Po ubiegłorocznym przedstawieniu "Tatr" - "Na szlacheckim dworze" wydawałoby się, że trudno wymyślić coś bardziej zaskakującego bogactwem scenerii, obrazów i dźwięku.
Ale adelajdzkie "Tatry" wciąż jeszcze nie powiedziały ostatniego słowa. Przedstawienie zaczęło się już przed formalnym otwarciem. Z odległości około 20 metrów od Centralnego Domu Polskiego widać było olbrzymią sylwetkę Kościoła Mariackiego w Krakowie, a mały plac przed wejściem stanowił jakby fragment Rynku w Krakowie.Tuż przed wejściem do CDP zaskoczeni goście zobaczyli dorożkę... zaprzężoną w dwa białe konie - dorożkę z najprawdziwszym dorożkarzem.
Obraz - jakże miły - a zapomniany już przez ludzi z epoki podróży na Księżyc, szybkich samochodów i jeszcze szybszych samolotów.
Ale nawet to nie przygotowało nas na obraz wnętrza, w którym odbywało się przedstawienie "Na krakowskim rynku".
Przy wejściu witali nas członkowie Zespołu "Tatry" i grająca na skrzypcach Natalia Dworniczek, a po wejściu na salę obrazy Rynku w Krakowie, mnóstwo kwiatów, stoliki pod parasolami i światła. Na akordeonie grał Marcin Głąb członek historycznego już Zespołu ś.p. Zygmunta Matusiewicz-Matuszewskiego, dawniej współpracującego z "Tatrami".
Tak więc jeszcze przed przedstawieniem obrazy, światła i muzyka wprowadziły gości w inny nastrój, pełen barwy, dźwięku i specyficznego stylu.
Ktoś, kto wymyślił scenerię i dekoracje, a była to przede wszystkim praca Zofii Brzezińskiej - ma wyczucie stylu i atmosfery. Żadnej tandety i przesady, tylko to wrażenie, że na kilka godzin znaleźliśmy się w innym, trochę już zapomnianym świecie. Toteż bardzo licznie zgromadzeni goście dali wyraz swojemu zachwytowi: Polacy poprzez westchnienia : och! i ach!, a nie-angielskojęzyczni WOW! WOW!
Duża sala i balkon były wypełnione po brzegi.
Na elegancko ubranych stołach były kwiaty i przygotowane wcześniej na stojaczkach obwarzanki (precle) - wyglądające jak nieprawdziwe, ale okazały się świeże i smaczne.
Krótki komentarz do przedstawienia powiedziała Marysia Hock - elegancka i swobodna na scenie.
Natalia Dworniczek |
Z harmonią- Marcin Głąb członek dawnego Zespołu Zygmunta Matusiewicz-Matuszewskiego współpracującego z "Tatrami" od samego początku, obok kierownik I administrator Zespołu "Tatry" Paweł Zając |
Chór pod dyrekcją Ewy Gruszka |
Śpiewał chór "Tatr" pod dyrekcją Ewy Gruszka i aż trudno uwierzyć, że udało się tak dobrze zgrać głosy młodzieży, najczęściej urodzonej tutaj i posługującej się przecież przede wszystkim językiem angielskim.
Choreografia - opracowana przez Joasię i Marka Trepa całkowicie różniła się od poprzednich przedstawień, na przykład "Na szlacheckim dworze", co jest słuszne, bo przecież znaleźliśmy się "Na krakowskim rynku".
Nie trzeba było mieć bogatej wyobraźni, by zrozumieć intencje twórców przedstawienia.
Tak więc widzów bawiła gra kolorów, żywe tempo i zręczność tancerzy. Był oczywiście Lajkonik, radosna grupa dzieci i dużo skocznej muzyki. Dzieci tańczyły wspaniale, bez trudu utrzymując tempo i rytm skocznej muzyki. Wszystko pracowało jak w przysłowiowym "szwajcarskim zegarku". Swoboda w tańcu, żywy rytm, zręczne ruchy i uśmiechnięte twarze były świadectwem dobrego przygotowania. Każda część występu przechodziła w następne wydarzenie artystyczne.
Całość opracowana tak, że nie było oczekiwania na następny "numer", wszystko odbywało się płynnie i stwarzało uczucie pełnej swobody i lekkości.
Była to więc kolorowa parada młodości i radości życia.
Patrząc na członków Zespołu, nawet w tak dużej grupie, dostrzegamy, że łączy ich wspólna praca i mocne więzi artystyczne. Jest rzeczą charakterystyczną i częścią sukcesu artystycznego i wychowawczego Zespołu, że... nie ma w nim solistów. Nie ma "lepszych" i "gorszych" ani na scenie ani w grupie stanowiącej zarząd i administrację. Każdy ma równe szanse i obowiązki, każdy jest "gwiazdą" dla rodziców i znajomych, ale na scenie stanowią ZESPÓŁ.Stanowią całość: jako grupa artystyczna i organizacja.
Żeby jednak to osiągnąć trzeba tygodni, miesięcy i lat systematycznej pracy. To nie przychodzi samo.
Próby odbywają się przez cały rok, w różnych grupach wiekowych, tancerze i śpiewacy mają różne stopnie zaawansowania, uzdolnień i temperamentu.
Połączenie tego w spójną całość jest trudne, ale "Tatrom" się to udaje.
Wartość "Tatr" w naszym środowisku to nie tylko umiejętności chóru i tańca, to nie tylko folklor, barwne stroje i pawie pióra.Zespół jest przez Rodziców i Dziadków członków traktowany także jako narzędzie wychowania: uczy patriotyzmu i pracy w zespole, odpowiedzialności i dyscypliny. Chroni także przed nudą i bezmyślnym spędzaniem czasu. Członkowie Zespołu "Tatry" wypełniają swoje życie nauką, pracą zawodową i różnymi zainteresowaniami, wśród których taniec, folklor i śpiew zajmują ważną pozycję.
Przedstawienia nie przynoszą im w zasadzie dochodu w sensie bogacenia się, jedynie mogą być formą uzyskania funduszy na konserwację strojów, wyjazdy artystyczne i najkonieczniejsze wydatki.
Zespół nie myśli jednak o bogaceniu się czy o przekształceniu się w "zawodową" organizację przynoszącą dochody. Są polskim Zespołem, stworzonym dla Polaków, będącym jednocześnie ambasadorem naszej kultury i naszą wizytówką.
Uwagę zwraca fakt, że w obecnej sytuacji w Adelaide, generalnym brakiem współpracy i nieporozumieniami, nigdy nie słyszy się o trudnościach i sporach przy zarządzaniu i kierowaniu tą dużą grupą.
Dzieci - nabierają umiejętności, przechodzą do starszych, bardziej zaawansowanych grup, starsza młodzież dzieli się swoimi doświadczeniami i umiejętnościami, wspólnie realizując coraz śmielsze i bardziej skomplikowane plany artystyczne.
Zawsze, przed występami "Tatr" bilety są sprzedane na długo przed widowiskiem.
Marysia - żona Pawła Zająca - administratora Zespołu, na sugestię przeniesieniu Zespołu na "szersze wody" - dla uzyskania dochodów powiedziała: "Tatry mieszkają w Domu Polskim".
To bardzo szczęśliwa sytuacja, że w obliczu zanikania więzi z Ojczyzną, zamykania polskich klubów i bibliotek, Centralny Dom Polski w Adelaide jest domem dla "Tatr", które mieszkają nie tylko w Domu Polskim - mieszkają także w naszych sercach. Można na nich liczyć nie tylko na dużych, szeroko zakrojonych występach, stanowią także pożądany element artystyczny w czasie skromniejszych występów na akademiach i spotkaniach w naszym środowisku.
Odnoszę wrażenie, że trudno wyznaczyć "Tatrom" granice osiągnięć.Tej grupie nie brakuje pomysłowości, wyobraźni i Życzymy im więc spełnienia marzeń, realizacji planów artystycznych i oosobistych.
Kierownik Administracyjny: Paweł Zając Kierownik chóru Ewa Gruszka Choreografia:Joasia i Marek Trepa
Tekst Anna Wiktorzak Foto: Ryszard Szkup & Jacek Wiktorzak
|