19 października 1986 roku na terytorium Republiki Południowej Afryki rozbił się Tu-134 z prezydentem Mozambiku, znanym z prokomunistycznych sympatii. Był wręcz marionetką na sznurkach pociąganych na Kremlu. W tamtych czasach ZSRR destabilizował portugalskie terytoria jak Mozambik czy Angolę pod hasłami dekolonizacji. Na pokładzie samolotu znajdowały się 43 osoby, w tym kilkunastu ministrów oraz szereg urzędników państwowej administracji. Podobnie jak w przypadku katastrofy pod Smoleńskiem maszyna roztrzaskała się, odchyliwszy się wcześniej o 37 stopni od właściwego toru lotu. Piloci obniżali samolot, zachowując się tak jakby nie mieli świadomości na jakiej wysokości się znajdują. Nie odebrali już – tak jak polska załoga – sygnału ostrzeżenia GWPS, który włączył się 32 sekundy przed upadkiem.
Po katastrofie południowoafrykańskie władze zabrały wszystkie czarne skrzynki, odmawiając oddania ich niezależnym ekspertom. Na tym nie kończy się seria podobieństw, gdyż oficjalny raport sporządzony po śledztwie prowadzonym tylko w RPA do złudzenia przypominał tezy Rosjan na temat smoleńskiej katastrofy. I tak, śledczy w RPA ustalili że : 1) samolot był w pełni sprawny, 2) wykluczono akt terroru lub sabotażu, 3) załoga nie przestrzegała procedur obowiązujących przed lądowaniem, 4) piloci zignorowali ostrzeżenia GWPS. Tych stronniczych wyników śledztwa nie weryfikowała żadna niezależna komisja, a Rosjanie – którzy stracili w tym wypadku wiernego sojusznika – protestowali przeciwko raportowi komisji południowoafrykańskiej.
Co więcej, oskarżyli oni władze RPA o zamach polegający na…zakłóceniu sygnału satelitarnego samolotu. Wskazywały na to okoliczności katastrofy bardzo przypominające to, co się wydarzyło 10 kwietnia 2010 pod Smoleńskiem. Okoliczności te skomentowali w swojej ekspertyzie dwaj specjaliści od systemów trójwymiarowej nawigacji Marek Strassenburg-Kleciak oraz Hans Dodel opisując jak mogło dojść do sprowokowania katastrofy poprzez tzw. meaconing czyli dezorientację polskich pilotów sygnałem satelitarnym emitowanym właśnie w tym celu, zanim jeszcze na pokładzie doszło de eksplozji.
Po kilkunastu latach, w styczniu 2003 r., H.Louw – były agent służb specjalnych rasistowskiego reżomu RPA – przyznał, że Tupolewa 134 z prezydentem Mozambiku strącono wskutek celowego zakłócenia sygnału satelitarnego przez południowoafrykańskich agentów. A ile lat potrwa wyjaśnianie „katastrofy” pod Smoleńskiem ? Czarne skrzynki w ręku Rosjan uległy różnym manipulacjom, ale są niezbite dowody eksplozji.
Katastrofa pod Smoleńskiem poruszyła całą Polskę, choć są i tacy „rodacy”, którzy przymykają oko na tragedię, bo jej śmiertelne żniwo pasuje im politycznie. Peerelczycy nie znosili Kaczyńskich, ani PiS-u ( może bojąc się lustracji ), a zatem cieszy ich okrutne „zrządzenie losu”, a nawet niewykluczony zamach uknuty przez tajne służby. Jednak tłumy Polaków stały w kolejce do trumny Prezydenta, a ich uczucia zarejestrowała kamera na ważnym filmie Ewy Stankiewicz i Jana Pośpieszalskiego „Solidarni 2010”. Solidarni w nieszczęściu. Film ten wyświetlono też na antypodach, a najlepszą reklamą tego filmu była wściekłość Michnika, który na łamach „Gazety Wyborczej” zaatakował Pośpieszalskiego, domagając się jego…zwolnienia z pracy w telewizji! Jak widać Michnik nie tylko lubi zmieniać rządy jak w r.1992 czy 2007, ale uderza w media rzekomo demokratycznej III RP! A reżyserkę Ewę Stankiewicz ukarano odmową rozpowszechniania filmu, ot rodzaj cenzury!
Tragedia smoleńska stawia jednak wiele pytań - np. dlaczego oddano Rosjanom prowadzenie dochodzeń w sprawie katastrofy, to samo akurat wytykają polskim władzom rosyjscy dysydenci z Bukowskim na czele. A co z osobistą odpowiedzialnośią Tuska za tragedię przez podjęcie gry Putina, przez przyjęcie jego zaproszenia do Katynia i zdegradowanie wyjazdu Prezydenta do rangi nieoficjalnej wizyty, bez specjalnych zabezpieczeń wymaganych przy wizytach głowy państwa. „Niepoprawne” filmy o Smoleńsku polska rozgłośnia SBS w Australii ( tuba Michnika) stara się przemilczeć, nie nadawano ogłoszeń o tych filmach, wyświetlanych w klubach z inspiracji Związku Więźniów Politycznych Stanu Wojennego.
Po smoleńskiej tragedii różni luminarze mówili o pojednaniu Polski z Rosją ( np. prof. H.Samsonowicz), które wisiało w powietrzu, a może nie była to zła idea, atoli nie za cenę nowej masakry - o czym jakby zapominali owi luminarze. Też prof.A. Zieniewicz ział niechęcią do polskiego romantyzmu, który rzekomo szkodzi tym sprawom. Nic bardziej mylnego, romantyczne myślenie nie kształtuje już polskich postaw, ani politycznych wyborów. Decyduje pragmatyzm z jedną wszak różnicą : polityka Platformy Obywatelskiej kojarzy go z uległością prawie ślepą wobec naszych sąsiadów, natomiast pragmatyzm PiS-u pragnął ocalić cząstkę narodowej godności, suwerenności. Prezydent Lech Kaczyński podpisał przecież traktakt lizboński, a w Katyniu miał wypowiedzieć słowa sprzyjające pojednaniu.
Prof. Zieniewicz naśmiewał się też z wiersza Rymkiewicza, cytując zeń ledwie sześć linijek! I wcale nie najważniejszych. Krytykował poziom artystyczny, interpretował opacznie. Ta jakby inwokacja do Jarosława Kaczyńskiego, ujęta w rymy, jest jednak przykładem dobrej poetyckiej roboty, a nie pretendując do rangi arcydzieła mówi przejmująco o świeżej tragedii, a również o tym, że istnieją jakby dwie Polski – „ta o której wiedzieli prorocy, i ta którą w objęcia bierze car Północy”… Po rzezi Pragi czy po opuszczeniu Warszawy podczas Powstania…! Czytelnik może zatem wybrać, do jakiej Polski chce należeć. I wcale bym się nie zdziwił, gdyby Polacy – solidarni w nieszczęściu - jednak woleli w tej nowej sytuacji uniknąć uścisków cara Północy. Pojednanie tak, ale nie po trupach!
Marek Baterowicz
Caryca Katarzyna II. Karykatura polska z XVII wieku |
|