P. Włodzimierz Wnuk wywołał do tablicy "Tygodnik Polski". Postawił gazecie dwójkę za ostatnie lata, a mnie przy okazji dwóję z dwoma minusami z historii. Nie czuję się powołany do oceny pracy Redakcji, przynajmniej nie teraz, ale z mojej strony należą się p. Wnukowi wjaśnienia, żeby nie pozostawał w błędzie co do mojej osoby. Ja nie historyk, gdzie mnie tam do historyka. Ja prosty inżynier, z tym że param się także publicystyką historyczną, np. od ćwierć wieku propaguję postać Strzeleckiego.
Z okazji 60-lecia Tygodnika Polskiego, a z inicjatywy Komitetu Organizacyjnego Obchodów Jubileuszowych, opracowałem szereg artykułów, które były podstawą książki o Tygodniku wydanej w 2010 roku. W Przedmowie do „Tygodnik Polski. Sześćdziesiąt lat w służbie Polonii australijskiej i nowozelandzkiej” napisałem: Książka niniejsza nie jest sensu stricto monografią i nie rości sobie pretensji do opracowania historycznego. Jest to pamiątkowa publikacja, napisana głównie dla ludzi związanych z Tygodnikiem, z okazji sześćdziesiątej rocznicy założenia naszej gazety przez ks. Konrada Trzeciaka.
Wracając do listu p. Wnuka. Żona po przeczytaniu zapytała: A co mu odbiło? Żeby odbiło to byłoby pół biedy. Jednak łatwo zgadnąć, że jest to brzydka i nie na temat odpowiedź na mój artykuł zamieszczony w "Tygodniku Polskim" tydzień wcześniej, krytykujący pracę Federacji PO w Wiktorii, a głównie prezesa. Uderz w stół, nożyce się odezwą. Na poprzednią krytykę w maju, w sprawie umieszczenia punktu wyborczego w biurze Federacji, odpowiedział publicznie p. Zygmunt Bieliński, prezes Syreny, strasząc mnie sądem. Fajnie, że kumple z tamtej strony się popierają. Panowie! Walić, ale nie po oczach i nie poniżej pasa. Zachowajcie przyzwoitość przynajmniej przed wyborami parlamentarnymi.
W brzydkim liście p. Wnuk przypisuje mi chęć umniejszania zasług śp. Józefy Jarosz. Józefa dla mnie i przyjaciół będzie zawsze Ziutka. Ziutkę znałem blisko trzydzieści lat. Dawno temu brałem udział w jej audycjach nagrywanych dla Polskiej Sekcji Radia 3ZZZ. Głównie czytałem teksty, gdyż Ziuta potrafiła sama ciekawie zapełnić godzinny program. Podziwiałem jej pracowitość i poświęcenie. Zdarzało się, że prawie do rana nagrywaliśmy audycję. Wiem, że p. Wnuk udzielał się w Radiu 3ZZZ, ale nie przypominam sobie jego obecności na zebraniach Polskiej Sekcji.
Gdy w 2003 roku Ziutka została powołana na stanowisko Redaktora Naczelnego TP, zaproponowała współpracę, gdyż można to na upartego tak nawać. Za jej kadencji przychodziłem często do redakcji i wraz z kilkoma innymi osobami robiliśmy korektę tekstów. W tym czasie Jan Skibicki z redaktora technicznego awansował na zastępcę redaktora naczelnego.
Nie znam tak jak p. Wnuk „od podszewki” pracy w redakcji Tygodnika, tyle wiem, że nadsyłane przez internet artykuły wybierali red. Józefa Jarosz i red. Jan Skibicki, który komputerowo składał gazetę w domu, a w poniedziałki przynosił wydruki do korekty. Od rana rzucaliśmy sie do roboty, red. Skibicki w pośpiechu nanosił w komputerze poprawki, żeby wczesnym popołudniem zanieść dysk do drukarni. We wtorki od rana rozpoczynała się wysyłka.
Do redakcji przychodziłem systematycznie dwa razy w tygodniu, a jeśli zaszła potrzeba to częściej. W czasie gdy zbierałem materiały do książki przebywałem tam po całych dniach i przez 9 lat nie spotkałem p. Wnuka ani razu.
|
Szanowny Panie Wnuk! Doskonale pamiętam to burzliwe zebranie Stowarzyszenia im. Tadeusza Kościuszki, zresztą jedyne na którym Pana widziałem, gdyż wtedy - w mojej ocenie - urządził Pan rokosz dla przejęcia władzy. Zabrakło Panu jednego głosu. Pech. Twierdzi Pan, że na tym zebraniu powiedziałem, iż Ziutka nic nie robi w redakcji. To nie jest tak. Powiedziałem, że Skibicki redaguje gazetę i robi w zasadzie wszystko. A to jest różnica i Ziutka, która siedziała przy stole prezydialnym, nie miała do mnie o to żalu. Dobrze się składa, że ma Pan nagranie, zechce Pan udowodnić chociażby przez telefon. Wtedy zacznę się kajać.
Nie mogłem powiedzieć że Ziutka nic nie robi, gdyż znam harówkę przy opracowywaniu nagrywanych wywiadów. Wzorem Wałęsy, ktory mówiąc, że sam obalił komunizm, dodaje skromnie „ ... z Danuśką”, mogę powiedzieć, że wywiadów dużo przeprowadziłem, i dodam też skromnie „... z Jagódką”. Zresztą dalej przeprowadzam. Ale nie co tydzień. To tylko Ziutka potrafiła.
Red. Józefa Jarosz pracowała w Tygodniku społecznie, co podkreśliłem w książce o Tygodniku. I dalej napisałem: „Wkrótce po przyjściu do redakcji Józefy Jarosz wprowadzony został comiesięczny dodatek literacki Magazyn Tygodnika Polskiego. Wniosek o dodatek podany został z zespołu, w skład którego wchodzili: Marek Baterowicz, Andrzej Chąciński, Zdzisław Derwiński, Henryk Jurewicz, Włodzimierz Wnuk, Jerzy Wysoczański i nie żyjący już ks. Eugeniusz Ożóg. W wyniku starań red. Jarosz, w roku Jubileuszowym 2009 zaczęły ukazywać się w Tygodniku kolorowe strony...”
Dlaczego dodatek się nie ukazuje nie potrafię wyjasnić. To był kawał gazety do czytania. Nie znam też szczegółów dlaczego odeszła z redakcji Józefa Jarosz. O ile wiem, decyzją Zarządu Stowarzyszenia im. T. Kościuszki został usunięty ze stopki redakcyjnej zespół osób wymienionych wyżej, a Józefa Jarosz solidaryzując się z nimi, odeszła z redakcji.
O sprawie wkładki do pisma, o której Pan pisze, dowiedziałem się teraz od Pana. Wspomnień red. Skibickiego nie musiał nikt (sugeruje Pan że ja) przemycać, gdyż był on wtedy p.o. redaktora naczelnego. A odpowiedzieć mógł jemu każdy. Pan też. Co do wolontariatu pp. Janusza Filipczaka i Janusza Rygielskiego raczej Pan się myli, ale najlepiej jeśli wypowiedzą się sami zainteresowani. Też inne osoby o których Pan pisze.
To samo dotyczy „zadomowionych w Tygodniku aktywistów Solidarności”. A może chodzi Panu o rubrykę "Prawdziwi Solidarnościowcy", którą utworzyłem w TP z okazji 30. rocznicy powstania Solidarności, gdzie ukazywały się wywiady, z członkami Solidarności prowadzone przeze mnie i do połowy ...z Jagódką?
Spraw finansowych pisma nic a nic nie znam, a na Walnym Zebraniu Stowarzyszenia dawno już nie byłem i nie wiem jak się odbywają.
Generalnie przecenia Pan moje możliwości, jeśli chodzi o Tygodnik Polski. Nigdy nie byłem członkiem Zarządu Stowarzyszenia im. T. Kościuszki, a też nie miałem żadnego wpływu na redagowanie gazety. Głównie przy korekcie dostawiałem ogonki do liter, żeby udawały polskie znaki diakrytyczne. Było to dawno. Obecnie od czasu do czasu wysyłam artykuł.
Myślę, że powinien Pan swój list rozszerzyć o bardziej konkretne fakty i wysłać do "Tygodnika Polskiego", gdyż są to sprawy dotyczące naszego pisma i niewątpliwie zainteresują czytelników. Zakładam się z Panem o dolara, że Pana list będzie wydrukowany. I otrzyma Pan stosowne wyjaśnienie.
Z pozdrowieniami Witold Łukasiak lukasiak_witold@yahoo.com
Artykuł W. Wnuka - tutaj
|