Cmentarz Wojskowy na warszawskich Powązkach jest miejscem zapadającym głęboko w pamięć. Nie tylko ze względu na jego znaczenie dla polskiej historii, na minione już i nigdy do końca niepoznane ludzkie, polskie losy i ważne dla kraju wydarzenia. To szczególne miejsce zawiera w sobie tajemnice, których strzegą groby i stojące na nich krzyże, symbole naszej katolickiej wiary, tajemnice, które dziś wielu historyków usilnie próbuje odkryć dla dobra przyszłych pokoleń.
Kiedy przechodzi się od głównej bramy nekropolii, aleją ciągnącą się pod przeciwległy mur, nie sposób nie zatrzymać się przy grobach wielu bardzo znanych postaci, które właśnie tutaj, w Alei Zasłużonych odnalazły swój wieczny spoczynek. Każdy z nas, Polaków, rozpoznaje wówczas znajome nazwiska takie jak: Ryszard Kukliński, Leszek Kołakowski, Zbigniew Religa, Józef Szaniawski, Teresa Torańska, Krzysztof Kamil Baczyński, Tadeusz Gajcy, Konstanty Ildefons Gałczyński, Jonasz Kofta, Zofia Nałkowska, czy ostatnio zmarli - Marek Nowakowski, Maciej Zembaty, Adam Hanuszkiewicz, Erwin Axer, Jacek Kaczmarski i wielu, wielu innych zasłużonych dla kraju polityków, pisarzy, artystów, ludzi nauki i kultury.
Każdy też z nas, Polaków, z zadumą i głębokim żalem przystaje w ciągnących się alejach usłanych grobami powstańcow poległych w Powstaniu Warszawskim, niezłomnych żołnierzy AK. Najczęściej jedynie symbolicznych, bezimiennych grobach młodych, niezwykle odważnych, bohaterskich dziewcząt i chłopców, których pamięć czcimy i czcić będziemy zawsze. Oni i równie młodzi polegli wraz z nimi dowódcy budzą szczególny szacunek.
Na samym końcu Alei Zasłużonych napotykamy na równie bolesne miejsce. Tam bowiem znajduje się pomnik upamiętniający ofiary największej tragedii jaka spotkała Polskę od czasów zakończenia ostatniej wojny. W kamiennych szarych płytach wyryte są tam wszystkie nazwiska ofiar Tragedii Smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 roku, obok jest kilka grobów ofiar i nagrobek z nazwiskiem generała Błasika. O te ostatnie niewątpliwie zatroszczyły się rodziny poległych, w tym najbliżsi Generała, którego nazwisko było tak pomiatane przez obecnie rządzących i polskie/?/ media.
|
|
Nie dochodząc jednak jeszcze do Pomnika, blisko cmentarnego muru, odszukać można, choć nie bez trudu, znaną wszystkim polskim patriotom kwaterę "Ł". Miejsce to, w żaden sposób wcześniej na cmentarzu nie oznaczone, zapada w pamięci na zawsze. "Łączka", bo tak nazwano miejsce pamięci Żołnierzy Wyklętych, jest miejscem gdzie odkrywane są wciąż i idnetyfikowane kolejne szczątki polskich bohaterów, pomordowanych w latach 40-tych i 50-tych w warszawskim więzieniu na Mokotowie.
Na niewielkim terenie, w piaszczystym podłożu, wzniesione są niewysokie brzozowe krzyże, wbite w ziemię, a przy nich położone lub w jakiś sposób przyczepione tabliczki. Na niektórych znajdują się nazwiska tych, których szczątki udało się już zidentyfikować, na wielu zamieszczone jest jedynie zdjęcie i napis: "Jeszcze mnie nie odnaleziono". Wielkie wrażenie robi grupa kilku drewnianych krzyży skupiona w jednym miejscu. To tam komunistyczni siepacze wrzucili do jednego, wspólnego dołu kilku bestialsko zamordowanych, naszych polskich bohaterów.
Pilecki i inni "jeszcze nas nie odnaleźli" |
Jeszcze przed dwoma tygodniami, kiedy tam byłam, miejsce to budziło nie tylko głęboką cześć dla bezimiennych ofiar komunistycznych siepaczy, lecz także niepokój o dalsze jego losy. Wiadomo bowiem było, że na Łączce prowadzi niestrudzenie prace ekshumacyjne ekipa prof. Krzysztofa Szwagrzyka, który co chwilę napotyka na przeszkody w ich realizacji ze strony obecnych polskich władz. Wkrótce niepokój ten okazał się uzasadniony.
Trzeba tu nadmienić, że profesor Szwagrzyk, pełnomocnik Instytutu Pamięci Narodowej /IPN/ do spraw prac poszukiwawczych na "Łączce", prowadzi prace wraz ze swoja ekipą w ramach Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmów od roku 2012. Dzieje się to w ramach projektu badawczego: "Poszukiwania nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego z lat 1944-1956". Ekipie złożonej z historyków IPN oraz archeologów, antropologów, medyków sądowych, prowadzącej prace ekshumacyjne w kwaterze "Ł" udało się dotychczas wydobyć ponad sto ciał ofiar terroru komunistycznego. Na podstawie badań DNA ofiar, porównanego z materiałem genetycznym rodzin udało się już w pierwszym roku prac ustalić nazwiska trzech pierwszych ofiar mokotowskiego więzienia - Żołnierzy Wyklętych przez komunistyczne władze. Byli to: Edmund Bukowski, ps."Edmund", Stanisław Łukasik, ps. "Ryś", oraz Eugeniusz Smoliński, ps.Kazimierz Staniszewski /www.żołnierzewykleci.pl/. Do chwili obecnej zidentyfikowano 40 szczątków.
|
|
|
Niestety, od kilkunastu dni teren kilkudziesięciu symbolicznych grobów z piasku, usypanych w miejscu odnalezienia szczątków polskich bohaterów, został w ciągu paru godzin otoczony żółtą taśmą. Na polecenie władz wjechał tam też ciężki sprzęt w postaci koparek, traktorów, ciężarówek. Wszystko po to, aby powstrzymać niezakończone jeszcze prace ekshumacyjne i według zapewnień p. Andrzeja Krzysztofa Kunerta z Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, nie związanej z IPN, "upamiętnić" ofiary, przez postawienie tam panteonu Żołnierzy Wyklętych. Czy widział ktoś wielki panteon na skrawku ziemi 18 na 18 metrów, czyli w miejscu gdzie udało się wydobyć i zidentyfikować szczątki Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki", Hieronima Dekutowskiego "Zapory", czy Stanisława Kasznicy? Dlaczego nie poczekać z tą szybką decyzją o budowie panteonu do czasu wydobycia i zidentyfikowania wszystkich szczątków?
Zdaniem wielu komentatorów, na "Łączce" praktycznie pod przykrywką pomocy musi nastąpić wstrzymanie prac ekshumacyjnych, co sprawia, że wydobycie naszych Żołnierzy Niezłomnych z bezimiennych dołów śmierci nie będzie możliwe nie tylko przez najbliższe lata, ale w ogóle. Tacy bohaterowie jak rotmistrz Witold Pilecki czy gen.Emil Fieldorf, których szczątki według przewidywań naukowców właśnie tam się znajdują, na zawsze pozostaną gdzieś pod ziemią i nigdy ludzie ci nie zostaną pochowani we własnych grobach.
Wstrzymanie wszelkich prac na "Łączce" uzasadniane jest przez sfery rządzące istniejącymi normami prawnymi. Chodzi o to, że często nad miejscem, w którym mogą być odnalezieni nasi bohaterowie, dokładnie nam nimi, znajdują się groby ich oprawców. Zbieżność ta, jak się wydaje, nie mogła być uzasadniana brakiem miejsca na cmentarzu na pochówek dla komunistycznych zbrodniarzy, lecz była jedynie celowym działaniem ówczesnch komunistycznych władz, podejmowanym w celu zatarcia jakichkolwiek śladów po polskich bohaterach.
|
|
|
To dlatego obecnie Bronisław Komorowski i jego przyboczni twierdzą, że aby jakiekolwiek prace na "Łączce" były wykonywane, potrzebna jest zmiana prawa. To dlatego prezydenckie projekty w tej sprawie uzależniają wydobycie szczątków naszych bohaterów od zgody rodzin ludzi pochowanych w grobach nad nimi. Nie tylko od zgody najbliższej rodziny, ale i wszystkich żyjących krewnych. Zgody tej, związanej z koniecznością przeniesienia grobów w inne miejsce, jak na razie nie ma i z pewnością nigdy nie będzie.
Trzeba tu przypomnieć, że to wcześniej, bo w roku 1982, komunistyczny dyktator, gen. Wojciech Jaruzelski, aby na zawsze wymazać zbrodnie i ich ofiary z pamięci potomnych, wydał decyzję o możliwości pochówku katów nad szczątkami polskich bohaterów. Między innymi, właśnie w wyniku tej decyzji, stalinowski sędzia wojskowy, Roman Kryże, został pochowany nad rotmistrzem Pileckim, wobec którego zatwierdził wyrok śmierci.
Zrzucenie zamordowanych do bezimiennych dołów śmierci, a przede wszystkim ich ostateczna identyfikacja, jest w coraz mniejszym stopniu przedmiotem zainteresowania rządzącej jeszcze "elity". Okazuje się, że nawet z rodzinami bohaterów zaprzestano jakichkolwiek rozmów na ten temat. W tej sytuacji niektórzy postulują konieczność doniesienia do prokuratury o próbie zatarcia śladów w śledztwie o zbrodnie ludobójstwa przeciwko Narodowi Polskiemu. Nie przez przypadek przeciwko decyzji o wstrzymaniu prac ekshumacyjnych i budowie w tym miejscu panteonu protestują organizacje kombatanckie i niepodległościowe. Nie przez przypadek też kandydata Komorowskiego tak rozpaczliwie na finiszu kampanii prezydenckiej wsparli niedawno starzy PRL-owcy.
Pewną nadzieję na rozwiązanie problemu budzi jedynie fakt, iż ostatnio prezydent-elekt Andrzej Duda publicznie zadeklarował, iż postara się spowodować, aby polscy bohaterowie zostali ekshumowani z "Łączki". Po wygranych wyborach, 25 maja br. w 67. rocznicę zamordowania przez UB rotmistrza Witolda Pileckiego, pierwszym miejscem, które odwiedził Andrzej Duda była tablica upamiętniająca ofiary komunizmu, przy ulicy Rakowieckiej w Warszawie. Prezydent-elekt stwierdził tam:..."Mam nadzieję, że Polska odnajdzie doczesne szczątki płk Pileckiego i będzie mogła go pochować z godnością na jaką zasłużył"...
Nadzieje te, związane z dobrą zmianą na jaką czekają Polacy, dotyczą nie tylko miejsca godnego pochówku naszych bohaterów, lecz niemal wszystkich sfer polskiego codziennego życia. Oby spełniły się one już w najbliższych wyborach, jesienią 2015.
Monika Wiench Warszawa
|