Już tylko dni dzieli nas od niezwykle ważnych wyborów, jakimi są wybory do polskiego Sejmu i Senatu. Atmosfera jest napięta, szczególnie, że jak wykazało niedawne zwycięstwo Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich, Naród wreszcie się ocknął, odrzucając kompromitujące na każdym kroku wypowiedzi i zachowania poprzedniego "męża stanu". Przed nami kolejny etap walki. Walki o Polskę sprawiedliwą, uczciwą i z godnością upominającą się o należną Jej pozycję w Europie i świecie. Taką Polskę, w której sędziowie i prokuratorzy orzekać będą nie na odgórny telefon lecz zgodnie z przepisami prawa, w której nie będzie niekończących się afer na najwyższych szczeblach władzy, a środki przekazu będą informowały społeczeństwo rzetelnie, bez cenzury, agresji i manipulacji.
Broniąc się przed nadchodzącą utratą władzy i związanych z jej wykonywaniem dotychczasowych przywilejów, przedstawiciele rządzącej koalicji PO-PSL, nie przebierają w środkach. Do obrony przed głosem społeczeństwa rzucają w tych ostatnich dniach rozmaite obelgi, mobilizują wszelkie siły stosując wszelkie sposoby. Od prezentacji swoich wymyślanych na poczekaniu zasług, jak otwarcie nadal uszkodzonego mostu, czy nieczynnego jeszcze przez dłuższy czas gazoportu w Świnoujściu, poprzez liczne sesje wyjazdowe z premierką E.Kopacz, za którą lata pusty samolot, do wystawienia przez wspomnianą własnej córki, która zapowiedziała już, że jak w wyborach zwycięży PiS, to ona udaje się na emigrację do Kanady.
Wszystko to budzi w Polakach w kraju i na emigracji jedynie pusty śmiech, choć chwilami i uczucie politowania. Ważniejsze jednak od tych zabawnych podrygów jest celowe, niszczące działanie skierowane przeciwko tym, którzy się bronią. Bronią swoich gospodarstw, swoich bliskich, swoich miejsc pracy, a także swoich poglądów i wyznawanych wartości. Każdego dnia, ogladając w kraju polską telewizję, również tę niby państwową, czy słuchając stacji radiowych, można dowiedzieć się jakim to okrutnym i bezdusznym szkodnikiem państwa polskiego jest Jarosław Kaczyński, czy Antoni Macierewicz, jak bez charyzmy jest Beata Szydło, a nawet jak bez serca jest Andrzej Duda ( celowo pomija się wtedy słowo"prezydent").
Ten pierwszy dlatego, że przypomniał na jednym ze spotkań przedwyborczych, o niebezpieczeństwie przenoszenia przez tak liczne grupy imigrantów chorób zakaźnych. Trzeba go było natychmiast nazwać "nazistą", "faszystą", jak zrobił to Janusz Palikot, a nawet domagać się zgłoszenia do prokuratury podejrzenia, że sieje nienawiść rasową. Ten drugi, czyli A.Macierewicz, omawiany przez kilka dni od rana do wieczora przez usłużnych dziennikarzy za kompletnie zmanipulowaną wypowiedź na spotkaniu z Polonią w Chicago, która zresztą nagradzała go gromkimi oklaskami, również bezustannie atakowany zarówno za to co powiedział jak i za to czego nie powiedział, tłumaczyć się może jedynie na antenie Telewizji Trwam.
Wreszcie pan prezydent RP - Andrzej Duda. Już po trzech tygodniach od chwili objęcia urzędu krytykowany za to, że "tak mało dotychczas zrobił", nagabywany wciąż o ponoć konieczne spotkanie z tymi, z którymi sam nie widzi celu spotkania, a ostatnio otwarcie osądzony o /uwaga!/- brak serca, bo nie podpisał ustawy o uzgodnieniu płci. Jak stwierdził jeden z prominentnych polityków SLD w wywiadzie telewizyjnym, podobno problemy z tą płcią ma rocznie około 60 osób w kraju, a prezydent Andrzej Duda nie ma litości nad nimi. Nonsensowna krytyka działań prezydenta rozpoczęła się zresztą natychmiast po wygłoszeniu przez niego orędzia, jeszcze w kuluarach Sejmu. Jak powiedziała wówczas ówczesna rzecznik PO -Joanna Mucha- wzbudzając rozbawienie wśród kolegów:.."Andrzej Duda mówił bez kartki, mówił z głowy, czyli z niczego"...
Deprecjonowanie wszelkich działań prezydenta Andrzeja Dudy ma miejsce szczególnie ostatnio. I nie wiadomo już jak nazwać fakt ograniczania do minimum relacji z przemówienia polskiego prezydenta na forum Parlamentu Europejskiego, ze spotkań z prominentnymi politykami, czy z ostatniej wizyty w Polsce króla i królowej Belgii? Piękne zdjęcia na których jest nasza para prezydencka goszcząca przez trzy dni króla Belgów Filipa z żoną Matyldą, umieszczane są z dumą jedynie przez niezależnych publicystów i blogerów w internecie. Nie znajdą ich Polacy w polskiej telewizji.
Wreszcie - Beata Szydło, wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości, kandydatka na funkcję premiera Rzeczypospolitej w nadchodzących wyborach. Osoba niezwykle opanowana, rzeczowa, a jednocześnie ciepła, wychodząca śmiało na spotkania z ludźmi i gromko przez nich oklaskiwana. Niedawno, na spotkaniu w Świdniku została zaatakowana słownie przez trzech, jak się później okazało, członków gangu, skazanych w 2008 roku za udział w grupach przestępczych. Nie uciekała przed nimi chyłkiem, nie kazała im się leczyć, jak robi to premier Kopacz, lecz podeszła do jednego z nich przekonując, że i on ma prawo do własnego zdania, a nawet podając im rękę. Przyznać trzeba, że nadzwyczajny był to gest odwagi, oczywiście w telewizji również nie pokazany do końca.
Beata Szydło już w najbliższym czasie będzie narażona na kolejne ataki. Tym razem podczas tzw.debaty z szefową rządu E.Kopacz. Niestety, nie wiedzieć czemu, sztab Prawa i Sprawiedliwości zgodził się na dziennikarzy narzuconych przez władze telewizji prowadzących tę debatę. Są nimi najbardziej zajadli w swoich atakach na PiS: Piotr Kraśko, Dorota Gawryluk i Justyna Pochanke. To oni, w każdym swoim wystąpieniu na antenie wyraźnie, nie zachowując nawet pozorów, pokazują, kto płaci im pensje. Można sobie wyobrazić ten "obiektywizm i życzliwość" wspomnianych tu dziennikarzy, podczas tak ważnego spotkania. Trzeba mieć nadzieję, że dzięki swej wiedzy i opanowaniu Beata Szydło po raz kolejny pokaże Polakom, że zasługuje ona na to, aby wraz z innymi podjąć dzieło naprawy Rzeczypospolitej.
Jeśli już mowa o płaceniu pensji i przekonywaniu wyborców, to warto też wspomnieć, że właśnie w minionym tygodniu, kilka dni przed wyborami, podczas kiedy odbywają się antyrządowe wystąpienia szeregu grup zawodowych w tym nauczycieli, pielegniarek, pracowników medycznych i pracowników ochrony granic oraz zapowiadane są strajki górnicze - pani premier polskiego rządu podnosi pensje najstarszym pracownikom służb specjalnych. Starym SB-kom, tym, którzy rozpoczęli swoje urzędowanie w roku 1980, broniąc wprowadzonego nielegalnie przez przestępczą organizację stanu wojennego, represjonując naszych przyjaciół, nękając nasze rodziny i przyczyniając się bezpośrednio lub pośrednio do śmierci wielu Polaków.
Niestety, nie tylko nie zostali oni dotychczas rozliczeni i pociągnięci do odpowiedzialności za swoje haniebne czyny, ale jak widać nadal otaczani są troską ze strony rządzącej partii, która za judaszowe srebrniki pragnie sobie kupić resztki elektoratu. Dosłownie na chwilę przed swoim odejściem Ewa Kopacz zadbała o lepsze zarobki dla byłych funkcjonariuszy bezpieki PRL, zatrudnionych do dziś w służbach.
A ja mówię im wszystkim, cytując znanego historyka i publicystę Leszka Żebrowskiego - PRECZ Z KOMUNĄ - NA WIEKI.
Monika Wiench Melbourne
Obejrzyj na You Tube. Leszek Żebrowski, ekonomista, historyk, publicysta, odpowiada dlaczego koniecznie trzeba posprzątać ślady komunizmu
|