LOVE ACTUALLY …pod taką formułą odbył się ( 29 maja) jak zwykle w kościele Św.Augustyna w Balmain koncert zespołu The Sydney Consort. Formułę wyjaśnia nam kilka zdań w programie, a zwłaszcza to: „Today’s love in music will be reflected throughout the composers love and interest for the d’amore instruments...” A zatem repertuar koncertu nie był podyktowany utworami inspirowanymi tematem “Love”, lecz raczej wyborem instrumentów, których brzmienie kojarzy się z nastrojem i uczuciem miłości jak viola d’amore czy obój miłosny ( oboe d’amore). W kulturze europejskiej „Love” ( czy „Amour”) przeszła długą ewolucję od liryków Safony, Katullusa, „Ars amatoria” Owidiusza, pieśni trubadurów czy „Księgę Dobrej Miłości” ( z XIV-tego wieku), której autorem był wszak ksiądz prałat Juan Ruiz. Kto nie zna hiszpańskiego, polecam polski przekład ( W-wa, PiW, 1980).
Potem powieści sentymentalne jak „Diana” ( 1560) Montemayora robiąca furorę w Europie, a potem słynna „Astrea” ( w czterech tomach 1607-1624 ) Honoriusza d’Urfé głosiły wyidelizowany afekt pasterzy do pasterek, podbijając czytelników i na dworach, zwykle skłonnych do frywolności. Nie stronili od niej czasem i polscy poeci jak Kasper Twardowski, którego „Lekcje Kupidynowe”,1617, (imitacja Owidiusza dość nieprzyzwoita) słusznie poruszyły biskupa Szyszkowskiego i je umieścił na indeksie. Mogłoby to i spotkać „Nadobną Paskwalinę” Samuela Twardowskiego ( ród ten nie tylko księżyc zdobywał!), nie mówiąc już o niektórych frywolnych wierszach Jana Andrzeja Morsztyna.
Miłość w muzyce, nie w słowach a w tonach wyrażana, bardziej jest ulotną, a w epoce baroku inspiruje też dzieła przeniknięte miłością do Boga szczególnie u Jana Sebastiana Bacha ( „Całym sercem pragnę...”, też jego pasje czy Msza h-moll)). W programie wieczoru dwa właśnie utwory jego ucznia Johanna Ludwiga Krebsa ( 1713-1780) w tym kręgu inspiracji się mieszczą, gdy pozostałe należą do tzw. „świeckiego” oblicza miłości, a w dodatku do nastroju sugerowanego przez instrumenty. Z ogromnego dorobku Georga Philippa Telemanna ( 1681-1767) usłyszeliśmy dwie kompozycje: Quartetto a-moll na recorder, obój, skrzypce i b.c. oraz Trio Sonatę D-dur na recorder, wiolę d’amore i klawesyn – obie należące do najlepszych utworów tego bardzo płodnego kompozytora.
A Trio Sonata G-dur Johanna Joachina Quantz’a ( 1697-1773), niemieckiego flecisty i kompozytora ilustrowała pewną „europejskość” ( dziś tak w modzie) , gdyż zdradzała francuskie i włoskie wpływy. Był i akcent polski – a mianowicie Concerto b-moll nieznanego polskiego kompozytora baroku, a zatem Anonymous, ustalono tylko przybliżoną datę utworu na rok 1750. Urzekające piękno tego dzieła - słyszalne w nim były echa melodyczne chyba zaczerpnięte z naszego folkloru, ujęte w stylu włoskiego baroku. Może warto pojść tym tropem: ustalić autora po jego kontaktach z Italią ? Odpada chyba Marcin J. Żebrowski ( 1702-1770) – skrzypek i kompozytor, zakonnik klasztoru paulinów na Jasnej Górze, ponieważ tworzył głównie muzykę wokalno-instrumentalną. Zagadka dla muzykologów.
Wieczór w Balmain kończył utwór Johanna Gottlieba Janitscha ( 1708 – 1763) Quadro G-dur na recorder , obój, skrzypce i b.c - nadwornego muzyka Fryderyka Wielkiego. Janitsch, obok Quantza ( też udzielał się na dworze króla Prus) i Karla Filipa Emmanuela Bacha, był jednym z ważniejszych kompozytorów działających w Berlinie.
Mimo różnych tonacji kompozycji ten znakomity koncert pozostawił wrażenie aury dźwięków z tej samej galaktyki, dobranych starannie utworów, podług tego samego kryterium: za pomocą barw instrumentów wyrazić „love”, a może nie tylko „actually’, ale i „eternally”. The Sydney Consort pokazał raz jeszcze swoją światową klasę.
I właśnie zespół Moniki i Stana Kornelów wylatuje – nie po raz pierwszy - na tournée do Europy.
Marek Baterowicz
|