym” – organie prasowym armii: „nie było nikogo, kto by opuszczając po przedstawieniu teatr mógł się otrząsnąć z wrażenia, z myśli i uczuć powstających pod wpływem tego, co się widziało i słyszało ze sceny.” Sądzę, że nie tylko dobry poziom przedstawień podyktował recenzentowi te słowa, ale przede wszystkim możliwość przeżycia, jakim była bytność w tearze z prawdziwego zdarzenia, po długim okresie odcięcia od polskiej kultury.




Stąd ten teatr wojskowy, czy polowy, przybierający różne formy przekazu jak: ogniska żołnierskie, widowiska, w tym „Jasełka” na pustyni irackiej, gdy Trzej Królowie przybywali na wielbłądach, teatr dramatyczny, teatry rewiowe, koncerty i inne pozwalał na odreagowanie się przed bitwą czy po bitwie, pozwalał na cofnięcie się w czasie. Dzięki temu można było chociaż na chwilę, myślą, wyobraźnią znaleźć się w domu rodzinnym, gdy na fortepianie stały w wazonie „Chryzantemy złociste” przywołane przez Stanisława Jakubickiego. Podobnie piosenkarz przywołał pełny zadumy „Polesia czar” oraz własną kompozycję słowno-muzyczną „Tobie Rodaku” zadedykowaną obecnym, byłym żołnierzom spod Monte Cassino

„...Czy pamiętasz tułaczy swój los..”
Wyzwalając narody niosłeś w sercu nadzieję
Że znów ujrzysz ojczysty brzeg...”

Także wspomnienie cudownych podróży, gdy nie było zagrożenia z repertuaru Hanki Ordonówny „Uliczka w Barcelonie”, którą wzruszająco przypomniała wokalistka Grażyna Krajewska. I nadzieja, która nie opuszczała tych tysięcy żołnierzy na postojach, czekających na rozkazy, że powrócą „...do tego kraju...gdzie nadwiślański brzeg...” wyśpiewała Grażyna Krajewska w piosence „Powrócisz tu” oraz „Mój kraj”, co potwierdziła Dorota Dudkowska w piosence „Moje miejsce na ziemi” oraz „Kujawiak” Henryka Wieniawskiego w wykonaniu duetu Dorota i Hirek Dudkowscy.

Natomiast rewelacją wokalną spotkania był występ Jolanty Mielczarek, gdy wyśpiewała przy akompaniamencie Konrada Olszewskiego arię Jontka z opery Stanisława Moniuszki „Halka” oraz polskie pieśni Fryderyka Chopina – „Życzenie”, „Śliczny chłopiec” „Piosenka litewska”, a wcześniej „Człowieczy los”.

Ten teatr II Polskiego Korpusu miał swoją gwiazdę, którą była Renata Bogdańska, późniejsza żona gen. Andersa. Z jej repertuaru sentymentalną piosenkę „Jak bociany na wiosnę powróciły do gniazd” przybliżyła w ciekawej interpretacji Grażyna Krajewska przy akompaniamencie Romana Syrka (fortepian).

Jednak hymnem zwycięzców spod Monte Cassino stała się pieśń Feliksa Konarskiego „Czerwone maki na Monte Cassino”, którego pierwszym wykonawcą już następnego dnia po bitwie był Gwidon Borucki, a który zaintonował chór „Echo Polonia” przy włączeniu się wszystkich obecnych.

Program rocznicowego spotkania zamknęły: Etiuda rewolucyjna Chopina w wykonaniu Konrada Olszewskiego i wspólnie odśpiewane, a zawsze wzruszające „Polskie kwiaty”. Hymn „Jeszcze Polska nie zginęła” był ostatnim akcentem pożegnalnym, tych wszystkich Rodaków, którzy chcieli uczestniczyć w tym koncercie.

PS. Gośćmi honorowymi była grupa polskich kombatantów SPK w osobach: Zygmunt Buś, Stefan Czauderna, Mieczysław Nowak, Bogdan Płatek, Ludwik Rutyna, Józef Sendobry, Zygmunt Świstak, Franciszek Tyszka, Feliks Żak. Grupa ta każdego roku ze swym sztandarem reprezentuje godnie polskich żołnierzy w corocznym marszu ANZAC Day. Federację Polskich Organizacji w Wiktorii reprezentowała Monika Krajewska. Obecny był także prezes SPWD Zygmunt Bieliński i duchowy opiekun Klubu ksiądz Marian Szeptak.

Krystyna Mrozik