Link do poniższej mapy otrzymałem od lekarki zamieszkałej w Szwecji. Dziękuję w imieniu czytelników. Mapa stanowi istotę krótkiej publikacji Royce Christina, aktora, dokumentlisty, pisarza, producenta, reżysera i autora. Zaopatrzył ją tytułem „Czy to stanowi dowód istnienia planu masowej redukcji populacji?”1) Zamieścił ją na swoim blogu „Your News Wire”, w dziale „Bizarre” (Dziwaczne).
Kiedy spojrzałem na to kartograficzne opracowanie, skojarzenie z Deagalem było natychmiastowe. Podał on obecną liczbę ludności niemal wszystkich państw na świecie i przewidywaną za dziesięć lat. Mapa ukazuje procenty, o jakie do roku 2025 ma się zmniejszyć ludność krajów dużych i średnich, a także wielu małych. Pokazuje dokładnie rezultaty podzielenia jednego przez drugie. Twórcy obu dokumentów musieli skorzystać z tego samego źródła.
Oryginalna mapa tutaj - do reprodukcji w Pulsie jest zbyt duża
Tego samego dnia miałem gości, sąsiadów – Australijczyków. Spojrzeli i obaj jednocześnie zapytali: Czy to ma być redukcja naturalna, czy też sztuczna? „Właśnie próbuję to ustalić.” – odpowiedziałem. Kiedy goście pojechali przyjrzałem się mapie bardziej dokładnie. Oprócz granic państw i ich nazw, w języku angielskim oraz lokalnym, zaznaczono na niej duże obszary leśne, wieczną zmarzlinę w pobliżu biegunów oraz pustynie.
Zacząłem od sprawdzania zależności planowanej redukcji narodów od czynników naturalnych. Nie zauważyłem jednak korelacji między zalesieniem a przewidywanym procentem redukcji ludności. Populacja Rosji ma się zmniejszyć o 3,9%, podczas gdy Szwecji, która jest jednym wielkim lasem, ma się uszczuplić o 52,5%, czyli o więcej niż połowę. Procent przewidywany dla Kanady wynosi – 29,4%, a dla Brazylii posiadającej Amazonię ma wzrosnąć o 7,5%. Z krajów pustynnych najmarniej wyglądają perspektywy Izraela (-63,5%), a ciut, ciut lepiej Australia (-60.5%). W wyraźnie lepszej sytuacji są Libia (-46,9%) i Arabia Saudyjska (+13,6%), a już zupełnie zaskakuje Mongolia (+19,6%), której znaczną część stanowi pustynia Gobi oraz Algeria (+5,0%), zajmująca duży fragment Sahary. Czy pewną rolę odegra lokalizacja dużych miast na wybrzeżach, narażonych na tsunami? Oprócz Australii, której ogromna większość ludności mieszka na wybrzeżu, jak i Japonii (-63,3%), a także Stanów Zjednoczonych (-79,7%). Mamy jednak Indie (+9,5%), Brazylię (+7,5%) oraz Indonezję (+6,4%). A więc tsunami nie wydaje się najgroźniejsze.
Czy na redukcję populacji istotny wpływ będą miały trzęsienia ziemi i wybuchy wulkanów? Ring of Fire biegnie po wybrzeżach Pacyfiku, od Nowej Zelandii poprzez Papuę Nową Gwineę, Indonezję, Filipiny, Japonię, Aleuty, Alaskę, zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych i zachodnie wybrzeże Ameryki Południowej. Ponadto groźne są niektóre rowy tektoniczne, przede wszystkim San Andreas Fault w Kalifornii i New Madrid przebiegający wzdłuż środkowego i końcowego biegu Mississippi. Przewiduje się duże straty ludności Stanów Zjednoczonych i Japonii, ale minimalne na wyspach Filipin. Jednakże, zgodnie z mapą, niektórym państwom, położonym wzdłuż Kręgu Ognia, szykuje się zwiększenie liczby ludności ( Papua Nowa Gwinea, Indonezja, Panama, Wenezuela, Kolumbia, Ekwador, Peru, Chile). Jeśli chodzi o wulkany, to obecnie najbardziej groźnym wydaje się Yellowstone Super Volcano, kryjący się tuż pod powierzchnią obszaru, na którym turyści zachwycają się gejzerami. Już kilka miesięcy temu wyemigrowały z Yellowstone bizony, a ścieżki asfaltowe dosłownie topnieją. Turystów nie dopuszcza się zbyt blisko gejzerów i nie zaleca się się stąpania po asfalcie, nawet gdyby to miało być z ulotną delikatnością baletnicy.
Specjaliści analizujący różnego rodzaju zagrożenia wymieniają też możliwość uderzenia Ziemi przez asteroidę, co mogłoby zaowocować różnymi skutkami, zależnie od miejsca uderzenia. Na przykład, wylądowanie takiego ciała niebieskiego o przekroju kilku kilometrów w oceanie oznaczałoby ogromne tsunami, demolujące wszelką zabudowę, wiele kilometrów od wybrzeża. Ale autorzy mapy najwyraźniej nie zakładają, że asteroida wpadnie do Atlantyku czy też Pacyfiku. W Internecie jest sporo przepowiedni informujących, że taki prezent z kosmosu może się przydarzyć 23 września tego roku. 500 dni przed tą datą, francuski minister spraw zagranicznych zapowiedział to wydarzenie2).
Jest jeszcze jedno zagrożenie, nazywa się EMP, co oznacza Electromagnetic Pulse (impuls elektromagnetyczny). Przykładem impulsu elektromagnetycznego jest błyskawica z piorunem. Słońce może wytworzyć EMP w postaci rozbłysku (flare), ale można też spowodować je sztucznie, w tym wykorzystując energię nuklearną. Szczególnie groźny jest nuklearny impuls elektromagnetyczny, wytworzony kilkaset kilometrów ponad powierzchnią Ziemi, bowiem na ogromnym obszarze wszystkie urządzenia elektryczne przestają działać. Zamierają więc wszelkie połączenia telekomunikacyjne, windy zatrzymują się między piętrami, staje transport, oczywiście nie działa Internet, telewizja i radio. Nie ma światła, w szpitalach niemożliwe jest kontynuowanie operacji, piloci tracą kontrolę nad lotem samolotów. Ginie wielu ludzi, ale nie aż tylu, ilu nieboszczyków przewidują autorzy mapy.
Jeśli więc na chwilę odłożymy żywioły, to pewną prawidłowością, jeśli chodzi o planowane ubytki ludności, charakteryzują się państwa tzw. Zachodu. Największą stratę populacji poniosą Stany Zjednoczone (-79,7%), a za nimi Grecja (-69,4%), Irlandia (-68,8), Wielka Brytania (64,6%), Izrael (-63,5%), zamerykanizowana Japonia (-63,3%) i Australia (-60.5%). Mniejsze straty, ale też duże przewiduje się dla Szwecji, Norwegii, Hiszpanii, Portugalii, Niemiec, Francji, Danii, Kanady i Włoch. Z kolei najkorzystniejszą tendencję reprezentują kraje BRICS, czyli Brazylia, Rosja, Chiny, Indie i Afryka Południowa. Poza Rosją, dla której planuje się niewielki ubytek homo sapiens, pozostałym krajom ma przybyć ludności. Interesujące jest, że Kazachstanowi oraz Iranowi, krajom o zbliżonej polityce, również przypisano wzrost ludności. Czyżby, generalnie, szykowała się zagłada Zachodu? Czy ewentualna III Wojna Światowa ma się okazać zwycięska dla Rosji i Chin?
A jak mają się wyznawane religie do planowanej, upiornej depopulacji? Otóż jest oczywiste, że depopulacja ma dotyczyć głównie chrześcijan, bo to oni generalnie zamieszkują Europę, Amerykę Północną i Australię. Kraje muzułmańskie oraz zamieszkiwane przez wyznawców buddy i hinduizmu, wyjdą na tej redukcji całkiem nieźle. Procentowy rekord przyrostu naturalnego będzie należał do Pakistańczyków, a w kategorii wielkości bezwzględnej - do Hindusów.
Pewną zagadką jest dla mnie Ameryka Południowa, która jest niemal całkowicie chrześcijańska, ściślej katolicka, ma historyczne i kulturowe związki z Hiszpanią oraz Portugalią. Tym macierzystym państwom europejskim przypisano duże straty ludności (Hiszpania – 46,1%, Portugalia – 42,1%). Natomiast poza położonym w całości bardzo nisko Urugwajem, szczególnie narażonym na nawet stosunkowo nieduże tsunami, wszystkie pozostałe państwa mają wskaźniki dodatnie, przy czym Ekwador jest bardzo bliski rekordowego Pakistanu.
Aż się prosi, aby na koncepcję redukcji populacji ziemskiej spojrzeć pod kątem migracji. Otóż widać jasno, że generalnie upadek demograficzny czeka kraje przyjmujące imigrantów, podczas gdy wzrost przyrostu naturalnego czeka państwa opuszczane przez emigrantów i uchodźców. Jest to swego rodzaju paradoks oraz ironia losu, bo zgodnie z sugestią autorów opracowania, ci którzy obecnie uciekają z państw muzułmańskich, mieliby przecież większe szanse przeżycia w swoich ojczyznach. A tymczasem ma miejsce ogromny eksodus muzułmanów, przede wszystkim do Europy, w której śmiertelność ponoć ma być duża.
Jak podał 6 sierpnia br. dziennik „US Today”, papież Franciszek wezwał społeczności religijne oraz parafie katolickie do podjęcia opieki nad imigrantami, których fale zalewają ostatnio Europę3). Zadeklarował jednocześnie, że sam Watykan zaopiekuje się dwiema rodzinami, które „uciekają przed śmiercią”. Węgrzy budują zasieki z drutu kolczastego długości 175 km, tj. na całym odcinku granicy z Serbią,. Uciekinierzy, głównie z Syrii, dopływają do Grecji, gdzie przekraczają granicę z Macedonią, a następnie z Serbią. Policja w czterech krajach ma sporo roboty.
Trudno nie współczuć ludziom, na których w każdej chwili mogą spaść bomby lub, co gorzej, ISIS może im obciąć głowy. Ale winni są przecież ci, którzy tę organizację powołali do życia, przeszkolili i zaopatrzyli w broń. Przed wojną w Wietnamie, wojny nie powodowały tak ogromnych fali emigracji, jak obecnie. Większość zagrożonych, głównie Żydów, emigrowała do różnych krajów (głównie do Stanów Zjednoczonych) indywidualnie. To, co się dzieje teraz, jest spowodowane napadami na Irak, Libię i obecnie Syrię, celem, rzekomo, zmiany reżymu, a naprawdę to podporządkowania wszelkich aspektów życia mieszkańców tych krajów, zgodnie z planem rządu światowego, czyli grupki trzymającej w garściach co najmniej połowę majątku światowego i wykorzystującej skromną jego część na przekupywanie polityków. Niepokornych eliminują odpowiednie służby.
Oryginalna mapa tutaj - do reprodukcji w Pulsie jest zbyt duża
Kiedy piszę o tych sprawach, często używam określenia „Amerykanie”, bo to formalnie ich wojska dokonują najazdów na Bogu ducha winnych mieszkańców krajów, które nie wyrządziły im żadnej krzywdy. Ale, zgodnie z mapą, to właśnie oni mają być redukowani najbardziej. Uczciwe statystyki ukazują biedę ogromnej części obywateli tego kraju. I do tego szykowane im są różne eksperymenty, które tej sytuacji z pewnością nie poprawią. Obecnie pisze się o przesiedleniu mieszkańców całej południowo – zachodniej części USA, ze względu na brak wody i pożary.
Redaktor witryny „Nesara – Republic Now – Galactic News” komentuje przesłaną mu informację:
“Właśnie otrzymałem raport naocznego świadka, obserwującego biały helikopter ONZ, który wylądował na górze niedaleko Republiki Waszyngtońskiej4). Wyszło z niego dwóch mężczyzn i podpaliło busz.
Świadek ten (weteran piechoty) zaobserwował także inny, dziwnie wyglądający helikopter, który skierował snop światła na las, po czym wkrótce nastąpił wybuch pożaru.
Raporty te trafiają w dziesiątkę, jeśli chodzi o lokalizację pożarów i są identyczne, jak raporty dotyczące innych pożarów rozpalających się w całym stanie Waszyngton, jakie otrzymałem. Generalnie, pożary te są inicjowane przez samoloty rządu amerykańskiego i ONZ.
Stan Waszyngton został zaatakowany przez Narody Zjednoczone i Korporację Stanów Zjednoczonych, i ponieważ Lasy Narodowe USA należą obecnie do rządu chińskiego, są one technicznie w stanie wojny z Chinami i zgodnie z podpisanymi traktatami, w stanie wojny ze wszystkimi państwami BRICS...”5)
To nie żarty, podobnie jak mapa. Wykonano ją bowiem dla handlarzy bronią, a to przecież poważny biznes.
Janusz Rygielski
1. http://i.imgur.com/6nlz7TO.jpg 2. http://redcowhills.com/breaking-government-leader-issues-apocalyptic-warning-for-usa-its-time-to-listen/ 3. http://www.usatoday.com/story/news/world/2015/09/06/refugees-migrants-europe/71805130/ 4. W Stanach Zjednoczonych istnieje oddolny ruch tworzenia lokalnych republik, ponieważ obecny system tego państwa nie spełnia kryteriów republiki. Opisane pożary mają miejsce w stanie Waszyngton, na północnym zachodzie. Nie należy go mylić ze stolicą państwa Waszyngtonem. 5. http://nesaranews.blogspot.com.au/2015/08/un-seen-starting-fires-in-n
|