Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
6 sierpnia 2015
Hiszpańska muzyka w Gosford
Marek Baterowicz
W sobotę 1 sierpnia w sali Konserwatorium w Gosford odbył się piękny koncert muzyki hiszpańskiej pod znaczącym tytułem: TE QUIERO! Cudem zdobyłem ostatni bilet, audytorium więc dopisało. I niespodzianka – wśród artystów był znany nam doskonale pianista Krzysztof Małek, który okazał się filarem koncertu podobnie jak znakomity gitarzysta Giuseppe Zangari. A zatem Polak i Włoch w repertuarze kompozytorów Hiszpanii, a ponadto Michaele Archer ( sopran ) i Sally Maer ( wiolonczela ), Australijki, uzupełniały ten szczególny kwartet miłośników Albeniza, Granadosa i de Falli – bo to ich kompozycje dominowały w programie obok utworów Tarregi, Lary czy Rodrigo.

Obok solowych występów Krzysztofa i Giuseppe urzekały nas duety – czy to fortepianu z nostalgiczną wiolonczelą, czy też gitary z wiolonczelą, ewentualnie fortepianu z sopranem. Pieśni Manuela de Falli, Enrique Granadosa urzekały, choć powiedzmy szczerze, że interpretacyjnie pani Michaele Archer wypadła blado na tle takich gwiazd hiszpańskiej wokalistyki jak Victoria de los Angeles czy Teresa Berganza, które czują każdym nerwem wszystkie niuanse tych utworów. Ale i skalą głosu im ustępuje, co niestety zabrzmiało wyraźnie we fragmencie „Bachianas brasileiras” Villa-Lobosa, kompozycji pięknej, ale pochopnie włączonej do programu. Brazylijski kompozytor zajął sporo miejsca, obnażył ograniczone możliwości wokalne sopranistki, a w tym samym czasie wypadało nam dać więcej muzyki z Hiszpanii jak np. arcyważną i starą pieśń „De los alamos vengo, madre” ( w opracowaniu Rodrigo) albo jakąś z dorobku Federico Mompou ( np. cudną „Damunt de tu nomes les flors”).

Obie te pieśni nie stwarzały takich problemów technicznych jak Villa-Lobos, a należą do kanonu muzyki iberyjskiej. Pozbawiono nas zatem takich pereł, aby włączyć do programu Brazylijczyka. Podobnie można zakwestionować wielce ograny marsz torreadora z „Carmen” Bizeta, chociaż wykonany świetnie przez Krzysztofa Małka, bo zamiast delektować się hiszpańską fascynacją francuskiego kompozytora można było przedstawić nam więcej rdzennej muzyki hiszpańskiej jak np. „Andaluzę” Granadosa czy tradycyjną „Granadinę”. Gdy o hiszpańskości mowa warto dodać, że niełatwo ją zgłębić i nawet tak genialny chopinista jak Krzysztof Małek nie do końca czuje jej tajemnice. Można temu zaradzić słuchając wytrawnych pianistów specjalizujących się w repertuarze hiszpańskim jak Jean-François Heisser czy Andreas Muhlen, fortepian brzmi u nich czasem jak gitara. Oczywiście wzorem byłyby tu również Alicia de Larocha albo Rosa Santander ( obie zresztą Katalonki ), nagrania są dostępne.

Przeważały jednak plusy, bo wpadki sopranu jedynie na chwilę mąciły wielkie wzruszenia. Był to zatem wieczór cudownych przeżyć, a utwory Albeniza grane przez Krzysztofa ( zwłaszcza fenomenalnie wykonane „Tango”!) pozostaną w pamięci. Także kompozycje na gitarę jak „Tango” Dyensa, „Kaprys arabski” Tarregi i „Asturias” Albeniza – Giuseppe Zangari grał pięknie, okazał się wyrafinowanym gitarzystą!

Konstrukcja koncertu bez zarzutu, część pierwszą kończył „Rytualny taniec ognia” z „Amor brujo” M. de Falli ( szkoda tylko że wiolonczela nie mogła oddać wszystkich barw smyczków z oryginału). A po przerwie z hiszpańskimi oliwkami i australijskim winem drugą dawkę Hiszpanii wieńczył fragment „Concierto de Aranjuez” Rodriga w wykonaniu wszystkich protagonistów wieczoru.

Konserwatorium w Gosford oferuje wiele atrakcyjnych koncertów, o czym warto pamiętać. Czekamy na bis muzyki z Hiszpanii, naturalnie bez Bizeta i bez Villi-Lobosa! W okolicy Central Coast osiadło sporo emigrantów z Hiszpanii, także Latynosów, ale to nie oni przeważali pośród audytorium. I ten fakt podkreśla jak wielkim magnesem dla Aussies jest muzyka hiszpańska, jej egzotyczny charakter subtelnie przeniknięty wpływami Maurów.

Marek Baterowicz