Wobec zaostrzonej sytuacji społeczno-politycznej w Polsce, jaka nie miała miejsca od dawien dawna, pozostawanie na uboczu wydaje się niemożliwe. Niemal w każdej polskiej rodzinie, na każdym spotkaniu w gronie Polaków, omawiane są sprawy dziejące się w naszym kraju. Można mieć pewność, że dotyczy to także Polonii światowej, w tym australijskiej. Sytuacja w naszej Ojczyźnie wywołuje niewątpliwie wiele emocji, a opinie na temat dziejących się tam problemów bywają zróżnicowane. Jedni są "za", inni "przeciw", bo tak zawsze było, jest i będzie. Szczególnie wśród Polaków, z których każdy lubi mieć jedynie słuszne zdanie.
Zapewne wiele z wypowiadanych opinii - pomimo, że głoszone są w stanowczym tonie, a nawet w ich obronie co poniektórzy wpadli na pomysł, aby demonstrować w Australii - a więc, wiele z tych opinii, nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Tworzone są często przez najbliższych znajomych, na podstawie skrawków informacji określonej opcji politycznej prezentowanej w polsko-australijskich środkach przekazu, w tym polskim radiu i telewizji prosto z Polski. Nie są to opinie samodzielnie, tworzone w oparciu o rzetelne, obiektywne informacje. Formułują je osoby z australijskiej Polonii, które polskimi sprawami w mniejszym lub większym stopniu są zainteresowane.
Tutaj jednak warto się przypatrzeć tym, którzy chętnie określają siebie jako "apolityczni". Słyszy się bowiem czasami, choć raczej niezbyt często, zdanie: "ja to się polityką nie interesuję", "mnie to wszystko wcale nie obchodzi", "ja się do polityki nie mieszam" lub "ja/my jestem/jesteśmy apolityczni".
Nasze życie zaczyna się kończyć wtedy, kiedy zaczynamy milczeć w ważnych sprawach" - Martin Luther King
Nic to, kiedy takie zdanie wypowiadają osoby grubo starsze, schorowane, ciężko doświadczone przez los. One mają prawo, a nawet obowiązek dbać o swoje zdrowie, myśleć wyłącznie o tym, co dzieje się możliwie blisko za oknem. Inni, ci w pełni sił umysłowych i fizycznych, rozwinięci intelektualnie Polacy, w sytuacji gdy w ich Ojczyźnie dzieją się rzeczy epokowe, stając na pozycji całkowitego autseidera lub w równie wygodnej pozycji "okrakiem na barykadzie", mogliby się choć przez chwilę zastanowić.
Bo czyż nie interesowali się polską polityką w czasie, kiedy podejmowali decyzję o emigracji? Czy nie mieli świadomości dlaczego podejmują tak drastyczny krok? Wtedy zapewne byli "polityczni", a teraz już nie?
Wielu z nich chętnie powoływało się i nadal powołuje na wydumane prześladowania, ciężkie życie. Niektórzy nawet uważają, że byli strasznie prześladowani, wręcz maltretowani psychicznie, bo odmówiono im wydania paszportu i z tego powodu postarali się nawet szybko w IPN-ie o status osoby prześladowanej, którym chwalą się do dziś. Teraz, zasiadając w naczelnych ławach organizacji polskich w Australii określają się jako apolityczni? ! Właśnie teraz, kiedy jest największa potrzeba, aby bronić polskich spraw, również za granicą! Bo do tego są przecież powołani, i jest to nie tylko ich przywilej ale i obowiązek!
Dlatego, o ile można jeszcze zrozumieć - jak powiedziano wyżej - tych, którzy wolą napić się piwa i milczeć, kiedy w Polsce toczy się walka o praworządność, sprawiedliwość i niezawisłość, to bardzo trudno jest zaakceptować tych, którzy nie tylko, że nie robią nic, aby takie działania w Polsce poprzeć, to jeszcze oficjalnymi pismami odcinają się od zajęcia jakiegokolwiek stanowiska, nazywając siebie "apolitycznymi".
Apolityczne, moi Państwo, to mogą być dzieci lub kompletne staruszki. Albo ci, którzy są skłonii każdemu panu służyć.
Drodzy apolityczni przywódcy polonijni i wszyscy inni apolityczni takoż - jak powiedział Martin Luther King "Nasze życie zaczyna się kończyć wtedy, kiedy zaczynamy milczeć w ważnych sprawach".
Monika Wiench Melbourne
|