Polski historyk, badacz XVIII wieku Jan Tytus Dihm (ur. 4 stycznia 1902 w Dukli, zm. 22 października 1965 w Krakowie) – absolwent UJ, doktorat w 1927 r. Pracował jako nauczyciel w gimnazjum w Wadowicach. W 1939 uczestnik kampanii wrześniowej. Do kraju powrócił w 1947. Od 1953 zatrudniony w Instytucie Historii PAN. Specjalizował się w spuściżnie Juliana Ursyna Niemcewicza. W 1957 r. wydał w PIW-ie dwa tomy "Pamiętników czasów moich". Pośmiertnie w roku 1969 ukazała się w Ossolineum jego książka pt. "Kościuszko nieznany". We wstępie do tej pracy Dihm pisał:
Historyczna pochwala Tadeusza Kościuszki w świetle nowszych materiałów i naukowych rozważań. Praca ta w założeniu swym nie ma być nową monografią o Kościuszce, lecz może przyczynić się w pewnym stopniu do przygotowania odpowiedniego gruntu do niej, albowiem zostały tu omówione bardzo ważne zagadnienia z życia Naczelnika. Dzięki temu może ona przyczynić się znacznie do pogłębienia naszej niedostatecznej wiedzy o Kościuszce i rzucić nowy promień światła na wiele dziwnych wydarzeń z jego życia, co pozwoli w licznych wypadkach na lepsze zrozumienie postępowania Kościuszki czy też zajętej przez niego postawy w różnych sprawach i okolicznościach. Oczywiście, nie obeszło się jednocześnie bez sprostowania wielu nieuzasadnionych sądów i utartych błędów, pokutujących dotąd, a powstałych w dziełach naukowych i popularnych bądź to z niedostatku źródeł, bądź też z powodu ich niewłaściwej interpretacji, często pod wpływem fałszywych założeń.
Sam tytuł tej pracy, zaczerpnięty z tematu konkursu rozpisanego przez Towarzystwo Warszawskie Przyjaciół Nauk w 1818 r., nawiązuje też wprost do nieznanej, a tu szeroko omówionej "Pochwały Tadeusza Kościuszki" napisanej przez J. U. Niemcewicza w 1820 r. na ten właśnie konkurs. Jednak praca tu przedstawiona, zarówno w istocie swej, jak też w ujęciu, w treści, w rozmiarach, a szczególnie w krytycznym podejściu do źródeł, daleko wybiega poza wszystkie pochwały, jakie powstały zaraz po śmierci Naczelnika czy później. Toteż w wielu miejscach krytycznie podszedłem do różnych twierdzeń Niemcewicza, starając się wyjaśnić popełnione przez niego błędy czy przeinaczenia warunkami, w jakich jego Pochwala powstała.
Sto pięćdziesiąt lat, jakie upłynęły od śmierci Kościuszki, rozszerzyły znacznie nasze horyzonty, pogłębiając wiedzę o jego życiu, jak też o współczesnych mu wydarzeniach. Osiągnięto to dzięki nowym materiałom historycznym i licznym opracowaniom. Mimo jednak bardzo rozległych badań i poważnych naukowych dzieł na ten temat do dnia dzisiejszego dzieje Tadeusza Kościuszki kryją w sobie wiele nie rozwiąza
nych zagadek. Zamiast opisu udokumentowanych faktów dzieła te zawierają wiele śmiałych, mniej lub więcej prawdopodobnych hipotez, najczęściej zabarwionych przez ich autorów osobistym uczuciem do narodowego bohatera. Tak więc zależnie od poglądów i postawy autorów
dzieła ich są przepojone bądź to nie ukrywanym podziwem dla Naczelnika, często objawiającym się w szumnych pochwałach, bądź też nacechowane są ostrożną powściągliwością, która przechodzi u niektórych historyków, jak u Skałkowskiego, z nadmiernego krytycyzmu w pewną niechęć do Kościuszki. I wówczas zamiast obiektywnego dzieła naukowego powstaje w przeciwieństwie do dawnych pochwał istna nagana
Kościuszki, i to podana „w świetle nowszych badań".
Na zachowanie większej trzeźwości sądu przy dążeniu do poznania historycznej prawdy o Kościuszce pozwalają dzisiaj nie tylko długie lata dzielące nas od powstania 1794 r. i śmierci Kościuszki, ale też zmienione zupełnie warunki, jakie zaistniały zarówno na obszarach dawnej Rzeczypospolitej, jak też w Europie i całym świecie po dwu wielkich wojnach i odzyskaniu niepodległości. Dzięki temu możemy dzisiaj zdobyć się na obiektywniejszą ocenę całej działalności Kościuszki, na lepsze zrozumienie jego osobowości i słuszniejsze podejście do postawy zajętej przez niego wobec współczesnych mu wydarzeń, państw zaborczych
i różnych mocarzy, dyktujących warunki Europie i Polakom.
To wszystko wraz z nowo odkrytym i wszechstronnie zanalizowanym materiałem źródłowym umożliwiło mi napisanie tej pracy, na którą złożyły się nie tylko wszystkie blaski, ale i cienie z życia Kościuszki. Lecz blaski przy całym obiektywizmie wyraźnie przeważyły w niej nad cieniami. Dlatego właśnie w tytule w nawiązaniu do przeszłości pojawiła się znowu ,,pochwała", tym razem jednak, przynajmniej w moim przekonaniu, znacznie lepiej podbudowana, udokumentowana i „historyczna" niż wszystkie tamte, wygłoszone czy napisane na gorąco zaraz po śmierci Naczelnika.
W dniach żałoby narodowej, pośród uroczystych nabożeństw, w promieniach aureoli bohaterstwa i męczeństwa, w warunkach nie pozwalających z różnych względów na pełną ocenę wszystkich wydarzeń z życia Kościuszki i narodu trudno było zdobyć się Polakom na napisanie i ogłoszenie całej prawdy o ukochanym Naczelniku, którego ciało złożyli co dopiero w grobach królewskich, a cały naród nie darmo na wzór legendarnych mogił sypał mu kopiec na wprost Wawelu w dawnej stolicy świetnego królestwa, a teraz na ostatnim już skrawku wolnej polskiej ziemi, w Krakowie.
Takie właśnie warunki podniosłego nastroju, otaczającego pamięć uwielbianego Naczelnika, wybitnie sprzyjały szerzeniu się rozległej legendy tuż obok prawdy historycznej. Wszelkie głosy krytyczne, podobnie jak głosy różnych „czernicieli", nie osłabiały legendy, lecz raczej przyczyniały się do jej umocnienia, albowiem dopatrywano się w nich łatwo zdrady narodowej lub też podejrzewano o to obcą, wrogą rękę, która tak podstępnie w gazetach i pismach wkładała w usta Naczelnika na pobojowisku maciej o wickim tragiczne słowa: „Finis Poloniae", dążąc w ten sposób wyraźnie do zniszczenia w zgnębionym narodzie wiary we własne siły i lepszą przyszłość. Bo jakże nie mieli wątpić Polacy w odzyskanie wolnej Ojczyzny, jeśli sam uwielbiany Naczelnik zwątpił.
Mit Finis Poloniae. To wrogowie Polski wmawiali Kościuszce te straszne słowa. Nie on był ich autorem! Kościuszko wielokrotnie publicznie tę sprawę wyjaśniał. Jej ślad znalazł się także w dramacie Z.Parviego "Rok 1794. Berek Joselewicz". Oto fragment sceny po bitwie maciejowickiej:
O naczelniku, gdy ty w niewoli, W grobie już nasza sprawa, Nie masz już Polski... Finis Poloniae!
KOŚCIUSZKO (cucąc się i podnosząc na noszach)
Przebóg! czy mi się zdawa? Ktoś wyrzekł: "Finis Poloniae!" Nad losem Polski ktoś biada... Przebóg! ja tych słów nie wyrzekłem, Choć czucie we mnie zagasło, Wszak wiary mej dowiodłem w czynie. Narodzie, więzy rwij! moje hasło, A odzew niech głosi: "nie zginie!"
(upada na nosze nieprzytomny).
M.Stachowicz - Kościuszko ratujący Polskę przed grobem |
Przez długie lata niewoli, w ciężkich warunkach bytu narodowego prawda i legenda o Naczelniku Kościuszce żyły i zrastały się ściśle ze sobą w myślach i sercach podzielonego narodu, tkwiły głęboko we wszystkich jego nie zaspokojonych tęsknotach do odzyskania wolności i dawnej świetności Rzeczypospolitej, o którą On walczył do ostatka.
W czasie zbrojnych powstań i wszystkich usiłowań do odzyskania wolności i niepodległości postać tego ukochanego przez lud bohaterskiego Naczelnika spod Racławic, który nigdy nie zwątpił, że Polacy, idąc wszyscy razem, choćby nawet tylko z kosą w ręku, mogą się wybić spod obcego jarzma, stawała się nie tylko symbolem, ale i sztandarem do walki z wrogiem.
To wszystko oczywiście znalazło i swoje odbicie przy kreśleniu różnych dziejów czy pochwał Tadeusza Kościuszki. Ścisłe jednak oddzielenie legendy od prawdy okazało się niejednokrotnie trudnym zadaniem dla uczonych, ponieważ do wielu źródeł i materiałów historycznych ukradkiem wcisnęła się również legenda i nasyciła je nieraz tak nieuchwytnie, że dzisiaj z całą ostrożnością należy przystępować do nich, aby wyłuskać prawdę, a przy tym nie odrzucić i nie uronić niczego, co mogłoby przyczynić się do jej wykrycia i pogłębienia. Jednocześnie należy zdawać sobie sprawę, że obok tej samorodnej, spontanicznie rozkwitłej legendy o Kościuszce, szerzącej się na podatnym podłożu nie spełnionych nadziei i doznanych zawodów, pojawia się i inna legenda o Naczelniku, świadomie tworzona przez naród i patriotów celem przeciwstawienia się zaborcom i pokazania ich rządów w Polsce we właściwym świetle.
Wyniesiony na wyżyny i wyidealizowany bohater narodowy miał i po śmierci dalej walczyć swoim przykładem o zachowanie narodu i jego godności i być zarazem natchnieniem dla wszystkich, którzy dążyli do zrzucenia obcego jarzma. J. U. Niemcewicz, szczególnie w swojej Pochwale Tadeusza Kościuszki, jest nie tylko historykiem Naczelnika, ale świadomym twórcą jego legendy zaprzęgniętej w służbę narodu. Jego Kościuszko, rozmiłowany na śmierć w wolności, walczący o nią w Ameryce, dowódca West Point, przyjaciel wielkiego Waszyngtona, świadek w izbie sejmowej rozpaczliwego protestu Rejtana, bohater spod Dubienki, Racławic, Warszawy i Maciejowic, obrońca honoru ginącej Rzeczypospolitej, nieszczęsny męczennik i więzień petersburski, wypuszczony na wolność dalej niezłomny, walczy do ostatka, jak może, o niepodległość i wielkość Rzeczypospolitej i jej honor. Taki właśnie Kościuszko z historii i legendy, rycerz bez skazy i zmazy, miał być wzorem dla Polaków w czasach niewoli, a szczególnie w okresie nienawistnych rządów ks. Konstantego w Królestwie Kongresowym.
Miał ostrzegać ich całym swoim życiem i postawą wobec możnych tego świata przed upodleniem, zdradą sprawy narodowej i dobrowolnym oddaniem się w służbę despotycznych władców i ich rządów dążących do pognębienia i ostatecznego wyniszczenia narodu i jego niepodległego ducha.
Punktem wyjścia, a zarazem istotnym kośćcem konstrukcji tej pracy będą wraz z "Pochwałą" różnorodne relacje i wiadomości przekazane nam przez Niemcewicza do historii Naczelnika. Niemcewicz zajmował wyjątkową pozycję przy boku Kościuszki w jego najważniejszych i najcięższych chwilach życia i dlatego wszelkie wiadomości i materiały przekazane przez niego mają pierwszorzędne znaczenie dla historii. Tylko część tych materiałów znana była dotąd uczonym, a przy tym nie zawsze przez nich dokładnie zanalizowana.
Nowo odkryte listy Niemcewicza, Kościuszki, Czartoryskiego, jak też obszerna "Pochwała Tadeusza Kościuszki" pióra Niemcewicza pozwoliły nam po przeanalizowaniu na nowo odpowiednich znanych już materiałów na sprostowanie poważnych błędów i spojrzenie w zupełnie odmiennym niż dotąd świetle na wiele najważniejszych zagadnień z dziejów Naczelnika i narodu.
J. U. Niemcewicz, gorący patriota, żołnierz, poeta, publicysta, polityk, historyk, autor "Śpiewów historycznych", znanych i śpiewanych przez całe polskie pokolenia, przez długie lata na swój sposób sprawował „rząd dusz" nie tylko w „społeczeństwie Warszawy", ale i w szerokich kręgach całego narodu. On — krewniak, przyjaciel, powiernik, adiutant Naczelnika, mąż stanu, wreszcie więzień petersburski i opiekun Kościuszki w czasie jego podróży do Stanów Zjednoczonych po wypuszczeniu ich z niewoli, był jak nikt inny powołany na pierwszego dziejopisa Kościuszki.
|
Lecz dramatyczne rozstanie się Naczelnika z Niemcewiczem w Stanach Zjednoczonych w 1798 r. przekreśliło to w dużej mierze i wskutek tego do dnia dzisiejszego pozostało wiele luk w dziejach Kościuszki, które wtajemniczony Niemcewicz mógł był z łatwością wypełnić. Całkowite wyjaśnienie sprawy tajemniczego i tragicznego zarazem rozstania się tych oddanych sobie przyjaciół w Ameryce otwiera nam nowe horyzonty w badaniach nad Kościuszką. Dzięki temu w zupełnie innym świetle przedstawi się nam nie tylko historia jego pobytu w Stanach Zjednoczonych, ale też i tzw. cudownego uzdrowienia Kościuszki.
Okazuje się niezbicie w wyniku przeprowadzonych przeze mnie badań na podstawie nowych materiałów, że Kościuszko przez całe lata symulował znacznie cięższy stan swej choroby i kalectwo w wyniku otrzymanych ran pod Maciejowicami, niż to było w rzeczywistości. Ta sprawa symulowania była dosyć skomplikowana. Zaczęła się z pobudek najszlachetniejszych jako podstęp wojenny wkrótce po dostaniu się do niewoli, zanim jeszcze dotarli konwojowani jeńcy do Włodawy nad Bugiem. Widocznie wobec szerzących się wówczas pogłosek o możliwości odbicia ich przez oddziały powstańcze uważał Kościuszko, że popadniecie w ciężką niemoc może mu ułatwić ucieczkę.
Później symulowanie kontynuowane w niewoli pozwoliło mu złagodzić nieco naciski na niego i przysłużyło się do polepszenia jego doli (z litości), co oczywiście, chociaż przyjmowane, było krępujące dla jego poczucia honoru. Potem znowu szlachetniejsze cele mogą usprawiedliwiać kontynuowanie symulowania, a mianowicie chęć wyprowadzenia w pole nieprzyjaciół i uzyskanie zezwolenia na wyjazd do Stanów Zjednoczonych, aby móc być wolnym i walczyć dalej o Polskę, o czym świadczy wyraźnie nawiązanie przez niego pertraktacji o wyjazd do Francji z konsulem francuskim natychmiast po przybyciu do Stanów Zjednoczonych.
Równocześnie jednak udawanie ciężkiego kalectwa przez lata całe odbiło się i na jego psychice. Z natury był skryty, uparty i podejrzliwy. Po wyjawieniu mu w śledztwie petersburskim treści jego najtajniejszych rokowań w Paryżu, przeprowadzonych w 1793 r. z rządem francuskim o pomoc dla powstania, stał się Kościuszko jeszcze bardziej nieufny, chorobliwie podejrzliwy, widzący na każdym kroku otaczających i śledzących go pilnie szpiegów. Bardzo ciężki był jego stan nerwowy zaraz po uwolnieniu go z niewoli, o czym mamy wyraźne świadectwo Niemcewicza, napisane zaledwie w parę lat później. Z niepokojem patrzył on wówczas na Kościuszkę „leżącego na kanapie z obwiniętą głową i wyciągniętą jak martwą nogą; bardziej jak widok ten zmartwił mnie — pisze — głos jego, prawie zgaszony, trudność i nieporządek w tłumaczeniu się, znajdowaniu myśli i słów; zdawał się przerażonym nadzwyczajną trwogą; nic nie mówił, a kiedym głos podniósł, kiwał palcem, pokazując, że nas w przedpokoju podsłuchują" . Ten smutny stan nerwów w czasie długiej podróży i pobytu w Stanach Zjednoczonych znacznie się poprawił, ale i tutaj wszędzie dopatrywał się szpiegów. Bez przeprowadzenia odpowiedniego leczenia nie mógł powrócić całkowicie do normalnego stanu zdrowia, tym bardziej że przeciągało się udawanie kalectwa, które miało mu tym razem ułatwić wyjazd w największej tajemnicy do Francji z misją jakobinów amerykańskich — z myślą dalszej walki o Polskę.
Złożona przysięga na wierność carowi, przyjęte od niego dary gnębiły go ustawicznie, podobnie jak i oszukańcze, podstępne manewry Dyrektoriatu, który nie dotrzymał obietnic zawartych w liście przesłanym mu do Stanów Zjednoczonych. Wzięcie tego wszystkiego pod uwagę pozwoli nam w innym świetle spojrzeć na całą działalność Kościuszki po wypuszczeniu go z niewoli i przybyciu do Francji, równocześnie umożliwi nam lepsze zrozumienie Niemcewicza i jego rozżalenia na Kościuszkę za pozostawienie go wówczas na łasce losu w Stanach Zjednoczonych i nieokazanie winnego mu zaufania.
Ale to nie wyczerpuje treści całej rozprawy. Analizując "Pochwalę Kościuszki" czy też "Pamiętniki" Niemcewicza, rozważałem wszystkie najważniejsze wydarzenia, w których brał udział Kościuszko, począwszy od bitwy pod Dubienką aż po Maciejowice, starając się w miarę możności odtworzyć istotny przebieg wydarzeń. W tym wypadku musiałem często zbijać twierdzenia czy hipotezy wysunięte przez Skałkowskiego. W gorącej dyskusji, jaka rozwinęła się po ukazaniu się książki Skałkowskiego w 1924 r. pt. Kościuszko w świetle nowszych badań, wziąłem również udział, wykazując w artykule pt. "Uwagi Kościuszki o uformowaniu milicji w czasie Sejmu Czteroletniego" niesłuszność niektórych twierdzeń Skałkowskiego. Prawie w dziesięć lat po ukazaniu się pracy "Kościuszko w świetle nowszych badań" Skałkowski w artykule zamieszczonym w „Wiadomościach Literackich" w 1933 r. reasumując ówczesną polemikę napisał m. in., że jedynie Dihm i gen. Kukieł podeszli naukowo do jego pracy. Otóż jak przed kilkudziesięciu laty, tak i dzisiaj podszedłem „naukowo" do wszystkich zagadnień omówionych w tej pracy, starając się w poszukiwaniach jak najbardziej zbliżyć do prawdy historycznej o naszym największym bohaterze narodowym Tadeuszu Kościuszce.
źródło archiwumallegro.pl
|