Już 35 lat mija od chwili, kiedy władze komunistyczne pod naciskiem wielu milionów Polaków i w trudnej sytuacji ekonomicznej kraju, zdecydowały się na legalizację naszego związku zawodowego, który nie ma sobie równych w skali państw i narodów świata. Aż szesnaście miesięcy pozwoliły te władze cieszyć się nam z odzyskanej wolności i godności.
Wspomnienia wówczas przeżywanych dni nadal są żywe, tak jak żywa jest pamięć o wyrządzonych nam, naszym bliskim i przyjaciołom krzywdach, kiedy to znów wprowadzając stan wojenny, komunistyczni przestępcy opanowali kraj.
Wówczas jednak, po powstaniu NSZZ Solidarność, nie wiedzieliśmy jeszcze co nas i naszą Polskę czeka. Wzajemna dobroć, okazwana na każdym kroku, chęć pomocy, przyjaźni i wsparcia, najlepsze z ludzkich uczuć i zachowań naszych związkowców, kolegów w pracy, a nawet obcych ludzi na ulicach, były dla wielu z nas największą nagrodą. Były nagrodą za ciężką pracę, za tworzenie często po nocach, w całym wolnym czasie coraz to nowych struktur związkowych. Staraliśmy się, aby Solidarność zaistniała jak najszybciej w jak największej liczbie zakładów, fabryk, hut, kopalń, biur, szkół i uczelni. Wszystkim dodawała przy tym sił ogromna radość i nadzieja - gotowość do wspólnego niesienia ciężarów przemian jakich dokonywaliśmy w Polsce - solidarnie, jeden z drugim i za drugiego.
Kiedy wspominamy tamten czas, często myślimy o tym, iż wielkim szczęściem było, że mogliśmy przeżyć narodziny demokracji w naszym zniewolonym przez komunę kraju, a przede wszystkim być aktywnym uczestnikiem tych przemian i w jakimś stopniu przyczynić się do odrodzenia Polski z komunistycznego zniewolenia.
Wtedy, w latch 80 tych wydawało się, a nawet było pewne, że w Polsce zakończył się bezpowrotnie okres totalitarnej władzy, propagandowego kłamstwa, partyjniackiej prywaty i presji ideologicznej, prowadzonej przez jedynie słuszną partię. Jakże mylące było to przekonanie. Bo choć Polska wyzwoliła się spod sowieckiej jawnej okupacji i odbudowała zniszczenia, to jednak najbardziej widoczne zniszczenia w sferze moralnej narodu pozostały. Wielu z nagradzanych za potulność, deprawownych przekupstwem, akceptujących krętactwo i nieuczciwość, nie potrafi żyć inaczej. Głosują i wybierają takich jak oni sami. Jest to już jednak zupełnie inny temat.
Sierpień 80. był wydarzeniem niepowtarzalnym, którego nawet szereg lat spędzonych przez nas w zupełnie innej, emigracyjnej rzeczywistości, nie jest w stanie wymazać z pamięci. Może dlatego, że ten piękny czas pierwszej Solidarności bezpowrotnie minął? A może też z powodu ogromnego zawodu i cierpień doznanych w kraju, a następnie krytyki, a nawet szyderstw ze strony rodaków - postkomunistów już tu, na emigracji, z niejakim trudem obchodzi się te kolejne rocznice.
Bo też jest nas tutaj, byłych, aktywnych działaczy Niezależnego Związku Zawodowego "Solidarność", mieszkających w Australii, bardzo niewielu, a jeszcze mniej chciałoby wspominać tamte czasy. Po otrzymaniu biletu w jedną stronę, po kilku lub kilkunastu latach, często chcą zapomnieć o krzywdach jakich doznali. Tylko jeszcze niektórzy, najbardziej wytrwali, dumnie niosą sztandar Związku podczas patriotycznych uroczystości, lub wpinają w klapę ukochany emblemat. Czasami tylko zajrzą do przemyconych przez granicę przy wyjeździe z Polski, chowanych przed ubekami pamiątek z tamtych lat - znaczków, obozowych, więziennych listów i kartek z pieczątką "ocenzurowano". Zaglądają z sentymentem do kilku mocno już pożółkłych nielegalnych broszurek, do zestawu piosenek śpiewanych przez nas w więzieniach i obozach internowania, których teksty i melodię znamy do dziś na pamięć.
Bywa, że tak jak znana działaczka, która poświęciła dla Solidarności swoją karierę zawodową i życie rodzinne, a następnie, już na emigracji walczyła o dobre imię Związku i związkowców z osobnikami mieniącymi się działaczmi społecznymi w niektórych, ponoć tych najważniejszych polskich organizacjach - Elżbieta Szczepańska, zdobyli się na wielki wysiłek spisania swoich wspomnień z czasów Solidarności i późniejszych, tych już z życia na emigracji. Pani Elżbieta zawarła je w książce wydanej przez wydawnictwo Replika, którą zatytułowała "Zanim wybaczę. Pamiętnik walki i zdrady". Książka ta pod tytułem "Before I forgive", została także wydana w języku angielskim w Australii.
|
Bywa też, że niektórzy, najczęściej w niewielkiej grupce, organizują rocznicowe obchody "ku czci". To bardzo dobrze, bowiem przypomina starszym o tym co sami dla Polski zrobili, a młodszych uczy najnowszej polskiej historii. Nie do pominięcia są w tym kontekście obchody 25-lecia Solidarności i wielka, piękna wystawa urządzona właśnie przez p. Elżbietę Szczepańską w Parlamencie Wiktorii w 2005 roku. Z pomocą dosłownie kilku przyjaciół, p. Elzbieta pokazała parlamentarzystom, innym osobom ze sfer rządowych, Polakom i Australijczykom, czym była Solidarność i jakie było jej znaczenie dla Europy i świata.
Bywa również, że byli działacze solidarnościowi opowiadają swoje przeżycia przy różnych okazjach publikując ich niewielkie fragmenty na portalach internetowych. Opowiadają też o tym, jak na przykład p.Zosia Kwiatkowska-Dublaszewska nawet w filmie dokumentalnym - Zosia jest jedną z siedmiu kobiet pokazanych przez reżysera Piotra Zarębskiego w filmie "Więźniarki", a skazanych na więzienie za działalność w Solidarności.
Jedni z dawnych działaczy solidarnościowych, kiedy już wreszcie minął okres ataków na Solidarność i prób jej deskredytowania, założyli w Australii nową organizację pod nazwą "Związek Polskich Więźniów Politycznych", której członkami są właśnie byli więźniowie, internowani oraz sympatycy Solidarności. Inni, jak Grzegorz, Grażyna, Jacek, Edek, Ryszard, pozostają nadal na uboczu życia społecznego, skromni, niewidoczni, może już jakoś wypaleni, przygnieceni nadmiarem obciążeń z dawnych lat.
Im wszystkim, moim Koleżankom i Kolegom z naszego Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego pierwszej Solidarności, mieszkającym zarówno w Polsce jak i w Australii, chcę przy okazji 35.tej rocznicy podziękować i życzyć tego co najlepsze.
A na koniec pragnę przywołać jakże nadal aktualne słowa św. Jana Pawła II, które były dla nas inspiracją i drogowskazem w tamtych czasach: "Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej Ziemi".
Monika Wiench
|