Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
23 października 2015
Prosto z buszu: Umarł król, niech zyje król
Janusz Rygielski
W ciągu ostatnich pięciu lat Australia miała pięciu nowych premierów, w tym jednego dwukrotnie. Świadczy to o niezbyt ustabilizowanej sytuacji w partiach politycznych, a także o jakości, a zwłaszcza, o talentach przywódczych liderów, którym przyszło brać odpowiedzialność za losy kraju. Powyższą ocenę wspiera, podana przez ABC, informacja że w okresie 13 lat, w Australii miało miejsce 66 zmian premierów państwa i stanów oraz liderów opozycji. Cała ta detaliczna lista została opublikowana.1)

Kiedy w listopadzie 1982 roku przybyłem do Australii, posłem federalnym w moim okręgu wyborczym był Bill Hayden – przywódca Labour Party. Nie miałem pojęcia, czy był on dobry, czy też nie. Po trzech miesiącach, został wykolegowany przez Boba Hawke, który następnie wygrał w wyborach z Malcolmem Fraserem. Hayden został ministrem spraw zagranicznych, a później gubernatorem Australii. Dopiero stosunkowo niedawno, oglądając film „The Dismissal”, poświęcony skandalowi w postaci zdymisjonowania premiera Whitlama przez gubernatora Kerra, zapoznałem się z talentem i trzymaniem się pryncypiów przez młodego wówczas Billa Haydena. Był ministrem skarbu, po rezygnacji Jima Cairnsa, który też posiadał podobne cechy idealisty, nie mówiąc już o samym Whithlamie. W wyborach, tuż po dymisji, wygrał Malcolm Fraser, który również trzymał się swoich pryncypiów, o czym najlepiej świadczy wydana przez niego w ubiegłym roku książka „The Dangerous Allies”. Ale kolejny premier, Bob Hawke, był już inny. Napisał o nim sporo John Pilger w książce „Secret Country”. Tak, tak, książka ta została poświęcona Australii.

Bob Hawke był był przewodniczącym centrali związkowej w Australii. Aby dobrze sprawować taką funkcję trzeba kontaktować się z lokalnymi organizacjami związków, poznawać i rozumieć problemy pracowników. Ale po powrocie do centrali trzeba prowadzić grę z takimi figurami jak „boyfriend” Julii Gilard, czy całe niedawne grono kierownicze Health Services Union. Nie tylko, John Pilger napisał, że w ambasadzie amerykańskiej w Australii było (i pewnie nadal jest) stanowisko pracownika do spraw związków zawodowych. Stanowisko to było obsadzane przez specjalistę z dorobkiem w CIA. Nazywał się on „labour attache”. Obecność jednego z nich (Walkinshawa) ujawnił w parlamencie australijskim poseł labourzystowski Clyde Cameron. Po tym wydarzeniu został on zaproszony na kolację do ambasady, z udziałem ujawnionego, który podczas biesiady zażądał od posła powtórzenia zarzutu w obecności gospodarza, czyli ambasadora. Pilger cytuje wymianę zdań:

- O, to jest bardzo poważny zarzut, panie Cameron.
- Tak, to jest całkiem poważne oskarżenie. I mówię ci, że maska została zerwana z twarzy Walkinshawa i wiemy kim on jest. Nie sądzę, aby był on nadal efektywny w kontynuowaniu swej misji w Australii. Gospodarz udał głęboki szok i zaprzeczył, aby ambasady amerykańskie gdziekolwiek zatrudniały agentów CIA, i że to była częćć sowieckiej propagandy przeciwko USA.

Dodam, że ta konwersacja miała miejsce w roku, w którym sąd amerykański skazał na długoletnie więzienie pracownika CIA Christophera Boyce, którego zadaniem było odszyfrowywanie informacji przekazywanych z Australii do placówki CIA. Uznał on, że ta działalność powinna zostać ukarana i zdecydował się na przekazywanie poufnych informacji ambasadzie ZSRR w Meksyku. Więcej na ten temat można się dowiedzieć oglądając film „The Falcon And The Snownam”.

W Australii była też społeczna organizacja amerykańska, zajmująca się dotowaniem niektórych instytucji oraz wspomaganiem ich przedstawicieli. Książka informuje też o powiązaniach Hawka z Abelesem i Murdochem i ich odwzajemnianych uprzejmościach.

W kształtowaniu postaw przywódców związkowych dużą rolę odegrał też „American Chamber of Commerce in Australia” (ACCA). Instytucja ta zorganizowała w Fundacji Uniwersytetu Harwardzkiego „Australijski Program Szkolenia Związków Zawodowych” (Australian Trade Union Training) funkcjonujący przez wiele lat. Szkolenie, przeznaczone dla związkowców wysokiego szczebla, trwało siedemnaście tygodni. Celem było zapobieganie nieproduktywnym przerwom w pracy (Czy przypadkiem w Polsce Ludowej nie tak władze nazywały strajki?) i kształtowanie liderów związkowych, którzy są wiarygodnymi profesjonalistami. Program był fundowany przez ACCA oraz korporacje amerykańskie. Częścią programu była miesięczna podróż po Stanach Zjednoczonych, w celu praktycznego zapoznania się z pryncypiami wykładanymi na Uniwersytecie Harwardzkim. Bob Hawke uczestniczył w tym atrakcyjnym programie, który miał swoich australijskich członów zarządu – założycieli.

Byli nimi liderzy labourzystowscy w Nowej Południowej Walii, Neville Wran i Barrie Unsworth. Kiedy Fudacja zaczęła działać, Wran został wybrany premierem NSW, dziesięć lat później funkcję tę objął Unsworth. Pilger napisał: „...jakkolwiek jego publiczny image odnosił się do agresywnego, często wojującego mężczyzny – Hawke...zrobił więcej dla uspokojenia strajków, niż dla ich wsparcia... Przy końcu jego przewodniczenia centrali związkowej, w 1979 r., średnie tygodniowe wynagrodzenie w Australii wynosiło 216 dol.”

Oczywiście, takie efekty działalności musiały się bardzo podobać opiekunom z ambasady oraz kierownictwu ACCA. Pilger wspomina swoją wizytę w Melbourne, podczas przyjęcia dla gości amerykańskich w Downtowner Motel. Obecni byli działacze związkowi, w tym Bob Hawke. W pewnym momencie Labour Attache w Melbourne wziął Hawka na stronę i po chwili obaj oraz dwójka Amerykanów zniknęła z przyjęcia na jakiś czas. Kiedy wrócili, Hawke wydawał się raczej zadowolony i Pilger odczytał z jego twarzy czytelną wiadomość, że Amerykanie będą popierali Hawke’a. Pilger dalej dowodził, że cała trójka Amerykanów była agentami CIA. Jeden z nich aranżował zamach Pinocheta w Chile.

Australijską Partię Pracy finansują związki zawodowe. Stąd łatwy przepływ z wysokiej pensji związkowej na posła czy senatora, ministra czy nawet premiera. Stanowiska ich wszystkich zależą od finansowego wsparcia związków, a także od poparcia byłych związkowców w wewnątrz-partyjnych rozgrywkach. Ambitny, prący do przodu polityk labourzystowski staje się uzależniony od tych, którzy go wspierają, a których część wcześniej umoczyła się w niezbyt czystej wodzie. Poparcie „starszego brata” też może się przydać. A to może wiązać się z koniecznością rewanżu w formie poparcia odpowiedniej ustawy lub decyzji np. dotyczącej użycia wojsk australijskich dla amerykańskich potrzeb.

Partii liberalnej też są potrzebne pieniądze. Więc jeśli nie związki, to kto? Naturalnym sojusznikiem są korporacje. To one głównie zasilają kasę partyjną. No i tu retoryczne pytanie: jaki mają w tym interes? Oczywiście chodzi o pieniądze, a więc mniejsze podatki (znaczy się dla biznesu), a najlepiej ich nieobecność. Ponadto, między innymi, mniej restrykcji, jeśli chodzi o dewastację środowiska, ograniczanie praw konsumentów, eliminowanie konkurencji, tworzenie i powiększanie monopolu, itp. Chodzi też o eliminowanie przywilejów pracowniczych, sprowadzanie nisko płatnych pracowników z innych krajów i tu konkurencja im nie przeszkadza, a wręcza przeciwnie.

Niedawno Gina Reinhard powiedziała, że Australijczycy muszą się przystosować do tego, że będą zarabiali tyle, ich płaci się pracownikom w Trzecim Świecie. No i nie należy zapominać o deweloperach. Uwielbiają oni zmiany przeznaczenia terenu, oznaczające dla nich duże zyski. Bardzo trudno jest udowodnić, że jakakolwiek tego rodzaju zmiana wiąże się z dotacją, czy nawet zwykłem przekupstwem konkretnego polityka. Na polityków wszystkich partii mogą też mieć wpływ różne organizacje, dotujące np. rodzinę pod różnymi pretekstami. Np. w maju ubiegłego roku córka Abbotta otrzymała stypendium w wysokości 60 tys. dol.2)

Moim skromnym zdaniem, koledzy po prostu mieli dosyć Abbotta głównie dlatego, że ustawił Petę Credlin, szefową personelu biura premiera, na stanowisku de facto wicepremiera. Peta decydowała o tym, że np. minister kwalifikuje się do rozmowy z premierem lub nie, a podczas narad z premierem, kiedy kierowano do niego pytanie, miała zwyczaj, nieproszona, sama odpowiadać za najważniejszą osobę w państwie. Do jego przewinień dodać należy wygłup z wystąpieniem do królowej o uszlachcenie jej małżonka (przez nią) i niepoważne ubolewanie, że studenci australijscy nie chcą płacić za naukę (malkontenci pewnie nie otrzymali żadnego stypendium), podczas narady G20 w Brisbane, gdzie dyskutowano najważniejsze problemy świata, a Abbott pełnił rolę gospodarza. Abbott musiał odejść.

Premierem Australii został Malcolm Turnbull, bardzo zdolny i bogaty człowiek. W wieku dwudziestu kilku lat prowadził własną firmę prawniczą, w której partnerem był syn premiera Whitlama. Zyskał wielkie uznanie i popularność, kiedy Peter Wright, wicedyrektor MI5, czyli angielskiego wywiadu, przeszedł na emeryturę i napisał autobiografię pt. „Spycatcher”. Książki tej nie chciał wydać żaden angielski wydawca, w kraju, jak wiadomo, bez cenzury. Więc wice główny łapacz szpiegów spakował swe manatki i przeniósł się do Australii, gdzie książkę zamierzało wydrukować wydawnictwo William Heinemann Australia. Rząd brytyjski zażądał wstrzymania tego procesu. Powodem był fakt, że Wright twierdził, iż szef brytyjskiego wywiadu, Sir Roger Hollis, był agentem KGB. Wydawnictwo odmówiło i sprawa trafiła do sądu.

Obrony książki podjął się młody prawnik australijski Malcolm Turnbull i -wygrał sprawę. W wywiadzie pt. „Proces Spycathera spowodował bardzo potrzebne reformy wywiadu”3), Mark Colvin pytał Christophera Andrew, profesora Uniwersytetu Cambridge i autora książki „Obrona królestwa: nieautoryzowana historia MI5. Andrew powiedział “Malcolm Turnbull reprezentował swojego klienta i wykonał absolutnie znakomitą pracę, w tym publicznie upokorzył Sir Roberta Armstronga, brytyjskiego ministra.” Turnbull wydał książkę „The Spycatcher Trial”.

Od 1993 r. do 2000 r. Turnbull był przewodniczącym „Australijskiego Ruchu Republikańskiego” (Australian Republican Movement) i promował model republiki parlamentarnej. Brał aktywny udział w referendum, w 1999 r., wygranym przez zwolenników królowej w Londynie. Ale był także przedstawicielem Goldmana Sachsa w Australii. Wytknięto mu też fakt, że kiedy uczestniczył w obradach parlamentu w Kanberze, jako mieszkaniec Sydney pobierał 180 dol. za noclegi i przekazywał je żonie, która była właścicielem domu, w jakim zamieszkiwał. Po wyborze na premiera, informację tę. wycięto z Wikipedii.

Jakim będzie premierem, jakie jego cechy przeważą? Idealizm (bronił spycatchera w imię wolności słowa), czy umiejętność pomnażania majątku. Trochę przypomina Donalda Trumpa, który oświadczył, że ma tyle pieniędzy, iż nie musi dorabiać na polityce. Z tą jednak różnicą, że zawsze działał w sposób głęboko przemyślany. Czy będzie łatwo ulegał naciskom? Czy w czasach totalnej inwigilacji oraz globalizacji wszystkiego potrafi się przeciwstawić propozycjom nie do odrzucenia, które nie są w interesie Australii?

Jedną z jego pierwszych decyzji było przeniesienie gospodarki wodnej z Ministerstwa Ochrony Środowiska do Ministerstwa Rolnictwa. Moim zdaniem jest to dobra decyzja, bo ten pierwszy urząd za bardzo zaczyna przypominać amerykańską EPA, bardzo często wydającą zgodę na dewastację środowiska. Natomiast rolnictwo potrzebuje wody i powinno ją chronić lepiej.

A co dalej – zobaczymy i poczujemy na własnej skórze.

Janusz Rygielski

1. http://www.abc.net.au/news/2015-02-10/australia-political-leadership-rollercoaster/6080126
2. Classmates express fury over Tony Abbott’s daughter Frances being awarded $60,000 scholarship to Whitehouse Institute of Design, News.com.au, http://www.news.com.au/national/classmates-express-fury-over-tony-abbotts-daughter-frances-being-awarded-60000-scholarship-to-whitehouse-institute-of-design/story-fncynjr2-1226926934506
3. Spycatcher trial prompted much needed intelligence reforms, http://www.abc.net.au/pm/content/2009/s2729136.htm