W Australii ukazał się najnowszy tomik poetycki Marka Baterowicza, wybitnego polskiego poety, pisarza i eseisty. Autor znany jest szerszej publiczności jako bezkompromisowy publicysta, ofiarujący kunszt swojego pióra na potrzeby patriotycznego obozu niepodległościowego. Tym razem zaprezentował się czytelnikom, jako subtelny liryk, autor egzystencjalnej iluminacji, kronikarz pamięci, bard zdradzonych o świcie i prześladowanych. – pisze Aleksander Rybczyński.
Tomik, którego tytuł – „Nad wielką wodą” nawiązuje do słynnego wiersza Adama Mickiewicza jest przemyślanym wyborem utworów najnowszych i tych napisanych przed laty, które przetrwały próbę czasu. Baterowicz, wyrafinowany znawca i wielbiciel kultury śródziemnomorskiej, nie bez powodu czuje się związany z tradycją Wielkiej Emigracji, którą śmiało można rozpisać na generacje autorów, którzy z daleka, jak nikt inny, wyczuwali żywy puls Ojczyzny.
„A woda, jak dawniej czysta, Stoi wielka i przejrzysta. Tę wodę widzę dokoła I wszystko wiernie odbijam”
(Adam Mickiewicz)
Historia poezji emigracyjnej pisana jest przez twórców, dla których Polska pozostała najważniejsza do ostatniej chwili: Mickiewicza, Słowackiego, Norwida, a później Beatę Obertyńską, Kazimierza Wierzyńskiegi i Jana Lechonia. Dla Marka Baterowicza emigracja jest podobnym wyzwaniem: odkąd wyjechał z Polski, by uwolnić się od knebla cenzury, prawda i wierność ideałom pozostały dla poety niewzruszonym drogowskazem.
Wybór wierszy Baterowicza jest wiernym odzwierciedleniem wewnętrznego świata poety i świata, zapisanego bezkompromisowym piórem emocjonalnego i wnikliwego obserwatora, który uczciwie rozlicza się z własnej bezradności, próbując ocalić piękno, wiarę i ideały.
Wycinek życia wyjęty z archiwum przestrzeni znieruchomiały na papierze jak gest twej ręki na mej głowie i prześwietlony sens naszych słów
Myślę, że liryczny i erudycyjny głos Baterowicza wybija się najsilniej poprzez bogatą narrację tomiku. Jego subtelność, delikatność i pełen wątpliwości zachwyt nad otaczającym nas pięknem stanowi niewzruszoną podstawę głosu, który ma porywać, ruszać sumienia, serca i zmieniać ciemny kształt rzeczywistości.
Od lewej: Marek Baterowicz, Elzbieta Cesarska z tomikiem "Nad wielką wodą" oraz Mieczysław Swat na premierze filmu "Kosciuszko-Jeszcze Polska zatańczy w Konsulacie RP |
próbując ocalić szczątki snu umykające w przesmyk błękitu, otworzyłem okno i jasnym ciężarem zatopił mnie deszcz. Nie wiedziałem, że moje pragnienie było na miarę potopu.
Utwory patriotyczne, szczególnie „Tren smoleński” i inne wiersze poświęcone tragedii polskiego Tupolewa (opublikowane wczesniej w tomie „Status quo”, opublikowanym w Toronto przez Oficynę FJ w 2014 roku) są dobrze znane i cenione w środowisku nieobojętnych miłośników prawdy i poezji. Ten ton i przekonanie, że poezja nie może pozostać obojętna wobec zła, niesprawiedliwości i zbrodni są dla poety „Nad wielką wodą” najważniejsze. Świadczy o tym zamykający tomik wiersz „Nie zsiadaj z konia..”
Nie zsiadaj z konia, Generale Kościuszko – trwa dalej bitwa o przyszłość świata, W łunach i w prochu rodzi się jutro – tylu niewinnych leży na marach…
Poeta jest blisko rzeczy i świata, lecz to, co najbliższe serca pozostaje nieosiągalne, w niespełnieniu. Stąd pamięć i powtarzanie słów wielkich, oczywistych, w nadziei, że chociaż w ten sposób uda się ocalić najbliższe i najważniejsze. Piękno naszej miłości i cud kruchej obecności w świecie utraconych wartości.
Cieniu mój, daleki i bliski, którego nie mogłem objąć w obłoku rzeczy doczesnych, choć nasze aury przenikały się na dotknięcie ręki… Odleciałaś z tej ziemi, gdzieś daleko tam gdzie stygną gwiazdy, a może jeszcze dalej –
Marek Baterowicz wsród osób uhonorowanych Dyplomami Uznania za wkład w realizacje filmu "Kościuszko-Jeszcze Polska zatańczy". Konsulat RP, 28 pazdziernika 2015. |
Wiersz Marka Baterowicza "Kościuszko, nie zsiadaj z konia" recytuje Dariusz Paczyński |
Marek Baterowicz Archeologia słów
Czasami wystarczy słowo, aby zabić – są słowa jak naboje nienawiści (rzadkie są słowa, co wskrzeszają), czasami w jednym słowie eksploduje słońce, a czasem mrok zapada z szybkością jaskółki. I jednym tylko słowem znaczysz największe uczucia i jednym słowem możesz sprzedać przyjaciela. I w jednym jedynym słowie pomieścisz marzenia, wiarę, zwątpienie, nadzieję i trwogę… Angoisse, Angoscia, Angustia, Angst… Ach, jak kruche są nieraz słowa, słowa miłości wietrzeją już na ustach – kto zresztą dzisiaj powiedzieć je umie ? potrącasz o nie, jak na jednej strunie, a są arią, którą muzyk na pięć strun ułożył.
Słowo stało się drukiem, więźniem słowników i ksiąg, a słów nam brakuje najprostszych. Słów, co rdzewieją w zakamarkach duszy, Ciemno tam jak w lochu. Słowo jednak wzejdzie – jak kropla cytryny rozjaśni esencję albo jak kwiat odurzy ci serce.
Aleksander Rybczyński - polskacanada.com
|