ESK: Tą niezwykłą książką o czarnej służącej z pewnością byłby zainteresowany nasz Wielki Kościuszko. Na sercu leżała mu bowiem sprawa uwolnienia czarnokórych Amerykanów rodem z Afryki, sprzedanych w niewolę, rozsianych po całej Ameryce, głównie na Południu. Cały swój majątek amerykański Kościuszko zapisał w testamencie swemu przyjacielowi (Thomasowi Jeffersonowi, wtedy wiceprezydentowi USA) z żądaniem wyzwolenia czarnoskórych niewolników oraz ich wykształcenia ich na tyle, aby mogli sobie poradzić w świecie ludzi wolnych. Nota bene, Jefferson go sromotnie zawiódł w tej sprawie, co przyznają nawet wybitni amerykańscy historycy (jak Gary. B. Nash i Graham R. Gao Hodges w książce "Friends of Liberty: Thomas Jefferson, Tadeusz Kosciuszko and Agrippa Hull" wydanej w NY w 2008 r.) Z tym większym zainteresowaniem można przeczytać powieść Tary Conklin pt "The House Girl".
Na wstępie krótki opis fabuły tej powieści: Lina Sparrow, an ambitious first-year associate in an elite Manhattan law firm, is given a difficult, highly sensitive assignment that can make her career: find the “perfect plaintiff” to lead a historic class-action lawsuit worth trillions of dollars in reparations for the descendants of American slaves.
An unexpected lead comes from her father, renowned artist Oscar Sparrow, who tells her about a controversy currently rocking the art world. Art historians now suspect that the revered paintings of Lu Anne Bell, an antebellum artist known for her humanizing portraits of slaves from her plantation Bell Creek, were actually the work of her house slave, Josephine.
A descendant of Josephine’s would be the perfect face for the firm’s lawsuit—if Lina can find one. But nothing is known about Josephine’s fate following Lu Anne Bell’s death in 1852. Did Josephine die at Bell Creek? Was she sold? Or did she escape? Searching for clues in old letters and plantation records, Lina begins to piece together Josephine’s story — a journey that leads her to question her own life, including the full story of her mother’s mysterious death twenty years before.
Alternating between antebellum Virginia and modern-day New York, this searing tale of art and history, love and secrets explores what it means to repair a wrong, and ask whether truth is sometimes more important than justice.
source: taraconklin.com
Właśnie ukazał się przekład polski tej powieści. Oto, co o "Służącej" pisze znakomity krytyk młodego pokolenia, Jarosław Czechowicz, absolwent filologii polskiej UJ oraz Podyplomowego Studium Dziennikarstwa i Komunikacji Medialnej UJ; niezależny recenzent, autor ponad dziewięciuset pięćdziesięciu omówień współczesnej prozy polskiej i światowej.
Amerykanie wstydzą się za niewolnictwo jak Niemcy za nazizm. Na fali tego wstydu i pośród licznych pytań, dzisiaj brzmiących kontrowersyjnie i bezradnie zarazem, powstają ważne dzieła literackie oraz poruszające obrazy filmowe. W USA problem czarnoskórych Amerykanów uwypuklił wcześniej "Kamerdyner", dzisiaj robi to "Selma". Trzeba tylko żywić nadzieję, że Tara Conklin nie podjęła się napisania swojej książki z powodu nośności tematu i nie zrobiła tego tylko dla zarobku. Chce się wierzyć w uczciwy ładunek emocjonalny i ideologiczny "Służącej", bo to naprawdę dobra proza obyczajowa - wielowątkowa, dynamiczna, sprytnie łącząca w sobie proste rozwiązania fabularne z komplikacją życiorysów postaci. Conklin wyróżnia się, pisząc o temacie dość wyeksploatowanym, kiedy stawia na przekaz dzieł sztuki, którymi porozumiewają się bohaterowie ponad czasem i okolicznościami oraz subtelnie sygnalizując wątek kobiet decydujących się na wolność i pozostawiających swoje dzieci.
"Służąca" to dwie narracje prowadzone jednocześnie. Jedną z bohaterek jest nastoletnia Josephine, tytułowa służąca w upadającym Bell Creek, która w 1852 roku rozmyśla o ucieczce, obserwując jednocześnie agonię swojej pani. Ona nie tylko dała Josephine szansę lepszego życia, ale pozwoliła rozwijać talent malarski, z jakiego potem zrodziła się fałszywa legenda.
Druga postać to niezależna i zdeterminowana Lina, młoda prawniczka z XXI wieku, córka znanego malarza, doskonale zdająca sobie sprawę z własnej wartości i podążająca drogą kariery zawodowej. Josephine nie jest dany żaden wybór, może jedynie rozważać kwestię nocnej ucieczki. Lina wybiera mądrze i właściwie, zawsze przekonana o swojej racji i korzystająca z możliwości, jakie stawia przed nią los. Czarnoskóra służąca zdeterminowana jest jedynie w myśleniu o własnej wolności. Determinacja Liny to ciągłe przekraczanie granic, bo jej wyzwolenie stanowi kilka działań naraz, ale przede wszystkim daje ją wspomniana już pewność siebie oraz pochodzenie i stan majątkowy.
Conklin buduje napięcie stopniowo i bez większych zaskoczeń. Przewidujemy pewne zwroty akcji, ale nie rozumiemy jeszcze pełnych motywacji bohaterek. Jeśli chodzi o Josephine, to są one w miarę czytelne; cała życiowa sytuacja służącej klasycznie wpisuje się w schemat opowieści o zniewoleniu, a bolesny policzek otwierający scenę jest jedynie mocnym punktem wyjścia do snucia przewidywalnej fabuły. Nie wiemy, co połączy Linę i Josephine, choć wydaje się to niemal pewne w momencie, w którym Lina podejmuje się udziału w przygotowaniu akt do procesu, jaki wstrząsnąć ma opinią publiczną.
Oto bowiem rodzi się w pewnej głowie śmiały plan, by odnaleźć potomków niewolników i sformułować akt oskarżenia, w jakim znajdą się tak mocno działające na wyobraźnię tezy, jak ta, że przez 250 lat światowe mocarstwo budowało swą potęgę na przemocy i wyzysku. Lina otrzymuje szansę awansu, jeśli tylko odnajdzie wystarczająco medialną osobę, którą zamieni się w głos zbiorowości. Całe przedsięwzięcie jawi się jednak dwuznacznie. Od początku autorka zmusza nas do myślenia o tym, czy planowane pozywanie majętnych korporacji jest słuszną sprawą czy sprytną manipulacją opinią publiczną. Te wątpliwości rozwiewa na moment prywatna historia Josephine. Lina wchodzi w czas miniony wyjątkowo silnie, by odkryć przed nami to, z jakim brzemieniem zmagała się służąca w Bell Creek.
|
Lina też mierzy się z bolesnymi doświadczeniami. Kiedy miała cztery lata, jej matka zginęła w wypadku samochodowym. Lina szybko wzięła na siebie odpowiedzialność za siebie i ojca - artystę, już jako nastolatka pracowała zarobkowo, skończyła dobrą uczelnię, zabezpieczyła byt niejako sobie i Oscarowi borykającemu się z przeszłością i pamięcią o żonie. Jej to malarz poświęca swą nową wystawę. Zaskakujące Linę obrazy opowiadają historię jej matki na nowo. Młoda nowojorska prawniczka odkrywa powoli mroczne fakty i dowiaduje się, kim naprawdę była jej rodzicielka, jakie miała marzenia i co ją uwierało.
Mamy nowoczesne malarstwo, w którym Oscar Sparrow komunikuje żal po utracie i nienazwane dotąd emocje żony. Mamy także piękne obrazki z XIX wieku. Ich autorstwo przypisuje się Josephine, choć są tacy, którym zależy na utrzymywaniu opinii publicznej w złudzeniu, że oto ma do czynienia z malarstwem pewnej dziedziczki z Wirginii. Tymczasem sztuka, do której zbliża się Lina, stanowi plastyczną opowieść o człowieczeństwie zniewolonych.
To, co malowała Josephine, zdaje się tak samo bliskie pragnieniu bycia naprawdę wolnym, jak malarstwo matki Liny, a potem jej ojca - ujawniającego symbolicznie bolesne sekrety małżonki. O ludzkiej wolności rozumianej na kilka różnych sposobów jest właśnie "Służąca". Bo to nie tylko opowieść o krzywdach zniewolenia. Nie, ta książka w gruncie rzeczy nie mówi niczego nowego o amerykańskim niewolnictwie. Ważne są figury z portretów oraz wizje zachowane na płótnie i walczące o swą ważność z czasem. Tym, co zacierał krzywdy, ale nie był w stanie odebrać sugestywności dziełom malarskim.
Tara Conklin buduje wieloznaczną narrację o tym, że zniewolenie to nie tylko zakucie w kajdany czy przymusowa praca na polu. Tytułowa służąca może mieć inne niż to oczywiste dla każdego znaczenie. Powieść sytuuje się gdzieś na granicy obyczajowej rozprawy z sumieniem nawołującym o wskazanie granic, poza którymi istnieje prawdziwa wolność, a prawniczym thrillerem opartym na gromadzeniu faktów i bezlitosnym konfrontowaniu się z emocjami, tak przecież zbędnymi i w tak oczywisty sposób odrzucanymi przez prawnika zajmującego się dochodzeniem do prawdy.
Lina jest pewna siebie i tego, że jej życie zbudowane jest na samych pewnikach. Analizując listy z przeszłości i nowopowstałe obrazy ojca, weryfikuje pewne przekonania, a przede wszystkim odkrywa własną tożsamość. "Służąca" nie idzie w stronę nadmiernego komplikowania fabuły i bardzo słusznie pozostawia nas z zakończeniem otwartym. Sygnalizuje, że ludzka wolność mimo upływu lat wciąż walczy z okrucieństwem okoliczności, w jakich musi zostać ograniczana. Conklin wspomina także o tym, co gotowa jest poświęcić kobieta w imię uzyskania wolności odbieranej przez drugiego człowieka w bardzo różny sposób. Okazuje się, że los nieobecnych w XIX i XXI wieku jest w gruncie rzeczy bardzo podobny. Za tę niejednoznaczność "Służącej" należą się brawa dla Tary Conklin. Za wszystko to, co ukryła między dwiema narracjami. Za subtelność i wrażliwość oraz świadomość tego, które zdanie uciąć i skrócić, by nie prowadziło jedynie ku sentymentalnemu rozczuleniu.
Jarosław Czechowicz - krytycznymokiem.blogspot
czechowicz.jaroslaw@gmail.com
|